ROZDZIAŁ 18
Kelner przyniósł nasz posiłek. Byłam delikatnie poddenerwowana i zaskoczona. Mówiłam, że ten facet potrafi zadziwić. Mam te klucze tak porostu przyjąć? I wchodzić sobie do jego domu od tak? Nie ma mowy. Zachowam te klucze. Będę je nosić przy sobie ale używać ich będę tylko gdy będzie to bardzo potrzebne. Innej opcji nie widzę.
Rozkoszowałam się smakiem mojego ulubionego dania z włoskiej kuchni. Rozmawialiśmy na rozmaite tematy. Straciliśmy poczucie czasu, ponieważ gdy zbieraliśmy się do wyjścia było grubo po dwudziestej pierwszej. Adam poszedł zapłacić za kolację, a ja udałam się do toalety, by sprawdzić czy wszystko dobrze z moim makijażem.
Gdy wyszłam Adaś czekał na mnie. Ubrałam płaszcz i poszliśmy w stronę auta. Usiedliśmy na kanapie z
tyłu.
-Zaraz przyjdzie nasz szofer. – zaśmiał się. Patrzyłam na jego piękną twarz. Mój wzrok popędził na słodkie usta, w które się wypiłam. Nie wiem co mną kierowało. Nadawałam rytm pocałunkowi. Wypełni zatraciliśmy się w sobie ale nasze pieszczoty przerwał wchodzący do auta chłopak.
-Wiem aniołeczki, że trudno wam się powstrzymać ale nie przy mnie. Tomek jestem. – chłopak z uśmiechem wyciągnął do mnie dłoń. Przedstawiam się i uścisnęłam na mu dłoń. Wyglądałam przez okno i oglądałam świat nocą. Adam delikatnie gładził moje włosy. Zatrzymaliśmy się przed... Hotelem?- Tutaj już was muszę zostawić gołąbeczki. Miłej zabawy. – miłej zabawy? Serce zaczęło mi bić mocniej.
-Chodź kochanie. – wysiedliśmy auta i poszliśmy do budynku. Dlaczego tu jesteśmy? Po co? Bałam się. Ale czego? Przez Adam cię nie skrzywdzi idiotko!
Racja. Nigdy by mi nie zrobił krzywdy. Weszliśmy do jednego z pokoi. Było tu ogromne okno balkonowe, z którego rozciągał się widok na całe miasto. Jednak chyba nie to powinno przykuć moją uwagę jako pierwsze. Ogromne łóżko, na którym były płatki róż. Na szafce po drugiej stronie pokoju ustawione były świece.
Adam delikatnie obsypywał moją szyję pocałunkami. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Czułam dziwny ucisk w podbrzuszu. Chciałam tego. Chciałam się z nim kochać. Boże, sama siebie nie poznaję.
Odwróciłam się w jego stronę i załączyłam nasze usta w pocałunku. Delikatnie zaczęłam rozpinać jego koszulę. Chwycił za dół mojej sukienki i jedynym zwinny ruchem pozbył się jej ze mnie.
-Pamiętaj, że możesz powiedzieć nie. – powiedział Adam między pocałunkami.
-To chyba jednak nie będzie konieczne.
______
Adam cichutko spał przy moim boku a ja leżałam przykryta kołdrą patrząc się w sufit. Nie żałowałam. Było mi z nim cudownie i kochałam go. Zrobiłam to z odpowiednią osobą. Zadbał o wszystko. Każdy najmniejszy szczegół.
Wstałam z łóżka i udałam na do łazienki. Na małym siedzeniu leżały jakieś ciuchy ułożone w dwa stosy. Na jednym były moje, a na drugim Adama. Na moim stoisku dodatkowo leżała koszula nocna w Myszkę Minie. Popatrzyłam w lustro. Teraz wyglądałam źle. Miałam potargane włosy i delikatnie rozmazany makijaż. Na małej półce obok lustra stał płyn do demakijażu, nasze szczoteczki do zębów i kilka wacików. Nasączyłam jeden z nich płynem i zaczęłam zmywać makijaż. Gdy moja twarz była już czysta postanowiłam wziąć prysznic.
Myślałam o tym co dziś się stało i na każde wspomnienie o tym na mojej twarzy pojawiał się uśmiech.
Po prysznicu założyłam na siebie koszulę i umyłam zęby. Wróciłam do Adama, który nie spał już. Patrzył się na mnie z uśmiechem.
-Dlaczego nie śpisz kochanie? – zapytałam siadając na łóżku.
-Przebudziłem się gdy brałaś prysznic. Dobrze się czujesz? – zapytałam troskliwie.
-Jak najbardziej. Czuję się świetnie. – dałam mu buziaka.
-Wskakuj pod kołdrę, bo mi zmarzniesz. – odchylił jej kawałek. Weszłam pod nią i przytuliłam go.
-Dziękuję.
-Za co?
-Za najlepsze urodziny. – pocałowałam go.
Dosyć szybko zasnęłam. W sumie nie dziwię się sobie. To był dzień pełen wrażeń.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top