ROZDZIAŁ CZWARTY

W POMIESZCZENIU,
znajdował się wiele kobiet.
Które od samego poranka, obudziły
ją ze snu.

Teraz stała na średniej wielkości,
podeście wciąż z
zaspanymi oczami, które
obserwowały słońce
za oknem, a uszy słuchały cichego, ćwierkania ptaków.

Wydawało jej się to, absurdalne
została zmuszona do czynu,
który miał mieć miejsce dokładnie na jutrzejszym wieczorze.

Marzyła tylko o świętym spokoju.
O chociaż jednej
przespanej nocy bez powracających
koszmarów.
I bez wyciągania jej o świcie
z ciepłej pościeli by
na nowo, zaczać przymiarki.

Dopiero, gdy nie mogła już wytrzymać, powtarzających czynności
wygoniła służące z pokoju.

Mimo ich chwilowego oporu
wykonały jej rozkaz.
Szybko przetarła samotną łze, która
zaczęła wypływać, gdy usłyszała
ponowne pukanie w masywne drzwi.

- Wszystko w porządku? - Wzdrygnęła się, gdy zimna dłoń dotknęła jej nagiego ramienia.

- Jak w najlepszym - Szepnęła patrząc
na swoje dłonie - Tylko niechce stać się następnym pionkiem.

- Niebawem, zasiądziesz na czele
naszego gatunku - Nie rozumiała tego czułego spojrzenia mężczyzny skierowanego w jej stronę - Wiem i wierzę w to bardzo mocno, że sobie poradzisz.
Będzie nam potrzebny sprawiedliwy i, godny władzca i nie uważaj siebie za pionka ponieważ widzę, że Aro w
pewien sposób liczy
się z twoim zdaniem.

- Dziękuję - Szepneła z małym uśmiechem, podchodząc do mężczyzny by swoimi chudymi rękami objąć go w pasie.
Mimo chwilowego zawachania z szczerym uśmiechem objął ją mocno
ramionami.

- Jesteś bardzo silna i nigdy w to
nie wątp - Powiedział do jej ucha.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top