ROZDZIAŁ 10.
- Nie Kifo, zabraniam ci wszelkich modyfikacji ucznia, dopóki jej wszystkiego nie nauczysz - Oświadczyła donośnym tonem - A teraz wyjdźcie, przeszkadzacie - Napomniała przyglądając się swoim pozłacanym pazurom.
***
Stąpała po - jak się później okazało -mięciutkiej trawie,szła tylko ich szlakiem omijając ścieżki, którymi podążał druid. Spoglądał na nią raz po raz spod łba skrzecząc coś po cichu.Przez całą drogę burczał na temat jej wyglądu, zresztą nie tylko o to miał pretensje, przyczepiał się nawet do kamyków tłumiących się na drodze.
Pomimo jego marudnej natury - którą od razu można było doznać w jego towarzystwie- oprowadził Tishio po Ikulu. Opowiadał o porządku jaki tu panuje. Słowa Kifo były szczerą prawdą, wszystko tu było na swoim miejscu, każdy miał określone zadanie.Nawet ustanowili godzinę nocną, po której nikt nie mógł wyjść z domów. Czysta harmonia. Szaman wspomniał także o jego chatce, do której właśnie zmierzali.
Druid od razu chciał ją czegoś nauczyć, gdy niedawno dowiedział się, że Tishio była tylko przez dwa lata podopieczną Drywa.
- Nauczył cię chociaż jak przyrządza się czarcie żebro? - Zapytał Kifo spoglądając na nową uczennice, która właśnie potknęła się o głaz przykryty puchowym zielskiem.
Nim nauczyciel się obejrzał młoda Ilawra leżała na posadzce, uśmiechając się sztucznie i udając, że nic sobie nie zrobiła. Wstała natychmiast, a z jej pysk wydobyły się wstrzymywane syknięcia. Spojrzała na swoją tylna łapę, nawet pod osłoną nocy dostrzegła strużkę krwi. Zadrapanie nie było poważne, ale strasznie szczypało.
- Ty pokrako - Chlapną językiem - Zaraz dojdziemy do mojego mieszkania...jak tak dalej pójdzie to nie będzie miał mnie kto zastąpić.
W myślach Tishio przeklinała swoją niezdarność. Chciała dobrze wypaść w starych oczach szamana.
Nim się spostrzegła stali przed brązową kolibką, która odbiegała całkowicie od wyglądu reszty dworków. Ogromna zakrzywiona bela została przymocowana na samym dachu, koło fundamentów, jaką stanowiły skóry, kości i skały. Dom druida wyglądał jak żywa istota,wyszczerzająca paszczę, w której umieszczone były drewniane, pomarszczone drzwi. Rogi czaszki były ogromne obwieszone świecącymi eliksirami,zamkniętymi w szklanych probówkach i dziwnymi grzybami, z których spływała zielona ciecz, barwiąca kościec.
Spojrzała na szamana, który zostawił po sobie otwarte wrota. Bez zastanowienia weszła do środka. Wydawało się być w nim, jeszcze ciemniej niż na dworze.
Neonowe oczy Tishio, raziły stare ślepia Kifo, który usilnie próbował zapalić pąki. Znalazłszy je po omacku złapał jeden z flakoników leżących na półce i oblał je nim.
- Znowu ten sam problem - Wycedził do siebie, gdy ogromne kwiaty zwisające z sufitu zaczęły pomału rozwijać swoje płaty.
Nie mogła napatrzeć się na rozwijające fiołkowe kielichy, które w środku nabierały niebieskiej barwy.
Po całym pomieszczeniu rozbiegła się łuna światła, jaką dawały upojne pąki. Kifo w tym samym czasie podchodził do następnych gałęzi zwisających z sufitu i zaczął oblewać je tą samą buteleczką.
Niebieskie promienie rozpoczęły oświetlać regały z różnymi roślinami i próbkami.
Zachwycona podeszła do nich stąpając po kamiennej posadce. Ujrzała krwawniki, walające się po obrośniętych kurzem półkach, korzenie każdego z okazu były mocno rozwidlone. Pomarańczowe nagiełki lekarskie przykuwały oko,a zmielona gencjana węgierska czekała w misy, na użycie.
Więcej niż połowę roślin lekarskich na szafkach szamana nie poznała. Dryw mówił przeważnie o krwawnikach, czasem wspomniał hyzopy, ale żadnych rewelacji w dziedzinie uleczania nie znała.
Jej uwagę przykuły różne zwierciadlane kule, w których pływały palce nieboszczyków, przedziwne zwężone oczy z wydłubanymi tęczówkami, a na samym końcu małe drzewko przypominające krzyczącą istotę. Tishio zdawało się, że ma nawet rączki, nos i nie obyło by się bez okazałego wąsa. Na jej górze rosły długie liście.
Zerknęła na Kifa, który grzebał w zwojach przy głazie pomalowanym trzema bordowymi okrągami, na którym widniały jakieś dziwne znaczki. Musiały być to jakieś czary ochronne, ponieważ były wszędzie. Podejrzewała, że pewnie te trzy okręgi znajdują się na zewnątrz małej chatki, których nie dostrzegł w ciemnościach.
Obróciła głowę do małego drewnianego stworka z wąsikiem.
- O, jaki słodziak - szepnęła przesłodzonym tonem, wyciągając łapę, by go dotknąć.
Pazur zetknął się z drzewkiem wykrzywionym w przestrachu, wyglądało jakby krzyczało w niebo głosy.
Przez pewien czas nic się nie wydarzyło, lecz gdy chciała go wyciągnąć, wydawało jak rzekoma wykrzywiona w krzyku buzia zaczęła się szerzej otwierać. Gwałtownie niby oczy drzewa wszczęły się ściemniać, a z jego paszczy wydobył się jazgot. Buzia rzeczywiście się rozwarła, a liście stanęły dęba, tak jak sierść przerażonej Tishio, która również zaczęła piszczeć.
Próbowała zabrać pazur, lecz rączki demonicznego drzewa wywarły się z gleby i złapały go. Niewyobrażalna siła zaczęła wpychać jej kończynę do środka.
Szaman zerwał się jak oszalały widząc swoją uczennice przy mandragorze.
- Nie pozwól jej się wciągnąć - Wykrzyczał i spojrzał na wciąż krzyczącą wychowankę, której rogi pociemniały, a czarna grzywa zaczęła powiewać.
Pośpiesznie zaczął grzebać w regałach.
- Gdzieś tutaj powinno...być- Usłyszała roztrzęsiony głos Kifa, walcząc wciąż z ciągnącym coraz mocniej jej łapę potworem.
Serce wyrywało się z klatki .Szarpała kończyną, ale przerażająca istota zaczęła głębiej wsadzać ją w glebę. Małe iglice rozcinały jej skórę,a łzy wypływały z zielonych oczu. Trwoga przesiąkła jej kości. Próbowała złapać trzymaną kończynę, drugą, ale tylko zahaczyła pazurem o sklepiającą się ranę. Krew zalała wcześniej już usmarowane posoką futro. Chłód otoczył jej ciało.
W net obok niej zjawił się przestraszony starzec wyciągający własną kończynę - pod mandragorą - i rozrywający ją szponami. Szkarłatna ciecz pociekła na liście. Wrzask nasilił się, a poczwara jeszcze szerzej wydęła paszczę. Czarne oczy świdrowały Tishio.
Po chwili kończyny stwora wypuściły jej łapę, a ona natychmiast ją wyjęła, dysząc i oglądając ją w panice.
Jęki mandragory zaczęły cichnąć, szczęki powracały do normalnych rozmiarów,kończyny chowały się w ziemi, a krople krwi druida skapywały po liściach.
Tishio nadal głęboko oddychając nie mogła uwierzyć w zaistniałą sytuacje - drzewo chciało ją pożreć.
- Nic już nie dotykaj - Wysyczał wściekle - Chodź, nie zostawię cię samej, bo znów coś nabroisz - Rzekł oddalając się w nieoświetlony kąt. Zerwał pazurem jeden z świecących kielichów i postawił na kolejnej półce.
Zdezorientowana Ilawra posłusznie za nim podążyła, nie miała zamiaru już niczego dotykać.
Spojrzała na łapę szamana - cała opływała krwią.
Obserwowała jak w ciszy kładzie przeróżne składniki.Siedząc na grzybie obrośniętym mchem podniosła kończynę, którą jeszcze przed chwilą wciągała mandragora. Była cała sina, a w miejscu gdzie trzymała ją korzennymi rączkami, pojawiły się obsydianowe plamy wymieszane z rdzawą cieczą. Bolało nie miłosiernie. Nie mogła oderwać od niej wzroku, okręcała ją i przybliżała do przerażonego pyska.
Nie miała bladego pojęcia, że takie "niewinne" stworzonko postanowiło by ją kiedykolwiek skrzywdzić, wmawiała sobie iż zwiodło ją swymi urokliwymi wąsami.
- Co... - Przełknęła ślinę - Co to było? - Oddech wciąż miała niespokojny, a oczy przemoczone były od słonych łez.
- Mandragora... co cię podkusiło, żebyś w ogóle ją dotykała dziecko! - Podniósł głos - Ona żywi się głupcami,którzy do niej podejdą, a o dotykaniu już nie wspomnę.
Tischio oderwała oczy od zsiniałej łapy i popatrzyła na niego otworzonymi szeroko ślepiami.
- Była taka urocza i... myślałam, że nic się nie stanie - Szepnęła - Poza tym, to tylko drzewo ! One nie mogą się ruszać, a co dopiero kogoś zjeść - Wykrzyczała w histerii.
- On niczego cie nie nauczył - Burknął Kifo owijając wokół zakrwawionej łapy roślinę.
Po chwili zielone płaty liści zrobiły się czerwone. Zacisnął mocniej opatrunek i związał.
Jego rogi w niebieskim blasku wydawały się być dłuższe - nawet ten, który był ułamany - a złote obręcze odbijały lazurowe, blikujące wiązki światła. Ogromne skrzydła rozpinały się aż po sufit, którego ledwie dotykały dwoma pazurami na ich końcu. Pióropusz wokół szyj kurczowo trzymał się jej trzymał, a złoty wisiorek z trzema szczupłymi kamykami zaczął się kołysać.
- Na co czekasz, opatrz się - Powiedział ciut zirytowany, patrząc się na jej rogi i kły, a później na pulsującą łapę. Pazur, którym dotknęła mandragory został wypalony, aż do jego korzeni - wypływała z niego maź, bardziej brudząc kamienną podłogę.
Zestresowana Tishio spojrzała się na niego niewinnie uśmiechając.
- Ile ty masz lat? - Zapytał zdumiony - Nie umiesz się nawet opatrzyć! - Ryknął.
- To nie moja wina, u mnie nie ma tylu leków co tu, nie rosną jakieś urocze rośliny, które chcą nas zeżreć ...u mnie nic nie ma - Fuknęła tupjąc siną kończyną o grzyb.
Nagle zawyła i zaczęła chuchać na płonącą żarem łapę.
Kifo zagarnął jej kończynę, usiadł na brudnej posadce i zaczął się jej dokładniej przyglądać. Odwróciła się do regału, na którym miał wszystkie opatrunki oraz rój zwoji, od niebieskich, aż po czerwone i czarne. Zeskanował je i wstał, mrucząc przy tym pod dziobem.
Zerknęła na szafki, które również całe wypełnione były bordowymi kołami. Zaciekawiła ją jedna oddalona od reszty, masywna, porysowana księga, związana grubymi sznurami. Stała na ostatnim z regałów, na którym widniało najwięcej kręgów. Było ich tysiące, małe i duże otaczały ją jak wir. Z daleka widziała jak świeci się na czerwono, cała pogniła i podrapana, a kawałek okładki został wyrwany.
Wciąż odczuwała pulsującą łapę. Żywiołowo ból się nasilił, popatrzyła na nią.Czarne zmazy zaczęły okalać jej kończynę, niczym winorośla pnące się do góry.
- Kifo! Moja łapa jest czarna - Powiedziała przestraszona chcąc wstać i pobiec do nauczyciela, czuła się gorzej, niż kiedy próbowała pływać w jeziorze...
Usłyszała jak przeklął.
~~~~~~~~
Witajcie.
Jak już mogliście zauważyć leksykon już jest wstawiony, jeżeli jesteście ciekawi wyglądu naszych bohaterów to wchodźcie w link, który zamieszczony jest w opisie na moim profilu.
Akcja powoli nam się rozwija, ale uwierzcie to dopiero początek...także mam nadziej, że nie przerazi was liczba rozdziałów.
Na koniec zostawiłam powiadomienie, iż w dniu dzisiejszym pojawi się na deviantarcie Magira, Kiu i reszta ferajny,którą dotychczas poznaliście. =)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top