29.

Jesteśmy już 5 lat po ślubie. Nasze dzieci mają 4 lata. Żyjemy wspaniale. Jesteśmy kochającą się rodzina.
- Kochanie list do ciebie.
- Ciekawe kto to.?- Wilhelm podał mi list. Jest od Krisa.
Kochana Victorio
Jeśli czytasz ten list to popełniłem samobójstwo. Nie mogłem już dużej patrzeć na ciebie i twojego męża. Przerosło to mnie. Myślałam że będziemy razem ale się nie udało. Bo ty kochałas go. To ja przekupiłem pilota samolotu. Miał zabić twojego Wilhelma. Tak naprawdę nigdzie nie wyjechałem. Nadal mieszkałem w Los Angeles i wiedziałem o tobie wszystko. Gratuluję dzieci. W zamian że kocham cie ze dla ciebie się zabiłem cały mój majątek tobie przepisałem. Jeśli mnie kochasz to go przyjmiesz a jak nie to się cieszę że mnie nie ma.
Kocham cie.
Kris.

Ten człowiek jest nie możliwy.
- Kto to napisał?
- Przeczytaj.- był zaskoczony tym wszystkim.
Tak samo jak ja. Od dawna mu mówiłam że nic z tego nie będzie a ten się uparł. Opowiedziałam cała historie Wilhelmowi i jedziemy na policję. Dzieci zostały z niania teraz jest nią Ola.
- Witam państwa w czym mogę pomóc?
- Nazywam się Victoria Ładoga a to mój mąż. Dzisiaj dostałam taki list od mojego kolegi.- Policjant przeczytał go.
- Tak zgadza się. Ten pan powiesił się. A na ręce miał wytatuowany napis. " kocham cie victoria".
- O matko. Ale już mojej żonie nic nie zagraża?
- Nie à chcecie państwo przyjąć majątek.
- Nie chce. Nic od niego nie chce.- podpisałam jakieś papiery w których zrzekam się majątku.

Dzisiaj jedziemy do moich rodziców na obiad. Za parę minut powinniśmy być.
- Witajcie dzieci wchodzcie. Obiad już ciepły.
- Cześć Babciu-
- Cześć moje wnusie. Chodźcie babcia wam dobry obiadek zrobiła.
Zjedliśmy wszystko. Dzieci poszły się bawić.
- Córeczko słyszałaś o tym że Kris popełnił samobójstwo?
- Tak mamo. Wiemy. Ale nie chcę do tego wracać.
- Dobrze. A macie jakieś plany na wakacje?
- Chce zabrać Victorie i dzieci do Grecji.
- Super.
- Przepraszam was idę na chwilę do dzieci

- Co tam robicie?
- Bawimy się mamo.- powiedział Felix.
- A chcecie może ciasteczko?
- Tak chodź Felix.- Powiedziała Jeni.
- Siadajcie dzieci.

Dzieci zjadły ciasteczko.
Jedziemy do domu.

Jesteśmy szczęśliwa rodzina. Nasze dzieci mają już po 15 lat. Nadal się bardzo kochamy. Jesteśmy normalna rodzina. Vanessa i Henry pobrali się i mają jedno dziecko. Szczęśliwą trzynastolatke Oliwie. O jak ja lubię wspominać wspaniale rzeczy.
- Victoria
- Co tam?- przyszedł Wilhelm.
- Muszę wyjechać w delegację.
- Kiedy jedziesz?
- Jutro ale tylko na dwa dni.
- No dobrze to chodź spakuje cie. - Ale już się do tego przyzwyczaiłam. Wilhelm dostaje niespodziewane telefony że ma być tu i tu o tej i o tej godzinie.
- Mamo gdzie jest moja szczotka?
- Chyba w pokoju Jeni a jak nie to w garderobie zobacz.
- Dzięki.

23.00
- Dobra ja jadę.
- Dobrze uważaj na siebie.- namiętnie się pocałowalismy.
- Pa Felix på Jeni ale przyjadę jutro.
- Pa tato- powiedziały razem i przytuliły się do taty.

Wilhelm pojechał. Ja juz leżę w łóżku i dzieci też.
- Mamo możemy porozmawiać?- przyszła Jenifer
- Pewnie chodź skarbie- weszła pod kołdrę - O co chodzi?
- Bo u mnie w szkole jest taki chłopak Kevin się nazywa. No ogólnie jest fajny i przystojny. Niby się przyjaźnimy ale ja nie wiem czy on coś więcej czuje.
- Zakochałaś się ale nie wiesz czy wzajemnie?
- Tak.
- Córeczko zaproś go jutro do nas. Spędzimy trochę czasu sami u ciebie w pokoju i samo wyjdzie.
- Mówisz?
- Tak tylko pamiętaj nic na siłę.
- Dobrze dziękuję mamo- dała mi buzi w policzek i poszła.

Moja mała córeczka się zakochała. A pomyśleć że JesCze wczoraj byli małymi dziećmi. Dla nich rzuciłam skrzypce na początku było ciężko a teraz jest super.

7.00
Dzień jak co dzień. Dzieci do szkoły a ja do pracy. Wilhelm ma przyjechać wieczorem. Ja kończę pracę o 16.00 mam wtedy ostatnie spotkanie.

Dobra ubrałam się i umyłam. Mam biała koszule i czarną spódnice do kolan oraz moje kochane szpileczki.

Zjedliśmy śniadanie i jadę do pracy moim samochodem a Edward teraz wozi dzieci do szkoły.

- Cześć Victoria.
- Cześć Maryla. Jak byś mogła mi zrobić kawy.
- Już robię.

Siedzę w biurze miałam już 5 spotkań. Nadal robię to co robiłam. Lubię to i dobrze mi z tym.

Nareszcie. Skonczylam wszystko. Wychodzę wcześniej bo ostatni klient przełożył spotkanie. Jadę teraz do domu.
- Cześć dzieci wróciłam!
- Cześć Mamo !-krzyknął Felix chyba jak zawsze gra na konsoli.
- Cześć mamo. Przedstawiam Ci Kevina.
- Dzień Dobry pani.
- Cześć Kevin. Miło mi cie poznać. Wiele dobrego o tobie słyszałam.
- Mamo- Powiedziała Jeni z nie zadowoleniem.
- Ja o pani też.
- Dobra jedliście obiad?
- Tak mamo. Dobra to my idzemy na górę.

- Co tam Felix? - jem obiad i młody do mnie przyszedł.
- Nic mamo. Kiedy tata wraca?
- Dzisiaj będzie wieczorkiem. A co?
- Męska rada. Ale dobra a mogę do niego zadzwonić?
- Dzwoniła śmiało.

30 minut później.
- Mamo nie mogę się dodzwonić. Nie odbiera ani na firmowy ani na prywatny.
- No ja też próbuje się dodzwonić. Nie wiem co jest.
- A może coś się stało?
- Nawet tsk nie myśl. O poczekaj ktoś dzwoni.

- Halo.
- Halo dżinsy dobry ordynator szpitala przy telefonie czy rozmawiam z panią Victorią Ładogą.
- Tak przy telefonie a co się stało?
- Przed chwilą przywieźli pani męża do nas. Miał wypadek czy może pani jak najszybciej przyjechać?
- Oczywiście zaraz będę.

Wytłumaczyłam wszystko dzieciom i szybko pojechaliśmy do szpitala. Edward nas zawiósł. Po drodze poinformowałam rodziców Wilhelma. Matko mam nadzieję że to nic powaznego.

Dotarliśmy do szpitala.
- Witam Panie doktorze Victoria Ładoga co z moim mężem?
- Jest teraz operowany. Ale nie jest najlepiej jego stan jest krytyczny. Ma wstrząs mózgu, krwotok wewnętrzny, pękniętą śledzione i liczne złamania.
- Ale tata wyjdzie z tego?.- zapytała córeczka.
- Ciężko mi powiedzieć. Proszę za mną

Doktor zaprowadził nas pod sale operacyjna. Dzieci się do mnie przytuliły. On nie może umrzeć to nie możliwe.
- Mamo tata wyjdzie z tego?
- Miejmy nadzieję że tak synku.
- Matko moje dzieci kochane - Przyjechała Ula i Podeszła nas przytulić.

Powiedziałam jej wszystko to też zaczęła płakać. Operacja trwa już 4 godziny a my nadal nie mamy żadnej informacji.
- Doktorze idzie- powiedział Felix.
- I co panie doktorze?
- Przykro mi ale doszło do uszkodzenia mózgu i zatrzymania akcji serca. Reanimowalismy go ponad dwie godziny ale nie udało się.

Co? Mój mąż nie żyje. Wszyscy zaczęli płakać. To niemożliwe.
- Możecie się państwo iść pożegnać.
- Dzieci idźcie pierwsze.- powiedziała Ula.

Potem poszli rodzice a teraz ja. Mam pożegnać swojego męża? Mojego ukochanego i jedynego.?
Weszłam do sali on leży cały blady i Zimny. Pocałowałam go w usta i się przytuliłam. Łzy mi lecą strasznie.
- Kocham cie. Pamiętaj zawsze będę cię kochać. Wilhelm dlaczego cie juz z nami nie ma? Kochanie. Będzie mi ciebie brakować. Bardzo nie wiem czy poradzę sobie bez ciebie. - pocałowałam go w usta i mocno przytuliłam. Widz swojego męża po raz ostatni.

Wyszłam i wszyscy płakali. Poproszę dzisiaj Kornela aby przyjechał do dzieci a ja pomogę z przygotowaniami pogrzebu.
- Chodźcie dzieci jedziemy do domu.
- Kochanie
- Tak mamo?
- Dzisiaj pojedziemy do notariusza.- mówiła ciągle płacząc
- Dobrze. Będę dzwonić

Dzieci się przytuliły i poszliśmy. Ciągle płakaliśmy. Jak ja sobie dam teraz radę? To będzie bardzo ciężkie nie tylko dla mnie ale dla dzieci naszych dzieci.
- Zostaniecie dzisiaj z wujkiem dobrze a ja załatwię trochę spraw.
- Mamo dlaczego tata odszedł?
- Nie wiem kochanie. Naprawdę. Ale nie martwcie się. Wszystko będzie dobrze.
- Nie mamo nic nie będzie dobrze.
- Felix- przytuliłam go. Teraz musimy się wspierać. Mamy tylko siebie.

10.00
Dzieci nie poszły do szkoły i zostały z moim bratem. Ja jestem teraz w drodze do notariusza.
- Cześć Victoria.
- Cześć mamo cześć tato wchodzimy?
- Tak wchodź my.
- Dzień Dobry. Victoria Ładoga
- Miło mi Alex Ferguson proszę siadać. Rozumiem że państwo w sprawie Wilhelma Ładogi?
- Tak- powiedziałam cicho i słabo.
- Dobrze. To ja już mam Testament wygląda na to że cała firma idze na żonę a dzieci mają po dwie działki i dwie restauracje te najlepsze. Dom również na żonę. Ferrari idze na Felixa a i tu jest list dla pani- notariusz podał mi list.
- Dobrze dziękujemy.

Jadę teraz do domu a rodzice pojechali wybrać trumnę. Chcę jak najszybciej przeczytać list.
Jestem już w domu na swoim łóżku.
Kochana Victorio,
Jeżeli czytasz ten list to znaczy że mnie już nie ma. Proszę dobrze zarządaj firmą i dobrze opiekuj się naszymi dziećmi.
Proszę też ciebie o to żebyś spisała testament. Firmę przepisała na nasze dzieci i dom też. Wszystko na pół. Opiekuj się nimi dobrze i niczego nie odmawiaj. Chcę aby miały w życiu to co najlepsze.
Proszę przekaż im także listy dla nich. w sejfie w garderobie. Daj im jak najszybciej.
Victorio pamiętaj że zawsze będę cię kochać i nigdy nie przestanę. Chcę abyś była szczęśliwa.
Kocham cie.
Twój Wilhelm

- Też cię kocham.- Piękny list.
Teraz idę po listy dla dzieci.
- Felix
- Co mamo?
- Proszę masz tu list od taty.
- Dzięki.

- Jeni
- Co tam?
- Proszę tu masz list od taty.
- Dzięki mamo.

Dzień pogrzebu
Dzisiaj mamy bardzo smutny dzień. Ostatnie pożegnanie. Bardzo mi brakuje mojego męża. Dzieci też bardzo za nim tęsknią. Staramy się wspierać nawzajem ale ciężko nam idzie.

Moi rodzice jak i rodzice mojego Wilhelma bardzo nam pomagają ale.... Ale to mało pomaga.

Jesteśmy już w kościele. Patrzę na trumnę mojego męża i nie mogę w to uwierzyć że nie żyje. Pamiętam ten dzień w którym spędziliśmy pierwsza noc. Nasze randki, wspólne noce, nasz ślub, dzieci, tak bardzo za nim tęsknię. Płacze gorzkimi łzami. Dlaczego ja ciągle mam coś nie tak. Dlaczego mój mąż nie żyje a policja nie złapała tego gnoja co go zabił.

Jesteśmy już cmentarzu. Patrzę na jego trumnę ostatni raz go widzę. Nigdy już go nie pocałuje a tym bardziej nie przytule.
- Z prochu powstałeś w proch się odwrócisz. Spoczywaj w pokoju.- ksiądz posypał trumnę piaskiem.- Dobrze panowie opuszczać powoli.
- Nie czekajcie.- pobiegłam do trumny i przytuliłam ją.- Kocham cie kochanie. Brakuje mi ciebie.
- Mamo chodź- przytulił mnie Felix i odeszłam.

Mojego męża już nie ma i nie będzie. Złożyliśmy kwiaty i goście się rozchodzą.
- Kocham cie tato. Brakuje mi ciebie - powiedziała Jeni
- będziemy tęsknić tatusiu.- powiedział Felix.
- Pa kochanie. Pamiętaj zawsze cie kochamy.
- Mamo- przytuliły mnie dzieci.
- Chodźmy już. Przyjdziemy jutro do taty.
- Mamo nie ja tu zostanę.
- Jeni chodź kochanie.
- Dlaczego on nas zostawił. Dlaczego go tutaj z nami nie ma.
- Też tego nie rozumie kochanie. Ale mamy siebie i musimy się wspierać.
- Chodź siostra. Chodźmy.

Wzięłam dzieci za rękę i idzemy do samochodu. Goście pojechali na obiad my też jedziemy.

Jesteśmy już po obiedzie i jesteśmy w domu. Dzieci położyły się spać. Ja z braku zajęcia siedzę w gabinecie Wilhelma i przeglądam rzeczy powoli pakując do pudeł.

Wilhelm zawsze na biurku miał nasze zdjęcie ze ślubu. Pięknie wyglądaliśmy. Widać że na tym zdjęciu on jest taki radosny. Brakuje mi go. Obok naszego zdjęcia ma nasze zdjęcie z dziećmi. Nie mogę w to uwierzyć że nie będzie na ich ślubie że nie pozna wnuków. To jakiś koszmar.
- Cześć mamo.
- Cześć synku jak się czujesz?
- Słabo. Co tu masz?- podałam mu zdjęcie rozpłakał się.
- Felix nie płacz. Dla taty musimy być silni.
- Wiem ale to ciężkie.
- To nie będzie łatwe. Całe życie będzie nam go brakowac- ktoś dzwoni do drzwi- Poczekaj otworze.

- Witam możemy wejść?- to są policjanci co prowadzą sprawę zabójstwa mojego męża
- Tak zapraszam wiadomo już coś?
- Tak zlapalismy już zabójcę.
- To dobrze a kto to jest?
- Kuba Marczak.
- Co? Nie daruje mu a ile mu grozi?
- 25 lat albo nawet dożywocie.

Nie wierzę. Moi były zabił mojego męża. To okropne jakim trzeba być człowiekiem. Policjanci już poszli wracam teraz do syna. Jest tutaj też Jenifer.
- I co mamo?
- Złapali zabójcę.
- Kto to?
- Chodźcie do salonu opowiem wam wszytko
Opowiedziałam im cała historie z Kubą. Byli zaskoczeni ale zrozumieli. Idę się teraz wykompać. Chcę chociaż na chwilę zapomnieć o tym wszystkim ale nie potrafię.

Wykompałam się.
- Cześć córcia.
- Mamo ? Co ty tutaj robisz?
- Przyjechałam zobaczyć jak się czujecie.
- Jak widać słabo.
- A wiadomo już kto to zrobił?
- Dzieci idźcie do siebie.- poszły - Kuba mój były.
- Obiecuję ci ze wsadzę go do więzienia na długie lata.
- Dziękuję mamo.
- A zjedz coś. Na obiedzie mało zjadłaś.
- Nie chce jeść. Nie mam ochoty.
- Pomóc Ci może w czymś?
- Nie dziękuję nie trzeba.
- Oj kochana współczuję ci. Przyjdę jutro. Trzymajcie się.
- Pa mamo.
- Pa Babciu.
- Pa dzieciaki.

Idę teraz do dzieci. Siadłam po środku nich a one się do mnie przytuliły. Oglądamy wiadomości.
- Mamo patrz mówią o tacie.
Patrzę i faktycznie mówią o śmierci Wilhelma.

Po obejrzeniu tego materiału położyłam się spać. To za dużo jak na mnie. Czuje się okropnie. Dzisiaj pochowałam mojego męża.

9.00
Wstałam. Słyszę już dzieci w kuchni i kucharki. Wychodzę i tu siedzi brat Wilhelma.
- Część Victoria
- Część William co ty tu robisz?
- Przyjechałem zobaczyć jak się czujecie
- Jak widzisz słabo.
- Mamo my dzisiaj idziemy do babci Uli wziąść rzeczy taty.
- Dobrze dzieci jedzcie. O chyba juz Edward czeka.
- Pa mamo.
- Pa dzieci.

Zjadłam śniadanie i poszłam się ubrać.
- Przepraszam już jestem.
- Spokojnie nic sie nie dzieje. A jak dzieci to zniosły?
- Słabo. A ty jak się czujesz?
- Tak samo jak wy. To jednak był mój brat. A mogę mieć do Ciebie pytanie?
- Pytaj.
- Mogę u was przenocować parę nocy?
- Niby możesz a czemu nie u rodziców?
- A jakoś nie chce tam.
- Dobra weź rzeczy i zaprowadze Cię do pokoju.

- Dziękuję ci- podszedł i mnie przytulił. W jego ramionach czuje się jak u Wilhelma. Mają oni taka sama budowę ciała.- Victoria a ty będziesz chciała mieć teraz kogoś.?
- Raczej nie zakocham się w nikim Tak samo jak w moim mężu.- popatrzyłam na niego i mam łzy w oczach. Co on robi? Pocałował mnie. Czuje się tak samo jak z Wilhelmem.
- William my nie możemy.
- Victoria proszę. Kocham Cię.
- Nie przepraszam nie mogę.
Co ja wyprawiam. Jestem w żałobie a nie będę podrywać brata mojego zmarłego męża.

O telefon mi dzwoni.
- Halo
- Halo cześć mamo. Możemy zostać u babci na noc?
- Pewnie kochanie. Jak tylko chcecie.
- dobrze pa kochamy Cię.
- Ja was też buziaczki.
Dzwoniła Jenifer. Moje kochane aniołeczki. Musimy się teraz wspierać.

Najgorsze w tym wszystkim jest to że jest u mnie w domu William. Boję się że mu ulegnę. On jest taki podobny do Wilhelma. Idę się teraz czegoś napić. Wiem że mam żałobę ale muszę się czymś zająć. Nie chce ciągle o tym myśleć. W kuchni otworzę laptopa i trochę popracuje.

10 minut później
Teraz cała firma jest na mojej głowie. Muszę wszystkiego pilnować. Wilhelm pokazał mi to wszystko jak się robi i jakoś mi idzie.
- Pracujesz?- przyszedł William.
- Tak.
- Może ci pomogę?
- Nie trzeba - on chodzi w samych majtkach. Muszę przyznać że klatę ma taka sama jak Wilhelm.- A możesz się ubrać?
- A co rozpraszam cie?
- Trochę. Ale idź sobie próbuje czymś zająć myśli.- podszedł do mm i objął od tylu.- William co ty robisz?- wstałam szybko z krzesła a on mnie złapał w talii i mocno przyciągnął.
- Wilhelm poprosił mnie że w razie jakby coś mu się stało zaopiekuję się wami.
- Sama dam sobie rade!
- Victoria ale ja Cię kocham.
- jak Ty możesz tak mówić. Twój brat nie żyje.
- Nie można tyle opłakiwać.- pocałował mnie. Chciałam się wyrwać ale za mocno mnie trzyma.

Co ja robi? Całuje się z bratem mojego męża. Głupia jestem ale nie potrafię się mu oprzeć. William wziął mnie na ręce i kieruje się do sypialni. Położył mnie na łóżku a on na mnie. O matko no Victoria zrób coś.
- William my nie możemy.
- Możemy.- zdjął sobie majtki. Był teraz całkiem nago. Zdjął mi koszulę nocną i też byłam naga. Powoli wszedł we mnie od razu zaczął mocno.

Gdy oboje dostaliśmy spełnienia to wyszedł że mnie. A ja się źle czuje z myślą że właśnie zdradziłam Wilhelma. William się do mnie przytulił i całuje moje plecy i bawi się moimi intymnymi rzeczami.

Teraz się tak zastanawiam że okres mi się spóźnia. Bo przez te parę lat przeszłam operację i mam normalną macie wszystko dobrze. Jutro muszę iść do ginekologa bo juz chyba miesiac.

10.00
Wstałam i zjadłam śniadanie. William wyszedł rano z domu nie mówiąc gdzie idzie. Ja właśnie jadę do ginekologa mam wizytę na 10.30. Potem jadę do rodziców Wilhelma na obiad i do domu z dziećmi.

Czekam już w poczekalni.
- Pani Victoria Ładoga. Zapraszam.
- dzień dobry panie doktorze.
- Witam Panią proszę powiedzieć co Panią do mnie sprowadza?
- Okres mi się spóźnia już miesiąc.
- To proszę sie połoźyc zrobimy USG.

10 minut później
- Już znam przyczynę.
- Co tu jest?
- Jest Pani w 3 miesiącu ciąży. Proszę zobaczyć.- Co? Jestem w ciąży. No nie. Załamka.
- to niemożliwe panie doktorze.
- Wiem że Pani jest teraz ciężko bo straciła Pani męża ale to prawda. Będzie Pani miała dzidziusia. Proszę tu leki które Pan i musi brać.
- Dziękuję do widzenia.
- dowodzenia.

To niemożliwe. Jestem w ciąży z Wilhelmem i muszę wychować sama dziecko.
Jadę już samochodem
- Kochanie jak ja sobie poradzę z tym sama? Czemu Ciebie tu nie ma.
Po paru minutach byłam już u rodziców. Dzieci są na górze i muszę im powiedzieć.
- Mamo, tato dzisiaj się dowiedziałam że jestem 3 miesiącu ciąży.
- Co? Wilhelm nie pozna swojego trzeciego dziecka?
- Niestety nie.- rozpłakałam się
- Czemu płaczesz Mamo?- przyszły dzieci.
- Jestem w ciąży. Będziecie mieli rodzeństwo.
- Co?
- Który miesiąc?
- 3. A wasz tata to nie pozna.
- Mamo nie płacz. Damy sobie radę.
- Właśnie mamo. Felix ma rację damy sobie radę.
Moje kochane dzieciaczki. Zjedliśmy obiad i jedziemy teraz do domu.

Jesteśmy już w domu. William jest w pokoju gościnnym. Jestem w rozsypce. Ciągle płacze nie wierzę w to co się dzieje.
- Co się stało Victoria ?- o przyszedł William.
- wujku mama jest w ciąży.- powiedział młody.
- O tak mi przykro w czym wam mogę pomoc?
- Nie obraz się ale chcemy zostać teraz sami tylko my z mama. To sprawa rodziny najbliższej.- jak pięknie powiedziała moja córka. Jestem z niej dumna. Wilhelm też jest na pewno.
- Ale ja jestem bratem waszego taty a jak to nie ma to ja zajmuje jego miejsce.- zaraz chwila co on pierdoli.- A na dodatek kocham wasza mame.- Już sie wkurzyłam.
- Dzieci idźcie do siebie muszę porozmawiać z wujkiem.
- Nie podoba mi się to ale jak chcesz.- powiedziała Jeni ona  ma charakterek po mnie.
- William co ty pierdolisz za głupoty? Niedawno zmarł mój mąż, tata moich dzieci a twój brat a ty takie rzeczy mówisz?
- Victoria to jest prawda. Kocham Ciebie gdy Cię zobaczyłem na ślubie ale nie miałem odwagi tego powiedzieć. A teraz możemy być razem!
- Ja Ciebie nie kocham i nigdy nie będziemy razem
- To co chcesz umrzeć jako stara wdowa?
- Już wolę tak niż gnić pół życia z Tobą.
- O nie tak to sobie nie będziemy rozmawiać.- rzucił się na mnie ale na szczęście przebiegł ochroniarz i zabrał go.

Dzieci przebiegły no trudno muszę im to wyjaśnić.
- Mamo słyszałam wszystko. Ale możesz mam wyjaśnić o co w tym chodzi?
- Tak wujek sobie coś wymyślił że będziemy parą ale to niemożliwe bo ja nadal kocham waszego ojca.
- Mamo nie martw się zawsze będziemy przy tobie. Pomożemy Ci z nowym dzieckiem.
- Dziękuję wam. Kocham was.
- my Ciebie też.

I jak wam się podoba?
Topcio

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top