22.

Obecnie się pakuje. Gdyż jutro wylatujemy na Meladiwy. Rodzice mają przynieść Kornela wieczorem bo w nocy lecimy. Dzisiaj mamy niedzielę. Spakowałam już siebie mam 4 walizki. Teraz pakuje Wilhelma to znaczy według niego mu pomagam.
- Kochanie gdzie są moje kąpielówki?
- Już cię spakowałam.
- O dziękuję. To co wspólna kąpiel ?
- A wiesz bardzo chętnie.
- Dobra idę przygotować. Przyjdź za 10 min.
- Tylko kochanie za dwie godziny ma przyjechać mama. Musimy zdążyć.

- Już jestem - weszłam do naszej dużej wanny. Ona jest w stanie pomieścić 3 osoby i jest z masaż ami. Wilhelm dodał to wody mój pomarańczowy żel do mycia oraz dodał płatki róż. Umyłam mu ciało a on mi. Umyłam sobie włosy i siadłam na niego okrakiem.
- Ktoś tu chce ?
- A co pasuje Ci?

Powoli wszedł we mnie. Skacze na nim. Tak jest nam dobrze ale niestety minęła już godzina i musimy wychodzić. Ubrałam się tylko w bieliznę a Wilhelm w majtki. Obecnie susze włosy a Wilhelm stoi za mną i obejmuje mnie w talii.
- A my co tam mamy domek , pokoje?
- Kochanie jest tak. Wynajelismy z Markiem domek jednorodzinny. Na dole będą spać Marek z Emila a na górze ja i ty a dzieci na dole z nim albo u góry. Zależy gdzie będę chciały.- zaczął całować mnie po szyji.
- Kochanie jest 20.00 oni zaraz będą. Za 4 godziny lecimy a ja muszę się umalować.
- Pięknie wyglądasz też bez makijażu.
- Wilhelm ale jak będą paparacii to co? Ja muszę dobrze wyglądać.
- A to co ja mam robic? Bo mogę tu stać cały czas.
- Wiesz dobrze jak tu stoisz ale możesz wsadzić suszarkę do walizki - Dałam mu suszarkę.
- Dobrze ale daj buziaka.- pocałowałam go. On pogłebił. Nasze namiętności przerwał dzwonek do drzwi. Włożyłam na sobie szlafrok i poszłam otworzyć.

- Cześć mamo. O hej tato wchodź cie.
- Cześć córcia. Jest Wilhelm?
- Tak już idzie- wyszedł on w samych spodniach ale bez koszulki. Dzięki temu było widać jego umięśnionym tors.
- Cześć Wilhelm masz te papiery?
- Tak John chodź.

Podeszłam do niego i powiedziałam na ucho aby założył koszulkę. Paraduje pół nagi przed moimi rodzicami.

Rodzice siedzieli z nami do 23.00. Obecnie Edward i piloci wkładają nasze rzeczy do samolotu. Lecimy naszym. Marek i jego siostra oraz Emi przyjechali.

Lecimy już. Wystartowalismy pół godziny temu. Emi i Marek śpią. Dzieci też a ja leżę na ramieniu Wilhelma.
- Kochanie kocham cie.
- Ja ciebie tez. A może się prześpimy?
- Dobrze - położyliśmy swoje fotele i się przykryliśmy kocem. Wtulilam się w niego i czuje się bezpiecznie.

- Gdzie ja jestem? Z obudziłam się. Zobaczyłam białe światło. Wszystko mnie boli nie wiem co się stało.
- Wybudziła się Pani to dobrze - Podeszła jakąś baba.
- Gdzie ja jestem gdzie Wilhelm?
- Jest pani w szpitalu. Jaki Wilhelm?
- Jak to w szpitalu. Co z moim narzeczonym co z moim bratem.
- Spokojnie. Kornel żyje jest wszystko wporzadku. Wilhelm miał operacje ale już dobrze. A Emilia i Marek
- Co z nimi?
- Emi żyje i Karolina ale Marek nie przeżył katastrofy.

Nie wiem czy mam się cieszyć czy płakać. Na szczęście mój Wilhelm i Kornel żyją ale nie wiem co się stało.

Pow. Jadwiga ( mama Victorii)
Przyjechałam już z mężem do domu. Jejku Kornel tak się cieszy na ten wyjazd.
- Jadwigo ty widziałaś jak ten Wilhelm chodził bez koszulki.
- John nie przesadzaj. Ty też w domu tak chodzisz.
- Ale nie przyjmujesz gościach. A nasza córka chodziła w szlafroku.
- Skarbie przesadzasz. Wiem że to twoja Księżniczka ale ona ma już innego księdzia.
- No wiem ale ona ma dopiero 18 lat a ten cały Wilhelm 30. A poza tym ona niedługo wychodzi za mąż.
- Widzę że nie możesz się pogodzić że Victoria się wyprowadziła.
- Kochanie za dobrze mnie znasz. Ale też zauważ ona zmieniła Kubę jak skarpetki a jeszcze po tym jak przeszła ta tragedię. To wprowadziła się do Wilhelma.
- Wiem. Też się boję ale widzisz oni naprawdę się kochają pomimo wieku. A nie pamiętasz jak było z nami. Moi rodzice chcieli dla mnie kogoś innego ale spotkałam ciebie z rodzicami na zjeździe prawników i jakoś się zakochałam. Nie zważając na to że jesteś o 10 lat straszy.
- No wiem. Ale zobacz ty się do mnie wprowadziłas po ślubie.
- Ale czasy się zmieniły. A chcesz herbaty?
- A poproszę.

Siedzimy z mężem i oglądamy telewizję. Jest już 5.00 a my czekamy na telefon. Jutro nie mamy pracy więc to odeśpimy.
- A może zadzwonię do nich gdzie są?
- John spokojnie. Zadzwonią jak do lecą.- nagle zadzwonił telefon.- Ja odbiorę.

- Halo
- Dzień Dobry czy rozmawiam z panią Kuleszak?
- Tak przy telefonie a o co chodzi?
- Pani córka i syn mieli wypadek. Samolot rozbił się.
- Matko w którym szpitalu?
- szpital nr. 5 czekamy.

- Kochanie jedziemy.
- Gdzie co się stało?
- Samolot się rozbił. Nasze dzieci są w szpitalu nr 5
- O matko godz jedziemy.

Wsiedliśmy do samochody po 10 minutach byliśmy w szpitalu.
- Ja idę do Kornela ty idź do Victorii.

Idę do mojej córki.
- Dzień Dobry ja jestem mamą Victorii Kuleszak co z nią?
- Witam jestem lekarzem prowadzącym. Pani córka miała najwięcej szczęścia bo nic jej się nie stało. Ma tylko lekkie zadrapania i wstrząs mózgu.
- A co z jej narzeczonym.? Wilhelmem ?
- On ma teraz operacje. Ale on ma tylko złamana rękę i składają ja teraz.
- A co z ich przyjaciółmi ?
- Tak pani Emi ma pękniętą śledzione liczne złamania.
- A Marek?
- No bardzo nam przykro. Ale nie udało nam się go uratować.
- O matko. A wiadomo co się tak stało.
- Chodźmy do gabinetu. Ja juz rozmawiałem z policja i wiem wszystko.

- Proszę niech pani usiądzie.
- Dziękuję. Proszę mówić.
- Policja twierdzi że to nie był przypadek. To była zaplanowana akcja. Policja twierdzi że ktoś grzebał w silniku ale po stronie ich przyjaciół ale również pilot samoloty był prawdopodobnie przekupiony.
- A co z tym pilotem?
- Nie żyje. Niestety. Ale wychodzi na to że ktoś chciał zabić Wilhelma, Marka i Émile. A Victorie i dzieci ocalić. Tak twierdzi policja. Ale będę jeszcze przesłuchania.
- Matko święta. Dobrze dziękuję. A mogę iść porozmawiać z córką?
- Tak proszę. Sala nr 8

Ktoś chciał zabić Wilhelma ale kto. ? Ja się teraz boję o życie mojej córki. Miał być taki miły czas. Nie wiem co się stało.
- Victoria córeczko. Jak się czujesz?
- Mamo. Co się stało czemu tu jestem? A co z Wilhelmem i Kornelem ?
- Wszystko dobrze. Wilhelm ma tylko złamana rękę. A jak to się stało.?
- Nie wiem. Lecieliśmy samolotem i wszyscy poszliśmy spać. A ja obudziłam się tutaj. Mamo proszę idź do Wilhelma. Zobacz co z nim i przyjdź tu powiedzieć.
- Dobrze. Zaraz wracam.

Nie wiem co to ma być. Co tu się dzieje. Idę teraz do mojego przyszłego zięcia może się dowiem czegoś więcej. Przy jego łóżku jest Ula.
- Cześć Ula. Witaj Wilhelm.
- Cześć Jadwigo.
- Witam panią. Co z Victoria?
- Z Victoria dobrze. Nic nie ma złamanego tylko lekkie siniaki a co z tobą?
- Mam tylko złamana rękę. W sumie nic mi nie jest. A co z Kornelem?
- Też ma tylko złamana rękę.
- Jadwigo chodź porozmawiamy.

Ula może coś więcej wie w tej sprawie.
- Rozmawiałaś z lekarzem? Wiesz ze to miało być zabójstwo?
- Tak wiem. I podobno miała ocaleć moja córka i syn.
- No właśnie. Domyślasz się kto to taki?
- Nie wiem. Naprawdę nie wiem. Ale obiecuję że ta osoba pójdzie siedzieć na długo.
- Mam nadzieję że na dożywocie. Ale podobno pilot był przekupiony. A to był pilot który od malego z nami latał.
- Nie wiem. Też tego nie rozumie. Ale kto to tak zrobił.
- Niech się panie przesunął. Szybko szybko doszlo do zatrzymania akcji serca.
- O matko Ula kogo to sala?
- Emi który też z nimi leciała. Co tu się dzieje.?

Pow. Wilhelm
Idę teraz do Victorii. Mi nic nie jest poza tą ręką. Ej co to za krzyki. Patrzę a tsk reanimacji Emili. No nie. O doktor wychodzi.
- Panie doktorze co z nią?
- przykro nam ale nie udało się.
No nie Victoria się załamie. To była jej przyjaciółka. A zresztą mój przyjaciel też zginął ale na miejscu. Dobra teraz najważniejsza jest Victoria.
- Cześć kochanie.
- Wilhelm chodź tu muszę cię przytulić- przytuliła mnie bardzo mocno. Pocałowała mnie a ja pogłebiłem pocałunek.- Jak się cieszę że cię widzę.
- Ja ciebie tez. Ale niestety Emi i MAREK nieżyją.
- Jak to ? Ale czemu był wypadek.? Co się właściwie stało.?
- Nie wiem. Tym nasi rodzice się zajmą. A ty jak się czujesz?
- Kochanie chodźmy do Kornela chce go zobaczyć.

Pomogłem jej ubrać szlafrok i poszliśmy na oddział dziecięcy.
- O to Chyba ta sala. To wejdź pierwsza.
- Nie chodźmy razem.
W środku był John z Kornelem.
- Victoria wujku jesteście. - Młody przyszedł do nas i naszych przytulił.
- Braciszku jak się cieszę widzę że masz rękę złamaną.
- Tak ale poza tym nic. Córeczko - John przytulił się do Victorii to było cudowne.

Po rozmawialiśmy trochę w kawiarence. Przyszli też moi rodzice i mama Victorii. Byli bardzo miło. Jutro mają nas wypisać do domu. John obiecał że wsadzi tego dupka przekupił pilota i wsadzić go na długie lata do więzienia. Kornel też prawdopodobnie wyjdzie jutro. Cieszę się że nie zginęli moi najbliżsi. Moja Victoria i Kornel. Bez nich ten świat byłby bez sensu.

Dzisiaj wychodzimy po obiedzie. Ale jedzeniu tu mają ohydne. Victoria sie już lepiej czuje ja zresztą też poza tym że mam lewą rękę w gipsie przez 3 tygodnie. Kornel wychodzi jutro gdyż miał wysoka temperaturę w nocy. Za trzy dni mamy pogrzeb Emi i Marka. Na pewno pójdziemy. Najbardziej mi szkoda córki Marka ale teraz nią zajmie się jej matka.

Dostaliśmy już wypis. Czekamy teraz na moją mamę. Ma przyjechać po nas bo uznała że przyda nam się dodatkowa opieka.
- Dobrze dzieci już jestem. Chodźmy.- przywiozła nam ubrania ciepłe. No mówiąc krótko jest już listopad. Po paru minutach byliśmy w domu. Victoria jest smutna od czasu gdy Emi jej przyjaciółka od malego. Mam nadzieję że się pozbiera. Nie też jest smutno spowodu Marka ale nie chcę się rozczulac.
- Synku z Victoria jest źle.
- Wiem mamo a co ja mogę zrobić?
- Musisz być przy niej i ja wspierać. Niech chodzi do pracy to powoli o tym zapomni.
- będę się starać. A mamo dziękuję Ci.
- Nie masz za co. Jutro przywiezie Jadwiga jej brata. No wiesz może się uspokoi.
- Dobrze. Jutro nie idzemy do pracy. Cały tydzień nie będziemy chodzić.
- Dobrze synku poradzicie sobie?
- Tak mamo możesz jechać.
- Dobrze. Pa trzymajcie się.
- Pa i jeszcze raz dzięki.

- Kaja zrób nam dwie herbaty ale Victorii na uspokojenie.
- Dobrze. Zaraz przyniosę.

Teraz musimy się wspierać. Kocham Victorie i chce aby była szczęśliwa.
Siadłam koło niej a ona usiadła mi na kolanach. Lubię jak tak robi. Wtulila się we mnie a ja przykryłem ja kocem.
- Jak się czujesz kochanie?
- Słabo. Straciłam przyjaciółkę i druchne. Ona była dla mnie jak siostra.
- Wiem kochanie. Ale najważniejsze że my przeżyliśmy. Ty ja i Kornel.
- Wiem. Cieszę się że mam cie przy sobie. Kocham cie.
- Ja ciebie tez- cmokneła mnie w usta.
- Kochanie jutro słyszałam że Kornel przyjeżdża.
- Tak cieszysz się?
- Bardzo. A jutro proszę nie idz do pracy.
- Nie pójdę. Obiecuję.

Dzisiaj dzień pogrzebu. Victoria ubrała się na czarno. Czarny kombinezon elegancki czarne buty na obcasie czarny płaszczyk i torebka. A ja tylko czarny garnitur czarna marynarka.
- Gotowa ?
- TAK kochanie chodźmy.
Wiem że to dla niej naprawdę cięszkie ona miała dopiero 18 lat. Będzie to ciężkie dla nas wszystkich.

Pow. Victoria.
Jestem w rozsypce. Cały dzień płacze. Nie potrafię się uspokoić. Ona była moja przyjaciółką od szkoły podstawowej. Była dla mnie jak siostra. Pamiętaj do tej pory jak się smialismy jak nocowała u mnie. Jak zrobiłam jej niespodziankę na 18 urodziny. Zresztą co roku robiłam jej niespodzianki. Na 15 urodziny zrobiłam jej sama tort16 a na 16 kupiłam jej nowy telefon o którym zawsze marzyła bo jej nie było stać. Ona zawsze mne wspierała i mogłam na na liczyć w każdej sytuacji a ona na mnie. Zwierzałam się jej ze wszystkiego a ona mnie. Ona zawsze miała dobry styl i ładnie się malowała. Mnie też czasem malowała. Pamiętam jak razem robiliśmy plan naszych ślubów. Nawet podpisywałyśmy  kontrakt przyjaciółek. Było tam 20 punktów ale pamiętam najważniejsze. Było że nie zostawimy siebie przez chłopaka że jedna będzie główną druchną na jej ślubie i że będziemy siebie wspierać. Nie raz jeździliśmy na wspólne kolonie i obozy. Uczyłam ja trochę grać na skrzypcach ale odkąd pamiętam ona była moim pierwszym widzem i najwierniejszym.

A teraz mi jej tak bardzo brakuje. Nie mam komu się wyżalić nie mam po prostu przyjaciółki. Straciłam ja przez debila. Nie tylko straciłam przyjaciółkę ale również cześć siebie. Ona była dla mnie jak siostra której nigdy nie miałam. Ona dała mi na 18 urodziny pierścionek który dla niej kosztował majątek. Tylko to mi po niej zostało. Mojej Emi już nie ma i nie będzie. Już nigdy nie pójdziemy do kina, nie będzie już babskiego wieczoru, nie będzie wspólnego plotkowania oraz wspólnego płakania.
Teraz idzemy na cmentarz. A ja ciągle płacze. Wilhelm widzę że się powstrzymuje w końcu on też stracił przyjaciela.

Jesteśmy już przy grobie w którym zostanie pochowana. Ksiądz pewnie będzie coś mówił.
- Z prochu powstałaś w proch się obrucisz. Spoczywaj w pokoju. - i zaczęło się. Zaczynają ja opuszczać. A ja płacze coraz bardziej. Nie wierzę do tej pory że jej nie ma. Że nigdy jej nie przytule i nie powiem przepraszam. Gdy trumna była na dole. Podeszłam do tych krat.
- Emi przepraszam cie. Bardzo cie przepraszam. Nawet nie wiesz jak bardzo mi ciebie brakuje. Emi - czuje jak moje łzy leja mi się po policzkach. Ale nie chcę wstać. To nasze ostatnie pożegnanie. Gdybym widziała że tak to się skończy z tym lotem to bym się z nią pożegnała albo byśmy polecili innym samolotem. Ale nie. To moja wina. - Emilia. Pamiętaj że zawsze będziesz moja przyjaciółką.- Położyłam kwiaty i się odsunełam bo inni też chcieli się pożegnać.

Wilhelm podszedł i mnie przytulił. A ja nie mogę uspokoić łez. Kochałam ja jak moją siostrę. Jak moją jedyna i ukochana siostrzyczke.
- Kochanie jedziemy na obiad czy chcesz wracać do domu?
- Jedzmy na obiad.

Ciężko mi ale wiem że Emi... wiem że ona jest przy mnie. Mam ochotę ja przytulić ten ostatni raz. Ale wiem że nie mogę. Teraz muszę być silna dla Wilhelma i dla Emi.

Na obiedzie nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. I zjadłam tylko trochę zupy. Nie mam ochoty na jedzenie. Czuję jak się we mnie coś roździera ale muszę to wytrwać. Muszę być dzielna chociaż mi cholernie ciężko. Na szczęście mam przy sobie mojego ukochanego który mnie wspiera.

Po obiedzie przyjechaliśmy do domu. A ja nie wiem co ze sobą zrobić. Chyba pójdę pograć na skrzypcach to mnie uspokaja.

Gram już 2 godzinę jeden utwór. Ten który zagram na koncercie w grudniu. Ten utwór był ulubionym Emi i zamierzam jej to dedykować.
- Kochanie chodź. Już jest 21.00
- Wiem ale...- zaczęłam płakać. Nie mogę się powstrzymać.
- Wiem że jest Ci ciężko ale musisz być dzielna masz dla kogo.
- Dobrze chodźmy- Wilhelm pomógł mi dojść do łóżka. Wtulilam się w niego i czuje się dobrze.

Pow. Wilhelm
Victora już usneła. Nie chce jej martwić ale policja ma już pewne podejrzenia kto to chciał zrobić. To prawdopodobnie był Kuba jej były. Nie mają jeszcze na to silnych dowodów ale szukają. Mam nadzieję że szybko on pójdzie siedzieć. Moja Victoria strasznie się zadręcza i się załamała po tym co się stało. Szkoda mi jej. Ale w takim wypadku ja muszę być silny i ja wspierać.

Witajcie.
Smutny ten rozdział. Jak ja go pisałam to płakałam.
A myslicie że to Kuba zapłacił pilotowi?
Czekam na wasze odpowiedzi w komentarzach oraz na głosy.
topcio

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top