Rozdział 36

Dzień: 2
Tytuł: Wychowanie fizyczne

4:30.
Rano.
4:30.
RANO.

Nie, to nie była pobudka. To było rozpoczęcie zajęć. Żeby na nie zdążyć, musiałam wstać o 3:00 - a właściwie to zostałam obudzona przez jakże uroczą blondyneczkę, która dostarczyła mi świeży kombinezon, a następnie zaprowadziła na stołówkę, gdzie przebywało jakieś czterdzieści osób. Muszę przyznać, że ta ilość mnie zaskoczyła. Jednak pomimo takiego tłoku, nikt ze sobą nie rozmawiał. Jedynym towarzyszącym nam odgłosem był szczęk sztućców.

Po śniadaniu ta sama kobieta zaprowadziła mnie na hale, gdzie oddała w ręce mężczyzny wyglądającego na kogoś, z kim lepiej nie zadzierać. Napakowany, wytatuowany po szyję, pokryty wieloma bliznami. Na pewno nie jedno widział.

Pierwsze zajęcia miałam samotne. Wobec tego przez ponad dwie godziny wykonywałam polecenia pod czujnym wzrokiem trenera, który w stu procentach skupiał uwagę na mnie. Dowiedziałam się wielu naprawdę ciekawych rzeczy. Mam za słabe mięśnie, nieprawidłowo biegam, źle stawiam kroki, nieprawidłowo oddycham oraz mam oczywiście słabą kondycję. Kto by się tego spodziewał. Ah i jeszcze niewłaściwie macham rękami oraz  mam złą technikę skoku.

Cała lekcja polegała na ogólnym sprawdzeniu umiejętności. Karana byłam dodatkowymi ćwiczeniami za byle co.
"Przebiegnij dwadzieścia kółek" - przebiegłam dziesięć.
Kara - dziesięć minut deski.

"Zawiśnij na drążku na pięć minut" - wisiałam ledwo jedną.
Kara - dwadzieścia minut krzesełka.

"Podskocz na wysokość jakąś tam" - podskoczyłam oczywiście o wiele niżej.
Kara - dwadzieścia okrążeń.

Same kary zajęły mi dużo czasu, ponieważ nie byłam w stanie ich wykonać bez przerw i odpoczynków. W rezultacie podobno "jesteśmy do tyłu z materiałem" (NIE WIEM, CO TO JEST ZA MATERIAŁ Z TEGO WF-u) i najprawdopodobniej zwiększą mi ilość tych kretyńskich zajęć od następnego tygodnia. Nie wyobrażam sobie tego.

Teraz natomiast, wspominając te zajęcia, leżę obolała w łóżku i gorąco dziękuje za to, że następne w grafiku mam wpisane dopiero za dwa dni. Czarno to widzę. Zwłaszcza jutrzejszą próbę wstania.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top