47. Kolacja i inne atrakcje
Demoralizowanie młodzieży, jedynie swoim wyglądem, było naprawdę czymś niezwykłym. A wystarczyło samo to, że miałam na sobie lekko, lecz niezwykle widoczne zagniecenia na sukience.
Kiedy tylko weszliśmy do jadalni, każdy w niej obecny obejrzał się na nas. W oczach królowej odbił się wyraźny szok, król był lekko rozbawiony, zaś wszystkie inne młode panny obecne w sali, pospiesznie odwróciły wzrok i zgodnie się zarumieniły. Cóż to był za uroczy widok!
- Chyba nam się udało - wyszeptał Tytus do mojego ucha, ujmując mnie w pasie.
- Też tak uważasz? - posłałam mężowi rozbawiony uśmiech.
- Hmm... moi drodzy? - królowa skupiła na nas zdegustowane spojrzenie, które jedynie utwierdziło nas w przekonaniu, że rzeczywiście nam się udało - Nie uważacie, że wasze stroje są nieco nieodpowiednie?
- Nieodpowiednie? - zapytałam siadając na krześle, które odsunął dla mnie Tytus. Ponownie się do niego uśmiechnęłam, dziękując mu w ten sposób. - Chyba nie rozumiem o co, królowej, chodzi.
- Już śpieszę z wyjaśnieniami - odezwał się król, nie kryjąc uśmiechu, który ukazał się na jego wargach tuż po wypowiedzi jego żony. - Mojej kochanej małżonce chodzi głównie o to, że wasze stroje, moi drodzy, są nieco pogniecione. Według mnie to, jednak jedynie wskazuje, że silnie na siebie działacie. Tylko mam nadzieję, że nie eksperymentujecie w korytarzach?
- Nie, panie - usta Tytusa zadrgały, tak jakby chciał się uśmiechnąć. - Nie eksperymentujemy w korytarzach. Tylko w pokoju. Całym pokoju - uściślił z diabelnym uśmiechem skierowanym do oblanych rumieńcem panien.
Riven w tym czasie poruszył się niespokojnie. Miał na sobie dziwny strój, który kojarzył mi się ze strojem torreadorów ujarzmiających byki. To skojarzenie sprawiło, że o mało się nie roześmiałam. Na szczęście zdołałam się powstrzymać od parsknięcia, ponieważ przypomniałam sobie, że to był narodowy strój tego dziwnego państwa.
Tak jakby biała koszula wpuszczona w czarne przylegające do nóg spodnie, mogła być na tyle poważna, aby można byłoby ją nazwać strojem narodowym. No i ten rażąco żółty pas! W życiu nie mogłabym się w coś takiego ubrać.
- Chciałbym zauważyć, że to tylko pokój gościnny - odważył się powiedzieć Riven.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale cóż poradzić? Takie zarąbiste geny jak moje, nie powinny się marnować... A, że Amelia nie wnosi żadnych sprzeciwów, to nie widzę powodu, by się powstrzymywać. W końcu obaj jesteśmy mężczyznami, czyż nie? - Tytus uniósł łyżkę od zupy, kompletnie nie zauważając miny królowej, która zaczęła się po tym wyznaniu krztusić.
Król - człowiek dość masywny - poklepał, swą wielką dłonią, delikatnie plecy swojej małżonki z rozbawieniem wypisanym na twarzy. Widocznie bawił się on wyśmienicie w naszym towarzystwie. O takim temacie rozmowy.
- Niekoniecznie chciałem to wiedzieć - mruknął pod nosem Riven, nagle niezmiernie zainteresowany tym co ma na talerzu.
- Przecież nie opowiedziałem ci dokładnie, co robię z Amelią w pokoju - nonszalancki głos mojego męża, sprawił, że się zarumieniłam. Aż w takie szczegóły naprawdę nie musiał wchodzić. - To chyba oczywiste, że...
- Że dzieją się tam przeróżne rzeczy - przerwałam mu pośpiesznie. Wolałam nie wiedzieć co takiego chciał nam wszystkim powiedzieć.
- Dość! - zawołała z przejęciem królowa. Jej blond włosy, aż się napuszyły ze zdenerwowania i zgorszenia - Tu są młode damy! Nie wolno ich tak wcześnie uświadamiać w niektórych rzeczach. Nie wolno sprawiać, by nagle zeszły na złą ścieżkę...
- Seks jest czymś zupełnie normalnym - odparł Tytus, wzruszając ramionami. Zjadł trochę zupy nim kontynuował. - Wątpię, aby była pani taką cnotką jaką teraz zgrywa. Przecież pani też uprawia ten sport więc w czym tu problem? Dziewczęta także całkiem niedługo się dowiedzą tego, co pani tak bardzo chce przed nimi ukryć. Nie lepiej, aby się dowiedziały jak najprędzej? W końcu nie wiadomo na jakich mężczyzn trafią...
W jadalni nastała cisza, którą łatwo byłoby ciąć nożem. W życiu bym nie przypuszczała, że Tytus jest gotów posunąć się do czegoś takiego. Jasne, zawsze był aż za bardzo pewny siebie, czasami arogancki, złośliwy i wredny, ale żeby tak bardzo zależało mu na wkurzeniu królowej? Wytknięciu jej czegoś? Czyżbym czegoś nie wiedziała?
- Ekhm! - król chrząknął tak mocno, że jego brązowa czupryna zadrgała - Skarbię, muszę przyznać, panu Woodrokowi, rację. Właściwie już nawet o tym rozmawialiśmy. Dziewczęta powinno się uświadamiać w pewnych kwestiach, aby później nie były rozczarowane.
- Ależ... - zaczęła ponownie królowa.
- Też się z tym zgadzam - odparłam. - Na Ziemi mieliśmy specjalne lekcje poświęcone takim sprawą. Oczywiście to była czysta teoria, ale pomaga ona zrozumieć pewne rzeczy. Inna sprawa, iż czasami nie muszą być one wykorzystywane, lecz chyba dobrze wiedzieć coś co później będzie... się działo.
Królowa się zapowietrzyła, na co od razu zareagowała jej córka. Monika podskoczyła do matki i zaczęła jej wachlować serwetką przed twarzą. Jednak nie straciła zainteresowania rozmową. Co chwila jej błękitne oczy wędrowały w moją i Tytusa stronę jakby oczekiwała na dalszy kontynuację. Tyle, że najprawdopodobniej nikt nie miał już nic do dodania.
Nie to, żeby wszystko zostało powiedziane, ale chyba nikt nie był pewien czy powinien drążyć sprawę. Tym bardziej, że słabe nerwy królowej wyraźnie były na wykończeniu.
Zerknęłam na Tytusa, który uśmiechając się, powoli jadł zupę. Przy czym od czasu do czasu - widocznie specjalnie - siorbał. Normalnie zapewne zwróciłabym mu uwagę, ale cisza wydawała się nie do wytrzymania. Wręcz dzwoniło mi przez nią w uszach, dlatego byłam niejako wdzięczna mężowi, który zdobył się na coś takiego.
Widocznie on też nie za bardzo przepadał za ciszą. Może to dlatego, że zazwyczaj buzia mi się nie zamykała, no chyba, że byłam przerażona. Zaś teraz nie miałam pojęcia z jakiego powodu nie znajdowałam odpowiednich słów, aby zgasić nie tylko królową, ale również dwórki, które rzucały nam pełne dezaprobaty spojrzenia. Co prawda nie chciały się wtrącać, lecz było widać, że je kusiło. No, ale bez zgody pary królewskiej nie wolno im było powiedzieć ani słowa.
Głupia tradycja, której nie byłabym wstanie przestrzegać.
- Dobrze się królowa czuje? - zapytałam tylko po to, aby przerwać ciszę.
Każdy drgnął jakby nie spodziewał się, że ktokolwiek będzie wstanie się odezwać. Następnie spojrzeli w moją stronę z lekkim niezrozumieniem na twarzach. Nawet królowa nie wiedziała co odpowiedzieć. Zapewne myślami odpłynęła, aby znaleźć odpowiednie słowa do dalszej dyskusji.
- Słucham?
- Pytam się jak pani się czuje - powtórzyłam z niezwykle grzecznym uśmiechem.
- Oczywiście!
- Więc możemy dalej prowadzić naszą owocną pogawędkę? - zapytałam.
Tytus aż się zakrztusił, kiedy usłyszał moje słowa. Po chwili próbował kaszlem zatuszować swój śmiech. Niestety coś mu nie wyszło, ponieważ nawet król spoglądał na wojownika z rozbawieniem.
- Moi drodzy, może porzucimy na tę chwilę rozmowy i zajmiemy się kolacją? - zaproponował. - Zawsze możemy kontynuować tę rozmowę przy cieście oraz herbacie.
***********
- No, moi drodzy! - król klasnął w dłonie z wyraźną rozkoszą patrząc jak wszyscy podskakują z lekkim przestrachem. - To jaki temat teraz chcecie poruszyć? Czy może wracamy do poprzedniego?
- Nie! - wrzasnęła histerycznie królowa.
Wszyscy mimowolnie - na czele z władczynią - zaczęli się śmiać. Może i temat nie jest zakończony, ale przynajmniej nie wyglądało na to, żeby królowa się jakoś miała od razu boczyć. Tym bardziej, że tym razem wydawała się rozbawiona i pogodzona z faktem, iż każdy ma odmienne zdanie na ten temat.
- W takim razie jaką kwestię poruszymy? - zapytał przyglądając się swojej żonie, córce, Riven'owi, mnie i Tytusowi. Więcej osób nie dopuszczono do tej rozmowy, z czego podświadomie się cieszyłam.
- Jakąkolwiek byleby nie tą - odezwała się ponownie jego małżonka, wzbudzając kolejną salwę śmiechu.
- Oj, kochanie, kochanie! - parsknął król, klepiąc się w udo. - Przestań być aż taką cnotką! Ale niech ci będzie! Kto podsunie jakiś temat? No kochani, nie krępujcie się!
- To może książki? - zaproponowałam, bo tylko to przyszło mi pierwsze na myśl.
- Książki? - władca wytrześcił oczy, wpatrując się we mnie z czystym przerażeniem - Nie, nie jest to najlepszy temat, proszę pani! Ja się kompletnie nie znam na książkach, także może ktoś inny coś zaproponuje? Coś nie związanego z literaturą, najlepiej.
- Czyżby pan obawiał się książek? Przecież one nie gryzą! - zawołałam z rozbawieniem. Otarłam łzę z policzka, która pojawiła się niespodziewanie.
- Oczywiście, że gryzą! - odparł starszy mężczyzna z taką powagą, że aż otworzyłam ze zdziwienia usta. Chyba nigdy nie zrozumiem osób nie lubiących czytać książek. Jak można robić coś takiego? Toż to sama frajda! - Ostatnio taka jedna się na mnie rzuciła...
- Trzeba było nie opierać się o regał, tatusiu. Mówiłam, że ostatnio odkładałam tam książki i mogłam nie włożyć odpowiednio tylko byle jak - odparła spokojnie księżniczka. Jej mina wyrażała dogłębny wstyd. Ciekawe o co? - Każdy dobrze wychowany człowiek czyta książki, tato.
A więc wstydzi się tego, że jej ojciec otwarcie przyznaje, iż unika książek jak ognia. Ciekawe - pomyślałam, pochylając się do przodu w celu zgarnięcia ze stolika szklanki z sokiem. Niestety Tytus mnie uprzedził, zabierając moją szklankę, bo swoją wypełnił alkoholem.
- Tytus!
- No co? Muszę popić - wojownik puścił mi oczko, po czym bez żadnego skrępowania, upił spory łyk.
- Chciałam się napić - mruknęłam, marszcząc wargi.
- Nadal będziesz mieć szansę.
- W tym soku będą pływać twoje bakterie - zauważyłam.
- Jak dotąd ci to nie przeszkadzało - powiedział, szturchając mnie ramieniem. - Aż się pchasz, żeby mnie pocałować!
- Pff! - odebrałam mu moją własność, nim zdołał ponownie się napić - Nalałam soku tylko dla siebie. Ty pazerny...
-Niezwykle kochany - poprawił mnie - najlepszy mężusiu.
Mimowolnie się roześmiałam. Ten to ma teksty.
- Już od bardzo dawna nie widziałam tak zgranego małżeństwa - odezwała się cicho królowa.
- No cóż, początki nie były zbyt piękne - Tytus wzruszył ramionami. - Ale wydaje mi się, że to właśnie dlatego się tak zgraliśmy. Dopełniamy się idealnie. Uzupełniamy się. Znamy jak własną kieszeń.
- To widać - przytaknęła kobieta. - Każdy kto na was patrzy, widzi jak bardzo jesteście w sobie zakochani. Jak bardzo nie widzicie świata poza sobą. To piękne.
- Aż się zasłodziłam - rzuciłam ciut za głośno. Przez co od razu upodobniłam się do dorodnego pomidora. - Przepraszam, ja... - upiłam łyk soku, aby nie palnąć czegoś jeszcze głupszego.
Królowa się roześmiała.
Uff, chyba mnie lubi!
Ciekawe czy to dobrze, czy źle?
- Też nie lubię, aż tak słodzić.
Co za ulga. Może nie będzie, aż tak źle?
Następny rozdział 20.05.
Kochani, zostałam nominowana... zdaję sobie sprawę z tego, że ktoś jeszcze mnie nominował, ale kompletnie o tym zapomniałam i nie mogę znaleźć kto to był, dlatego z góry chcę przeprosić tą osobę. Naprawdę mi przykro! To wcale nie było zamierzone, po prostu... chyba mam sklerozę :(
No nic, ostatnio nominowała mnie _Fandomowiczka_, której chcę za to podziękować!
1. Lubisz mnie?
Zdaję sobie sprawę, że czasami ciężko mnie lubić, ale myślę, że tak. Lubisz mnie :)
2. Ulubiony youtuber?
Eee... nie mam :(
3. Masz kanał na youtub'ie?
Nie.
4. Ulubiony przedmiot w szkole?
W związku z tym, że jestem na studiach, (gdzie nie ma normalnych przedmiotów) moim ulubionym przedmiotem jest: teoria wychowania.
5. Lubisz rysować?
Nie mam jakiegoś wielkiego talentu, ale i tak uwielbiam bazgrolić po zeszytach (koleżanki mogą to potwierdzić!).
6. Co jadłaś dziś na śniadanie/ obiad/ kolacje?
Szczerze powiedziawszy jestem tak zabiegana, że nie pamiętam (mam czasem problemy z punktualnością i zapewne to przez to).
7. Ulubione imię męskie i żeńskie?
Tomasz i Zofia.
8. Jak masz na imię w realu?
Paulina
9. Nominuj tyle osób ile masz obserwujących
Hmm... z tym byłoby naprawdę ciężko, ponieważ jest ich jakoś z 600 jak się nie mylę, także pozwolę sobie nikogo nie nominować. No chyba, że ktoś będzie chętny? :).
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top