35. Zdziwieni?
- No, a potem urodziła się Ignacja i Kilian - zakończyłam. - Chyba nie muszę ci mówić, że twój ojciec był wniebowzięty? Gdy okazało się, że urodziłam ponownie bliźnięta...
- Och, daj spokój - przerwał mi Tytus. - Byłbym tak samo zachwycony, gdybyś urodziła mi jedynie syna... albo córkę - dodał, widząc moje przymrużone powieki.
- No tak, ale to oznacza, że ciocia Jojo ma... jest mega stara! - zawołał Aksel.
- Była - poprawiłam syna ze smutkiem w głosie.
- No tak - wyszeptał. - Mimo to wygląda na to, iż miała bardzo udane życie. W końcu była z wujkiem i urodziła moich kuzynów.
- Na każdych zjazdach rodzinnych mówiła mi, że cieszy się, iż na jej drodze stanął Ben...
- Raczej wtoczył się, skarbie - Tytus nie omieszkał wtrącić swoich trzech groszy.
- ...ponieważ przypomniała sobie jak to być przez kogoś kochaną - z trudem powstrzymałam chichot wywołany przez słowa męża. - Dodatkowo - masz rację - cieszyła się z tego, że obdarzyła Bena trzema synami, nim dobiegł koniec.
Nastała długa chwila ciszy, podczas której Tytus pozwolił pocałować się w policzek. Wyglądał jakby zrobiło mu się smutno z powodu swojego brata, który nadal rozpacza po utracie żony i matki swoich synów. Lecz mimo to, gdy zdarzyło mu się spędzić o jedną chwilę za dużo w moim, bądź moich dzieci towarzystwie, mogłoby się zdawać, że to ten sam zwariowany Ben jak dawniej, nie ten poważny, tylko ten jakiego pamiętałam. Nie żeby ta jego zmiana mi przeszkadzała, co to to nie! Dzięki temu stał się bardziej odpowiedzialny od swojego brata i zdecydowanie bardziej zdecydowany co do decyzji jakie musi podjąć.
- Mam pomysł! - w czarnych oczach z filetowymi plamkami Aksel' a, zauważyłam dziwny błysk, którego jakoś nigdy nie zdarzyło mi się widzieć.
- Widzisz? Właśnie tak na mnie patrzysz, kiedy do głowy przychodzą ci głupie pomysły - Tytus wskazał swojego pierworodnego, przewracając oczami. - Jak już koniecznie musisz dzielić się z nami swoimi głupimi pomysłami, to wal. Miejmy to już za sobą!
- Znajdźmy mu dziewczynę! Minęły już cztery lata od śmierci cioci Jojo i wiem, że nikt nie będzie w stanie mu jej zastąpić, ale on praktycznie z domu nie wychodzi! - syn spojrzał na mnie jakbym całkowicie miała oddać mu słuszność. - Mamo, wiem, że rozumiesz o co mi chodzi.
- Skarbie, to chyba nie jest najlepszy pomysł - skrzywiłam się, słysząc własne słowa. Byłam ostatnią osobą, która powinna kiedykolwiek coś takiego powiedzieć.
- Matka chce przez to powiedzieć, że już próbowała i jej plan nie wypalił - Tytus roztarł mi dłonią ramię. - Może, dlatego że zdołałem przeszkodzić jej w realizacji planu? Chociaż wątpię i tak, by ci się nie udało - rzucił całując mnie w skroń.
- Niby dlaczego? - dopytywał się Aksel.
- Ponieważ jej kandydatki nie były w typie mojego brata. Żadna z nich - Tytus przeczesał wolną ręką swoje czarne włosy. - Nie to, żeby były brzydkie czy coś, ale one nigdy nie dorównałyby Jojo. Nie są nią i nigdy nie będą, a jedyne czego szukałby w nich Ben to jej.
- A niby skąd to wiesz? - spojrzałam na męża. Miał ten wyraz twarzy, który mówił mi, że nad czymś intensywnie myśli. Jego ciemne oczy wpatrzyły się w moje z taką intensywnością, iż miałam ochotę spłonąć rumieńcem. I właśnie to zrobiłam.
- Ponieważ ja i on tak bardzo się nie różnimy. Na jego miejscu zrobiłbym właśnie to. Szukałbym w nich ciebie. Chociaż znalezienie w którejkolwiek z nich, przynajmniej jednej twojej cechy, byłoby istnym cudem - wziął głęboki wdech. Widać uznał, iż zrobiło się aż nazbyt ckliwie. - Idę pod prysznic, a wam radzę zrobić to samo. Tym bardziej, że wszyscy jesteśmy zmęczeni.
Nie ruszyłam się z miejsca, nadal patrzyłam w stronę swojego syna. Wyglądał na zdruzgotanego, choć naprawdę starał się to ukryć. Widocznie naprawdę chciał pomóc swojemu wujowi i spotkał go gwałtowny powrót do brutalnej rzeczywistości.
W tym właśnie momencie powinnam wstać i pobiec za Tytusem, ale... nie mogłam.
- Aksel - wymówiłam imię nowego Imperatora w taki sposób, że chłopak od razu na mnie spojrzał. Uśmiechnęłam się do niego - Myślę, że jeśli ojciec się nie dowie to jesteśmy w stanie znaleźć twojemu wujowi kogoś dla kogo postanowi wreszcie wyjść z ukrycia. Ale zrobimy to tak dyskretnie jak się tylko da, aby nikt więcej nie wiedział. Co ty na to?
Przystojną twarz Aksel' a ozdobił identyczny uśmiech. Widać rzeczywiście jesteśmy do siebie podobni. Nic dziwnego, że Tytus wyraźnie zaczyna się martwić o losy jego ukochanego państwa.
***********
Rano obudziłam się skoro świt. Delikatnie wyswobodziłam się z objęć Tytusa, który na szczęście nie obudził się po tym jak niezwykle zgrabnie zleciałam z łóżka, zbyt przejęta tym czy przypadkiem się nie obudzi nie czując mnie przy sobie. Wstrzymując oddech wpatrywałam się w wojownika przed prawie minutę, po czym - przekonując samą siebie, że się nie obudzi - zabrałam przygotowane jeszcze wczoraj, ubrania i cicho pomknęłam do łazienki.
Ubrana, obudzona oraz niezwykle głodna, wyszłam na korytarz. Dopiero tam puściłam się biegiem w stronę gabinetu syna. Tam mieliśmy się spotkać i ułożyć jakiś plan działania. W końcu znalezienie dziewczyny dla Bena, nie będzie takie proste.
Wleciałam do gabinetu przeświadczona, że będziemy tam tylko my dwoje. Ale okazało się zupełnie inaczej.
- Aksel.
- Mamo, mogę to wyjaśnić! - zawołał wydostając się zza biurka. - Wracając z szybkiej kolacji z Ritą, zacząłem jej wszystko tłumaczyć, ponieważ dostrzegła, że coś jest nie tak. To wszystko podsłuchała ta gadzina - wskazał tutaj swoją siostrę bliźniaczkę, Tatianę. - Zaś ona obiecała, że nikomu nie powie, ale jak widzisz wygadała się Kamili, Toy' i, Ignacji oraz Kilianowi.
Spojrzałam w stronę swojej najstarszej córki, unosząc brew. Wiedziałam, że jest do tego zdolna, widziałam to w jej ciemnych oczach z fioletowymi plamkami. Była niemal tak samo inteligentna i cwana jak jej ojciec, i doskonale wiedziała jak obejść swoje obietnice jednocześnie ich nie łamiąc.
Tatiana uśmiechnęła się do mnie na swój lekko złośliwy sposób, poprawiając swojego idealnego koka, w którym udało jej się ujarzmić jej ciemne włosy z kasztanowymi pasemkami. Nie wyglądała na ani trochę zestresowaną, lecz strój córki od razu powiedział mi, że się mylę. Nigdy na tak sekretne spotkanie nie założyłaby czarnej spódnicy. Nie znosiła ich tak samo jak ja.
- Wiem, że możesz być zła i zapewne będziesz miała ku temu powody, mamo, ale ja muszę się poświęcić, aby pomóc wam. Przecież potrzebujecie naszej pomocy, jeśli to ma się udać! - powiedziała. Następnie wskazała Kamilę - Jest specem od bijatyk, więc odciągnie każde zagrożenie czy domniemane dowody przemawiające przeciwko nam - jej dłoń skierowała się na ramię Toy' i. - Spec od wymyślnych ucieczek - następna była Ignacja. - Moja młodsza siostra jest w stanie przeczytać każde romansidło, rozkochać w sobie dosłownie każdego. Będzie nam pomagać w wyborze odpowiedniej partnerki dla wujka Bena. Zaś Kilian jest naszą wtyką u ojca. Kiedy tata będzie cokolwiek podejrzewać, to on zostanie naszym alibi.
Z trudem powstrzymałam uśmiech. Widać nie doceniałam córki tak jak na to zasłużyła. Można by powiedzieć, że odziedziczyła swój racjonalny rozsądek po dziadku, który raczej nie powstydziłby się takiego komplementu. Kto, by pomyślał, że Tatiana coś takiego tak szybko wymyśli? Że już ułoży sobie całą argumentację, dlaczego to my będziemy ich wszystkich potrzebować.
- Nie włączałam w to Seweryna, ponieważ on poleciałby od razu do taty i wszystko wyśpiewał. Co prawda zastanawiałam się czy go w jakiś sposób nie przekupić, ale ostatecznie zrezygnowałam z tego pomysłu, gdyż nasz braciszek jest na tyle inteligentny, że wymyśliłby w jaki sposób wyśpiewać ojcu nasz cały plan.
- Rozumiem - spojrzałam na nią z dumą w oczach. - Tylko jednego nie jestem w stanie pojąć - postukałam się z namysłem w dolną wargę. - Każdy z nich ma jakieś zadanie, lecz nie wymieniłaś w tym wszystkim ani imienia Aksel' a, ani mojego, czy też swojego.
W oczach mojej córki zalśniła czysta panika, która zaraz zniknęła jakby nigdy jej tam nie było.
- Ja, droga mamo, jestem mózgiem całej operacji. To nie podlega dyskusji - powiedziała, nim w jej słowa mógłby wedrzeć się głos jej bliźniaka. - Ty mamo masz odwrócić uwagę taty oraz przekonać wujka, że to jest naprawdę wspaniały pomysł, by udać się na randkę w ciemno. Nie wiem jak tego dokonasz, ale wuj zawsze kochał cię jak siostrę więc nie powinnaś mieć większych problemów, prawda mamo? - chwilę pomyślała, by zaraz spojrzeć na Aksel' a z błyskiem w oczach - Zaś ty drogi bracie, będziesz prześwietlać każdą kandydatkę, abyśmy mieli pewność, że jest tym za kogo się podaje. Kogoś jeszcze pominęłam? Nie? Tak też myślałam!
- To jak się za to weźmiemy? - zadał istotne pytanie Kilian. - I jak mam niby być wtyką u ojca? Wszystkiego się domyśli.
- Oj, nie wymiękaj! - Kamila uderzyła brata w plecy, aż zrobił krok do przodu i posłał jej zabójcze spojrzenie. - Nie bądź takim pesymistą i sceptykiem! To będzie niesamowita przygoda! Już się nie mogę doczekać!
- Cóż - zaczęłam uśmiechając się do córki - nie martwiłabym się na zapas. Z tego co zauważyłam mamy po swojej stronie naprawdę cudownego stratega. Tatiano zastanawiałaś się może nad karierą dowódcy? Albo stratega?
Dziewczyna roześmiała się radośnie, po czym objęła mnie ramieniem. Na koniec ucałowała w policzek.
- Jeszcze nie teraz, ale może później, kto wie? - nadal mnie obejmując przeszła do najistotniejszych kwestii - Mama i Kilian będą mieć najtrudniejsze zadania, ale myślę, że bez problemu się z nich wywiążą.
- A te kobiety? - odezwała się Ignacja marszcząc brwi. Odruchowo zaczesała swoje poziomkowe włosy w idealnego kucyka. - Co jeśli w stolicy nie będzie idealnej babki dla naszego wuja?
- O to bym się nie martwił - oznajmił Aksel. Błysnął zębami w stronę Tatiany. - To też przemyślałaś, prawda? Nie chciałbym mieć z ciebie wroga - ponownie zwrócił się do swojej młodszej siostry. - Jutrzejszej nocy ma się odbyć bal. Na nim pojawią się różni ludzie ze swoimi córkami, szwagierkami czy kim tam jeszcze, aby wydać je za mąż. Impreza ma być tylko przykrywką.
- Czekaj! Jaki bal, do cholery?! - Toy' a aż się zjeżył.
Zacisnął dłonie na swojej opinającej ciało, szarej koszulce, czekając z wytęsknieniem na odpowiedź. Zapewne bał się, że może spotkać na nim którąś ze swoich dawnych dziewczyn, które najpewniej będą chciały obedrzeć go ze skóry za to, że obiecywał im złote góry.
- Jak to jaki? - Ignacja zmierzyła brata zirytowanym wzrokiem. - Bal z okazji nowego władcy. To dopiero początek świętowania. Czytałam, że takie uroczystości mogą trwać nawet okrągły rok, dlatego na twoim miejscu załatwiłabym sobie dodatkowe lekcje samoobrony, braciszku - posłała mu złośliwy uśmieszek. - Z iloma dziewczynami zerwałeś znieważając je albo ich rodziny? I ile z tych dziewczyn ma starszych braci?
- To było wyjątkowo wredne - bąknął, ciemnym wzorkiem szukając ratunku, bądź wsparcia w rodzeństwie.
- Sam się w to wpakowałeś - zauważył przytomnie Kilian.
- Ale...
- Ej! - Tatiana złapała się za mostek nosa - Nie po to tutaj się zebraliśmy, aby rozmawiać o rozterkach miłosnych Toy' i! Wpakował się w bagno to fakt, ale jest nam potrzebny, dlatego będziemy musieli przełknąć dumę i pomóc mu z tymi dziewczynami oraz ich braćmi. W międzyczasie Ignacja będzie szukała odpowiednich kobiet. Musisz dowiedzieć się jak się nazywają, aby później Aksel mógł je prześwietlić - dokończyła przyglądając się uważnie rodzeństwu. - Mamo ty na tym balu nie możesz odstępować na krok ojca, by nie dorwał Ignacji. Bo, gdyby mu się udało to wpadniemy. Jako jedyna nie potrafi kłamać, a tata raczej nie będzie zadowolony z całego naszego przedsięwzięcia.
- Pff! To bułka z masłem - wzruszyłam ramionami. - Przecież okłamywanie Tytusa Woodroka jest takie proste.
- Siora, chciałabym ci wyjaśnić, że mama posłużyła się sarkazmem - Kamila usiadła wygodniej na biurku, zupełnie nie zdając sobie sprawy, że tymi słowami wkurzyła swoją starszą siostrę.
Będzie ciekawie.
Następny rozdział 25.02.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top