~8~

Cierpliwość popłaca
część 2


Bezer

Po ubraniu się w nie wygodne od świętne ubranie spacerem udałem się do gniazda w końcu nie tylko ja miałem się męczyć tego wieczoru. Wszedłem do ciemnej groty nie potrzebowałem zapalać pochodni czy wyczarować sobie ognia dzięki połączeniu ze smokiem mój wzrok był znacznie lepszy wyostrzał się w ciemnościach. Byłem już w tunelu prowadzący do pozostałych które ciągnęły się w górę i w dół był to cały labirynt, ja szedłem tam gdzie było najgłośniej. Kiedy Adera oddał mi serce pokochałem jego dzieci jak własne a one mnie, na początku byłem w szoku gdy nazywały mnie tatą. Z czasem przybyło im a właściwie nam jakby nie patrzeć małych pociech za każdym razem byłem przy Omali razem z Aderem pomagałem jak mogłem, przez pięćset lat z dumą oglądałem jak te małe pisklęta wyrastały na ogromne smoki. W końcu dotarłem na miejsce jak zwykle było głośno nie ma co się dziwić mając lekko ponad setkę piskląt oczywiście wiele ze starszych opuściło rodziców zakładając własne gniazda. Co prawda kilkoro zostało pomagając rodzicom przy opiece niektóre poszły w ślady ojca również tworząc więź z jakimś człowiekiem czy elfem. Jak się z czasem okazało smoki wyczuwały komu podarować serce. Po przywitaniu się z małą zgrają, podszedłem do Adera aby wdrapać mu się na grzbiet co nie było proste ponieważ nie posiadał siodła które by to ułatwiało. Nie mogłem mu mieć tego za złe jest tak naprawdę dzikim smokiem tylko raz zgodził się je sobie założyć aby sprawdzić czy będzie to wygodne, ale cóż bardzo szybko okazało się że to był pierwszy i ostatni raz. Choć niektórym smokom ona nie przeszkadza i jest bezpieczniejsze dla ich jeźdźców. Gdy byliśmy prawie na miejscu Omalia coś wyczuła, ale jak to ona powiedziała tylko że sam się przekonam cóż dawno się nauczyłem że jeśli Omalia nie chce to nic nie powie. Po przedstawieniu nas przez zarządce miasta Adera bezczelnie uznał że woli pilnować małych demonów które spłodził niż być tu ze mną i wraz z Omalją wrócili do gniazda zdrajca ! Nie pozostało mi nic innego jak przywitać każdego i zamienić kilka słów przy niektórych wyczułem dość silną aurę magi i nie tylko, najbardziej zainteresowała mnie pewna królewna z tego co się dowiedziałem była ona córką króla Północny była piękna i z tego co zauważyłem też nie była zadowolona z tej uroczystości dyskretnie ją obserwowałem. Była inna od pozostałych najbardziej zaciekawiło mnie kiedy usiadła przy dwóch elfich księżniczkach choć co niektórym było to nie w smak, ona jednak nie zwracała na to uwagi. Po kilku godzinach dziewczyna podeszła z małą elfią księżniczką śpiącą jej na rękach był to widok niecodzienny ale mimo wszystko podobał mi się. Powiedziała że idzie do miasta zanieść małą do ich komnaty od razu zobaczyłem okazję do tego aby pod dobrym pretekstem opuścić ucztę, a resztę święta spędzić w mieście na festynie. Po drodze nie rozmawialiśmy dużo ale mimo to cisza nie była niezręczna im dłużej czasu spędziłem z Azają tym lepiej rozumiałem co miała na myśli Omalia mówić że mam być cierpliwy. Podczas tańca pomiędzy nimi pojawiły się iskry wiedziałem co oznaczają i ucieszyłem się że ona tu zostanie choć domyślam się że rozłąka z rodziną będzie dla niej trudna. Wiedziałem też że pomogę jej poradzić sobie z rozłąką, gdy usiedliśmy pod drzewem i obserwowaliśmy wszystkich dookoła. Kiedy tuliła się do mnie i pozwoliła na tak wiele byłem szczęśliwy gdy zaciągnąłem się jej zapachem poczułem las po deszczu i zapachu jeżyn z miętą. Wiedziałem że jej zapachem jest las a drugi należy do smoka który podaruje jej serce, wiedziałem nawet który to smok. Nie chciałem jej nic mówić aby sama się przekonała zgodziła się że mną teraz ok tym jak złożyłem pocałunek na jej skroni myślałem że odejdzie a ona natomiast bardziej się wtuliła po chwili już spała. Noc dobiegała końca choć nie chciałem musiałem zanieść ją do zamku, wziąłem ją na ręce tak delikatnie jak mogłem aby jej nie obudzić i pomaszerowałem do jej komnaty. Po drodze nikogo praktycznie nie było cóż noc pełną zabawy trzeba było odespać choć wiedziałem , że długo to nie potrwa. Byłem blisko jej komnaty gdy za rogu wyszedł ojciec Azaji pewnie jej szukał skoro oboje nie wróciliśmy. Król Esiba przez chwilę na nas patrzył po czym odsunął się na bok abym mógł przejść z jego córka. Pomógł mi ja położyć po czym odsunął się odchodząc pod drzwi czułem na sobie jego wzrok , ale nie dziwiłem się temu byłem obcy. Gdy ja nakryłem przejechałem lekko palcami po jej włosach całując ją jeszcze raz po czym odwróciłem się do jej ojca opuszczając z nim komnatę księżniczek. Przez chwilę szliśmy w ciszy domyślałem się że któreś z drzwi należą do jego komat które dzielił z małżonką ale żadnemu z nas nie spieszyło się czułem że chce mi coś powiedzieć i nie pomyliłem się

- jak rozumiem że odkąd zanieśliście Gaję spać resztę nocy moja córka spędziła z tobą panie.

- tak ale proszę nie tytułuj mnie, nie przepadam za tym prosty ze mnie człowiek.

- jak wolisz. Nie znam ciebie ale nie ciebie, nie wiem jakie masz plany względem niej.

- rozumiem i nie mówisz się martwić królu nie zrobić nic wbrew jej woli ani nic na co Azaja nie wyrazi zgody. Jest wyjątkowa zauważyłem to podczas tańca z nią.

Na to wspomnienie uśmiechnąłem się natomiast Esiba stanął w miejscu przyglądając mi się w zadziwieniu

- moja córka tańczyła ?

- tak tańczyliśmy z innymi na rynku.

- ona nie znosi tańczyć, niesamowite... Mimo to co miałeś na myśli mówić że jest wyjątkowa ?

- cóż jej nie powiedziałem więc i tobie tego nie zdradzę za parę godzin się dowiecie, ale nie wy jedni a teraz wybacz królu muszę sobie porozmawiać z pewnym gadem. Dobrej nocy.

- rozumiem wzajemnie dobrej nocy.

Nie oglądając się już ruszyłem do wyjścia najszybciej jak potrafiłem wszedłem z miasta kierując się do smoczego legowiska. Nim byłem na miejscu słońce było nie tak wysoko na niebie było boisko południa, nie musiałem wchodzić do gniazda na polanie przed nim jak zawsze Omalia grzała się na słońcu choć dziś nie była sama. Dzieci jak zwykle bawiły się ze sobą dokuczając kilku starszym. Przy Omali był Adera których opierał swój łeb na jej grzebiecie zauważyłem że na nim również grzeją się niektóre maluchy. Mogłem patrzeć na to cały dzień i nigdy mi się nie znudzi, gdy Omalia spojrzała na mnie podszedłem bliżej aby się z nią przywitać jak zwykle podrapałem ją i ucałowałem lekko mnie powąchała wiedziałem co poczuła zamruczała

- czuję na tobie zapach mojego syna choć dopiero co przyszedłeś, a Orion poleciał poszukać bliźniaków aby przywitali się z rodziną.

Usiadłam przy niej opierając się o jej bok od razu przybiegło kilka maluchów przepychając się przez siebie aby ułożyć się na moich kolanach i gdzie tylko się da tak aby być najbliżej. I jak zawsze któreś weszło mi na głowę tak jak swojemu ojcu co zawsze bawiło Omalię.

- owszem moja droga nie spotkałem Oriona od kiedy mnie pozostawiliście z gośćmi poznałem pewną osobę.

- osobę ?

- Tak osobę a właściwie to jest ona.

- widzisz mówiłam ci abyś był cierpliwy, kim ona jest oprócz tego że będzie jeźdźcem ?

- cóż to księżniczka północy Azaja. Widziałaś ją stała pośród elfów.

- faktycznie zwróciłam na nią uwagę miała piękną suknię. Teraz już rozumiem co takiego miała w sobie. Cóż spędziłeś z nią trochę czasu jaka jest ?

Na jej wspomnienia uśmiechnąłem się

- tak jest piękna. Różni się od typowych księżniczek nie próbowała mnie oczarować ani się nie wywyższała więc przeciwnie nawet nie chciała aby ją tytułować. Wiesz opiekowała się młodszą córką elfickiego króla Gają kiedy mała usnęła Azaja zabrała ją powiadamiając rodziców i sama ją odniosła do łóżka.

- interesujące... Chcę ją poznać.

- wiem zapewne dziś będzie okazja w końcu obiecaliśmy maluchom poznać naszych gości.

Nie trzeba było długo na reakcję maluchów od razu się ożywiły i już nie chciało im się spać więc w uznałem że skoro dzieci chcą to mają. Nie musiałem ich długo namawiać aby pomogły obudzić ich ojca, och cóż to był za piękny widok tyle małych smoczków biegających po ojcu i robiąc wszystko aby się obudził co Omalię rozbawiło na tyle że postanowiła pomóc swoim pociechom. Ja udałem się do domu po szybkiej kąpieli przebrałem się i postanowiłem chwilę pospać z małym towarzystwem w postaci jednego z młodszych piskląt. Mały smok Ngale który był kopią matki był wyjątkowo do mnie przywiązany od kiedy tylko się wykluł z jaja. Był stosunkowo małym smoczkiem co rodzeństwo lubiło mu nie raz wytykać więc mały nie czując się dobrze wolał się schować, więc bardzo często ukrywał się pod moim płaszczem czasem owijał się dookoła mojej szyi. Nie raz często zapominałem że miałem go na ramionach więc bardzo często spał ze mną w moim domu niż w gnieździe z rodzicami. Teraz nie było inaczej gdy tylko się położyłem poczułem jak Ngale układa nie ma mojej klatce piersiowej patrząc na mnie

- tato czy ta księżniczka której Orion ma oddać cześć serca jest miała ?

Spojrzałem na niego z uśmiechem lekko drapią po pyszczku na co cicho mruknął

- tak maluchu spędziłem z nią nieco czasu i jest bardzo miła na pewno będzie miło kiedy cię pozna.

- tak myślisz wczoraj kiedy spałem z Orionem z jego ognia wyłoniły się fioletowe iskry wiesz wydawał się być zadowolony ?

- owszem a teraz choć trochę pospać myślę że Orion doskonale wiedział co oznaczają, a teraz spać.

Nie powiedział już nic więcej choć jak na niego i tak dużo. Cóż czekał nas ciekawy dzień a najlepsze było to że znów ją zobaczę z tą myślą zasnąłem chwilę po Ngale.





Rozdział jest dość późno ale mimo wszystko proszę zostawić po sobie ślad ⭐ i jakiś komentarzy 😁 miłe dnia dla wszystkich 💋

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top