~4~

Miasto Zukita

Azaja

Rano po przebudzeniu i uznałam że drogę do miasta pojadę konno a nie znów w powozie. Tak więc przed śniadaniem zamiast ubrać suknie założyłam skórzane spodnie wysokie buty białą koszulę i rozkloszowanymi rękawami zwężającymi się przy nadgarstkach na do narzuciłam niebieską tunikę bez rękawów siegającą ziemi.

Po wspólnym śniadaniu z elfami zwinęliśmy obuz moi Dima z Mishą ucieszyli się że nie pojadę powozem bo to oznaczało więcej miejsca dla nich Kade i Ezra podróżowali tak samo od początku, natomiast mała Gaja znów poprosiła o uczesanie bardzo się ucieszyłam że mała księżniczka nabrała nieco odwagi jej rodzice byli bardzo zadowoleni z tego natomiast jeszcze większym zaskoczeniem było gdy mała zapytała czy może jechać na koniu razem ze mną. Oczywiście za zgodą jej rodziców
osidłałam konia i posadziłam ją przed sobą aby mogła lepiej wszystko widzieć.

Większość drogi była cicho choć uśmiech nie schodził jej z ust ja natomiast rozmawiałam z Dalią o tym jak każda z nas spedza dnie w pałacu jakie ma obowiązku i lekcja przy okazji dowiedziałam się że pomiędzy Dalią a jej najstarszym bratem Lediasem są bliźniacy Fizmar i Fadiro którzy od czterdziestu lat mieszkają w Zukicie ponieważ są jeźdźcami co jak się okazało było zaskoczeniem dla nich z jednego jaja wykluły się również bliźniacze smoki co jest zjawiskiem bardzo rzadkim niemal że cudem.

Słuchałam wszystkiego z uwagą chcąc dowiedzieć się jak najwięcej , droga na rozmowach minęła szybko nim zaszło słońce z daleka formowało się miasto i było ona piękne. Brama była ogromna i otwarta cały czas dla wszystkich przed nią czekali strażnicy aby nas powitać i zaprosić na wielką ucztę na której będą wszyscy władcy gdzie oficjalnie powita nas pierwszy jeździec, po wiejachu do miasta nie wiedziałam na co patrzeć budynki były z kamienia i o różnych kształtach niektóre bardziej przypominały architekturę elfów były jaśniejsze i posiadały kwiatowe wzory czasto będąc nimi również porośnięte byłam mile zaskoczona ponieważ w mieście było bardzo dużo roślinności na ulicach przy straganach widziałam i ludzi z różnych stron świata oraz elfy co oznaczało że miasto było otwarte dla każdego nie było ona duże po drodze widziałam wiele wiejski domów i pól na których pracowali ludzie z tego co czytałam w księdze piętset lat temu była tu wieś ludzie żyli z połowań i ziemi którą uprawiali mając za sąsiadów smoki żyli w zgodzie nie wadząc sobie nawzajem jeszcze zanim powstał zakon , zanim król smoków oddał połowę swojego serca prostemu człowiekowi.

Jechaliśmy główną ulicą aż do rynku gdzie mieścił się sporej wielkości ratusz przed którym stała para ludzi byli ubrani w zdobione szaty gdy podjechaliśmy bliżej zeszli oni że schodów witając nas kłaniajac się

- Witamy w Zukicie wasze wysokości cieszymy się że dotarliscie. Komnaty są już gotowe służący zaprowadzą was abyście mogli odpocząć po podróży miło was gościć.

Gdy dorośli skończyli wymieniać uprzejmości służacy wnosili bagaże powoz zostały zabrane konie roznież aby odpoczęły w stajni. Jak się okazało ku radości mojej i Dali rodzice zgodzili się abyśmy mogły spać w jednej większej komnacie razem z Gają która nie odstępowała mnie na krok , robiło mi się ciepło na sercu gdy mała nazywała mnie starszą siostrą nikt jej tego nie bronił Salizer i Mida byli wręcz szczęśliwi że Gaja stawała się coraz bardziej śmiała.

Większość popołudnia postanowiliśmy spędzić na obejrzeniu miastaoglądając przygotowania do uroczystości ludzie wieszali ozbobne lampiony i szykowali stoły na rynku najlepszym jednak dla mnie widokiem były smoki które co rusz przecinały niebo latając nad miastem w końcu całkiem blisko znajdowały się góry i jaskinie służące im za gniazdo były piękn o łuskach w różnych barwach jak i rozmiarach mało tego wszystkie były inne niektóre posiadały cztery łapy i skrzydła inne podobne do nietoperzy posiadały błoniaste skrzydła bez przednich łap a niektóre były długie i smukłe te z kolei nie posiadały skrzydeł a mimo to unosiły się na niebie.

W między czasie do maista zawitali pozostali władcy, o tym że przybyli dowiedziałam się w komnacie od słożek które szykowały nam suknie uznałyśmy że przywitamy się na uczcie. Dalia z Gają miały podobne suknie obie do ziemi z rozszerzonymi rękawami z wyszywanymi liścimi które lekko się mieniły różnica była tak , że skunia Dali była jasno zielona i odsłaniała jej ramiona natomiast sukienka Gaji była blady różowa obie miały rozpuszczone włosy z ozdobnymi przypominające kwiaty. Na mnie za to czekała suknia i pięknym morskim kolorze była zapinana na szyji odsłaniała plecy i była ozdobiona srebrną błyszczącą nitką była długa do ziemi miała tylko jeden ogromny minus ochydne bufiaste rękawy które zaczynały się lekko nad łakciami i były zwieżone przy nadgarstkach.

Wiedziałam że macocha specjalnie kazała ją uszykować ona dobrze wie że takie rękawy mi się nie podobają więc jak to ja czując się w obowiązku zrobienia jej na złość postanowiłam usunąć paskudne rękawy Dalia z Gają postanowiły pomoc mi w zbrodni przy pomocy magi którą starsza dysponowała w końcu nie chciałyśmy zniszczyć całej sklukni. Gotową suknię ubrałam i pasujące do niej buty i dodatki w postaci delikatnych bransoletek na rękach i kilku specjalnych ozdobnych pierścieni na warkoczyki.

Gotowe dostałyśmy skierowane na plac przed zamkiem gdzie dołączyłyśmy do rodzin ojciec z wujem ledwo powstrzymywali śmiech widząc minę macochy która nie omieszkała wyrazić swojego zdania na temat zniszczenia sukni ja za to dumnie odparłam że to nie zniszczenia a ulepszenia. Jak się okazało kolacja i przyjęcie które było szykowane na rynku było dla ludzi z miasta i pobliskich wsi, a to dla nas miało odbyć się na ogromnej polanie za miastem leżącej bliżej legowiska smoków tam miał nas przywitać smoczy król z królową jak i jego jeźdzca przy okazji dowiedzieliśmy się że sam pierwszy nie mieszka w zamku w mieście tylko w domu w którym żył jeszcze zanim otrzymał dar smoczego serca.

Ciekawiło mnie jakim człowiekiem jest Bezer Odisa skoro nadal żył w domu pośród pól którejak się dowiedzieliśmy nadal uprawiał w końcu całe życie był rolnikiem żył z ziemi o którą dbał nawet po zostaniu pierwszy jeźdźcem nie zrezygnował z prowadzenia gospodarstwa, burmistrz w drodze na polanę powiedział śmiejąc się że Bezer jest ciężko chory kiedy musi wypełnić jakieś raporty i odpowiadać na listy z królestw i zdecydowanie bardziej woli pilnować małych smoczków. Było już po zachodzie słońca i miasto wyglądało pięknie poprzez zapalone lampiony muzyka grała ludzie tańczyli i śmiali się, podobało mi się to że nikt nie zwracał na nas uwagi nikogo nie interesowaliśmy było to miło odmaną.

Jednak im bliżej celu byliśmy tym dziwniej się czułam lekko kręciło mi się w głowie więc korzystając z okazji podeszłam bliżej wuja i chwyciłam go pod ramię spojrzał na mnie ale nic nie powiedział usmiechałam się do niego na znak że nic się nie dzieje choć z każdym krokiem serce biło mi coraz ciężej co powodowało że ciężko mi się oddychało i robiło mi się gorąco, tłumaczyłam to sobie podekscytowaniem spotkania z innymi rodzicami królewskimi i bardziej zamożnymi mieszkańcami oraz spotkaniem smoków skąd mogłam wiedzieć jak potoczy się ten wieczór....






Mam nadzieję że się podoba ☺️ a tak z innej bajki suknia faktycznie ma jak dla mnie ochydne rękawy !

Proszę o jakiś komentarzy i gwiazdkę 🤩 i rzycze wszystkim miłej soboty ♥️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top