ROZDZIAŁ 9.
- Zbieraj się młoda damo - Rzekł po czym wziął ją w szpony.
***
Posłańcy przemierzali ciemne niebo już od jakiegoś czasu.
Kręcąca się Tishio w pazurach jednego z Herpydr zaczęła nawijać o różnych dziwnych rzeczach ,odbiegających od tych, na które nastawili się strażnicy. Trzymając mocno w łapach Romusa pytała się starszego - który ją trzymał - czy możliwe jest dolecenie poza chmury i dojrzenia jakiejś niezidentyfikowanej istoty ,takiej jak kosmoowad lub pożeracz obłoków, które wmawiali jej w dzieciństwie rodzice, tylko po to, aby położyła się spać.
Lecieli właśnie nad oceanem. Nie świadoma Tishio spojrzała się w dół, serce mocniej zabiło, brzuch się zacisnął,a jej ślepia zrobiły się nieco większe.
- Nie puścisz mnie ? Prawda ? - Zapytała przełykając ślinę.
- Pytasz się już o to trzeci raz. Nie, nie zrobię tego, nawet jeśli bym chciał - Mruknął starszy.
- Sugarii (Czyt. Sukari), nie bądź nie miły - Skarcił go młodszy, lecąc obok niego.
Ogromne skrzydła połączone z przednimi kończynami wciąż hałasowały. Długie rogi na tyle głowy cięły powietrze, wraz z ostrym dziobem,przez który przebiegała czarna pręga.Pierzasty ogon unosił się w powietrzu.
-Jaka jest królowa? -Zapytała wpatrując się w ogromny klif, obrośnięty mchem, na którego nachodziły jeszcze inne głazy.Położony był na środku morza.
-Jest...wspaniała - Powiedział z wahaniem Wingu (czyt. Łingu) patrząc się na Sugariiego.
W tym samym czasie Tishio dostrzegła głaz, przy którym lśniła woda, a fale obijały skałę, na której ktoś leżał.
- Pamiętaj nasza władczyni ma charakter. Lepiej jej nie podpadnij - Odparł stalowym głosem starszy.
- A co to ? O tam - Zapytała wskazując kremową, umazaną od krwi łapą, oświetloną wodę i skałę - Ktoś tam jest.
- Jakaś istotka, wyszła z wody by odpocząć. Nie przejmuj się nią - Rzekł beztrosko Wingu.
- Niesamowite. Jak to możliwe, że ten głaz świeci sam z siebie ?
- Dziewczynko, proszę nie zadawaj więcej pytań, na które nie znamy odpowiedzi - Zaznaczył przez zaciśnięty dziób strażnik, mocniej zaciskając szpony.
Tishio już się nie odezwała.Spoglądała tylko na widoki rozprzestrzeniające się, tuż pod nią. Nie mogła się nim nacieszyć.
Lasy deszczowe roiły się od puchowych niebieskawych drzew,aż po ogromne,rażące, limonkowe kwiaty,rozkładające swe płaty nocą. Księżyc idealnie oświetlał pustą, oderwaną od tego nieziemskiego miejsca przestrzeń.Nie rosło tu ani jedno drzewo,a trawę zalała jakaś czarna ciecz,przyklejająca się do głazów w niej pływających.Bąble powstawały na powierzchni mazi przypominającą smołę.
- Co tu się stało? - Mruknęła do siebie, bardziej przyglądając się skażonej strefie.
Jej szmaragdowe oczy pobłyskiwały w odsłonie nocy,a łapy bezwładnie wisiały w powietrzu.
Nieoczekiwanie usłyszała chrapliwy głos Sugariego,który również patrzył na zgliszcza.
- To przez wojnę Sumu wyżarła połowę lasu.Rozprzestrzenia się jeszcze dalej,ten mały skrawek nie dorównuje temu,co dzieję się w innych miejscach.
- Sumu?
- Tak, jest to trucizna, która wypala wszystko,razem z kośćcem. Jedyne co idzie jej oporowo, to głazy, które choć trochę wstrzymują jej rozrost.- Tym razem odpowiedział Wingu oschłym tonem.
Lecieli jeszcze przez parę chwil, aż do momentu ujrzenia bram królestwa. Ogromne kamienne skrzydła wznosiły się ponad korony drzew. Z marmurowych piór wylatywała czysta woda, która spadała do niewielkich zbiorników. Po środku nich znajdowały się posrebrzane wrota, na których wygrawerowany był znak rodowy królowej - złoty pazur.
Ominęli je wzbijając się wyżej.Zafascynowana Tishio oglądała kryształowe wieże z turkusowymi kopułami.Obok nich widniały mniejsze, zrobione z kryształów domy. Filary podpierające całość, błyszczały jasnym blaskiem, a wzory na nich wyryte przyciągały oko.
Wszystkie dwory były podobne - kryształowe z turkusowymi detalami. Niektóre wzniesione były na pagórkach,po których spływały strumienie błękitnej cieczy. Nawet trawa w królestwie była niesamowita. Wydawała się taka mięciutka i przyjemna w dotyku. Młoda Ilawra nie mogła doczekać się momentu,kiedy ją dotknie.
Różowe drzewa otaczały parę dworków, a koło jeszcze innych wyrastały niebiańskie złoża diamentów, oświecające ścieżki. Jednak z ich wszystkich najwspanialszy wydawał się być pałac monarchini Herpydr - Wifu.
Przed zamkiem stały kamienne kozice z skrzydłami i zakrzywionymi rogami. Miały one jedną łapę wyciągniętą do przodu, która ukazywała złote szpony, a z ich otwartych paszczy migocząca woda zlatywała kaskadami do specjalnie wyżłobionych zbiorników,z fioletowymi liliami.
Drzewa wiśni umieszczone były na skrawkach ziemi, które również otaczało źródło, tym razem to prawdziwe.Opływało cały pałac niosąc ze sobą spadające pąki wiśń.
- Wow- Odrzekła wpatrując się z zachwytem w olbrzymią fortecę stworzoną z morganitu. Połyskiwała przezroczysto-różanym blaskiem. Spojrzała w górę na wieżyczki, które na czubkach przybierały złocisty kolor, okna wystrugane w ich środku zostały ciut uwypuklone. Nad nimi pojawiały się lśniące kryształy w różnych kolorach.Większe pływały na dole, w krystalicznej toni, na której widniała drewniana przedługa kładka przypominająca pomost.Prowadziła wprost pod złotolite wrota.
Posłaniec trzymając w szponach Tishio zaczął lądować.Kierował się w stronę gigantycznych drzwi.Swoimi skrzydłami rozcinał wodę, a ona muskała wolną łapą źródło.
Mrok otaczał Ikulu, ale młoda szamanka miała inne odczucie.Wszystko wokół niej mieniło się blaskiem, był to istny raj w porównaniu do samotnej wioski na pustkowiu zwanym prerią.
Sugari rzucił ją lekko, gdy znajdował się parę centymetrów od drewnianego podłoża. Wingu wylądował wcześniej i pukał właśnie szponami w bramę, na której widniały napisy. Tishio dostrzegła epigraf, na którym pisało "Toru" ,a pod nim " Wifu".
- Mogę mieć ostatnie pytanie?-Spytała Sugariego, który stał niewzruszony na platformie otoczonej przez krystaliczną ciecz.
- Mów - Odparł
- Dlaczego widnieją tu jakieś zapiski? - Wskazała kremową kończyną na drzwi.
- Są to imiona królów i królowych, Którzy rządzili Ikulu.
Tishio odwróciła łeb i wychyliła się za wznoszący pomost, spoglądając w lśniącą wodę.Widziała płatki kwiatów, które pomału przepływały pod tratwą.Wciąż trzymała worek z zdechłą ropuchą.
Nagle wrota otworzyły się skrzypiąc,natychmiast na nie spojrzała.
Światło, które padało z środka pałacu przyćmiło jej ślepia.Wzięła sakwę w pysk i ruszyła za posłańcami.
Przed sobą ujrzała ogromną przestrzeń, na której znajdowały się kręte szklane schody,prowadzące do ogromnego rubinowego tronu z zasiadającą na nim mała postacią.
Królowa była przepiękna.
Różane przednie łapy przechodziły w biel,pozłacane długie pazury błyszczały, a szkarłatny dziób kontrastował z śnieżną głową.Na długich rogach miała pozawieszane wisiorki,tak jak na szyi,tuż przy czerwonej plamie.
Wpatrywała się w nią dopóki nie dostała skrzydłem zakończonym dwoma pazurami w kościsty brzuch.Dopiero teraz zobaczyła, że Wingu wraz z Sugarim kłaniają się .Pośpiesznie odłożyła zawiniątko i pokłoniła się ukazując różowe rogi.
- Witaj nowa druidko - Uroczysty głos królowej poniósł się po komnacie - Kifo!! - Wydarła się po chwili, a Tishio przeszły dreszcze - Przychodź tu, ale już!
Zza rogu wyłonił się starzec. Jego kolor futra zdążył wyblaknąć, a zmarszczki pod oczyma były bardzo widoczne. Jeden z rogów był ułamany.
- Tak władczyni? - Powiedział ponuro.
- Masz oprowadzić swoją nową uczennice - Rozkazała spokojnie posyłając uśmiech Tishio - Zresztą, możecie już rozpoczynać lekcje. Nie mamy czasu do stracenia.
- Moja królowo, jest noc, a mi jeszcze trochę życia zostało - Rzekł patrząc na swoją świeżą podopieczną.
Jego mina utworzyła się w grymas. Podszedł do niej, a pazury zaczęły ocierać się o wyszlifowaną podłogę. Starzec zaczął ją okrążać patrząc krytycznym wzrokiem. W tej chwili czuła się bardzo niezręcznie, nie lubiła, gdy ktoś tak robił.
- Jesteś straszną brzydulą - Mruknął pod nosem - Nawet nie masz skrzydeł. Skandal. Zrobiłbym też coś z oczami, mają zbyt nasyconą barwę. Całą bym ciebie zmodyfikował,potrzebujesz całkowitej zmiany - Powiedział nieco głośniej.
Tishio nie wiedziała co o tym myśleć. W sumie od zawsze chciała mieć skrzydła.
Monarchini słysząc słowa szamana odwróciła pysk.
- Nie Kifo, zabraniam ci wszelkich modyfikacji ucznia, dopóki jej wszystkiego nie nauczysz - Oświadczyła donośnym tonem - A teraz wyjdźcie, przeszkadzacie - Napomniała przyglądając się swoim pozłacanym pazurom.
~~~~~~~~
Witajcie, wczoraj wróciłam z wycieczki i od razu zabrałam się za pisanie tego rozdziału. Tak jak mówiłam w poprzednim fragmencie, ów leksykon pojawi się za niedługo, wraz z postaciami na deviantarcie. Chciałam jeszcze tylko przypomnieć, że wracam do regularnego wstawiania dalszych części.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top