ROZDZIAŁ 5.
Mpira skinęła łbem i znów zanurzyła się w krystaliczno-turkusowej toni. Zaraz za nią płynęła Prema. Jej mały porośnięty gęstym futrem ogonek rozpływał się pod powierzchnią, a róg rozcinał wodę. Spojrzała akwamarynowymi oczyma na nią, płynącą obok.
Wypływając z jaskini Mpira ostrożnie omijała, naostrzone kolce stalagmitów ,za to Prema przepychała się przez nie niedbale, popychając je i obijając się o nie.
Jej przyjaciółka zawsze była lekkomyślna.
Kiedyś, gdy poszła odwiedzić ją z bratem, ta leżała całą zakrwawiona, koło zaplamionych szkarłatną posoką świecących grzybów. Ogromny szpic tkwił w jej barku, a ona ledwo oddychała. Jak się później okazało, Prema chciała dosięgnąć wiszących na suficie stalaktytów. Gdy skończyła zabawę, rozłożyła się na skale, a jeden z wierzchołków wielkiego kolosa odłamał się i runął prosto na nią. Mpira z Fangiem sterczeli nad nią trzy dni i dwie noce, co chwilę zmieniając jej opatrunki. Pamięta do dziś wymówki wystraszonego brata. Fang i Prema od zawsze się nie lubili, pomimo tego zostawał na nocki, w ciemnej grocie z znienawidzoną osobą.
Rozległ się trzask.
Prema wparowała całą siłą w rozległy, sterczący stalagmit. Nicie promieni padały na jej obojętną twarz, a brązowy czubek skały oderwał się i zaczął opadać na dno, obkręcając się jeden raz wokół własnej osi, po czym iglica zniknęła w mroku pieczary.
Gdy wyszły z groty, ciecz stawała się klarowna.
Obok przyjaciółki kłębiła się chmara pistacjowych rybek. Zaczęły powoli oplatać podirytowaną ich obecnością Premę.
- Wyglądasz jak płat liścia. - Zadrwiła Mpira.
- Dlaczego zawsze te małe szkodniki się do mnie przyklejają? Do ciebie ani jedna nie podejdzie - Powiedziała oburzona, nie zważając na docinek kompanki.
- Może, przypominasz im, ich rarytas? Korzonka - odrzekła zamyślona - Ale nie takiego zwykłego. Ty jesteś dużym, słonym korzeniem. Ich ulubionym - Uśmiechnęła się szyderczo.
- Pff. Wcale nie jestem słona.
Były już blisko miejsca docelowego.
Okazały blok skalny wynurzał się płaskim cyplem z wodnej toni.
- Auć ! Te pasożyty mnie podgryzają ! - Wrzasnęła Prema lecąc do głazu.
Ta sytuacja bawiła błyszczące lawendowe oczy Mpiry. Widziała jak wskakuje na kamień, który cały pokryty był cienkimi rozchodzącymi się wzorami. W głębi haft skrzyły się pobrzaski, które pokazywały swoją prawdziwą moc w nocy.
O skalistą opokę odbijała się pieniąca woda.
Szum fal pobrzmiewał Mpirze w uszach, gdy zaczęła wspinać się na skałę, a po chwili dołączył specyficzny zapach oceanu. Napajała się tym zapachem. Czuła wodorosty, słoną ciecz i piasek, który krył się pod wodą.
Woń morska dosięgła i Premę, która właśnie podniosła łeb i również zaczęła wdychać. Jarzębinową grzywę na grzbiecie zaczął szamotać wiatr, biegnący od strony lądu.
Mpira patrząc na nią, widziała, że coś ją gryzie.
Za każdym razem, gdy Prema patrzyła na rozpinającą się krainę - którą tylko z głazu mogły dojrzeć - usychała z tęsknoty. Jej przepiękne duże oczy zdawały się być nieobecne, a kończyny mocno trzymały się podłoża.
Współczuła jej z całego serca. Mpira często myślała o tym, jaki koszmar musiała przeżyć w dzieciństwie.
Nie lubiła spoglądać na te, obliczę Premy. Zamyślone, oderwane od rzeczywistości. Wyglądała w tedy, jak by była wyprana z uczuć.
Oderwała od niej wzrok. Położyła się obok i spojrzała się w dal. Niecałe siedem kilometrów przed nią, znajdowała się plaża. Zawsze chciała dotknąć suchego piasku, poczuć jałową ziemię pod barwnymi łapami i używać częściej płuc.
Za niebiańskim brzegiem morza, dżungla przepełniała się różnymi drzewami. Parę które ujęła wzrokiem posiadały jasno-niebieską korę, przypominającą barwę spokojnego nieba. Potężne korony utrzymywały pudrowo-różowe liście. Inne mniejsze drzewa były brązowe z pomarańczowymi pąkami, niektóre z nich od połowy pnia zarośnięte były zielonymi kwiatami. Razem tworzyły niesamowity krajobraz.
Z dala widać było szczyty błękitnych gór. Wzniesienia utrzymywały popielate długie pnie, na których rozrastał się szkarłatny puch. O dziwo na tym dołączonym klifie trawa nabierała tego samego koloru co korony drzew. Idealnie przechodziły w szmaragdowy trawnik.
Spojrzała na turkusowe falę obijające o brzeg, a potem na swoją przyjaciółkę, która nadal martwo wgapiała się w plażę.
Klucz ptaków przelatywał właśnie nad nimi. Świergocząc, zmierzały do niesamowitej krainy, którą miały podaną na tacy. Pomimo tego, one nie mogły tam pójść. Zasady je obowiązują..., ale przecież raz, nie zaszkodzi spróbować czegoś nowego.
Z pluskiem Mpira wskoczyła do wody chlapiąc Premę, która zdziwiona zerknęła na nią.
W krystalicznej wodzie zaczęły pojawiać się bąbelki.
Wyzwała ją na "pojedynek".
Ta zaś wyszczerzyła zęby i łypała na błękitno-łososiową kulkę znajdującą się pod wodą.
- Ach, a więc tak się sprawy mają - Powiedziała zadziornie, nurkując z hukiem do morza.
Mpira wciąż produkowała bańki, ciurkiem wylatujących z jej wąskiego nosa. Zobaczyła Premę unoszącą się na przeciwko niej. Spoglądała prosto w jej rozbawione oczy.
Wiedziała co się święci.
Nim dopłynęła do powierzchni rozległ się huk. Fontanna bąbelków wystrzeliła do góry. Wydobywała się z małych rozszczelnionych dziurek na rogu którymi Prema mogła nabierać powietrza. Szczelinki pokryte były grubą błoną.
Podczas wskakiwania na głaz, nakrapiana czarna tylna łapa osunęła się, ale w ostatecznej chwili jej potężne szpony wbiły się w śliską powierzchnię. Obserwowała wzburzoną do granic możliwości wodę, która podskakiwała do góry.
Śledziła wzrokiem pokaz. Uwielbiała gdy Prema je robiła. Bulgocząca woda przybierała lekko różowawego odcieniu.
Struga cieczy wyleciała w powietrze, tuż obok jej twarzy. Mpira wychyliła pysk a woda rozbryzgnęła się na głowie. Krople skapywały jej po nosie i uszach , wprawiając w ruch kolczyk na lewym z nich.
Bąbelki ustały, a granatowa postać wyłoniła się z pod wody. Pysk Premy wystawał z nad powierzchni. Spojrzała prosto w jej ślepia, były takie spokojne.
- Dzisiaj wyjątkowo pięknie wyszło - Odezwała się Mpira, a Premę przeszedł przyjemny dreszczyk.
- Zawsze są zjawiskowe - Odparła, wlepiając głębsze spojrzenie w kompankę. Ptrzyła jak wiatr rozwiewa jej arbuzowe futro na karku, zjechała ciupkę niżej. Jej przednie łapy zwisały z kamienia.
- Może, nasz plan obgadamy w ...
- "Gustlofie" - Dokończyła szybko za nią.
- Czytasz mi w myślach - Stwierdziła Prema.
***
- Poczekaj na mnie na dole. Muszę nabrać powietrza - Powiedziała pośpiesznie Prema.
Płuca ją kuły, czuła jak brakło jej tchu. Nie posiadał skrzeli, tak jak jej towarzyszka.
Lekceważyła niedobór tlenu przez pół drogi do cmentarzyska okrętów.
Nie miała zamiaru opuszczać Mpiry ani na krok, każdą sekundę chciała wypełnić tylko z nią, i z nikim innym.
Popłoch ogarnął jej organy wewnętrzne. Odczuwała jak klatka piersiowa się kurczy, a krtań piecze.
Pysk wystrzelił na powierzchnię.
Łakomie wdychała tlen, otwierając oczy. Dyszała. Wyraz jej twarzy wykrzywił się w przestrachu,oczy miała duże jak spodki.
Patrzyła w górę próbując uspokoić oddech.
Widziała kłębki puszystych rozpraszających promienie obłoków, porozsiewanych na błękitnej powierzchni.
Nagle na jej twarzy zagościł chytry uśmieszek - zaczęła się śmiać.
- Uff, zdążyłam - wyszeptała do siebie. Po czym szybko nabrała powietrza do rogu - Powinno wystarczyć - Mruknęła zanurzając się w morskiej toni.
Odpychała wodę łapami a jej futro rozpływało się w akwenie. Już z daleko dostrzegła Mpirę przyglądającą się przewróconemu kufru z złotymi monetami. Znajdowała się ona parę kroków od Gustlofa - Ogromnego wraku, bojowego statku. Służył im za podwodny plac zabaw. Wokół niego rozrastały się pagórki pokryte trawą, a na nich kołysały się koralowce i polipy.
Prema była już blisko przyjaciółki, która wciąż wpatrywała się w monety.
- Buu ! - Krzyknęła z dala.
Mpira odwróciła się z naburmuszoną miną.
- Co tak długo ? - Wystękała.
- Zagapiłam się... - Zbyła ją natychmiastowo.
Nie maiała zamiaru mówić jej prawdy. Gdyby się dowiedziała, dostała by białej gorączki.
Pomimo tego, że są w tym samym wieku Mpira strasznie się o nią troszczy. Premie niezbyt to przeszkadza, lubi jej towarzystwo. Często wydawało jej się, że ma na jej punkcie obsesje.
Mpira przychodząc prawie co dzień od ośmiu lat ,stała się dla niej niczym narkotyk. Bez niej nie potrafiła by żyć.
- Niech ci będzie - westchnęła z niedowierzaniem Mpira i wpłynęła do szczątku statku.
Prema popłynęła bliżej, zeskanowała go raz jeszcze. Metalowe boki pokryte były rdzą, a w licznych miejscach znajdowały się dziury. Wszystko pokrywały pąkle, glony wystawały z szczelin. Dziób był zmasakrowany, tak samo jak środek i dół okrętu, pokład zaś był nie uszkodzony. Na kadłubie zwisała tabliczka, ledwo się trzymając. Rdza doszczętnie ją pożarła.
" Wilhem Gustlof "- pisało na niej
- Prema ! chodź tu, szybko ! - Wydarła się Mpira.
- Już idę - powiedziała i popłynęła na pokład.
Po chwili stała obok niej. Miała idealny widok na groby statków - Wszystkie roztrzaskane i wymielone przez czas.
- Niema tu nic ciekawego - Prychnęła .
- Spójrz w górę - Powiedziała Mpira wlepiając spojrzenie w ogromy obiekt.
Prema przewróciła oczyma, ale spojrzała. Zaparło jej wdech w piersi. Ogromny bursztynowy narwal nabierał powietrza, a chmara ryb i płaszczek omijała go niczym truciznę.
Światło słoneczne padało na jego kolosalne cielsko, a perłowy długi czubek rogu przecinał lazurową toń.
Widziała je kiedyś z rodzicami, kiedy jeszcze z nią byli...
~~~~~~~~
Witam, związku z tym, iż nie chcę bardziej przedłużać tego rozdziału, powiem tylko tyle :
polecam włączenie muzyki - dodaje klimatu.("°w°)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top