ROZDZIAŁ 2.
W net, poczuł jak coś wbiło się w jego ciało, a po chwili ktoś przyszpilił go do podłoża. Czuł jak jego cenne kamyki przewracają się w paszczy, a jeden z nich niebezpiecznie podchodził do przełyku.
Fang był zdezorientowany, widział mroczki przed oczyma, a w uszach mu szumiło.
- Mam cię gamoniu - ktoś zawołał z wyższością.
Fang bardzo dobrze znał ten głos.
Zamrugał żółtymi oczyskami by wyzbyć się muszek, które wciąż zasłaniały jego pole widzenia.
Nad Fangiem zawisła drobna postać, pokryta różaną sierścią z hebanowymi plamami. Przyciskała go, do rozłożystego miętowego grzyba. Jej łuski na grzbiecie połyskiwały, a oczy płonęły fioletem. Mpira szczerząc się patrzyła na brata, którego nadal dociskała do muchomora.
- Błagam, ty naprawdę myślałeś, że ci się uda. - Prychnęła. - Przecież wiesz, że nigdy ze mną nie wygrasz.
- Nienawidzę cię - wysyczał przez zęby. - Złaś ze mnie. - Po chwili powiedział z oburzeniem Fang, wciąż trzymając w pysku migotki.
Mpira chwilkę się zastanawiała, po czym zeszła ociężale z brata, a ten wystrzelił jak z procy.
Jeden z kryształów podszedł do jego gardzieli, na tyle blisko, by Fang odczuł nieprzyjemne uczucie w brzuchu. Siostra patrzyła zdumiona jak brat wypluwa w pośpiechu świecące odłamki kamieni. Stąpała lekko na puszystej powierzchni grzyba, wokół którego roiło się od skrzącego pyłu unoszącego się w wodzie.
- Co to jest ?
- Nie twoja sprawa. - Odrzekł wyniosłym głosem spoglądając na kryształy i sprawdzając ich stan.
Mpira oderwała wzrok od brata i spoglądała w stronę jaskini, w której mieszkali.
- Chodźmy, powinniśmy już wracać do domu. - Powiedział Fang, zerkając na zapatrzoną siostrę.
Miała uniesione uszy, a jej czarny kolczyk na lewym z nich zlewał się z otoczeniem. Była skupiona, a jej oczy śledziły każdy ruch. Przypominała Fangowi, dzikie zwierzę rozglądające się w poszukiwaniu pożywienia.
Mpira skinęła lekko głową, a Fang zaczął pakować skarby z powrotem do pyska i ruszył za młodszą siostrą.
***
Dom Fanga znajdował się przy samej górze, co znaczyło o pozycji w hierarchi jego rodziców. Oboje pracowali w wojsku : matka była strategiem, zaś ojciec wojownikiem.
Grotę otaczała niska, miękka w dotyku jasna morska trawa. A przy samym wejściu rozrastały się niewielkie malinowe polipy muskające lekko ściany pieczary.
Fang znajdował się w środku nory. chciał jak najszybciej zanieść swoje łupy do wyrwy w jamie. Gromadził w niej swoje świecidełka od sześciu lat, gdyż wtedy Kadi, stworzył zagłębienie specjalnie na upodobanie młodszego brata. Był ich to taki mały sekret. Rodzice nie przepadali za chmarą niepotrzebnych "odłamków kamieni". Z czasem z jednego brylantu, zrobiła się cała kolonia .
Fang zaciskał szczęki pełnych świecących aleksandrytów, akwamarynów i heliodorów, których blask nadal wylatywał nosem. Po chwili dotarł do swojej skrytki.
Miał szczęście, jego rodzice wciąż przebywali na służbie, a rodzeństwo nie zwracało na niego uwagi.
Mpira poszła do Kadiego. Gramoliła mu się na grzbiet, naginając lekko jego ostrą błękitną płetwę. Ten zaś spychał ją co chwilę śmiejąc się ze starań siostry. Natomiast Chai przyglądał im się w spokoju, z obojętną miną i na wpół przymkniętymi powiekami.
Fang korzystając z okazji, wypluł swoje skarby i próbował je upchnąć. władował się do dziury i pchał z całych sił. Przez jaskinię przeszedł szmer przesuwanych się strasów.
Kadi i Mpira nie zwrócili na to najmniejszej uwagi, w przeciwieństwie do Chai'a , który nadstawił swoje okrągłe małe uszka - wysłuchiwał. Przeciągnął się leniwie a na jego pysku wstąpił szyderczy uśmieszek. Wstał i bezszelestnie podszedł do nieświadomego Fanga, nadal grzebiącego w wyrwie.
Chai stanął za bratem układającym niesfornie marblity, mrucząc przy tym pod nosem "Clarissa, gdzieś ty się podziała "
- Niezła kolekcja, braciszku - powiedział nonszalancko Chai, dotykając łapą długiego ogona Fanga.
Przez jego ciało przeszły drgawki, napuszył się do granic możliwości, podskoczył przerażony i krzyknął. Głowa z impetem zderzyła się z krawędzią nory, wywołując przy tym lawinę barwnych krystalicznych ciał. Fang wyjął obolała głowę i spojrzał przed siebie. Jego brat trzymał w szponach Clarissę i przyglądał się jej.
Fangiem to wstrząsnęło, a co gdyby ją uszkodził.
Clarissa - brylant o szampanowym zabarwieniu. Pierwszy okaz, którego dostał od ojca. Była dla niego bardzo cenna.
- Oddawaj ją ty zwyrolu! - Krzyknął, wyrywając klejnot bratu.
Przytulił kamień do klatki piersiowej i kołysał się z boku na bok, z uśmiechniętym pyskiem.
Reszta rodzeństwa stała przed porozrzucanymi rubinami, szafirami i topazami. Dawały one niesamowicie barwną poświatę.
- Fang, ile razy ci mówiłem. Nie możesz mieć tak dużej ilości. - Westchnął Kadi, spoglądając w głąb przepełnionego zagłębienia.
Fang natychmiast skierował wzrok na najstarszego brata.
- Wiem, ale... jest ich jeszcze tak wiele. Przecież wiesz, że je kocham. - powiedział Fang głosem pełnym goryczy i skruchy.
Jego źrenice, od momentu odsłonięcia swojej kryjówki kępką wodorostów, zajmowały prawie całą powierzchnię jego oczu.
- Nie powiesz rodzicom, prawda?
- Nie powiem, pod warunkiem, że nie sprowadzisz już ani jednego kryształu. - Powiedział stanowczo.
Mpira w tym samym czasie weszła do otworu i zaczęła się po nim rozglądać. Było tu chyba wszystko co się błyszczało. Chryzoberylowe kocie oczy raziły w ślepia swym blaskiem, a agaty hipnotyzowały różnokolorowymi, naprzemiennymi warstwami.
Jak to możliwe, że nigdy nie widziała tej kryjówki i nie miała pojęcia o pasji swojego brata ? .Była pewna, że Fang kocha świecące przedmioty, ale nie zdawała sobie sprawy, że jest to takie silne.
- Fang, ty masz obsesje. - Wypaliła z niedowierzaniem w głosie, kiedy wychodziła z wyrwy.
- Kadi wyrzućmy mu to teraz ! - Oświadczyła. Martwiła się o brata. - Dlaczego ja o tym nie wiedziałam ?! - uniosła głos gdy nie usłyszała odpowiedzi.
Załamany Fang nie zwracał uwagi na rodzeństwo. Zaczął chować kawałki akwamarynu do schowka. Na miękkiej przypominającej mech posadce, nie zostało ani jednego kryształka.
Kombinował jak przechytrzyć brata i przenosić kolejne okazy do dziury. Kiedy nagle jego rozmyślenia przerwał głos Chai'a
- Może dlatego, że cały czas spędzasz z Premą. - Szepnął Chai.
- Pozbierałeś już wszystkie cudeńka Fang ? Tata już idzie. - Powiedział Kadi kładąc się na miękkiej wykładzinie.
W net w przejściu pojawił się szpiczasty pysk Mujaja. Zerknął na swoje dzieci, wydawało się jak gdyby sprawdzał czy wszystkie są.
Gdy tylko ojciec wszedł całkowicie, jego jedyna córka oderwała się od brata i podbiegła do ojca obdarowując go szerokim uśmiechem. Mujaj położył się obok Kadiego, a Mpira wtuliła się w jego granatowe futro na łapie, przypatrując się na trzy głębokie zaróżowione wcięcia na przedniej lewej kończynie. Zawsze uważała na jego bliznę, bała się, że jeżeli mocniej ją przyciśnie rozerwie się i pokryje się szkarłatną krwią, a jej ojciec będzie cierpiał.
Matki wciąż nie było widać, a Fang zataczał coraz większe kółka. Był z nią bardzo zżyty. niepokój rozpierał jego serce, próbował ułożyć się do snu, ale nie potrafił przestać o niej myśleć. W jego umyśle rozgrywały się najgorsze scenariusze. Dobrze wiedział, że stosunki między sąsiednimi królestwami są bardzo napięte, wiedział również, że może w każdej chwili wybuchnąć wojna, tak jak przed dwudziestoma dwoma laty. Nowy władca Tomór nie odpuści żadnej okazji by zaatakować. Grot był nieprzewidywalny.
Fang obawiał się tego, że jego matkę zaatakowała któraś z tych bestii
Z czarnych scenariuszy, wyrwał go dźwięk kręcącego się Kadiego . Zawsze wychwycał najmniej słyszalne brzmienia.
Otworzył szerzej oczy rozglądał się po jaskini, połyskującymi w mroku trzeszczami. Chai skrył się w kącie pieczary, Mpira spała skulana w kłębek na potężnych łapach ojca, a Kadi zasnął przy ścianie, głęboko oddychając. Jedynym który nie spał oprócz niego, był Mujaj, spoglądał na wejście tęsknym wzrokiem. Fang przymknął powieki, jego serce nie przestawało mocno uderzać o klatkę piersiową. Czuł jak łapy zaczęły mu drętwieć namyśl o tym, że jego matki wciąż nie ma.
Raptownie do jego uszy dotarł dźwięk stawianych na posadce łap.
- Nyoka, co tak długo, martwiłem się. - Szepnął zmartwiony ojciec.
- Malkija wezwała mnie do pałacu. Nie mogłam odmówić. - Odpowiedziała spokojnym głosem, mrużąc oczy. Patrzyła w głąb cytrynowych ślepi Mujaja.
Usłyszawszy głos matki Fang otworzył jedną powieką, chciał upewnić się, że to na pewno ona.
Jej jasne futro świeciło w ciemności tak, jak tej pamiętnej nocy, gdy posoka jej rodziców rozpływała się w wodzie, na jej oczach.
Oderwała wzrok od ukochanego posyłając mu jeden z jej kojących uśmiechów. Spojrzała na Fanga. Dobrze wiedziała że nie śpi, drgające kończyny go wydały. Podeszła do niego, oddalonego od reszty rodziny. Wysuwał lekko pazury u przednich łap, które wbijały się w mięciutką powierzchnię.
Nyoka położyła się i zagarnęła Fanga delikatnie do siebie. Ten wtulił się w jej ciało, a do jego nozdrzy dobiegł uspokajający zapach jego matki. Lilie wodne otulały delikatnie jego drogi oddechowe.
- Śpij już. - Wyszeptała do jego ucha.
Mała postać jak zahipnotyzowana zamknęła oczy i usnęła w uścisku matki.
~~~~~~~~~
Cześć, drugi rozdział już za nami. ʕ·ᴥ· ʔ
Jeżeli uważasz że rozdziały są zbyt długie, zostaw znicz w komentarzu ( [*] ), a ja następnym razem, przyszłe rozdziały postaram się sensownie rozdzielać.
Informacja, dla śledzących deviantarta:
W dzisiejszym dniu wstawiony będzie : Eneo wraz z Nyoką. Na tę chwilę postanowiłam nie wstawiać Kadiego,Chai'a i Mpiry ze względu na to, iż nie są oni w 100% opisani w "książce".
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top