Rozdział XXII. Każdy potrafi kochać.


Otworzyła powoli oczy. Wpatrując się w znajomy sufit powoli przypominała sobie o wszystkim. Z jej oczu poleciało kilka jasnych łez.

-Kiyo? – usłyszała ciepły głos.

Spojrzała w stronę skąd dobiegał. Hidan ukląkł przy jej łóżku, patrząc na nią z troską.

-Dlaczego? – zapytał.

Odwróciła wzrok, nie chcą patrzeć w jego oczy. I co? Teraz tak nagle miała mu wyznać, że kocha go do szaleństwa, że dla niego jest gotowa poświęcić wszystko, że bez niego nie ma sensu istnienia…?! Milczała, ale nie mogła powstrzymać jasnych łez, napływających jej do oczu.

-Kiyo… – znów spróbował Hidan. – Kiyo, odezwij się…

-Nienawidzę cię… – szepnęła.

Spuścił wzrok, zagryzając wargę. Zranił ją. Doskonale o tym wiedział.

-Kiyo, przepraszam – szepnął. – Ja nie…

-Nie chciałeś się zakochać? – przerwała mu. – To ci się nie udało, prawda?

Podniósł na nią zaskoczony wzrok.

-Już wiesz – szepnął. – Wolałem, żebyś nigdy się o tym nie dowiedziała.

Zaśmiała się gorzko, wpatrując w sufit pokoju. A więc chciał przed nią ukryć swoją miłość do Kat?

-Wiem, że to cię rani Kiyo – szepnął.

-Nie wiesz – odparła. – Ty nie wiesz, jak to boli. Gdy zdajesz sobie sprawę, że właściwie… nie masz nic. Żadnych nadziei na szczęście. Nic. Wszystko ci odebrano.

Milczał, nie wiedząc co powiedzieć. Właściwie to nie zrozumiał jej słów. Wiedział, że bardzo ją zranił, ale zdawał sobie sprawę z tego, że nawet gdyby chciał, nie da rady tego naprawić. Nie zareagował, gdy dziewczyna wstała z łóżka i wyszła z pokoju. Ukrył twarz w dłoniach.

-Jashin-sama… Dlaczego muszę ranić nawet tych, których kocham? – zapytał. – Jakby nie wystarczali ci moi wrogowie…

Kat wyszła ze swojego pokoju. Chciała sprawdzić, co z Kiyo. Zdziwiła się, gdy spotkała niebieskooką na korytarzu.

-Kiyo-chan! – zawołała, uśmiechając się do niej. – Już wszystko dobrze?

Dziewczyna nieśmiało odwzajemniła uśmiech. Nie wiedziała czemu, ale nie czuła żalu do Kat.

-Tak – odpowiedziała.

-Rozmawiałaś z Hidanem? – dopytywała się Szarooka.

Kiyo skinęła głową.

-Już wiem wszystko – powiedziała, mijając Kat. – Mam nadzieję, że będziesz z nim szczęśliwa…

Zniknęła za drzwiami swojego pokoju, zanim Kat zdążyła jej coś odpowiedzieć. Szarooka zmrużyła oczy.

„Będę z nim szczęśliwa? – zapytała się w myślach. – O co jej chodziło?”

Już wszystko było omówione. Pein nie bronił tym razem dziewczynie odejścia z Akatsuki, wiedząc, że Kiyo ich nie wyda. Dziewczyna spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i zarzuciła plecak na ramię. Nie żegnała się z resztą, wiedząc, że mogliby chcieć ją powstrzymać, a na to nie mogła sobie pozwolić.

Wślizgnęła się do pokoju Sasori’ego. Lalkarz spał. Kiyo bezszelestnie podeszła do jego łóżka i położyła na szafce nocnej list do Sasori’ego i Deidary. Żal jej było, że musiała opuścić tę dwójkę. Nie mogła jednak inaczej…

Cicho przemknęła się przez korytarz siedziby i wyszła na zewnątrz…

Hidan siedział przy kubku mocnej herbaty. Obok niego, na miejscu Kakuzu siedziała Kat nad takim samym napojem. Oboje wyglądali na zmartwionych i wymęczonych życiem. Tak jakby ostatnie dni przynosiły im same troski i nieszczęścia.

Nagle do pokoju wpadł Sasori.

-Ona odeszła! – zawołał. – Odeszła!

-Kto odszedł? – zapytała Kat.

-Kiyo! – warknął lalkarz. – Kiyo od nas odeszła.

-CO?! – zawołali jednocześnie Kat i Hidan.

Lalkarz rzucił im list od Kiyo.

Drogi Sasori

Wybacz, że to robię, ale w tej sytuacji nie mogę postąpić inaczej. Po prostu tak będzie najlepiej. Dla mnie, dla Hidana i dla Kat. Nie mogę im przeszkadzać, nie chcę. Mam nadzieję, że razem będą szczęśliwi. Ja sama zacznę nowe życie gdzieś indziej, mając tylko nadzieję, że będzie tak wspaniałe jak miłość Kat i Hidana.

Przeproś Deidarę. Byliście mi jak bracia.

Zawsze wasza

Kiyo

-Co to kurwa jest? – warknął Hidan.

-Zostawiła to u mnie! – krzyknął lalkarz. – Przez was odeszła!

Kat wstała z krzesła i spojrzała wściekle na Sasori’ego.

-Opanuj się! – syknęła. – Nie wiesz, co mówisz.

-Wiem doskonale! – wrzasnął. – Odeszła, bo wam obojgu zachciało się romansów. Wiedziałaś, że go kocha! Czemu ją zraniłaś?!

-Sasori ja nie kocham Hidana! – odkrzyknęła Szarooka. – Ani on mnie! Kiyo się pomyliła. I ja mam zamiar to naprawić.

Skierowała się do wyjścia z kuchni.

-A wy tu zostaniecie – warknęła, gdy lalkarz i Jashinista podnosili się za nią. – Sama to załatwię.

Wybiegła z siedziby. Wyciągnęła z zza paska kunai i przecięła skórę na policzku. Zebrawszy trochę krwi, uderzyła pięścią w ziemię, wykonując przed tym szereg pieczęci.

-Jutsu przywołania! – krzyknęła. – Anielski Wilk!

W ogromnym kłębie dymu pojawił się duży wilk o puszystym ogonie i potężnych, orlich skrzydłach. Kat, wskoczyła mu na grzbiet i znów zaczęła składać szereg pieczęci.

-Lokacja! – krzyknęła.

I w tym momencie cały świat stanął przed nią otworem. Znała każdy kamień, każde drzewo, najmniejszy zakamarek i to co było dla niej teraz najważniejsze – każdą osobę. W kilka sekund namierzyła tę odpowiednią i przekazała polecenie zwierzęciu. Wilk od razu wzbił się w górę, bijąc skrzydłami w powietrzu.

W kilka minut dotarli nad niewielki wodospad. Kat zeskoczyła z wilka i weszła do groty pod wodospadem.

-Kiyo… – zaczęła cicho. – Kiyo.

Usłyszała nieznaczny ruch. Odwróciła się w tamtą stronę.

-Kiyo-chan, poczekaj! – zawołała.

-Zostaw mnie! – warknęła niebieskooka. – Wracaj do Akatsuki i żyj z Hidanem! Mnie daj spokój.

-Kiyo nie rozumiesz! – zawołała Kat, blokując dziewczynie wyjście z groty. – Ja nie kocham Hidana!

-Wolne żarty! – krzyknęła do niej. – Nie musisz udawać…!

-Zamknij się! – warknęła Szarooka. – Wysłuchasz mnie, czy tego chcesz, czy nie! Hidan mnie nie kocha, ani ja jego. Nie wiem, co sobie ubzdurałaś, ale to nieprawda. Hidan kocha ciebie…

-Przestań – jęknęła, osuwając się na kolana. – Czemu kłamiesz…

-Nie kłamię, Kiyo – szepnęła Kat, podchodząc do dziewczyny. – Hidan cię kochał, ale nie powiedział ci, bo nie chciał cię ranić. Sam nie wiedział, jaki wielki błąd popełnił.

Kiyo zaczęła szlochać. Kat objęła ją ramieniem.

-Wróć do Akatsuki, Kiyo – poprosiła Kat.

Dziewczyna słabo skinęła głową. Kat pomogła jej wstać i zaprowadziła ją przed grotę, gdzie wciąż czekał na nią wilk.

-Co to jest? – zapytała Kiyo.

-Anielski Wilk – odpowiedziała Kat, pomagając jej wsiąść na wilka. – Później ci opowiem.

Zwierzę wzbiło się w powietrze i w ciągu kilku minut dotarli powrotem do Akatsuki. Przed siedzibą czekali na nich Sasori i Deidara, obaj zdenerwowani i roztrzęsieni.

-Kiyo! – zawołał blondyn, gdy dziewczyna zeskoczyła z wilka. – Co ci strzeliło do głowy?!

-Ja… – zaczęła cicho. – Prz-przepraszam, Dei-kun…

Blondyn przytulił ją do siebie. Kat w tym czasie skłoniła się przed wilkiem i odwołała go z powrotem.

-Nie rób tak więcej, Kiyo-chan – poprosił Sasori, także tuląc do siebie dziewczynę.

Kat rozejrzała się i zauważyła, że w wejściu Akatsuki stał ktoś jeszcze. Hidan z daleka obserwował powrót Kiyo, a gdy zauważył, że Kat go wypatrzyła, schował się do wnętrza siedziby.

-Kiyo, przepraszam – szepnęła Kat.

Złapała niebieskooką za rękę i pociągnęła za sobą. Dziewczyna nie zaprotestowała. Kat poprowadziła ją przez cały korytarz Akatsuki. Gdy Kiyo zauważyła, gdzie Szarooka ją prowadzi, zaczęła się szarpać.

-Wybacz Kiyo, ale muszę – powiedziała.

Zaprowadziła ją pod drzwi pokoju Hidana i otworzywszy je, wepchnęła dziewczynę do środka. Drzwi rozbłysły jasnym światłem.

-Kat-san! Otwórz! – wrzasnęła Kiyo, gdy klamka mimo naporu jej ciała nie dała się otworzyć. – Otwórz!

-Kiyo? – usłyszała za sobą głos.

Nie chciała się odwracać i patrzeć na niego teraz. Kiedy jednak poczuła, że stoi tuż za nią nie wytrzymała i spojrzała prosto w jego fioletowe oczy.

-Hidan! – krzyknęła, rzucając mu się na szyję.

Chłopak złapał ją w pasie i przytulił do siebie. Trwali tak chwilę w milczeniu, aż ciszę przerwał głos Hidana.

-Przepraszam Kiyo – szepnął. – Ja nie chciałem cię ranić.

-Hidan, kocham cię – powiedziała cicho.

Odsunął ją od siebie, jakby chcą sprawdzić, czy sobie z niego nie żartuje. W jej oczach jednak widać było jedynie pewność.

-Kiyo… Ja… – zaczął. – Przecież ty…

Przerwała mu, kładąc na jego ustach swój palec. Delikatnie przyciągnęła go do siebie, przylegając do jego warg swoimi ustami. Całowała go zachłannie, namiętnie. Hidan z początku nieśmiało oddawał pocałunki, by z każdą chwilą zanurzać się w jej ustach coraz bardziej.

-Kocham cię, Kiyo – szepnął w końcu.

Uśmiechnęła się. Właśnie nadzieja doczekała się spełnienia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top