Rozdział XXI. Puenta na dziś - nie podsłuchuj rozmowy.
Do końca tygodnia został dzień. Jeden dzień. A Hidan nie zrobił nic.
Kat przekalkulowała wszystko na szybko. Było pewne, że jak czegoś nie zrobi, będą się mijać przez całą wieczność. Swoją drogą Hidan to kretyn, a Kiyo to idiotka. Żeby stać naprzeciw siebie i nic sobie nie powiedzieć?!
Kat wyszła ze swojego pokoju i wpadła do pokoju Hidana. Wyrwała mu z ręki zwój, który studiował, leżąc na łóżku i rzuciła go gdzieś w kąt.
-Musimy pogadać – powiedziała. – Na poważnie.
Kiyo wyszła z Sali Pieczętowania Demonów. Przed chwilą umieściła jednego z demonów w figurze. Właśnie przechodziła obok pokoju Hidana, gdy usłyszała strzęp rozmowy.
-Kretyn! – rozpoznała głos Kat. – Nawet nie potrafisz pojąć jednego słowa? Co w nim takiego trudnego?!
-Kat, to poronione! – warknął Hidan. – Ja nie mogę, nie chcę i ogólnie nie! Nie!
Kiyo cicho przysunęła się bliżej drzwi. Na korytarzu nie było nikogo.
-Sam sobie wmawiasz, że nie – odzew Szarookiej. – I myślisz, że co?! – Wyznawca Jashina ma monopol na brak miłości?! Też kochasz Hidan!
Kiyo rozszerzyła oczy ze zdumienia. Poczuła tak mocne ukucie w sercu, jakiego jeszcze nigdy nie doświadczyła. Jeśli Kat próbowała udowodnić Hidanowi, że kocha…
-Ja i miłość?! To chore! – syknął Hidan. – Ja nie potrafię kochać Kat!
-Każdy potrafi kochać – odparła już o wiele spokojniej Kat. – Hidan, zależy mi na tobie… Zrozum to… Dlaczego tak się przed tym bronisz?
Do oczu Kiyo napłynęły łzy. Nie musiała słuchać dalej. Wiedziała już wszystko. Kat kocha Hidana, a on… zapewne także kocha ją. Pobiegła do swojego pokoju i zamknęła drzwi na klucz. Rzuciła się na łóżko, płacząc. Z oczu leciały strumienie jasnych łez.
Kochała Hidana… Już dłużej nie mogła się przed tym bronić. Kochała go całym sercem. Sasori miał rację!
A teraz…? Straciła go. Straciła na zawsze. Przecież nie może równać się z Kat!
Przestała szlochać. W jej głowie zrodziła się szalona myśl.
Skoro nie ma szans na miłość, cóż zostaje? Jaki jest sens istnienia? Nie ma żadnego… Więc po co istnieć?
Wstała z łóżka i drżącą ręką chwyciła leżący na stoliku kunai.
-Hidan przecież ty ją kochasz! – krzyczała Kat. – Kochasz Kiyo! Dlaczego nie potrafisz jej tego okazać?!
-Kat, opanuj się – warknął Hidan. – Wiesz, co ja chciałem jej zrobić! Ja nie mogę, nie potrafię sobie tego wybaczyć!
-I dlatego rezygnujesz?! – wrzasnęła. – Ona cię kocha, kretynie!
Spojrzał na nią przymulonym wzrokiem. Usiadł ciężko na łóżku, chowając twarz w dłoniach.
-Przestań – jęknął. – Ja nie mogę być z Kiyo.
-Wmawiasz to sobie! – krzyknęła. – I myślisz, że…
Podniósł wzrok, gdy urwała w połowie zdania. Kat zmrużyła oczy i spojrzała w najdalszy kąt pokoju. Po chwili jej twarz stężała, a w oczach pojawiło się przerażenie. Wybiegła z pokoju Hidana i wypadła na korytarz. Zaskoczony Jashinista pobiegł za nią. Szarooka stanęła przed pokojem Kiyo i nacisnęła klamkę – drzwi były zamknięte.
-Kiyo! – krzyknęła. – Kiyo, otwórz!
Zaczęła walić w drzwi.
-Kat, co jest? – zapytał Hidan.
-Pragnienie śmierci! Ona pragnie śmierci! – warknęła Kat. – Kiyo, otwieraj! Cholera jasna, Kiyo!
Hidan spojrzał na Kat. Pragnienie śmierci… Kat potrafiła je wyczuć na duże odległości. Zawsze wiedziała o myślach samobójczych i chęci unicestwienia. Jeśli teraz…
-Kuso! – warknął Hidan.
Odtrącił Kat na bok i uderzył pięścią w drzwi tuż przy klamce. Zamek został wyrwany z framugi, drzwi otworzyły się z trzaskiem, uderzając o ścianę z hukiem. Jashinista wpadł do środka i omiótł wzrokiem pokój.
-Kiyo! – krzyknął.
Podbiegł do siedzącej na podłodze dziewczyny i wyrwał jej z ręki nóż. Odrzucił go ze wstrętem na bok.
-Kiyo, co robisz? – zapytał, pochylając się nad nią.
-Nienawidzę cię! – krzyknęła. – Nienawidzę cię, Hidan!
Odepchnęła go mocno, ale białowłosy złapał ją za nadgarstki i przyciągnął do siebie. Mocno objął dziewczynę. Kiyo zaczęła szlochać, ale nie wyrwała mu się. Wręcz przeciwnie, wtuliła się w jego miękki płaszcz.
-Nienawidzę cię… – wyszeptała.
Chciał jej coś odpowiedzieć, ale poczuł, że dziewczyna bezwładnie opada mu na ramiona. Spojrzał na nią – zemdlała.
-Prz-przepraszam, Hidan… – usłyszał szept Kat. – Ja… Nie wiem, co się ze mną stało…
-Nie wiń siebie – odparł, biorąc na ręce Kiyo i wstając z podłogi. – Dobrze, że to wyczułaś.
Skinęła głową. Hidan widział, że Kat była roztrzęsiona. Rzadko ją taką widywał. Naprawdę rzadko…
-Przygotuj coś na uspokojenie – powiedział. – Dla siebie i dla niej.
Wyszedł z pokoju, zostawiając w środku Kat. Sam poszedł do swojego pokoju, niosąc na rękach Kiyo. Otworzył na wpół zamknięte drzwi nogą i wszedł do środka. Położył na łóżku Kiyo i przykrył ją kołdrą. Sam usiadł na krześle obok.
Już wcześniej wiedział, że jego miłość rani. Nie wiedział, że aż tak.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top