Rozdział XX. Spałaś z nim?! O.o A ja?...
Ledwo weszła do kuchni i omiotła wzrokiem pomieszczenie, a już zauważyła, że brakuje tylko Itachi’ego. I to nie byłoby wcale takie złe, gdyby nie Tobi.
-A Kiyo spała z Sasori’m… – zaśpiewał.
Niebieskooka rzuciła mordercze spojrzenie na maskmena. Tobi skulił się na swoim krześle. Wszyscy patrzyli to na nią, to na Sasori’ego. No prawie wszyscy. Kat z totalną obojętnością przełknęła kęs kanapki.
-A mówiłem, że to nie najlepszy pomysł… – jęknął Sasori.
Kiyo spojrzała niepewnie na resztę. Napotkała wzrok Hidana, pełen wściekłości i… żalu? smutku? bólu?
-No nie… – usłyszeli jęk Kat. – Kiyo jak mogłaś…?
Niebieskooka spojrzała zaskoczona na Kat.
-Spać sam na sam z Sasori’m! Egoistka! – zawołała Szarooka. – A o mnie nikt już nie pomyśli! Zetsu-san! Przytul mnie!
Wszyscy przenieśli wzrok na Kat, która z udawanym szlochem wtuliła się w płaszcz roślinki. Zetsu, krzywiąc się, spojrzał na nią. Po chwili poklepał ją niepewnie po plecach i pochylił się nad nią. Zaczął coś szeptać jej do ucha.
-Naprawdę, Zetsu-san?! – zawołała Kat. – Dziękuję!
Pocałowała roślinkę w oba policzki. Na białej połowie ciała Zetsu dokładnie było widać, jak bardzo zrobił się czerwony.
-Kat… – zaczął Pein.
Szarooka automatycznie spojrzała mu w oczy, by po chwili zakląć i uderzyć głową w stół.
-Koniec misji z Hidanem – rzucił Pein. – Nimfomanka…
Kat zaczęła coś mruczeć, nadal opierając głowę o stół. Zetsu z niepewną miną spojrzał na nią. Kiyo westchnęła z ulgą. Akcja z Kat sprawiła, że wszyscy zapomnieli o czym mówił Tobi. Po skończonym śniadaniu Akatsuki rozpełzło się do swoich pokoi. Kiyo została jeszcze chwilę w kuchni, czekając aż Kat zmyje naczynia.
-Kat-san… – zaczęła cicho. – Dziękuję…
-Nie ma sprawy – odparła z uśmiechem. – Gdybym nie znała Sasori’ego, uwierzyłabym Tobi’emu. Najważniejsze, żeby reszta o tym zapomniała i będzie git.
Niebieskooka uśmiechnęła się słabo do Kat.
-Kat-san… A co z Itachi’m? – zapytała.
-Itachi? – powtórzyła Szarooka. – Nie będzie ci się narzucał. Próbuje się przekonać, że sharingan to nie badziewie…
-Co? – zapytała zaskoczona Kiyo.
-Itachi Uchiha osiągnął taki poziom sharingana, który pozwala mu zamknąć kogoś w iluzyjnym świecie przez dowolny czas, choć właściwie to może minąć kilka sekund – wyjaśniła Kat. – Wczoraj spróbował tego na mnie. Mój sharingan jest jednak o poziom potężniejszy i tak się złożyło, że w ciągu dwóch sekund zrobiłam mu roczny wykład na temat: „Sharingan to badziewie.”.
Kiyo posłała jej zaskoczone spojrzenie.
-Ale mniejsza tam o wywody z badziewiem w roli głównej – zawołała Kat. – Idę do Sasori’ego.
-Po co? – zapytała szybko Kiyo.
-W Kazekage trzeba wymienić cały układ gaarański – odparła z tajemniczym uśmiechem na twarzy. – Takie tam techniczne sprawy. Chyba że…
Urwała, zanurzając się w swoich myślach. Kiyo nawet nie chciała wiedzieć, jakich. Szarooka zniknęła za drzwiami pokoju lalkarza, a Kiyo weszła do swojego. Nagle został przyparta do ściany, delikatnie, a zarazem mocno, tak, że nie mogła się wyrwać. Poczuła dobrze znany jej zapach męskiego ciała.
-Spałaś z nim? – usłyszała syk Hidana.
-Nie! – warknęła, odpychając go od siebie. – Hidan, odwal się!
Puścił ją, sam opierając się rękoma o ścianę. Na jego twarzy malowała się wściekłość. Niebieskooka przypomniała sobie rozmowę z lalkarzem. Podeszła do Jashinisty.
-Hidan… – zaczęła cicho. – Dlaczego pytasz?
-Nie muszę się przed tobą tłumaczyć! – uciął.
Chciał wyjść z pokoju, ale złapała go za rękę.
-Hidan, czy ty coś do mnie czujesz? – zapytała, patrząc mu w oczy.
-Nie – odpowiedział szybko, choć jego oczy zdradzały, jak bardzo jest zdenerwowany. – Nic do ciebie nie czuję. Nie mogę i nie chcę.
Wyrwał swoją rękę z uścisku jej dłoni i wyszedł z pokoju. Kiyo osunęła się na podłogę.
Czy Sasori miał rację?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top