Rozdział XII. Misja w Kraju Obłoku.

Do sali treningowej numer dwa (najmniejszej w Akatsuki) wszedł Pein. Ledwo zrobił dwa kroki, a już wylądował na… lodzie. Rozejrzał się wokoło – cała podłoga zamieniona była w lód, ściany pokrywał śnieg, a z sufitu spadał biały puch. Na środku sali na łyżwach zrobionych z lodu jeździła Kat. Kilka jej klonów próbowało nauczyć Deidarę, Itachi’ego i Hidana jazdy na łyżwach. Obok nich jeździli Konan, Tobi, Sasori, Kisame, Kiyo i ku zdziwieniu Lidera – Kakuzu i Zetsu.

-Co do…? – zamruczał sam do siebie.

-Pein-sama! – zawołała Kat, podjeżdżając do rudego. – Też przyszedłeś pojeździć?

-Co to do cholery jest?! – zawołał Lider, patrząc jej przenikliwie w oczy.

Kat odwróciła wzrok, mrucząc coś pod nosem. Podrapała się w tył głowy, robiąc głupią minę.

-Eeee… Lodowisko? – podsunęła.

Pein spojrzał na nią wściekle.

-Robicie sobie lodowisko w Akatsuki?! – ryknął. – Pogrzało was?! Na mózg wam padło?! Cholerni gówniarze! Zrypane tłuki! Jesteście shinobi, czy dzieci?!

-Osobiście wolę być dzieckiem – wypaliła Kat, uśmiechając się zabójczo.

-Wszyscy do kuchni! – zawołał Pein. – A tobie to chyba pokój na noc będę zamykał. I wcale nie wyglądam słodko, leżąc na lodzie.

Ostrożnie podniósł się. Sam zdziwił się sobie, że bez trudu dotarł do drzwi. Kat wzruszyła ramionami.

-No trudno… – wymruczała. – Ej! Chłopaki! Dziewczyny! Tatko Lider nas wzywał do kuchni!

Klasnęła w dłonie – cały lód i śnieg zniknął. Klony Kat rozpłynęły się. Po kilku minutach całe Akatsuki siedziało w kuchni przy stole.

-Misje na ten tydzień – powiedział Pein, przeglądając papiery. – Kat i Zetsu! Misja w Wiosce Piasku. To, jakie macie zdobyć informacje, dowiecie się z dokumentów.

Rzucił teczkę na stół. Kat złapała ją przed sobą i przesunęła ku Zetsu. Chłopak od razu zaczął przeglądać papiery.

-Deidara i Sasori! – zawołał Pein. – Idziecie do dawnego Kraju Wiru. Tworzy się tam nowa organizacja, która może nam zagrażać.

Podał lalkarzowi papiery.

-I na koniec… – wymruczał rudy. – Kiyo i Hidan! Misja w Kraju Obłoku. Macie zdobyć zwój w wiosce Raionha. Resztę informacji macie w papierach.

Rzucił dokumentu na stół. Kiyo nie kwapiła się, żeby je złapać, toteż teczka prześlizgnęła się po blacie stołu, aż w końcu złapał ją Hidan. Białowłosy był lekko zaskoczony, nie od razu zaczął przeglądać dokumenty. Spojrzał na Kat, jakby szukając odpowiedzi w jej szarych oczach. Dziewczyna jedynie uśmiechnęła się niewinnie i zaczęła czytać swoje dokumenty.

-Reszta może wracać do siebie – powiedział Pein, składając pozostałe papiery. – Jakieś pytania?

Kat podniosła rękę. Pein spojrzał w jej oczy, ale umysł dziewczyny był tym razem wolny od dziwnych myśli. Dał jej znak, że może mówić.

-Długo możemy siedzieć w Sunie, po zakończeniu misji? – zapytała.

Spojrzał na nią krytycznie.

-Inne pytania? – dodał.

Skinęła głową.

-Jak powiem, że cię lubię, będę mogła tam zostać dzień dłużej? – zapytała.

Westchnął ciężko, przewracając oczami. Deidara uśmiechnął się pod nosem.

-Naprawdę ci lubię, Pein-san… – zaczęła Kat przesłodzonym głosem.

-A daj ty mi spokój… – rzucił Lider. – A teraz… WON NA MISJE!

Wszyscy wstali od stołu i wyszli z kuchni. Kiyo skierowała się do pokoju, zabrała swój płaszcz i sakkat, po czym wyszła z pokoju. Na korytarzu spotkała Hidana. Białowłosy spojrzał na nią i podał jej teczkę. Niebieskooka przejrzała zawartość i schowała ją w połach płaszcza. Z organizacji wychodzili pozostali wysłani na misję. Kiyo zauważyła Deidarę i Sasori’ego, którzy szybkim krokiem oddalali się od siedziby. Zetsu i Kat stali pod jednym z drzew. Szarooka przywołała Kekkei Genkai roślinki i… zanurzyła się w ziemię. Po chwili Zetsu zrobił to samo.

-Hej, mała! Idziemy! – niebieskooka usłyszała głos Hidana.

Otrząsnęła się z chwilowego otępienia i ruszyła za białowłosym. Nieśmiertelny szybkim krokiem opuszczał tereny siedziby Brzasku. Kiyo cicho podążała za nim. Szli w milczeniu cały dzień, aż wreszcie zapadł zmrok. Nogi uginały się pod Kiyo. Jej poprzednia misja polegała jedynie na siedzeniu na miękkim wilczym grzbiecie. Cały dzień pochodu zmęczył ją. Do tego zaczęło robić się zimno.

-Hidan, zatrzymajmy się – poprosiła nieśmiertelnego.

Białowłosy stanął w miejscu, posyłając jej przez ramię zaskoczone spojrzenie. Po chwili znów spojrzał przed siebie.

-Wybacz, jestem przyzwyczajony do długich marszów – powiedział.

Porozglądał się wokoło i ruszył między drzewa. Kiyo nie pozostało nic innego, jak iść za nim. Po chwili doszli do niewielkiej, ale suchej jaskini. Kiyo usiadła pod skalną ścianą, opierając się o nią plecami. Hidan stanął u wylotu jaskini, lustrując otoczenie na zewnątrz. Kiyo skuliła się, szczelniej otulając płaszczem. Patrzyła na stojącego Hidana.

Nie wiedziała czemu, ale ten widok jej się podobał. Niebieskooka doskonale widziała sylwetkę chłopaka na tle ciemnego lasu. Białe włosy wyraźnie odcinały się od mroku. Potrójne ostrza kosy lśniły w blasku gwiazd.

Oczy Kiyo powoli się zamykały. Dziewczyna nie miała siły, aby je otwierać. Poczuła, że robi się jej cieplej. Zasnęła.

Obudziła się jeszcze zanim Hidan otworzył swoje fioletowe oczy. Dziewczyna ze zdziwieniem stwierdziła, że chłopak ma na sobie tylko spodnie (bez skojarzeń proszę >.< – dop.aut.). Kiyo przez chwilę wpatrywała się w idealnie wyrzeźbioną klatę chłopaka, aż zorientowała się, że jest przykryta drugim płaszczem. Wstała i przeciągnęła się. Podeszła do Hidana i przykryła go jego płaszczem. Sama zabrała się za zrobienie szybkiego posiłku. Skończyła akurat, gdy białowłosy otworzył oczy. Nieśmiertelny przeciągnął się i spojrzał na Kiyo.

-Już rano? – spytał nieprzytomnie. – Ja chcę do łóżka…

Niebieskooka uśmiechnęła się pod nosem. Zawołała Hidana na śniadanie. Białowłosy powoli przywlekł się do niej. Szybko zjedli śniadanie i wyszli na zewnątrz jaskini. Hidan już ruszył w stronę traktu, ale zatrzymała go Kiyo.

-Musimy iść? – zapytała.

-A umiesz latać, mała? – zapytał z uśmiechem Hidan.

-Akurat umiem! – odgryzła się Kiyo.

Białowłosy spojrzał na nią zaskoczony i zaczął się śmiać. Niebieskooka prychnęła wściekle. Zraniła się w palec i uderzyła ręką o ziemię.

-Jutsu Przywołania! – krzyknęła. – Wielki Kruk!

Przed nią w kłębie dymu pojawił się smolistoczarny kruk, o wiele większy od człowieka. Hidan przestał się śmiać, patrząc z podziwem na ptaka. Kiyo wskoczyła na grzbiet kruka. Ptak już miał startować, gdy zatrzymał go głos Hidana:

-Nie zapomniałaś o kimś? – zapytał.

-Ja? Skądże – mruknęła Kiyo.

Kruk odbił się od ziemi i wzleciał w powietrze.

-Kiyo! – krzyknął za nią Hidan. – Kiyo, nie wygłupiaj się!

Niebieskooka zaśmiała się i zniżyła lot kruka. Ptak po chwili wylądował przed Hidanem. Białowłosy spojrzał niezadowolony na kruka i właścicielkę zwierzęcia.

-Nie lepiej iść, mała? – zapytał.

-Nie mów, że się boisz – powiedziała Kiyo.

Hidan prychnął wściekle. Wskoczył na grzbiet kruka, tuż za Kiyo. Ptak wystartował, a białowłosy złapał wpół dziewczynę.

-Odruch – usprawiedliwił się, gdy spojrzała na niego zdziwiona.

Gdy ptak wyrównał lot, Hidan puścił dziewczynę. Kiyo zamruczała coś do kruka, a ten zakrakał głośno w odpowiedzi. Lecieli wysoko, pod nimi rozpościerał się leśny krajobraz. W kilka godzin pokonali odcinek drogi, który pieszo zająłby im trzy dni. Kiyo w oddali zauważyła niewielką wioskę. Zniżyła lot kruka, który dość ostro zaczął lecieć w dół. Hidan automatycznie chwycił wpół dziewczynę.

-No mówiłem, że taki odruch – wyszeptał, a Kiyo zauważyła na jego policzkach lekkie rumieńce.

Po chwili ptak wylądował. Kiyo i Hidan zeskoczyli z jego grzbietu i kruk zniknął w kłębie dymu. Dwójka shinobi ściągnęła z siebie płaszcze Akatsuki, chowając je dokładnie w plecach i założyła na siebie zwykłe ubrania. Przeszli niewielki odcinek drogi, zatrzymując się dopiero w wiosce. Znaleźli niewielki hotel i weszli do recepcji.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top