Rozdział X. Na misję - Argumenty za i przeciw.


Kiyo siedziała w swoim pokoju. Całe Akatsuki opustoszało. Pein pewnie siedział nad papierami w swoim gabinecie, a Hidan odpoczywał jeszcze po chorobie. Reszta wybyła na misję. Niebieskooka nudziła się niemiłosiernie. Ze znudzeniem odrzuciła entą książkę. Wreszcie postanowiła pójść do jedynej osoby w organizacji, z którą aktualnie mogła porozmawiać. Zapukała do drzwi.

-Wejść! – usłyszała.

Otworzyła drzwi i weszła do środka.

-Oh, to ty Kiyo – powiedział Hidan, patrząc na nią. – Coś się stało?

-Nudzi mi się – przyznała dziewczyna. – Wszyscy poszli na misję, nie mam nawet z kim pogadać. Mogę posiedzieć u ciebie? U mnie w pokoju można się już udusić z nudów…

Hidan uśmiechnął się, kiwnąwszy głową. Dziewczyna przysiadła na brzegu łóżka.

-Dlaczego nie pójdziesz do Pein’a po misję? – zapytał.

-Jakoś o tym nie pomyślałam – mruknęła Kiyo. – Później do niego pójdę.

-Już to widzę… – zaśmiał się nieśmiertelny. – Najpierw cię ochrzani za zakłócanie spokoju, potem za głupie pomysły, a na koniec powie, że nie dostaniesz żadnej misji. W końcu po jakiś dwóch dniach ruszysz na misję z Szarooką.

-Skąd wiesz? – zapytała zdumiona Kiyo.

Hidan uśmiechnął się.

-Już trochę tu przeżyłem – powiedział.

Kiyo wzruszyła ramionami. Posiedziała jeszcze chwilę przy Hidanie, a potem ruszyła do gabinetu Pein’a.

-Powodzenia, mała – rzucił Hidan, gdy stała już w drzwiach jego pokoju.

Kiyo wyszła na korytarz i stanęła przed drzwiami gabinetu Lidera. Zapukała do nich i po standardowym „Wejść!”, wkroczyła do środka.

-Chcę misję! – powiedziała, ledwo zamknąwszy drzwi.

-Nie – skwitował Pein.

-Że co? – wrzasnęła Kiyo. – Ale ja…

-Nie i już! – krzyknął rudy. – Włazisz tu jak do siebie i wrzeszczysz od progu! Masz bzdetne pomysły! Jesteś od pieczętowania demonów, potrzebujemy cię tutaj! Nie ma nawet mowy o jakiejkolwiek misji! A teraz WON!

-Ale… – próbowała Kiyo.

-NIE! – wrzasnął Pein.

Niebieskooka wypadła z gabinetu. Zaczęła mruczeć coś pod nosem. Po chwili uśmiechnęła się i wpadła do pokoju Hidana.

-Zgadłem, prawda? – zapytał z uśmiechem nieśmiertelny.

Dziewczyna wyrwała mu poduszkę spod głowy i rzuciła nią w niego. Zaskoczony chłopak posłał jej zdumione spojrzenie. Po chwili uśmiechnął się złośliwie.

-Wytrzymasz dwa dni – powiedział, kładąc sobie poduszkę pod głowę.

Dziewczyna prychnęła, siadając na brzegu łóżka.

-Kat! Kiyo! – po korytarzu siedziby Akatsuki rozległ się wrzask Pein’a. – DO MNIE!!!

Obie dziewczyny natychmiast stawiły się w gabinecie.

-O co chodzi Pein? – zapytała Kat.

-Nie zapominasz się? – syknął Lider.

-Aaaa… Jasne… Sorry – mruknęła z uśmiechem Kat. Oparła się rękoma o biurko, trzepocząc rzęsami. – Czy coś się stało kochanie?

Kiyo ledwo co zdusiła w sobie śmiech. Pein rzucił Kat zdumione spojrzenie.

-Nieznośna gówniara! – wrzasnął, strącają Szarooką z biurka. – Pozabijam kiedyś!

Usiadł ciężko na fotelu i spojrzał na nią. Dziewczyna uśmiechała się do siebie, wpatrując się w podłogę.

-Kat… – zaczął.

Szarooka spojrzała mu automatycznie w oczy. Ledwo zdołał uchwycić błysk jej źrenic, a Kat odwróciła wzrok z cichym jękiem.

-Koniec misji z Hidanem – mruknął Pein, rumieniąc się nieznacznie. – I przestań myśleć o TAKICH rzeczach…

-To nie czytaj mi w myślach! – warknęła.

Pein rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie.

-Macie misję – powiedział. – Obie…

Kat skinęła głową, biorąc od niego papiery. Już miała wyjść z gabinetu, gdy coś się jej przypomniało.

-Mam dla ciebie prezent Pein-sama – powiedziała, szukając czegoś po kieszeniach płaszcza. – Tylko… Nie mogę znaleźć…

Lider spojrzał na nią zaskoczony.

-O mam! – wrzasnęła Kat. – Wszystkiego najlepszego z okazji dnia… No, nieważne jakiego…

Podała Liderowi ładnie opakowany prezent. Pein spojrzał na nią zdumiony. Rozerwał papier i… mina mu zrzedła. Kiyo spojrzał na podarunek – książka nosiła tytuł „Joga dla zdesperowanych”.

-Cieszysz się, Pein-sama? – zapytała Kat. – W księgarni mówili, że to najlepszy sposób na stres.

-Cholerni gówniarze! – krzyknął Lider. – Precz!

Szarooka popchnęła Kiyo w stronę drzwi. Wypadły z gabinetu w ostatniej chwili, o drzwi uderzył prezent od Kat.

-Będzie dobrze – mruknęła do siebie Kat. – Zacznie czytać przed wieczorem.

Spojrzała na Kiyo z uśmiechem.

-Za dziesięć minut przed wejściem do organizacji – powiedziała.

Kiyo skinęła głową i zniknęła w swoim pokoju. Zebrała kilka rzeczy, płaszcz Akatsuki i sakkat. Gdy wyszła przed organizację, Kat już tam czekała. Na głowę miała nałożony kaptur. Szarooka wyjęła kunai i przecięła skórę na policzku. Zebrała palcami obu rąk trochę krwi i uderzyła dłońmi o ziemię.

-Jutsu Przywołania! – krzyknęła.

Przed nią w kłębie dymu pojawiły się dwa wilki. Oba były spore i mocno, acz lekko zbudowane. Szarooka wskoczyła na grzbiet jednego z nich.

-Siadaj, trzymaj się szyi i nie wyrywaj sierści, nie lubią tego – powiedziała.

Kiyo skinęła głową i wskoczyła na wilczy grzbiet. Objęła szyję zwierzęcia rękoma. Wilk miał puszyste futro. Kat zamruczała coś pod nosem i wilki ruszyły przed siebie. Dziewczyny jechały tak kilka godzin, aż Kiyo poczuła się niewygodnie, siedząc w jednej pozycji. Miała już coś krzyknąć do Kat, ale wilki same zatrzymały się. Szarooka odrzuciła kaptur i zeskoczyła ze swojego wilka. Kiyo zrobiła to samo.

-Zaczekaj tu – powiedziała Kat.

Zagłębiła się w las. Po chwili dobiegły stamtąd odgłosy łamanych drzewek, krzyk Kat i ryk demona. Kiyo ze strachu skuliła się przy wilku. Zwierzęta kompletnie nie zwracały uwagi na dźwięki, dobiegające z lasu. Po chwili z krzaków wyszła Kat, dysząc ciężko. Ciągnęła za ogon wielkiego psa o czarno-czerwonej sierści. Z pyska psa skapywała piana, zabarwiona czerwoną krwią.

-Twarde bydlę – powiedziała Kat, uśmiechając się sama do siebie.

Wrzuciła psa na grzbiet jednego z wilków i przywiązała go sznurem, żeby nie spadł. Sama wskoczyła na grzbiet drugiego i pomogła wsiąść Kiyo. Ruszyły powrotem, tym razem trochę wolniej. Po dwóch godzinach zatrzymali się przed niewielką jaskinią. Szarooka zeskoczyła z wilka. Kiyo zrobiła to samo. Kat zrzuciła demona z grzbietu wilka i związała go mocno. Zza paska wyjęła jakąś fiolkę i wstrzyknęła zawartość demonowi.

-Przeczekamy tu noc – powiedziała Kat.

-A ten demon? – zapytała Kiyo. – Nie obudzi się?

-Nie ma prawa – odparła Szarooka. – Po takiej dawce nawet Kyuubi by zasnął. Nie na długo, ale jednak. Wystarczy do momentu zapieczętowania.

Kiyo kiwnęła głową. Wilki ułożyły się obok siebie, a Kat oparła się plecami o bok jednego z nich. Kiyo usiadła obok Szarookiej.

-Mogę o coś zapytać, Kiyo? – zaczęła Kat.

-Jasne – odparła niebieskooka.

-Czy pieczętowanie demonów jest twoją własnością Kekkei Genkai? – zapytała Szarooka.

-Tak, a co?

Szarooka uśmiechnęła się.

-Przydałby mi się – powiedziała. – Jeśli się nie obrazisz, mogę je skopiować?

Kiyo spojrzała na nią zdziwiona. Po chwili wzruszyła ramionami.

-Jeśli chcesz – odpowiedziała.

-Bardzo – odparła Kat. – Jak wrócimy, zorganizujemy trening z walką. Dobranoc, Kiyo.

Dziewczyna otuliła się szczelniej płaszczem i wtuliła się w wilcze futro. Po chwili i Kiyo zamknęła oczy.

Kiyo obudziła się, gdy słońce zaczęło już wdzierać się do jaskini. Kat zdążyła już wpakować demona na wilczy grzbiet. Pomogła wsiąść Kiyo na drugiego wilka i obie ruszyły do organizacji. Znalazły się tam w ciągu kilki godzin. Kat odwołała jednego wilka, a drugiego wprowadziła w głąb siedziby. Stanęła przed gabinetem Pein’a i zaczęła odwiązywać linki, przytrzymujące demona na wilku.

-Kat-sama, co robisz? – zapytała Kiyo.

-Idę na raport do Pein’a… – powiedziała.

-Z demonem? – zauważyła Kiyo.

Kat uśmiechnęła się tylko. Ściągnęła psa z wilczego grzbietu i odwołała zwierzę. Z trudem przerzuciła sobie demona przez ramię.

-Ciężki jest… – jęknęła.

Zapukała do gabinetu. Usłyszała standardowe „Wejść!” i wparowała do środka z demonem.

-Ohayo, Pein-sama! – krzyknęła. – Mam demona!

Rzuciła psa na biurko Lidera.

-O widzę, że lektura zainteresowała cię, Pein-sama – zauważyła z uśmiechem.

-Cholerna gówniara! – wrzasnął Lider, odskakując od swojego biurka i demona. – Ile razy mam powtarzać?! NIE WNOŚ MI TU DEMONÓW!!!

Kat zasalutowała i ściągnęła demona z biurka. Zarzuciła go sobie na ramię.

-To ja go pójdę z Kiyo zapieczętować – powiedziała. – Mam nadzieję, że książka pomaga.

-Won!!!

Dziewczyny wypadły z gabinetu. Pein odetchnął głęboko i usiadł na krześle. Sięgnął po upuszczoną wcześniej książkę.

-Jak to było…? – zamruczał, wodząc wzrokiem po tekście. – A, już wiem… Wdech. Wydech. Wdech. Wydech…

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top