Rozdział XVII. Ryba, trening i rozmowy kątowe.
-Aaaaaa! Mordują! Mordują rybę! Aaaaaa! Ratunku! Mordunku ratują! Tpfu! Znaczy się: Ratunku mordują!
Kiyo spojrzała zaskoczona na Kat. Szarooka biegało wkoło stołu, wymachując rękoma i krzycząc szaleńczo. Na stole stała misa z wodą, a w środku pływała nieszczęsna ryba, z której miał być zrobiony dzisiaj obiad.
-Amnestii! Uniewinnienia! Nie morujcie ryby!
Do kuchni wszedł zaskoczony Deidara.
-Co się tu dzieje? – zapytał, patrząc na Kiyo.
-Mamy ugotować obiad – powiedziała niebieskooka. – Rybę…
-Ona chce żyć! – wrzeszczała Kat. – Dajcie jej żyć!
Blondyn rzucił Szarookiej zaskoczone spojrzenie i po chwili uśmiechnął się.
-Kat! – zawołał. – A co z obiadem?!
Dziewczyna zatrzymała się i spojrzała na niego zdumiona.
-No przecież, że będzie ryba – odpowiedziała. – Tylko nie ma jej kto…
Urwała, szukając odpowiedniego słowa. Po chwili jednak wykonała gest dłońmi, jakby skręcała komuś kark. Wzruszyła ramionami. Deidara przejechał dłonią po twarzy w geście totalnego zrozpaczeni.
-Dei-kun… – zaczęła Szarooka. – A ty nie mógłbyś jej… No wiesz…
-Ja ją mogę co najwyżej wysadzić – powiedział.
-Odpada – rzuciła Kat. Otworzyła drzwi na korytarz. – SASORI-KUN!!!
Po chwili do pomieszczenia wpadł lalkarz.
-Co jest? – zapytał.
-Trzeba nam rybę… – Kat wskazała na misę z wodą. – No wiesz…
Przejechała ręką po szyi. Sasori spojrzał na nią zaskoczony.
-Eeee… Czemu ja? – zapytał.
-Bo Dei może ją jedynie wysadzić, a ja nie będę ryby zabijać – odpowiedziała. – To niehumanitarne.
Lalkarz skrzywił się.
-Ale… No czemu ja? – zapytał ponownie. – Przecież i tak nie jadam obiadów…
-No nie! Nie ma kto jej zabić! Ratujcie kobiety w potrzebie! – zaczęła wrzeszczeć Szarooka, biegając wokół stołu, Deidary i Sasori’ego. – Trzeba zabić rybę! A do obiadu zostało dziesięć minut! Ratunku!
Do kuchni weszli Itachi i Kisame. Spojrzeli na biegającą wokół Kat.
-Co się stało? – zapytał Uchiha.
-Nie ma kto zabić ryby – powiadomił lalkarz.
-Tyle krzyku o rybę? – zapytał Itachi. – To głupie…
Kat przestała biegać w kółko i spojrzała na sharinganowca.
-Zabijesz ją, Itachi-kun? – zapytała.
-Co?! Ja?! – zawołał. – Czemu ja?!
-Bo jesteś mężczyzną? – podsunęła Szarooka.
Uchiha skrzywił się.
-Marny argument – powiedział. – A Deidara i Sasori to co? Poza tym jesteś przestępcą klasy S i nie potrafisz utłuc ryby?
-Też jesteś z klasy S – odgryzła się. – I masz sharingan. Chociaż to badziewie.
-Znowu zaczynasz?! – warknął Itachi. – Sama używasz sharingana!
-I nadal twierdzę, że sharingan to badziewie… – ucięła.
Kisame westchnął ciężko. Podszedł do stołu i wyjął za ogon rybę. Położył ją na drewnianej desce do krojenia. Jednym szybkim ruchem tasaka uciął zwierzęciu głowę.
-I po co tyle krzyku? – zapytał.
Kat spojrzała na niego zaskoczona.
-Zostało wam pięć minut do podania obiadu – powiadomił Hoshigaki. – Życzę szczęścia.
Wyszedł, zostawiając lekko osłupiałych członków Akatsuki. Pierwsza otrząsnęła się Kat.
-Aaaaaa! Pięć minut! – wrzeszczała. – Chłopaki wypad z kuchni! Poszła won!
Deidara, Sasori i Itachi ulotnili się z pomieszczenia. Kat szybko podeszła do ryby. Kiyo nawet nie wiedziała w którym momencie Szarooka wypatroszyła zwierzę. W jednej sekundzie ryba była jedynie bez głowy, a już w drugiej pozbawiona była wnętrzności i każdej, nawet najmniejszej ości. W ciągu kolejnej była już poporcjowana.
-Kiyo! Szybko Kiyo-chan! – krzyczała Kat. – Talerze!
Niebieskooka wyjęła naczynia i nakryła do stołu. Ze zdumieniem stwierdziła, że w tym czasie Kat zdążyła upanierować rybę i ją usmażyć.
-Jasna ciasna! – wrzasnęła Kat. – Ziemniaki! I surówka!
Wpadła do spiżarni i wyszła stamtąd z garnkiem ostruganych ziemniaków. Położyła je na blacie, gdzie przygotowywano posiłki. Kiedy się odwróciła ziemniaki były już ugotowane. Dziewczyna znów wpadła do spiżarni i wyciągnęła stamtąd miskę surówki z marchewki i jabłek.
-Ale… Jak? – zapytała wreszcie Kiyo.
-Tajemnica zawodowa – odparła uśmiechnięta Kat.
Po chwili na stole stały parujące misy z rybą, ziemniakami i surówką. Punkt trzecia w kuchni pojawili się wszyscy członkowie Akatsuki. Nawet Sasori, który zazwyczaj nie jadał posiłków.
-Ale jaja… – zamruczał Dei. – Zdążyła.
Wszyscy dopadli swoich miejsc przy stole i sięgnęli po swoje porcje.
-Oczywiście, że zdążyłam! – wydarła się Kat. – Nieroby jedne! Zawsze na was pracować!
Usiadła na swoim miejscu przy Deidarze.
-Niech mnie ktoś przytuli… – zamruczała.
Blondyn, który właśnie przeżuwał kawałek ryby, spojrzał na nią zaskoczony. Kat zwiesiła głowę. Deidara przełknął rybę i objął ramieniem Szarooką.
-Dziękuję, Dei-kun… – zamruczała. – Już mi lepiej.
Wzięła do ręki widelec i zaczęła jeść obiad. Hidan popatrzył na nią z drugiej strony stołu. Wpatrywał się w nią tak intensywnie, aż dziewczyna w końcu podniosła wzrok. Posłała mu pytające spojrzenie. Jashinista westchnął ciężko i bezgłośnie powiedział: „Musimy pogadać”. Kat skinęła głową.
-A teraz na trening! – wrzasnął Pein, ledwo skończyli jeść. – A potem przydziały na misje.
Wszyscy niechętnie odsunęli się od stołu. Szarooka szybko zebrała naczynia i włożyła je do zlewu. Kiyo, mimo że patrzyła na nią przenikliwie, nie zdołała zobaczyć, jak dziewczyna tak szybko pozmywała talerze. Po prostu gdy Kat odsunęła się od zlewu naczynia leżały w szafkach, lśniące czystością.
-Hej, Kiyo! – usłyszała głos Deidary. – Idziemy na trening.
Dziewczyna skinęła głową i wyszła z kuchni za blondynem. Wszyscy rozeszli się do swoich pokoi, aby wyjąć z nich broń. Po chwili cały skład był już na sali treningowej numer trzy.
-To jak ćwiczymy? – zapytał Itachi.
Wszyscy popatrzyli na Kat.
-Losowanko! – zawołała Szarooka. – Losowanko, losowanko! Będziemy losować kto z kim! I będzie git!
Wyjęła zza paska niewielki woreczek. Z nikąd w jej ręce pojawiła się kartka papieru, którą podarła na kilka części. Na każdej z nich napisała imię jednego członka z Akatsuki. Włożyła kartki do woreczka.
-Kobiety przodem – powiedziała radośnie.
Podeszła do Kiyo i podała jej woreczek. Dziewczyna sięgnęła do środka i wyciągnęła jedną karteczkę.
-Deidara – powiedziała, przeczytawszy imię z kartki.
-Pierwsza walka! Kiyo Corvus i Deidara DeiDei! – zawołała Kat. – Zapraszamy do oglądania! W roli komentatora kochany i lubiany przez wszystkich Itachi Uchiha!
Sharinganowiec rzucił Kat wściekłe spojrzenie.
-Nie liczcie na obfite reportaże! – dodała po chwili Szarooka.
Itachi zamruczał coś pod nosem. Po chwili walka się rozpoczęła. Kiyo, uczona przez blondyna, świetnie sobie radziła z omijaniem wybuchowych figurek. Wszyscy patrzyli na walkę, przez co nikt nie zwrócił uwagi na Kat, która cicho podkradła się do Hidana, siedzącego w najdalszym kącie sali.
-O co chodzi, Hidan-kun? – zapytała.
-Ja… – zaczął. – Ja już nie wiem co myśleć. To wszystko jest takie poplątane, Kat.
Usiadła obok niego, opierając się plecami o ścianę.
-Z jednej strony… Przecież jestem mordercą. Nie jestem dobrym człowiekiem. Mam za zadanie niszczyć, a nie… Mam mętlik w głowie – przyznał.
Kat pokiwała głową i uśmiechnęła się tajemniczo.
-A ta druga strona? – zapytała.
Milczał, jakby bojąc się, że jego słowa mogą zrobić coś złego.
-Hidan… Zrobimy tak: Masz tydzień. Tydzień, żeby wszystko pojąć i zrozumieć – powiedziała Kat. – A potem ja się wszystkim zajmę, ale nie ręczę za siebie.
-Co?! – zawołał. – Kat-chan! Ale ja… Ja nie wiem.
-I po to masz ten tydzień – odparła zadowolona.
Wstała i podeszła do reszty z Akatsuki, zanim zdążył zapytać ją o cokolwiek.
-Buchahahah! – zaśmiała się Szarooka. – Nieźle wyglądasz, Dei-kun!
Blondyn spojrzał na nią wściekle. W jego długie włosy powplatały się czarne, krucze pióra. Wokół było widać ślady walki – niewielkie kratery po wybuchach, masę ptasich piór i stosiki gliny.
-Następny! – zawołała Kat. – Może nasz komentator?
Podeszła z rozbrajającym uśmiechem do Itachi’ego. Uchiha spojrzał na nią spod półprzymkniętych powiek i sięgnął po swój los.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top