Rozdział 1
- Cholera, to gorące! - syknął Louis i natychmiast pożałował tego, że powiedział to na głos, kiedy przypomniał sobie o telefonie, który trzymał pomiędzy swoim uchem, a ramieniem. - Kurwa, kurwa, kurwa - zaczął ssać opuszki palców po tym, jak odsunął je od patelni, którą powinien zdjąć z palnika za pomocą jebanego uchwytu.
- Er- nie, pani Richardson, nie pani! Um, nic nie mówiłem. Proszę mnie zignorować. Proszę kontynuować. Przepraszam - powiedział, gdy ponownie podszedł do patelni pełnej kurczaka, tym razem z czymś, co ochroni jego rękę, poza jedynie skórą. - T- tak, pani Richardson, oczywiście. Przyjdę jutro by upewnić się, czy wszystko zostało zadbane. Dam sobie sam radę - Louis obiecał swojej szefowej mimo, że jutro miała być sobota i to miał być jego dzień wolny.
Mimo, że Louis złożył taką obietnicę, zaczął myśleć nad przeprosinami, tak samo jak nad prezentem jako podziękowaniu dla kogoś, kogo będzie musiał przekupić, by zajął się Olivią.
- Tak, ktoś odbierze pani gości z lotniska. Oh. Um, osobiście odbiorę pani gości z lotniska - poprawił się, gdy po jego lewej woda zaczęła bulgotać w garnku z makaronem, który gotował się i wypełnił pomieszczenie parą, co z pewnością nie było częścią przepisu. - Nie ma za co, pani Richardson. Przyjemność po mojej stronie. Nie ma się pani o co martwić. Do zobaczenia z samego rana! Do widzenia!
Nie chciał przerwać jej obszernych podziękowań ukośnik mowy uznania o tym, jak to on był jedynym, na którym mogła naprawdę polegać, ale w tej sytuacji albo musiał pośpieszyć swoją szefową przez telefon, albo pozwolić, by jego kuchnia stanęła w płomieniach i chociaż potrzebował obu tych rzeczy w swoim życiu, miał bardzo głodną ośmiolatkę w salonie, która prawdopodobnie ucieszyła się zjedzeniem obiadu jakoś w tym stuleciu.
Płyta kuchenna wyłączyła się, kiedy zdjął makaron z ognia. Spróbował jednego, który pływał po powierzchni i praktycznie nieugotowany klusek utknął między jego zębami, więc spróbował je ponownie podgrzać, ale zmniejszył ogień. Teraz kurczak w pieprzu, którego tylko zarumieniał - palił - był zupełnie inną historią i wyglądało na to, że był aż nadto gotowy. Był wystarczająco jadalny, więc zeskrobał go do miski, wrzucił resztę surowego kurczaka na patelnię i zaczął pracować nad sosem na makaronu.
Jego telefon ponownie zadzwonił, kiedy zdał sobie sprawę, że nie wiedział czym do cholery była szalotka, więc był pewien, że nie miał jej w kuchni. Na szczęście tym razem dzwonił Liam, nie pani Richardson z kolejnymi, różnorodnymi zadaniami, z którymi nie ufała żadnemu innemu pracownikowi.
- Czym do cholery jest szalotka? - to było pierwsze i ostatnie pytanie Louisa.
- To rodzaj cebuli i ciebie również witam - odpowiedział jego najlepszy przyjaciel.
- Cześć. Cebula? Poważnie? Więc dlaczego po prostu tego nie napisali? - westchnął, podchodząc do lodówki by wziąć jedną, gdy znajome zawołanie 'Tatusiu?' rozbrzmiało z salonu.
- Tak, skarbie? O co chodzi? - zawołał Louis, zagłuszając mamrotanie Liama w swoim uchu i skwierczenie jedzenia tuż za nim, po czym powiedział - nie Li, to nie do ciebie - i - Tak Li, słucham!
Jego córka powiedziała coś jeszcze, ale nie usłyszał jej w tym chaosie. Musiała wiedzieć, że Louis jej nie usłyszał, ponieważ dziesięć sekund później pojawiła się w kuchni z laptopem.
- Tatusiu? Czy mogę mieć pozwolenie rodzica, by móc mieć szansę na wygranie konkursu? Proszę? - zatrzepotała swoimi długimi rzęsami.
- Er- Może - odpowiedział uważnie. - Nie Li, nie ty. Poczekaj sekundę - powiedział, odkładając telefon, by odpowiednio porozmawiać z Olivią. - Co to za konkurs?
- Casting dla dzieci - powiedziała razem z tymi swoimi wielkimi, brązowymi oczami, które praktycznie go już błagały. - Iiii jeśli się zgodzisz, będę musiała dołączyć dwuminutowy filmik i będę mogła zostać wybrana!
To całe aktorstwo, którym się ostatnio zainteresowała stało się dla niej całkiem dobrą zabawą, odkąd dostała główną rolę w wiosennym przedstawieniu w szkole dwa lata z rzędu, razem z dwiema, ważnymi rolami w ich miejscowym teatrze w małej produkcji Mary Poppins i Opowieści Wigilijnej. Ten casting będzie ryzykowną próbą. Nigdy nie próbowała czegoś na taką skalę, gdzie mogłoby być setki, albo tysiące dzieciaków biorących udział w przesłuchaniu, ale wyglądało na to, że naprawdę chciała to zrobić. Jeśli nie zostanie wybrana, zdobędzie doświadczenie,a jeśli ją wybiorą będzie dobrze się bawić robiąc to, co kocha.
W tamtym momencie Louis był wdzięczny, że była ta zajęta tym konkursem, że nie zauważyła, że obiad nadal nie był gotowy.
- Proszę, proszę, proszę - skandowała, jej twarz wykrzywiona była w pełni nadziei oczekiwaniu na tak, które prawdopodobnie czuła, że nadchodziło przez uporczywy uśmiech, pojawiający się na ustach Louisa.
- Masz zgodę rodzica. Daj mi znać, jeśli będziesz potrzebować pomocy - poddał się Louis, czule wywracając oczami, kiedy jego córka podskoczyła z jego laptopem w dłoniach.
- TAK!! - krzyknęła, całkowicie zagłuszając jego ostrzeżenie, by była z tym ostrożna, uśmiechając się od ucha do ucha, kiedy szybko podbiegła, by go przytulić. - Dziękuje ci bardzo! I również, coś się pali - powiedziała, zanim poluźniła swój uścisk, by pobiec do salonu.
- Czekaj, co? Cholera - Louis ledwo uniknął ponownego poparzenia swoich palców, kiedy rzucił się na rozgotowanego kurczaka, ale w ostatniej sekundzie przypomniał sobie, by złapać garnek za uchwyt. Jego szybki ratunek naprawdę nie pomógł jego makaronowi, który spędził ostatnie kilka minut paląc się na dnie garnka, bo zapomniał dolać więcej wody. - Cholera, cholera, cholera.
- Nie Li, nie ty - Louis powtórzył, kiedy cichy głos jego przyjaciela rozbrzmiał z telefonu, który zostawił na blacie kuchennym, przyciągając jego uwagę.
- Wszystko w porządku? Olivia powiedziała, że coś się pali.
- Tak, wszystko w porządku... Zdecydowałem, że znowu zjemy pizzę - westchnął przez swoją niepomyślną próbę zrobienia obiadu. Jedzenie na dowóz prawdopodobnie wyjdzie na dobre. W ten sposób sprzątanie będzie o wiele łatwiejsze. W dodatku, jutro musi wstać wcześniej niż zazwyczaj, odkąd przyrzekł na swoje życie, by pomóc swojej szefowej. Co przypomniało mu. - Hej Li? Wiem, że nadal ci jestem winny za ostatni raz, ale mógłbyś mi zrobić wielką, ogromną przysługę i przypilnować Olivię jutro przez kilka godzin?
- Oczywiście. Wiesz, że nie mam nic przeciwko - zgodził się. - Ale myślałem, że jutro masz wolne? - Louis też tak myślał. - Lou, musisz zacząć stawiać na swoim - skrytykował go Liam. - Wiem, że jesteś tylko Liv i ty, ale każdy potrzebuje czasem przerwy. Nawet ty.
Tak, Louis mógłby trochę odpocząć, ale zarabiał pieniądze, więc nie będzie narzekał. Mimo wszystko ta cała gotówka, którą wydawał na jedzenie, żeby zastąpić te wszystkie posiłki, które spalił musiała skądś się wziąć.
~~~~Trzy tygodnie później ~~~
Louis obudził się przez dźwięk uderzenia jego drzwi od sypialni o ścianę i mrożący krew w żyłach krzyk, który musiał oznaczać, że ktoś umarł.
- DOSTAŁAM TO! TATUSIU, DOSTAŁAM TO! OBUDŹ SIĘ!
Usiadł na łóżku na życzenie Olivii, jego oczy były szerokie, a serce praktycznie wyskoczyło mu z piersi, po czym się znacznie uspokoiło, gdy szybko rzucił okiem na swoją córkę i zobaczył, że nie było żadnej krwi i wciąż miała wszystkie cztery kończyny. Dzięki Bogu.
- Co się stało? Co dostałaś? - spytał tego bałaganu miodowych loków, który wspiął się na jego łóżko, które zaczęło podskakiwać, kiedy Olivia zdecydowała się potraktować materac jak cholerną trampolinę.
- Casting do teledysku! Wybrali mnie! - wykrzyknęła, klatka piersiowa Louisa przyjęła większość siły uderzenia, kiedy wylądowała na nim z jego laptopem, który dopiero teraz zauważył. Wepchnęła jasny ekran tuż przed jego twarz i faktycznie, e-mail głosił, że gratulują jego córce zostania wybraną do czegoś o nazwie KIWI. - Poznam Harry'ego Stylesa! Czy to nie świetnie?!
- Er- Tak, oczywiście! To świetnie, kochanie. Bardzo fajnie - zgodził się po prostu szczęśliwy, widząc ją szczęśliwą.
Wydała z siebie wysoki pisk, który szybko zmienił się w kolejne przerażające krzyki, kiedy znowu zaczęła skakać po jego łóżku.
Louis zwalczył nagły przypływ mdłości, biorąc swoje okulary, by uważnie przeczytać wszystkie szczegóły tego tak zwanego 'teledysku', żeby dokładnie wiedzieć, na co pozwolił zgłosić się swojej ośmioletniej córce, kiedy nie był po łokcie w cebulce szalotce i spalonym kurczaku, cały czas zastanawiając się co do cholery KIWI miało to tego wszystkiego i dlaczego to było ciągle pisane Caps Lockiem.
~~~Dwa tygodnie później ~~~
- To jest to miejsce? - wymamrotał Louis, kiedy szli dłoń w dłoń do opuszczonego budynku szkoły, który wyglądał jakby został wybudowany jakoś w erze mezozoiku. Szybko sięgnął po telefon, otwierając e-maila z planem Olivii i dowiedział się, że naprawdę byli w dobrym miejscu.
Trzy dni temu Louis podwiózł swoją córkę na przymiarki ubrań do uroczego studio, gdzie czuł się całkowicie bezpiecznie, by zostawić ją tam na kilka godzin. Oczekiwał tego samego dzisiejszego dnia, ale nie było tam żadnej kobiety z uprzejmą twarzą, która czekałaby, by zaprowadzić jego córkę do środka, więc obecnie krytykował ten plan i opiekuńczo przyciągnął Olivię bliżej siebie.
- Um, wejdę tam z tobą, okej?
Nie wyglądała, jakby miała coś przeciwko i posłała mu wielki uśmiech w ramach odpowiedzi.
- Okej - zaświergotała. - Zostaniesz dzisiaj, tatusiu? - zamrugała swoimi oczami pełnymi nadziei i jego serce natychmiast się roztopiło.
Technicznie Louis miał wolne, bo była to sobota, ale wciąż miał w planach pójście do pracy na kilka godzin, by usiłować doścignąć konkurenta. Może nie powinien, odkąd Olivia wyraźnie go tutaj chciała ze sobą. Dostała główną rolę, spośród dwóch tuzinów dzieciaków, które także brały udział w tym teledysku i wyglądała na ogromnie dumną z siebie. Wiedział, że zobaczy skończoną produkcję, kiedy filmowanie się skończy, ale nie miałby nic przeciwko zobaczenia swojej małej dziewczynki w akcji.
- Jasne skarbie. Mogę zostać, jeśli chcesz - sposób, w jaki promiennie się uśmiechnęła i zaczęła szczęśliwie kołysać ich dłońmi, kiedy prowadziła ich po schodach do budynku mówił Louisowi, że chciała.
Każda osoba, wchodząca do tego miejsca pomyślałaby tą samą rzecz co Louis, kiedy po raz pierwszy to zobaczył, ale budynek nie był ani wymarły, ani cichy, kiedy do niego weszli. Właściwie, to było tam pełno ludzi co oznaczało, że nie była to opustoszała pułapka.
Światła i kamery były ustawione wzdłuż głównego korytarza. I z jakiś powodów ktoś, kto nie trzymał jakiegoś sprzętu filmowego trzymał wielką tacę z wypiekami?
Louis wciąż marszczył brwi na różnorodne ciasta i muffiny niesione przez kobietę z długimi, platynowymi włosami, która przedstawiła się im jako Lou i wręczyła im wejściówki.
- Livvy! Tak miło cię znowu widzieć - powiedziała, gdy schyliła się, by przytulić na powitanie jego córkę. - Gotowa na bycie zrobioną na bóstwo i wyglądanie nawet jeszcze piękniej? - Olivia uśmiechnęła się na jej komplement i przytaknęła, chętnie łapiąc dłoń Lou, którą zaoferowała.
Oczy kobiety złagodniały, kiedy zobaczyła jak Louis zmarszczył brwi na to, jak szybko został porzucony. - Chciałbyś również wejść, tato? Rodzice są mile widziani, by się dołączyć - powiedziała Lou, współczująco uśmiechając się, jakby znała to uczucie.
- Er- Tak. Chciałbym. Dziękuję. Um, tak przy okazji, jestem Louis.
Jej oczy rozświetliły się z rozbawionym uśmiechem na podobieństwo pomiędzy imionami. - Będzie naprawdę zabawnie - powiedziała Olivii, która również zachichotała.
~~~
To wytworne otoczenie z tymi wszystkimi zapracowanymi ludźmi biegającymi wokół było znaczenie inne od przedstawień teatralnych, które robiła jego córka i już się wpasowała, ciesząc się całą uwagą, którą otrzymuje po tym, jak przebrała się w jej szytym na miarę garniturze, który prawdopodobnie kosztował więcej, niż cokolwiek innego, co miała na sobie w ciągu swojego ośmioletniego życia. Cholera, to prawdopodobnie kosztowało więcej, niż cokolwiek miał na sobie Louis w ciągu swojego dwudziestodziewięcioletniego życia. Nie było go stać chociaż na sznurówki z Gucci.
Ale wciąż nie wiedział co dzieci w garniturach mają z czymś wspólnego. Tak samo ciasta. Louis wciąż tego nie odgadł.
Olivia była w dobrych rękach załogi make-upu, gdzie obecnie siedziała, cicho i bez ruchu jak posąg, więc Louis zdecydował się wybrać na wycieczkę po tym miejscu. Nie żeby być wścibskim, oczywiście. Tylko żeby grzecznie pozwiedzać.
Korytarz wciąż był przepełniony ludźmi, chociaż większość z nich zniknęła za podwójnymi drzwiami, trzymając więcej słodyczy. Louis podążył za nimi i Irlandczykiem, który był odpowiedzialny za kierowaniem ludźmi, gdzie mają iść... i za to, jak mają wrzucić wszystkie słodycze, które trzymali na lukrowaną, słodką górę na środku pomieszczenia.
- Jesteś ze scenografii?
Louis oderwał swój wzrok od jedzenia, by napotkać szare oczy mężczyzny, za którym podążał tutaj, który uniósł swoją brew na jego dłonie, które nie trzymały babeczek.
- Uh... nie, nie jestem. Po prostu się rozglądałem. Przepraszam.
Wzrok mężczyzny powędrował na wejściówkę, która zwisała z jego szyi i potem natychmiast wciągnął do niego swoją dłoń na przywitanie, kiedy zdał sobie sprawę, że był po prostu rodzicem. - Nie martw się o to, stary. Jestem Niall. Witaj.
- Dzięki - Louis odwzajemnił uśmiech, część jego uwagi wciąż spoczywała na gigantycznej stercie z ciasta, leżącej na ziemi. - Er- Hej, Niall. Mogę zadać ci pytanie? Gdzie są te wszystkie kiwi? Widzę tylko masę słodyczy.
Mała zmarszczka uformowała się pomiędzy brwiami mężczyzny, kiedy spojrzał na Louisa i zdał sobie sprawę, że mówił całkowicie poważnie.
- Um, nie ma żadnych kiwi? I te słodycze są na wojnę na jedzenie, oczywiście - Louis zmarszczył brwi na tę informację i twarz Nialla rozświetliła się z rozbawienia. - Nie widziałeś żadnego scenariusza, prawda? Cóż, czekaj na tę atrakcję - parsknął, zanim krzyknął, by zatrzymać mężczyznę po drugiej stronie pomieszczenia od dodania zbyt wielu donutów na szczyt jego starannie skonstruowanej góry.
Louis wyszedł, kiedy Niall poszedł sprawdzić straty. Wyszedł z powrotem na korytarz, ale przeszedł obok pokoju, gdzie jego córka wciąż była rozpieszczana. Było tam całe pomieszczenie przeznaczone na sprzęt i kolejny na garderobę dzieciaków, gdzie wielu z nich wciąż czekało,ale obok była kolejna garderoba, w środku było zaledwie kilkoroludzi. Jeden z nich obecnie był przygotowywany przez pół tuzinadłoni. Odwrócił się, by nałożyć cienką, białą koszulkę byzakryć całą, nagą skórę odkrytą ponad paskiem jego spodni wkwiatki, które wyglądały jak te, które miała na sobie Olivia. Wswoich wyglądała pięknie. Jak młoda dama z charakterem i pewnością siebie, przez którą z pewnością dostała tę rolę,ale ten mężczyzna z szerokimi ramionami i szeregiem tatuaży byłniczym innym jak pięknym. Wszystko w nim, od jego długich nóg, doperfekcyjnego tyłka, który idealnie się w nich odznaczałsprawiało, że Louis miał sucho w ustach. Był w stanie zamknąćusta, kiedy ktoś poprosił mężczyznę, żeby się odwrócił inałożył swoją pasującą marynarkę i przyłapał Louisa nagapieniu się.
Jegostopy zaczęły się poruszać, zanim jego mózg im to podpowiedział,zdesperowany, by usunąć się z korytarza, żeby się jawnie niegapić stojąc w garderobie Harry'ego Pieprzonego Stylesa.
Skończyłna tym, że wpadł na kobietę, która niosła buty Harry'ego przezjego pośpiech, by się stamtąd wydostać. Szybko zerknął zpowrotem do garderoby, by zobaczyć czy Harry to widział, oblewającsię rumieńcem po same uszy przez ten malutki uśmiech, któryzagryzł Harry, kiedy patrzył na jego ucieczkę.
~~~
Dzień pierwszy z dwóch rozpoczął się głośnym okrzykiem 'akcja' z drugiego końca korytarza i tak jak Olivia ćwiczyła, kroczyła dumnie w ich stronę. Kiedy spytała czy może zgłosić się, żeby mieć szansę, by być w tym teledysku Louis przypuszczał, że skończy się na tym, że będzie ją pocieszać po szybkim odrzuceniu, a nie dumnie obserwować ją z boku, gdy objęła główną rolę i całkowicie rządziła.
- Jest świetna. Musisz być z niej dumny.
Louis uśmiechnął się na anonimowy komplement, pochodzący zza jego pleców, tak jak wszystkie inne wcześniej. - Tak, naprawdę ma to coś - zgodził się, zbyt ujęty przez naturalny talent Olivii, by odwrócić wzrok, ponieważ z całą pewnością tego po nim nie odziedziczyła.
- Jestem Harry, tak przy okazji - wyszeptała ta osoba, sprawiając, że Louis rozszerzył swoje oczy, gdy reżyser poprosił Olivię, by zacząć od nowa. - Um, prawie się wcześniej spotkaliśmy, więc po prostu chciałem podejść i odpowiednio się przedstawić.
Ich prawie poznanie się było bardziej tym, że Louis został przyłapany na zaglądaniu do garderoby Harry'ego i potem celowo unikał go przez resztę dnia, ale zgadywał, że mogą to tak nazwać.
- Er- Cześć - Louis zadrżał, gdy powoli odwrócił się, by poznać swoją śmierć i zakończyć swoje upokorzenie, nie tak jak nieustraszona córka Louisa, która tak się polubiła z Harrym, że zaczęli tworzyć własne, sekretne uściski dłoni. Chociaż większość jej pewności siebie prawdopodobnie brała się z faktu, że nie gapiła się na na mężczyznę, kiedy był w połowie nagi.
- Um, co do tego wcześniej... - zaczął przeprosiny, ale jego dłoń została ciepło okryta przez nieco większą. Louis miał zamiar się wytłumaczyć, jednakże jedno spojrzenie w te szmaragdowe, zielone oczy i parę dołeczków po obu stronach uśmiechu Harry'ego sprawiło, że Louis zapomniał o wielu rzeczach, wliczając w to jak zawias jego pieprzonej szczęki działał.
- Nie, w porządku. Nie ma o czym mówić, uh- ?
- Louis - dokończył za niego, głupio zmieniając to na Lou i potem z powrotem na Louis, kiedy przypomniał sobie, że już mieli kogoś o takim imieniu. Wszystkie jego zmiany imion poza tym, że sprawiły, że Louis chciał rzucić się przez okno, sprawiły również, że kąciki ust Harry'ego uniosły się w jeszcze większym zachwycie.
- Dobrze, bardzo miło cię poznać, Louis. Albo Lou - zażartował. - Oba do ciebie pasują.
Louis pracuje w cholerę dużo i kiedy tego nie robi to opiekuje się Olivią i niszczy naczynia kuchenne, zamiast kupować muzykę, ale to nie znaczyło, że urwał się z choinki. Doskonale wiedział kim był Harry Styles i również jak szalone to dla niego było, by wciąż uśmiechać się i ściskać dłoń Louisa jak teraz. W końcu przestał, oczywiście, ale potem usta Louisa były jeszcze bardziej suche, niż truskawkowa babeczka, którą świsnął z dekoracji scenicznej, kiedy nikt nie patrzył.
- Naprawdę nie chciałem się wcześniej gapić - zdołał z siebie wykrztusić. - Powinienem zostać w pomieszczeniu z make-upem jak mi powiedzieli, zamiast się szwendać - przeprosił.
- Poważnie Lou, jest bardziej, niż w porządku. I właściwie jestem poniekąd wdzięczny, że nie posłuchałeś - przyznał Harry, gdy znowu pojawił się ten sam, mały uśmiech. - N- nie w dziwny sposób - sprecyzował i zaśmiał się z siebie. - Chodziło mi po prostu o to, że widziałem cię z Olivią i ona już opowiedziała mi tyle o tobie, więc.
Ponownie, Louis był odrobinę oniemiały.
- Z-zrobiła to? Naprawdę?
Jego córka wróciła do domu zachwycając się Harrym po jej przymiarkach trzy dni temu. Czekała z niecierpliwością, żeby go poznać przez kilka tygodni i teraz Louis dowiedział się, że kiedy w końcu dostała swoją szansę zmarnowała ją mówiąc o nim ze wszystkich rzeczy? Po zastanowieniu się, to brzmiało jak coś, co by zrobiła, zdecydował Louis, obserwując, jak jej twarz rozświetla się, kiedy w końcu została poproszona ostatni raz o powtórzenie wszystkiego na ostatnie ujęcie i plan ożywił się, żeby to ująć.
- Nie martw się - Harry zaśmiał się, kiedy Louis zmarszczył brwi, zastanawiając się co mogła mu powiedzieć. - To były same dobre rzeczy. Każda z nich - obiecał, kiedy powoli wycofał się w stronę reżysera, przywołując go skinieniem.
Były?
Harry zostawił Louisa z małą zmarszczką pomiędzy brwiami, która wygładziła się przez malutki uśmiech, który posłał mu Harry, zanim dołączył do reszty ekipy. Wszyscy byli kupieni na ekranie, bo Olivia będzie teraz kręcona razem z muzyką, której jeszcze nie słyszał Louis.
Reżyser ponownie zawołał 'akcja' i dźwięk ochrypłego głosu zmieszany z ciężkim brzmieniem elektrycznej gitary wypełnił zatłoczony korytarz. I chociaż był to inny rodzaj muzyki, niż spodziewał się Louis przez dzieciaki i babeczki, natychmiast się przekonał. Nadal nie usłyszał żadnego nawiązania do kiwi, albo innego owocu, więc wciąż to nie miało sensu, ale rozumiał ten cały retro rock and roll vibe, za którym podążała ekipa Harry'ego. Albo przynajmniej tak było, dopóki nie usłyszał krzyku Harry'ego, że posiada czyjeś dziecko i najwidoczniej to nie była ich sprawa.
Louis był zagubiony w koncepcji tego teledysku od początku, więc naprawdę, niewiele się zmieniło w tej sprawie, ale wszyscy inny na tym korytarzu zdawali się uwielbiać ten raczej dziwaczny tekst, tak samo jak i Olivia, więc Louis tego nie komentował. W zamian najgłośniej dopingował swojej niezwykle utalentowanej córce i udawał, że żadne z nich nie słyszało muzyki, do której dumnie się poruszała, więc Louis mógł chociaż podtrzymać wrażenie rozsądnego rodzica. I wrażenie, że nie wpatrywał się wprost w Harry'ego Stylesa opierającego się o ekran w swoim szytym na miarę garniturze. To był również priorytet.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top