cuddle kisses
Calum lubił jesienne wieczory. Najczęściej spędzał je w niewielkim domku Jennyfer i obserwował jak ta krzątała się od kuchni do salonu, i od salonu do kuchni w za dużym swetrze sięgającym jej do połowy uda. Lubił ją taką – rozczochraną, w wielkich oprawkach zajmujących pół twarzy i bez grama makijażu. Wydawała się wtedy najbardziej uroczą istotą na świecie. I była cała jego. Czasami zastanawiał sobie, czym sobie na nią zasłużył, bo przecież… była idealna.
- Jenny, przestań krążyć po domu niczym zmora i chodź się poprzytulać! – wymamrotał, rozkładając się na miękkiej kanapie.
Dziewczyna oparła się o framugę drzwi i wydęła usta w dziubek.
- Może ja nie chcę się przytulać? – rzuciła urażona, odrzucając włosy do tyłu.
- Zawsze chcesz się przytulać, nie udawaj że nie! Chodź tu do mnie, Jen – głośny jęk i mina słodkiego szczeniaczka zmiękczyły serce szatynki, zawsze to robiły. Uśmiechnęła się od ucha do ucha i rzuciła się na chłopaka.
Najpierw obdarowywał pocałunkami jej szyję, by później dotrzeć do obu kącików ust, by przejść do zarumienionych policzków i kształtnego nosa. Składał czułe pocałunki na każdym odkrytym centymetrze jej ciała. Ona nie pozostawała mu dłużna. Jesienne wieczory spędzali na wtulaniu się w siebie nawzajem, obdarowując się pocałunkami. Często z kubkami gorącej czekolady, z piankami, które Hood wręcz ubóstwiał, żartując na wszystkie tematy i rozmawiając. Tak po prostu.
Pocałunki były dla nich kolejną przyjemnością, której oddawali się z wielką rozkoszą. Delektowali się każdym kolejnym, jakby miał być tym ostatnim.
Calum był niczym szczeniaczek. Szczeniaczek, który zawsze zmiękczał serce szatynki – po prostu nie umiała mu odmawiać.
I po prawdzie mówiąc –nie chciała mu odmawiać.
Jesienne wieczory były zarezerwowane dla słodkich przytulanek i jeszcze słodszych pocałunków.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top