~ 7 ~
Weszłam do powoli zaludniającej się sali lekcyjnej. Zdziwiło to nie jednak iż towarzyszyli mi Kanato i Ayato. Cholerne wampiry! Nienawidzę gdy ludzie się na mnie patrzą, już nie wspominając o byciu w centrum uwagi. Popatrzyłam na pierwsze lepsze miejsce pod oknem. Baz zastanowienia je zajęłam. Mając nadzieję że nikt mnie nie zauważy usadowiłam się wygodnie na krześle i przymknęłam oczy. Dobiegały mnie jednak szepty typu "- Patrzy jest dopiero dwa tygodnie w szkole a już zwróciła na siebie uwagę Sakamakich!-". Westchnęłam zdegustowana i zaczęłam relaksować się "ciszą''.
- Ano... p-przepraszm... - podniosłam delikatnie powieki – T-to moje miejsce... - moim oczom ukazał się niski, wątły blondyn o zielonych oczach. Trzymał kurczowo w rękach jakąś książkę – A-ale możesz tu siedzieć. – zająknął się i z lekka ukłonił żeby nie patrzeć mi w oczy.
- I przeszkodziłeś mi tylko dlatego bo chciałeś to powiedzieć? – westchnęłam nie odrywając od niego wzroku.
- P-przepraszam! – ponownie się ukłonił, ale tym razem bardziej zarumienił. Powoli zaczął się wycofywać. Z racji tego że trochę mi się zrobiło przykro zatrzymałam go.
- Hamlet, prawda? – przystanął.
- He? – spojrzał na książkę którą trzymał przy piersi – T-tak, dzisiaj jest przesłuchanie, wiec się uczę do uzyskania głównej roli. –uśmiechnął się szeroko.
- Raczej gównianej roli. Szkoda czasu na takie bzdety! – warknął wkurzony Ayato. Odwróciłam się wrogo w przeciwną stronę. Głownie też dlatego usiadłam na samym końcu sali pod oknem, ponieważ on zajął miejsce pod ścianą. Ku mojemu zdziwieniu siedział tuż za mną.
- Co ty tu!? – wydarłam się i podskoczyłam na krześle w szoku, ale po chwili odchrząknęłam – Przynajmniej ma jakieś zainteresowanie w przeciwieństwie do ciebie.
- Nie zapominaj się Chichinaschi! Spójrz na niego a potem na mnie i się zastanów.
- Rzeczywiście, ma więcej charyzmy.
- Coś ty powiedziała!? – wrzasnął od razu wstając na równe nogi. Widziałam kątem oka że blondyn z zaciekawieniem i zmieszaniem przygląda się tej całej szopce.
- Witam niededukowanych uczniów! – wrzasnął nauczyciel od historii. Westchnęłam cicho i odwróciłam się w stronę tablicy. Już powoli odpływałam gdy nagle ponownie usłyszałam głos nauczyciela – Shine!
- Tak Sensei? – spojrzałam na niego z pod byka, ale starałam się to ukryć. Ze wszystkich facetów w szkole tego fanatyka nienawidziłam najbardziej. No teraz do kompletu dołączyli bracia Sakamaki.
- W ciągu dwóch tygodni byłaś tylko na jednej mojej lekcji. Co oznacza że z ośmiu lekcji nie wyniosłaś kompletnie nic, ponieważ na jedynej historii na której byłaś wezwał cię dyrektor. Myślałaś że jeśli przeniesiesz się do innej klasy to tego nie zauważę? Co masz na swoją obronę?
- Ano... sądzę że jestem na tyle "doedukowana,, iż nie muszę uczęszczać na lekcję historii. – po klasie rozległ się szum szeptów. Nikt jeszcze nie postawił się temu belfrowi. No cóż...
- Panno Shine, nie byłoby mnie tu gdyby ludzie w twoim wieku wiedzieli wszystko o historii. Prawda jest taka że nie zdajecie sobie sprawy z wielu rzeczy a udajecie nie wiadomo jakich geniuszy. Najwyższym poziomem umiejętności edukacyjnych, jest sztuka obudzenia w dorosłym uczniu kreatywności, przy wykorzystaniu prostych pomocy dydaktycznych.
- W takim razie co pan chce z nas wyzwolić rozgłaszając te heretyczne brednie z podręcznika?
- Jak ty się zwracasz do nauczyciela? Trochę więcej szacunku do osoby wykształconej. Jestem bardzo szanowaną osobą w Japonii. Moje cytaty zostały opublikowane w czasopismach naukowych!
- I były tak mądre że używa pan na lekcjach cytatów Alberta Einsteina?
- Do dyrektora Shine! – wrzasnął czerwony ze złości wskazując palcem drzwi. Wstałam spokojnie z miejsca i powolnym krokiem zaczęłam kierować się do wyjścia. Nim jednak to zrobiłam dobiegł mnie kolejny krzyk – Sakamaki, czy ty znowu śpisz na moich zajęciach?! Doprowadzasz mnie do białej gorączki chłopcze! Idź do gabinetu razem z naszą nad wyraz mądrą panną Shine! – czyżby chodziło o Ayato? Co ja gadam! Oczywiście że o niego chodzi!
Zielonooki wstał niechlujnie z miejsca i doczłapał się do drzwi. Wyszliśmy razem na korytarz. Niespodziewanie wampir zatrzymał się i klapnął na parapet obszernego okna.
- Mamy iść do dyrektora. – powiedziałam z kamiennym wyrazem twarzy.
- No i co z tego? – wzruszył ramionami – A tobie życie nie miłe, he Chichinaschi? – podniosłam pytająco brew –Nie stawiaj mu się bo zginiesz.
- Powiedział ten który śpi na jego lekcjach.
- Przynajmniej mu nie pyskuję.
- Mam już to w naturze. Nie cierpię gdy ludzie wkładają innym bzdury do głowy, a ten człowiek nie ma bladego pojęcia o historii świata. Więc głównie dlatego go nie słucham. – odwróciłam się na pięcie i powoli zbliżałam się do gabinetu.
- To dlaczego idziesz do dyrektora?
- Bo muszę się dostosować. – zapadła cisza, czułam że wampiry ciągle przygląda mi się z zaciekawieniem. Jak eksponacie z muzeum. Wykorzystując jego nieuwagę gdy zamknął oczy chwyciłam go za rękę – I ty też idziesz ze mną do dyrektora! – pociągnęłam go jednym, mocnym szarpnięciem i poszliśmy przez korytarz.
- Ej! Nie pozwalaj sobie, jestem twoim Ore-sama!
- Już ci mówiłam że nie będziesz moim... - nie zdążyłam dokończyć. Ayato chwycił mnie za bark i przygwoździł do ściany. Zerwał moją kokardę z szyi i cisnął z wściekłością na ziemię. Rozpiął szybko parę guzików od koszuli i wystawił wampirze kły – Tylko. Spróbuj. A cię zabiję. – warknęłam mu w twarz.
- Co mi niby zrobisz? Jesteś bezbronna, nawet nikt cię nie usłyszy kiedy będziesz krzyczeć! – prychnął z sadystycznym uśmiechem na twarzy.
- A tobie nikt nie przyleci na pomoc gdy się będziesz wykrwawiał. – powiedziałam opanowanie. Jego wzrok zszedł na nasze klatki piersiowe. Na wysokości jego serca trzymałam sztylet – Uważaj wampirze. To jest srebrny sztylet. Przeznaczony specjalnie dla takich jak ty.
- Kim ty do cholery jesteś? – jego mina była trochę przerażająca. Gdybym była człowiekiem to bym się bała.
- Największym ludzkim koszmarem. – wyszeptałam mu do ucha.
- Wy! Co tu robicie? – odwróciłam wzrok w stronę Reji'ego.
- Moglibyśmy spytać cię o to samo. – stwierdziłam chowając ręce za siebie. W tej samej chwili Ayato szybko obrócił mnie do siebie tyłem i z niedowierzaniem patrzyła na moje puste ręce w których przed chwilą był sztylet – Coś nie tak? – spytałam robiąc teatralnie zdziwioną minę. Ten tylko prychnął i odwrócił ode mnie wzrok.
- Dlaczego nie jesteście na zajęciach?
- Nauczyciel historii wysłał nas do dyrektora.
- Można wiedzieć co zrobiliście?
- Ja tam idę, ponieważ podzieliłam się na forum klasy własnym zdaniem dotyczącym jego metod nauczania, a on – wskazałam na Ayato obojętnie palcem – za to że śpi na zajęciach. – Okularnik pokręcił zdegustowany głową i wyminął nas.
- Postarajcie się nie zwracać na siebie uwagi i zachowuję się przyzwoicie na lekcjach. – kiwnęłam tylko ręką i ruszyłam się w stronę gabinetu dyrektora. Słyszałam za sobą powolne kroki Ayato i do tego czułam jak morderczo wlepia we mnie swoje kocie tęczówki.
Zapukałam trzy razy do gabinetu i bez zgody weszłam do pomieszczenia. W poczekalni na krześle siedział Laito.
Boże, dlaczego mi to robisz?!
- Widać świat chcę abyśmy byli razem Aniołku. To przeznaczenie! – uśmiechnął się znacząco i poprawił kapelusz. Przewróciłam tylko oczami. Zbliżyłam się do drzwi pokoju dyrektora – Na twoim miejscu bym nie wchodził...
- Dlaczego?
- Ktoś tam jest. Sekretarka nie chciała mi nic powiedzieć. – zdziwiłam się na słowa wampira, więc pochyliłam się i zajrzałam do pokoju przez dziurkę od klucza. Nie mogłam uwierzyć co tam się działo. Na krześle siedział dyrektor a koło niego stał Anioł! Trzymał przy jego głowie laskę narzucającą cudzą wolę. Bez chwili zastanowienia wparowałam do pokoju zamykając za sobą drzwi.
- Co się tu dzieje!? – warknęłam do Anioła na co się odwrócił.
- Cristal! Powinnaś być na zajęciach! – w tym samym czasie spojrzałam na dyrektora. Wyglądał jak warzywo. Przerzuciłam swój wzrok na Anioła . Ten zrobił niewinną minę – No co? Nie lubię targować się ze śmiertelnikami. A ten jest szczególnie trudny w załatwianiu spraw.
- Eee? Aniołku co się tam dzieje? – w jednej chwili drzwi otworzył Laito ciekawsko zaglądając do środka. Cała przerażona podleciałam do niego zasłaniając mu widok na gabinet – Jaka dzika! Rzucasz się na mnie Aniołku... - uśmiechnął się ponownie. Już nie wytrzymałam
- TY!!! – wrzasnęłam. Miałam już wyciągnąć kosę i go zabić, ale przeszkodził mi w tym męski, zachrypnięty głos.
- Cristal, w samą porę przyszłaś. Właśnie rozmawiałem z dyrektorem o tobie. – na krześle przed dyrektorem siedział mężczyzna w podeszłym wieku z czarno-siwymi włosami. Ubrany w czarny garnitur wyglądał nad wyraz elegancko. Aż sama się zdziwiłam na taki widok. Jego zdolności upodabniania się do ludzi są naprawdę wielkie – Dyrektor wezwał mnie do szkoły ponieważ twoje akta nie były wypełnione. – wskazał znacząco głową na zaspanego dyrektora. Spojrzał na nas zmieszany.
- Przepraszam czy może pan powtórzyć? – spytał dyrektor rozglądając się po pokoju, jakby był w nim po raz pierwszy w życiu – A! Dobrze już wiem, siadaj Cristal. A wy dwaj... - wskazał palcem na wampiry – poczekajcie w przedpokoju...
- Nie ma takie potrzeby panie dyrektorze, to również się ich tyczy. – podniosłam pytająco brew spoglądając na Anioła. Dyrektor kiwnął głową a bracia zajęli miejsca pod ścianą.
- W zasadzie nie mam tylko uzupełnionej luki z adresem, ale nie tylko dla tego poprosiłem pana o spotkanie. – złożył ręce w koszyczek i zamyślił się – Chodzi o zachowanie pana córki. Jej frekwencja wynosi dwa procent odkąd przeniosła się do tej szkoły.
- Wiem porozmawiam z nią o tym na osobności, teraz nie mam na to czasu więc zajmijmy się formalnościami
- Ale proszę pana...
- Powiedziałem, nie mam czasu! – Aniołowi rozświetliły się oczy i w jednym momencie mężczyzna stracił wątek rozmowy – Wracając do papierkowej roboty, chcę poinformować że wyjeżdżam w ważnej sprawie biznesowej i właśnie z tego powodu moja córka zamieszkała w akademiku. Po pewnym czasie stwierdziłem jednak że tutejsze noclegi nie wpływają pozytywnie na jej wyniki w nauce. Postanowiłem że zamieszka u dalekich krewnych, w tym przypadku w rezydencji Tougiego Sakamaki. A teraz bardzo mi przykro, ale praca wzywa. – wstał z miejsca i zaczął kierować się w stronę wyjścia – Cristal chciałbym jeszcze z tobą porozmawiać na osobności. – kiwnęłam głową i cała uradowana że ominie mnie zajmująca rozmowa z dyrektorem na temat mojej frekwencji podeszłam do „ojca".
- Cristal, wróć za chwileczkę bo muszę z tobą porozmawiać. – westchnęłam cicho i zaczęłam przeklinać go w duchu. Wyszłam na korytarz z Aniołem.
- Czemu miała służyć ta cała szopka? – spytałam krzyżując ręce na piersiach.
- Powiedzieli mi w Zarządzie że cały czas węszą na twój temat, więc jako twój opiekun postanowiłem osobiście się tym zając.- kiwnęłam głową. – Coś nie tak?
- Widziałeś ich? – spytałem cicho znacząco spoglądając na drzwi. Kiwnął głową – Dzięki Dark'owi muszę zajmować się jeszcze taką czwórką. Mam być ich Stróżem. Jak ja nawet przy dzieciach wybucham! Prędzej ja ich pozabijam niż to coś przed czym mam ich chronić!
- A Dark powiedział ci w ogóle na czym twoje zadanie stróżujące ma polegać? – zdziwiłam się na pytanie opiekuna. Położył rękę na moim barku i westchnął – Widzisz, są różne rodzaje opieki. Niektóre polegają tylko na obserwowaniu i zdawaniu raportów na przyszłość.
- Raczej nie sądzę że chciał dowiedzieć się co słychać u tych chorych wampirów w dobrych intencjach. Po co niby miałaby się tym przeprowadzać? Przecież równie dobrze mogłam siedzieć tu w akademiku i chodzić za nimi po korytarzu! – pokiwał tylko głową.
- Wiem Cristal...
- I co? Tylko na tyle cię stać!? – wrzasnęłam w złości ale po chwili się powstrzymałam.
- Posłuchaj rozumiem twoje zagubienie, ale z czasem się przyzwyczaisz... - zmierzwił mi włosy na głowie i uśmiechnął się. Jak opętana rękoma starałam się oderwać od siebie jego łapy. Przestał i przyjrzał mi się cały czasu uśmiechając.
- Co? – spytałem z lekka zakłopotana patrząc na jego rozpromienioną twarz. Po chwili rozejrzał się dookoła nas jakby w obawie że ktoś nas usłyszy, albo zobaczy.
- Uważaj na siebie Cris. Nie wiem co on kombinuje ale na pewno to nie jest w dobrych zamiarach. Postaram się czegoś dowiedzieć, ale do tego czasu miej oczy szeroko otwarte. Do zobaczenia... – dał mi całusa w policzek i zniknął.
Co on mógł mieć na myśli?
- Cristal!!! – usłyszałam jak Laito woła moje imię opierając się o framugę drzwi – Pan dyrektor mów że chętnie by nas widział całą trójeczką. Mam nadzieje że wiesz o co chodzi... - odwróciłam się w jego stronę z piorunującym spojrzeniem.
- Czy już ci wspominałam, jak bardzo cię nienawidzę?
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Witam wszystkich ^.^
17wyświtleń+7gwiazdek=next
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top