~ 4 ~
Limuzyna punktualnie czekała pod centrum handlowym. Zajęłam miejsce i czytając książkę próbowałam się jakoś odstresować. Czytanie przerwał mi zachrypnięty głos zza szyby kierowcy.
- Co taka śliczna dziewczyna ma do załatwienia w takim miejscu?
- W takim miejscu?- nie chciało mi się rozmawiać z nieznajomym, ale trochę się zdziwiłam na jego uwagę dotyczącego miejsca w które mnie wysłano.
- No wie panienka... Ten dom znajduje się na totalnym odludziu, nie ma tam sklepów a najbliższy dom i market jest oddalony o jakieś trzydzieści kilometrów.
- I w związku z tym?
- W związku z tym że dziewczyna z miasta się tam tak łatwo nie odnajdzie. – jego przemyślania i stwierdzenia naprawdę były pozbawione logicznego myślenia. Ech... rasa ludzka coraz niżej upada... - Po za tym... chodzą dziwne słuchy o tym miejscu.
- O miejscu znajdującym się na kompletnym odludziu? – prychnęłam powtarzając jego poprzednią wypowiedz.
- Ludzie mówią że mieszkają tam duchy. – zaśmiałam się, dawno nie usłyszałam czegoś tak bezpodstawnego.
Ludzie nie zdają sobie sprawy z rzeczy dotyczących drugiego świata. Sprawy śmierci są im kompletnie obce i pozostaną nimi tak długo aż do nich nie dołączą. Nie zdają sobie sprawy z tego że prawdziwe duchy kroczą tuż za nimi w ludzkich postaciach. Duchy nie istnieją, a przynajmniej ich pojęcie względne.
Kolejne dziesięć minut taksówkarz nadawał o pogodzie i o tym jak było za jego dawnych czasów.
Dlaczego ludzie są zawsze jak otwarta księga?
Dlaczego cały czas muszą zwierzać się ze swoich problemów?
Dlaczego są tacy słabi?
W końcu pojazd zatrzymał się. Zaczytałam się tak bardzo że nie słyszałam paplaniny mężczyzny ani tego jak się tu znalazłam. Wysiadłam i zabrałam walizkę z rąk taksówkarza. Nim jednak zdążyłam cokolwiek zrobić zatrzymał mnie.
- Jeśli będziesz chciała stąd uciec, to zadzwoń pod ten numer. – podał mi wizytówkę. Niechętnie chwyciłam sztywny papier i przyjrzałam mu się – Dzieją się tu ostatnio dziwne rzeczy.
- Skąd pan to wie? – dlaczego ludzie zawsze wtykają nos w nieswoje sprawy?
- Często tu podwożę dziewczyny w twoim wieku. Żadna jeszcze stąd nie wyszła. Sądzę że coś jest nie tak z tym miejscem. Niech panienka na siebie uważa. Dowidzenia.
- Dowidzenia. – mężczyzna z lekkim uśmiechem pomachał mi na pożegnanie gdy odjeżdżał.
Gdyby znał prawdę dlaczego ów dziewczyny stąd nie wyjeżdżają...
To raczej logiczne że wampiry nie wypuszczają nigdy swoich ofiar, a zwłaszcza takich które są prawnie przekazywanie przez kościół w ich ręce. Ich śmierć nigdy nie ujrzy światła dnia a one same zostały zagryzione na śmierć lub na skutek potężnej anemii.
Otworzyłam złotą bramę i znalazłam się na obszernym dziedzińcu. Nie dość że budynek był przywdziany w mroczną aurę, to dla ozdoby postawiono tu fontannę z jakimś kamiennym, przerażającym stworem.
Oczywiście taka opinia padłaby ze strony człowieka, a nie z ust Anioła Śmierci. Dla mnie to było obojętne gdzie musiałam zamieszkać.
Zapukałam obszerną kłódką w drzwi. Echo rozniosło się po korytarzach rezydencji. Odpowiedziała mi cisza ale po chwili drzwi same się otworzyły. Zdziwiłam się na widok wnętrza posiadłości. Było utrzymane, zadbane i dobrze urządzone. Wielki żyrandol rozświetlał korytarz oraz schody przykryte dywanem w kolorze czerwieni.
Myślałam że wampiry spodziewają się mojego przybycia i chociaż jeden z nich będzie skory powiedzieć mi gdzie mam pokój. Chciałam już kogoś zawołać ale kątem oka dostrzegłam w świetle pioruna postać leżącą na sofie.
Podeszłam powoli. Zobaczyłam czerwonowłosego chłopaka o bladej, idealnej cerze. Miał do połowy rozpiętą koszulę i wokół szyi owinięty krawat, jakby nie umiał go wiązać – Mundurek z mojej szkoły, rzeczywiście chodzą do tej samej... - przemknęło mi przez myśli - Nawet nie jest taki zły jak śpi... - głupia! Przestań o nich myśleć jak o kimś równych tobie!
- Przepraszam... - powiedziałam cicho, tylko dlaczego? – Przepraszam. – powtórzyłam głośniej i pewniej, ale odpowiedziała mi cisza. Każdy by się obudził. A może to nie wampir?
Uklękłam przy nim i przyłożyłam twarz do klatki piersiowej. Tak jak przypuszczałam jego serce nie biło. Wampir. Może czekał na więcej z mojej strony?
Wstałam na równe nogi i otrzepałam kolana z nieistniejącego piachu. Pochyliłam się do ucha wampira.
- Wiem że nie śpisz, więc przestań udawać. – wyszeptałam na co oczy wampira od razu się otworzyły. Nim zdążyłam się zorientować leżałam pod nim – Co do jasnej...
- Jak śmiesz zakłócać Ore-samie jego sen!? – wrzasnął na co przymknęłam oczy.
- Każdą dziewczynę tak traktujesz, co? – na jego twarzy zagościło lekkie zdziwienie. Może jego ofiarne narzeczone były uległe ale ja nie.
- Nie pyskuj! – warknął i jego wzrok zszedł niżej. Ukazał swoje białe kły.
- Co? – zapytałam.
- Nieźle wyglądasz w porównaniu z tamtymi deskami. – zacisnęła szczękę aby powstrzymać się od obelg. Gdy mrugnęłam on polizał moją szyję na co się wzdrygnęłam.
- Złaź ze mnie! – wrzasnęłam.
- Dopiero w tedy kiedy będziesz moja. – już miał mnie ugryźć ale przerwał mu inny, czarnowłosy wampir.
- Tak się nie traktuje gości w tym domu, Ayato. – powiedział poprawiając okulary. Ten to pewnie Reji. Podejrzewałam że ten czerwonowłosy świr nazywa się Ayato, ma potencjał sadystyczny.
- Pf, sama mnie sprowokowała. – prychnął obdarzając mnie pogardliwym spojrzeniem. Puścił mnie, więc czym prędzej wygrzebałam się z pod jego nóg.
- Tak, tak. – pokiwałam głową z ponurą miną.
- Można poznać twoją tożsamość? – spytał się okularnik bez dozy uprzejmości.
- Nazywam się Cristal Shine i powiedziano mi że mam tu zamieszkać. – ciekawe co by zrobił na wieść że od dzisiaj ma Anioła Stróża który jest w rzeczywistości Aniołem Śmierci?
- Nie słyszałem o twoim przyjeździe, ale cóż. Porozmawiajmy o tym w salonie. – moją walizkę w międzyczasie zabrał wyglądający jak trup lokaj. Ayato siedział nadal na sofie i przyglądał mi się z zaciekawieniem. Ignorując to poszłam za czarnowłosym. Wskazał mi miejsce na sofie. Usiadłam a koło mnie na fotelu znikąd pojawił się czerwonowłosy sadysta... przystojny sadysta. Dość!
- Ciekawe gdzie są pozostałe pijawki? – pomyślałam i przeniosłam wzrok na Reji'ego który patrzyła na mnie jak na idiotkę. Chyba o coś mi się pytał.
- Przepraszam niedosłyszałam... - westchnął cicho.
- Opowiedz nam coś o sobie.
- Ano... - zaczęłam niepewnie. Co by im tu powiedzieć żeby się nie wsypać?
- Odpowiesz czy nie?! – usłyszałam pretensjonalny ton dochodzący z drugiego końca salonu. Stał tam białowłosy wampir z jednym czerwonym okiem, ponieważ drugie przysłaniała grzywka – Nie karz mi czekać! – uderzył z impetem w ścianie zostawiając w niej dziurę.
To jakieś wariatkowo!
- Zakłócasz ciszę, znowu... - westchnął rudawo-włosy wampir leżący na sofie za mną. Nagle poczułam jak ktoś chwyta moją dłoń i muska czymś mokrym. Odwróciłam się i ujrzałam jak fiolotowo-oki chłopak liże moją rękę. Wyrwałam ją odruchowo.
- Jesteś bardzo słodka. –stwierdził tuląc swojego misa – Daj mi się skosztować. – lekko się uśmiechnął. Normalna dziewczyna by uciekła ale ja tylko patrzyłam i słuchałam z niedowierzaniem że właśnie TYM mam się opiekować.
- Odwal się od niej! Ona należy do Ore- samy! – wrzasnął Ayato wstając z miejsca.
O co mu chodzi z tym Ore-sama? Dlaczego uważa się za lepszego?
- Rzygać mi się chcę jak tak o sobie mówisz. – stwierdził Subaru. Padło jeszcze parę obelg ze strony czerwonowłosego i białowłosego.
- Och, przestańcie się kłócić.. – usłyszałam znajomy męski głos. Nie odwróciłam się – O mamy nową dziewczynę. Słodko pachniesz mała. – poczułam czyjś oddech na szyi.
- To ty! – krzyknęłam.
- Cóż za miłe spotkanie. – uśmiechnął się szeroko – Dobrze się stało bo od początku przypadłaś mi do gustu.
- Znacie się? – zdziwił się Reji.
- Aniołek chodzi do tej samej szkoły co my.
- Jak mnie nazwałeś?! – odwróciłam się z wrogim wyrazem twarzy w jego stronę.
- Wasze zachowanie jest karygodne, wobec koleżanki ze szkoły. – stwierdził czarnowłosy.
- Ja was nawet nie znam. – wzruszyłam ramionami. Nie miałam ochoty bliżej poznawać tych chorych wampirów. Poznałam się na tym całym Laito i wiem że ta znajomość może mi tylko zaszkodzić. Najlepiej będzie jeśli zajmę się tylko i wyłącznie swoją pracą.
- Czy którykolwiek z was wiedział kiedy ma przybyć ta dziewczyna? – okularnikowi odpowiedziała cisza. Uraził mnie fakt że nazwał mnie „tą" dziewczyną.
- Tydzień temu dostałem list w którym pisało że przyjedzie do nas jedna dziewczyna, ale nie było określone kiedy. – oznajmił białowłosy.
- Tydzień temu? – spytałam się zszokowana. Wampir kiwnął twierdząco głową. Czyli Dark planował to już dłuższy czas... – A to świnia... - wymamrotałam pod nosem.
- To znaczy że ona jest ofiarną narzeczoną? – spytał się fioletowo-oki.
- I takie ofiarne powinny być cały czas! – uradował się Laito.
- Ona jest moja! To ja będę jej pierwszym! – wydarł się Ayato.
- Mamy do niej równe prawa idioto! – krzyknął do niego Subaru.
- Skończcie w końcu... – mruknął niezadowolony rudowłosy.
- Jest tyko coś co mnie dziwi... - na słowa okularnika kłótnia wampirów ustała – Charakterystyka którą otrzymaliśmy nie pasuje do ciebie. – prychnęłam pogardliwie. Dark pewnie wysłała im jakieś fałszywe informacje o moim życiu w których było napisane że jestem człowiekiem. Byli pewni że mają mnie w garść tymczasem ja wiem o nich wszystko. No, prawie wszystko...
- Nic o mnie nie wiecie. – wzruszyłam ramionami. Wstałam z miejsc i powoli zaczęłam kierować się do wyjścia.
- Nie bądź tego taka pewna Aniołku. – odwróciłam się w stronę Laito.
- Wiemy o tobie wszystko Claris Shine. – odezwał się Reji.
- A więc słucham. – skrzyżowałam ręce na piersiach i czekałam na monolog wampira. To może być naprawdę ciekawa historyjka!
- Twoim ojcem jest John Shine, szanowany prawnik i biznesmen urzędujący w Anglii, zaś matka nazywa się Katy i jest artystką, duszą towarzystwa i występuję jako wokalistka w zespole. Masz troje młodszych braci Pitera, Mata i Chrisa. – dalszą wypowiedz przerwał mu mój rozpaczliwy śmiech. Nie mogłam już wytrzymać. Nie sądziłam że to całe fałszywe sprawozdanie będzie tak zabawne. Wampiry w jednej chwili zamilkły i przyglądały mi się ze zgorzkniałą miną.
- Jedyną prawdziwą informacją jaką o mnie posiadacie w tej chwili to ta, że nazywam się Claris Shine. – uśmiechnęłam się z wyraźną dominacją – To ja wiem o was wszystko a wy o mnie nic.
- Udowodni. – stanowcze słowo padło od Ayato. Odchrząknęłam i wskazałam palcem na leżącego rudowłosego.
- Ty nazywasz się Shu twoim młodszym, biologicznym bratem jest Reji a waszą matką jest Beatrix druga żona waszego ojca. Następne w kolejce są trojaczki, synowie Cordeli, pierwszej żony. Według starszeństwa jest to Laito, Kanato i Ayato. Zaś Subaru jest waszym najmłodszym, przyrodnim bratem, synem ostatniej żony, Christy. Jesteście braćmi z przymusu, nie umiecie ze sobą rozmawiać, nic was nie łączy. Ale jest jedna rzecz, to nienawiść do ojca. Nienawiść do ojca który jest Królem Wampirów zwany pod wieloma przydomkami ale najbardziej znanymi są, Karlheinz, Carl Tsukinami i Tougo Sakamaki. Sakamaki to również wasze nazwisko. Czy muszę coś jeszcze dopowiadać? Wasze zainteresowania, co robicie w wolnym czasie czy coś w tym stylu?
- Kim ty do cholery jesteś? – wymamrotał Subaru.
- Gdybym wam powiedziała musiałabym was zabić. – stwierdziłam lekko przy tym chichocząc. Ponownie skierowałam się w stronę drzwi. Ale coś mnie zatrzymało. Czyjaś obecność w pokoju.
- Nie wypuścimy cię bez wyjaśnień! – odezwał się Reji. Odwróciłam się powoli błądząc wzrokiem po wszystkich kątach pokoju – Nie jesteś ofiarną narzeczoną, to pewne. Zetem skąd tyle o nas wiesz i w jakim celu tu przybyłaś? – słuchałam jego słów tyle o ile, ponieważ nie mogłam się skupić. Czułam czyjś obcy zapach. I nie chodziło mi tu o wampirzą woń tylko o coś zupełnie innego, czegoś czego dawno nie czułam...
- Odpowiesz nam!? – wrzasnął białowłosy. Usłyszałam czyjś śmiech, dziwny śmiech. Nie był ani przyjemny ani przyjazny.
- Hej, ty! – kiwnął na mnie głową Ayato.
- Przymknijcie się nareszcie! – krzyknęłam i ponowie skupiłam się na analizowaniu pomieszczenia. Wampiry patrzyły na mnie z nienawiścią w oczach.
- Można wiedzieć co ty robisz? – spytał Reji z zażenowaną nutką w głosie. Niespodziewanie kątem oka zauważyłam drobny ruch. Szybko się odwróciłam. Nic za mną nie było, więc ponownie się obróciłam. Przy oknie zauważyłam kobietę. Miała długie fioletowe włosy i czarną falbaniastą suknię. Stała do mnie tyłem więc nie widziałam jej twarzy.
Powoli podeszłam do okna. Czułam na sobie wzrok wampirów, ale starałam się o tym nie myśleć. Gdy wyciągnęłam dłoń ku kobiecie ona rozpłynęła się w powietrzu.
- Co robisz? – znowu ten Reji... Za dużo pytań!
- Chyba jesteś zmęczona Aniołku... Zaprowadzę cię do twojego pokoju i sprawię ci przyjemność. – powiedział Laito patrząc na mnie tym spaczonym spojrzeniem.
- Jesteś chory psychicznie! – prychnął Subaru w stronę Laito. Dalej nie słuchałam, odwróciłam się w stronę drzwi przy których ponownie ujrzałam fioletowo-włosą kobietę. Nagle zniknęła za drzwiami, nie zwlekając pobiegłam za nią.
Kim ona jest?
Czy to duch?
Nie to nie duch... Duchy nie istnieją w takiej postaci. Tak znikają tylko halucynacje...
Może to banshee?
Ale one płaczą... a ta kobieta się śmiała i nie wyglądała aby posiadała ciało?
Czy to możliwe że to może być...
Nie!
Ona już dawno nie żyje...
A przynajmniej tak myślę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
6 gwiazdek + 13 wyświetleń = kolejny rozdział
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top