~ 2 ~

- Dlaczego? – zdziwiły mnie jego słowa. Moje każde zlecenie od setek lat wyglądało dokładnie tak samo. Obserwowanie ofiary, zapędzenie jej w ślepą uliczkę i zabicie jej. Czasem zdarzały się grubsze sprawy. Musiałam ganiać istoty, które potrafią się maskować. W tedy było ciekawiej...
Wyciągnął list ze złotą pieczęcią.

- Tam są zawarte wszystkie informację dotyczące tych osób. – naderwałam trochę kopertę ale anioł od razu mnie powstrzymał – To sobie przeczytasz na spokojnie. – zapewnił mnie.

- Nigdy nie dostawałam życiorysu osób które mam zabić w taki oficjalny sposób. Mam zabić rodzinę królewską, czy może rodzinę prezydenta? – zaczęłam żartować, ale poważna mina Archanioła ostudziła mój zapał. Po chwili chwycił moje dłonie – Musze cię zmartwić...

- Mów. – nie lubiłam jak ktoś próbował mnie okłamywać, lub pocieszać. Preferowałam przede wszystkim szczerość. Wolałam gorzką prawdę niż słodkie kłamstwo.
Mężczyzna zaczął się przechadzać w kółko.

- Twoje zlecenia przeważnie polegały na zabijaniu ludzi którzy mieli coś złego na sumieniu, zabijanie demonów, duchów i różnych innych. Tym razem nie będzie to zlecenie śmierci... Będziesz Stróżem. – poczułam jak mój kręgosłup się prostuje.

- Co? – nie dotarło do mnie, albo po prostu źle usłyszałam.

- Będziesz Aniołem Stróżem. – powtórzył powoli – Razem z innymi Archaniołami stwierdziliśmy że to zadanie będzie dla ciebie idealnie ze względu na twoje zdolności i podejście. Chcemy abyś stała się Aniołem Patronującym. Chcemy zmienić twoją dziką naturę. – podszedł do mnie bliżej – Chciałbym bardzo abyś stała się jeszcze piękniejsza... Chcę abyś miała białe skrzydła. – ucałował mnie w dłoń i spojrzał w oczy. Odepchnęłam szybko anioła od siebie i zaczęłam nerwowo wymachiwać rękoma.

- Przecież ja nie mogę być Stróże! Od kąt pamiętam zabijałam ludzi. Niosłam śmierć, zgubę i strach. Jestem Aniołem Końca, rozumiesz? Nie możliwe jest abyście z tak zepsutej istoty jak ja zrobili taki ideał jak wy. – może i Żniwiarze mieli do nich wrogie nastawienie, ale ja tak nie uważałam. Brałam ich za przykład do naśladowania.

- Kiedyś musi być ten pierwszy raz. Cristal nikt ci wcześniej tego nie mówił, więc nie zrozum mnie źle. Większość Archaniołów nie chce abyś płaciła za błędy swoich rodziców.

- Nie chcę tego słuchać! – przerwałam mu dalszą ckliwą wypowiedz. Nie cierpię jak ktoś stara się być dla mnie miły bo jest mu żal tego co mnie spotkało. Lekko się zdziwił, ale postanowił ciągnąć szopkę dalej.

- Uważamy że powinnaś nauczyć się wielu rzeczy...

- Czego mam się jeszcze uczyć? Przecież jestem wręcz doskonała w swoim fachu. Poruszam się bezszelestnie, znajduję ofiary w najmniejszych zakamarkach. One nawet mnie nie zauważają kiedy za nimi idę. Mój każdy ruch jest zaplanowany, dokładnie przemyślany i doskonały. Nigdy nie chybię, zadaje cios szybko i bez zbędnych ceregieli. Czego jeszcze mam się nauczyć?

- Miłości! – wrzasnął przerywając mi mój wkurzony wywód. Opanowałam się bo po zastanowieniu wydało mi się to nieodpowiednie. Zwłaszcza w stosunku do takiego Anioła. – Musisz nauczyć się współczuć, pomagać i kochać... - wbrew pozorom posiadałam dwie z wymienionych przez niego cech. Pomagałam przyjaciółką wyjść z obłędu w jaki wpędził je świat – Potrzebujesz osoby o którą będziesz musiała się martwić, troszczyć i dbać.

- Nie zanudzaj, tylko powiedz mi kim mam się opiekować... - westchnęłam znudzona jego monologiem.

- Właśnie o tym mówię! – wrzasną, pomasował swoje skronie i mówił dalej normalnym tonem – Będziesz opiekować się szóstką wampirów.

- Kpisz sobie ze mnie. – stwierdziła nie wzruszona.

- To są bracia... - nie dokończył

- Ale wampiry? Przecież ja zabijam wampiry... no przynajmniej zabijałam. Większość z nich jest przecież potomkami demonów, których nienawidzicie.

- Dosyć. – pokazała dłonią abym skończyła dalszą wypowiedz – Po prostu się postaraj... - prychnęłam. Spojrzał na mnie wzrokiem przepełnionym złością i zażenowaniem. Opuściłam swoją głowę niżej i utkwiłam wzrokiem w posadzkę. Usłyszałam tylko jak wzdycha. Poczułam jak chwyta mój podbródek i zmusza do kontaktu wzrokowego – Chcę abyś coś wiedziała... Chodzi o twoją rodzinę... - przewróciłam tylko oczami i chciałam się wyrwać ale on chwycił mnie ręka w tali i przyciągnął bliżej siebie – Nie powinnaś uciekać od przeszłości. Jeśli będziesz udawać że nigdy nic się nie wydarzyło to odwróci się to przeciwko tobie. – wyrwałam się z całych sił. Odwrócona do niego tyłem w złości odpowiedziałam

- Sami kazaliście mi to zrobić, a teraz mówisz takie bzdurne rzeczy! Nigdy nie chciałam, nie chcę i nie będę chciała poznać swojego prawdziwego pochodzenia.

- Dlaczego? – nigdy nie lubiłam dzielić się z pośrednikiem uczuciami. Wolałam wszystko dusić w sobie i rozwiązać problem sama.

- Boje się że to co tak długo budowałam rozsypie się i już nie będzie takie samo... że wszystko bezpowrotnie się zmieni.

- Trzeba korzystać z życia. – poklepał mnie po ramieniu.

- Mówi to Archanioł. – odwróciłam się z lekkim uśmiechem. Odwzajemnił go i ucałował w dłoń.

- Do zobaczenia, Aniele.
I biel zniknęła. Jakby nigdy nic siedziałam w ławce koło okna i słuchałam nauczyciela. Na tym właśnie polegała potęga Archaniołów. Potrafią zatrzymywać czas. Ludzie tego nie odczuwają, ale inne nadprzyrodzone istoty nie mają z tym problemu. Nie musiałam długo czekać na zaniepokojone spojrzenie swoich przyjaciółek. Spojrzałam Spirity i Evili prosto w oczy. Doskonale widziały co się właśnie stało. Dzwonek zadzwonił jak na zawołanie. Wyszłam szybko z klasy słysząc że moje towarzyszki człapią za mną. Zatrzymałyśmy się w jednym z opuszczonych zaułków korytarza.

- Zawsze jak dostajesz nowe zlecenie jesteś podekscytowana, dzisiaj jakoś po tobie tego nie widzę. – stwierdziła Evili krzyżując ręce na piersiach. Wtopiła we mnie swój podejrzliwy wzrok.

- Też to zauważyłam. Kogo musisz zabić? – spytała się Spiriti. Westchnęłam głośno i runęłam plecami na ścianę. Chwilę trzymałam je w napięciu

- Mam być Stróżem. – powiedziałam spokojnie i opanowanie.

- Co? – powiedziały równocześnie. Zaśmiałam się na ich reakcję, bo spodziewałam się że właśnie taka będzie.

- Archanioł powiedział mi że wraz z pozostałymi ma nadzieje że to zlecenie mnie zmieni. Chcą abym stróżowała jakiś brać, którzy są jakimiś głupimi, lekkomyślnymi i nieodpowiedzialnymi szczeniakami po to abym stała się taka jak oni.

- Taka jak Archanioły? – zdziwiła się Spiriti.

- Dokładnie taka sama. – kiwnęłam głową.

- Nie zrobisz tego, prawda? – spytała mnie Evili ze złością. Wiedziałam dlaczego tak się zachowuję, nie dziwiłam się jej.

- Oczywiście że nie! – wrzasnęłam – Chciał abym miała białe skrzydła. A same niebiosa chcą abym stała się piękną i czystą istotą! – okręciłam się wokół siebie wyciągając przy tym ręce ku górze. Wkurzenie na twarzach moich drogich przyjaciółek było naprawdę bezcennym widokiem – Jeden z nich próbował mnie przekabacić gadką o moich kochanych rodzicach! Niech tak dalej robią to zarżnę ich. – od razu twarze Spiriti i Evili pojaśniały - Ale wiecie co jest w tym wszystkim najlepsze? To są wampiry.

- Żartujesz.- stwierdziła zażenowana Evili. Ona najbardziej z naszej trójki nienawidziła Archaniołów.
Pokręciłam głową na nie – Najpierw każą ci zabijać takich jak ja, a potem mówią że masz się nimi opiekować?! Czy ich tam naprawdę powaliło?

- Wiem. Zamierzam pójść do Głównego Zarządu i poprosić o wycofanie zlecenia.

- Te cholerne gnojki kazały wyrżnąć połowę demonów na powierzchni a teraz każą ci się nimi zaopiekować?! – Evili nadal nie mogła uwierzyć. Próbowałam ją pocieszyć klepnięciem po barku, ale ta momentalnie zrzuciła moją rękę – Przy pierwszej okazji kazali by ci nas zarżnąć, a teraz każą ci się zajmować podobnymi do mnie! – i tyle ją widziałam. Poszła wkurzona w głąb korytarza. Ja i Spiriti stałyśmy jak dwa słupy soli.

- Chyba nie przyjmiesz tego zlecenia, co nie? – spytała cicho.

- Nie zamierzam. – wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam kopertę z kieszeni mundurka – Pójdę do Głównego Zarządu a ty za nią pójdź i postaraj się uspokoić. – blondynka kiwnęła głową i uśmiechnęłam się do mnie szeroko.

- Nie daj się im Cris! – i również zniknęła w korytarzu.

Godzinę później znalazłam się w Zarządzie. Był on ogromnym budynkiem wielkością podobną do samego Watykanu. Również utrzymany był w tym samym stylu.
W Zarządzie powitano mnie uprzejmie, ze względu że byłam jedynym Żniwiarzem który się nie przeciwstawia i sumiennie wykonuje wszystkie zlecenia (Boże jak ja nienawidzę określenia „Żniwiarz") Nie musiałam podchodzić do sekretarki aby skierowała mnie do właściwej osoby. Po przejściu paru pięter znalazłam się przed obszernymi drzwiami. Zapukałam i weszłam.
Za sporawym biurkiem siedział błękitno włosy anioł. Nazywa się Sky (ze względu na kolor włosów) Jest moim przełożonym i on zatwierdza wszystkie „misje" na jakie mnie wysyłają. Mimo że jest moim protoplastą, rzadko go widuję, ze względu że nie jestem problematyczna.
Wstał i ukłonił się przede mną. Wskazał wolne miejsce przed sobą.

- Co jak co, ale nie spodziewałam się ciebie w moim gabinecie. – stwierdził strzepując nieistniejący kórz na biurku.

- Wiesz że praktycznie nigdy tu nie przychodzę. Moim zdaniem miała miejsce pewna pomyłka. – powiedziałam otwarcie. Uniósł pytająco brew – Dostałam niecodzienne zlecenie.

- To znaczy?

- Nieodpowiednie z moim fachem. – pokiwał głową i zanurkował w szufladzie. Po chwili wyjął parę kartek i dokładnie im się przyjrzał.

- To dziwne ale wydaje mi się że ostatnie zlecenie jakie zostało ode mnie wydane było niecałe cztery dni temu. Jakiekolwiek to zlecenie nie zostało wydane przez mnie. – szczerze powiedziawszy nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.

- Przecież tylko ty możesz dawać mi zlecenia. – stwierdziłam lekko podenerwowana, ale nie dałam tego po sobie poznać.

- Jedyna osoba która miała takie możliwości to Archanioł Dark. – moja mina mówiła sama za siebie - Wiem że to mogło cię nieco zdziwić, ale takie są prawa.

- Przecież on... - nie dokończyłam z niewiadomych mi powodów.
Czyżbym się bała? Nie, to nie w moim stylu. Ja nie znam takiego słowa.
Kiwnęłam tylko głową i skierowałam się w stronę wyjścia. Zatrzymał mnie w ostatniej chwili głos Sky'a.

- A jakie to było zlecenie, jeśli mogę wiedzieć? – chwytając za klamkę przystanęłam i odpowiedziałam beznamiętnym tonem.

- Miałam być Stróżem.

Napełniona negatywna energią miałam ochotę skoczyć do gardła temu Darkowi.
Czym prędzej skierowałam się na samą górę obszernego gmachu i stanęłam przed czarnymi drzwiami, lecz przed zapukaniem coś mnie zatrzymało.

O tym Archaniele było dość głośno w przeciągu trzystu lat. Był on aniołem, który podczas jednego ze swoich zleceń stracił skrzydła. Mówią że miał za cel zabicie samego Króla Podziemia, ale ten odciął mu skrzydła. Atut każdego anioła. Od tamtego czasu nie pracował w terenie tylko za biurkiem. Został głównym pośrednikiem między „górą a środkiem".
Może i jego historia była smutna, ale nie wzbudzała ona u mnie żalu. Trzeba było uważać. Tylko głupki tracą skrzydła przy zleceniach.
Ale ten anioł jest inny... Odkąd pamiętam był mroczny, tajemniczy i nieprzyjazny.

W końcu zapukałam do tych głupich drzwi. Myślałam że jak w każdym gabinecie będzie jasno i przestronnie a z okien będzie rozpościerał się piękny widok. Ten gabinet był inny. Ciemny i nieprzyjemny.

- Czego chcesz? – usłyszał pretensjonalny, szorstki głos dobiegający z mojej prawej strony. Koło biblioteczki stał Dark.

- Chciałam poruszyć sprawę mojego zlecenia. – powiedziałam stanowczo.

- Nie jestem twoim zarządcą. Idź do niego to może w czymś ci pomoże. – nie raczył nawet na mnie spojrzeć. Postanowiłam przejść do kontrofensywy.

- Bardzo dziwne, zważywszy na to że przychodzę właśnie z gabinetu swojego przełożonego Sky'a z prośbą o wyjaśnienie. – od razu się odwrócił, tak jak przypuszczałam.

- To ty. – mruknął pod nosem i odłożył książkę na miejsce. Usiadł przy biurku i zaczął mi się przyglądać z zaciekawieniem – Może usiądziesz? – przyjęłam jego propozycję. Wyciągnęłam z kieszeni list i podsunęłam jak najbliżej anioła. Spojrzał beznamiętnie na kopertę a potem na mnie. – No i? Coś nie tak?

- Jestem Aniołem Śmierci a dostałam zlecenie stróżowania jakiś istot.

- No i? – jego pytanie w stylu niedorozwiniętego dziecka doprowadzało mnie do szału.

- No i nie zamierzam niańczyć jakiś bachorów. To wbrew mojej naturze. Jestem od usuwanie brudów a nie do sprawiania bezpieczeństwa.

- Nie obchodzi mnie to. – jego odpowiedz wywołała u mnie ogromną fale negatywnych emocji jakich dawno nie czułam – Jesteś po to aby spełniać zachcianki tych tam. – wskazał palcem niebo.

- Moim zdaniem to jest pomyłka.

- Nie obchodzi mnie to. I tak to musisz zrobić. – miałam ochotę poderżnąć mu gardło moją kosą. Widziałam że cieszy go moja słaba pozycja, ale najwidoczniej mnie z kimś pomylił. Nie dam się takiej ofierze jak on.

- Zgodnie z kodeksem 89 , prawem 47, artykułem 33 mam prawo odmówić wykonania zlecenia niezwiązanego z moją zdolnością, lub po prostu przekazać je odpowiedniej osobie potrafiącej spełnić zlecenie lepiej ode mnie za zgodą swojego przełożonego.

- Mam to gdzieś. – nie wytrzymałam w tym momencie.

- Możesz mieć to gdzieś, ale tu chodzi o moją prace. Nie wykonam tego cholernego zlecenia bo nie powinno trafić ono do mnie. Jeśli masz problem ze zrozumieniem to idź do lekarza czy coś. Mam gdzieś co z tym zrobisz, komu to dasz, po prostu weź to! – trzasnęłam ręką w stół. Miałam zamiar już wyjść ale Dark zrobił coś co zupełnie złamało moją pewność siebie. Zaczął się śmiać.

- Zrobisz to! Czy ci się to podoba czy nie, gówniaro. – przestał się śmiać i z lekkim, zgorzkniałym uśmiechem dodał z dozą wyższości – Bo Oni się dowiedzą.

- Niby o czym? – wiedziałam że mówiąc „Oni" miał na myśli Archaniołów na górze.

- O tym że nie wypełniłaś swojego pierwszego zlecenia. – gdy wyszeptał te słowa serce zaczęło mi szybciej bić – Jeśli nie wypełnisz tego zlecenia to osobiście zajmę się twoją demoniczną przyjaciółeczką... i tą drugą również.

- S-skąd wiesz?
Jak on mógł się o tym w ogóle dowiedzieć? Kiedy poznałam się z Evili przedłużyłam czas zlecenia, a następnie sfałszowałam dane śmierci i zataiłam wszelkie ślady. Nikt się nie domyślił, nikt nie szukał i nie podejrzewał. Jak do diaska on się o tym dowiedział?!

- Moja sprawa. – uśmiechnął się szeroko i dodał – Zrobisz to co ci każe, w przeciwnym razie one zginą.

One były dla mnie wszystkim. Nie mogłam ryzykować. Jest bardzo wpływowym aniołem. Jeśli Archaniołowie dowiedzą się o tym że złamałam Święte Zasady i Kodeks, wole nie myśleć co mnie i moim przyjaciółką zrobią.

- Widzę że doszłaś do słusznego rozwiązania.- napawał się tym że miał mnie w garści. Wiedział że zrobię wszystko aby moje przyjaciółki były bezpieczne – Będziesz Aniołem Stróżem szóstki wampirzych braci. W tej kopercie masz resztę danych dotyczących tych istot.

- Dlaczego wampiry? – powiedziałam szeptem – Kazano mi zabijać takich jak oni, a teraz mam ich chronić?

- To akurat jest mało istotne. Będę cię wzywał co jakiś czas. Będziesz mi zdawała raport z ich rezydencji. W tej kopercie znajdziesz również listę rzeczy które musisz zrobić. Liczę na ciebie Cristal.

- Bezskrzydły idiota... - wymamrotałam wkurzona do siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top