Rozdział 1
Kolejny dzień mijał jej jak zwykle. Wstała rano, przygotowała się i ruszyła ku swojej kolejnej zdobyczy. Walka trwała pół dnia, ale w końcu udało jej się go zabić. Kolejna osoba odhaczona w Księdze Bingo. Poszła do punktu wymiany i oddała ciało w zamian za pieniądze. Połowę majątku wydała na nową broń, a resztę zapieczętowała w zwoju. Zwiedziła pobliską wioskę, a wieczorem jak zwykle poszła do lasu i zasnęła na którejś z gałęzi drzew. Odkąd uciekła z Wioski Ukrytej we Mgle, zaczęła polować na głowy potężnych shinobi, dzięki czemu zwiedziła już prawie cały świat.
Spała tak już od kilku godzin, niczym niewzruszona. Jednak nagle poczuła jak coś szarpie ją za nogę i spada na ziemię. Ból od razu rozszedł się po jej plecach. Wyciągnęła swoje trzy miecze i wstała gotowa do ataku. Przed nią stała pięcioosobowa drużyna w czarnych płaszczach. Czterech mężczyzn i jedna kobieta. Jeden z nich miał szare włosy i trzymał kosę w rękach. Natomiast kolejny był zamaskowany, a jego oczy zwracały szczególną uwagę. Trzeci był w połowie rybą w połowie człowiekiem, a na plecach trzymał swój miecz. Ostatni wyglądał na najmłodszego i zarazem najpoważniejszego. Kobieta miała piękne pomarańczowe oczy i fioletowe włosy, w których znajdował się papierowy kwiat.
-Proszę, proszę. Kto by pomyślał, że banda cieniasów z Akatsuki przyjdzie mnie dziś odwiedzić?- odezwała się nagle dziewczyna.
-Co ta suka powiedziała?- wkurzył się szarowłosy, który zacisnął mocniej ręce na kosie i miał już rzucić się w jej stronie, ale powstrzymała go ręka jego partnera z drużyny.
-Spokojnie Hidanku, bo jeszcze osiwiejesz. O ile bardziej się da- zadrwiła.
-Pożałujesz tego- powiedział, próbując powstrzymać gniew.- Skąd ona do cholery zna moje imię?- skierował pytanie w stronę swoich kompanów.- Pierwszy raz ją widzę na oczy.
-To proste. Jestem największym magazynem informacji na świecie. Mogę powiedzieć prawie wszystko na temat każdego człowieka stąpającego po tej ziemi- wytłumaczyła z powagą.- Jestem zawodowym szpiegiem i zabójcą.
-Dlatego się nam przydasz- odezwała się w końcu pomarańczowooka kobieta.- Dołączysz do organizacji albo z tobą skończymy.
-Jeśli dacie radę- rzuciła, uśmiechając się pod nosem.
-Mam traktować to jako odmowę?
Białowłosa nie odezwała się. Zamiast tego stanęła w pozycji bojowej.
-Możesz się jeszcze wycofać- ostrzegła ją.
-To nie w moim stylu- odepchnęła się od podłoża i ruszyła prosto na nią.
Dziewczyna znała techniki Konan. Wiedziała, że posługuje się kartkami papieru, więc nim zadała cios jednym z mieczy, użyła techniki wodnej.
-Suiton: Mizurappa (Uwolnienie Wody: Trąba Wodna)- wypowiedziała i złożyła pieczęcie, po czym z jej ust wystrzelił strumień wody.
Prawie by trafiła, gdyby nie Kisame, który obronił Konan Samehadą.
-Nie będę się z wami patyczkować. Załatwmy to szybko- powiedziała.
Z tyłu wyrósł jej długi niebieski ogon, do którego przerzuciła jeden ze swoich mieczy. Pozostałe dwa trzymała w dłoniach. Pewnie podbiegła do Kisame i zrobiła pierwszy unik. Zamachnęła się, lecz zdołała jedynie zadrapać jego ramię, rozrywając przy tym materiał płaszcza. Hoshigaki cofnął się o kilka metrów i odwinął bandaże ze swojej katany. W tym czasie zaatakował Kakuzu, który wystrzelił w nią swoje utwardzone pięści. Dziewczyna przed otrzymaniem ciosu, przemieniła swój brzuch w ciemną, niemalże czarną ciecz, dzięki czemu ręce skarbnika przeleciały przez nią.
-Co to kurwa jest?- patrzył z przerażeniem Hidan.
-To się nazywa atrament jełopie- powiedziała i pozbywając się rąk Kakuzu, zmaterializowała się do swojej poprzedniej postaci.
Przed jej twarzą pojawiła się masa kartek i chwilę później stała przed nią Konan. Wysłała prosto na nią kilka wybuchowych notek. Nastał wielki huk i chwila ciszy. Dziewczynę otoczyły płomienie, więc nikt nie wiedział co się z nią dzieje. Gdy ogień zgasł, zauważyli ją w środku wodnej kuli. Bez żadnych zadrapań. Co więcej, dzięki temu zyskała na mocy jeszcze bardziej. Powoli wychyliła się z wielkiej bańki i uśmiechnęła się szeroko.
Ten uśmiech nie wyglądał naturalnie. Był o wiele szerszy niż normalny, jej zęby przypominały nieco rekinie, a piękne niebieskie oczy zmieniły swoją barwę na krwistą czerwień. Gdy patrzała na nich swoimi wielkimi ślepiami, nawet Kakuzu głośno przełknął ślinę.
-Żarty się skończyły- zaśmiała się szaleńczo.
Niczym pocisk wodny wystrzeliła w kierunku Konan, łapiąc ją za gardło i przygważdżając do drzewa. Fioletowowłosa wisiała pół metra nad ziemią. Nim zdążyła się rozwarstwić, jej przeciwniczka oblała ją od góry do dołu swoim atramentem. Teraz nawet jej olejne kartki nie pomogą. Zaczynała się powoli dusić i z niepokojem próbowała złagodzić uścisk na swojej szyi. Dziewczyna z Mgły zapomniała o swoich pozostałych przeciwnikach, skupiając się na Konan, dzięki czemu reszta miała okazję by zaatakować. Kakuzu ponownie wystrzelił swoją rękę i odciągnął ją, uderzając o pobliskie drzewo, po czym Hidan wbił i jej brzuch kosę, przytwierdzając ją do niego. Konan upadła na ziemię, ledwo dysząc. Złapała kilka głębszych oddechów. Kisame i Kakuzu podbiegli pomóc jej wstać.
Itachi przez cały czas siedział na drzewie i przyglądał się walce. Musiał wiedzieć coś więcej na temat sposobów walki jego przeciwnika, nim do nich dołączy. Gdy znalazł odpowiedni moment, rozleciał się, by następnie podlecieć do niej. Z kruków uformowała się postać Itachiego, który natychmiast uruchomił Mangekyou Sharingana. Spojrzał na dziewczynę, a po chwili jej głowa uniosła się do góry. Itachi zajrzał w głąb jej umysłu. W jej oczach topiło się mnóstwo nieszczęśliwych dusz. Jedyne co tam zobaczył to cierpienie i zbrodnie, których dotychczas dokonała. Cofnął się o kilka kroków i zakrył oczy.
-Co jest do cholery?- odezwał się Hidan, gdy zobaczył Itachiego.
-Kim ty jesteś?- wyszeptał przerażony Kisame.
Wszyscy byli teraz jak otępiałe muchy. Niby widzieli już wszystko. Z resztą sami byli zaliczani do potworów-ludzi.
-Nie miałam nigdy okazji z nią walczyć, ale z tego, co przekazał mi Pain wynika, że to nie jest jeszcze jej pierwotna postać- powiedziała nagle Konan.- Ponoć tylko nie liczni mogli to zobaczyć.
-Nie łatwiej było ich o to zapytać? Czy wy kurwa w ogóle nie myślicie?- oburzył się Jashinista.
-Każdy z nich zginął, zaraz potem- wyjaśniła, a Hidan spoglądał raz na nią, raz na bestię.- To dajcie znać jak już umrzecie- powiedział i wziął nogi za pas.
-Tchórz- prychnął Kakuzu.
Dziewczyna wyjęła kosę szarowłosego i przy pomocy atramentu uleczyła zadane rany. Zbliżała się ku swoim przeciwnikom. Tym razem do walki stanął Kisame. Samehada poczuła silną, złowieszczą czakrę i od razu nabrała apetytu.
-Twoje techniki wodne na mnie nie zadziałają- powiedziała, uważnie mu się przyglądając.- Używam tego samego żywiołu i dokładnie go znam. Dodatkowo wiem o tobie niemalże wszystko. Począwszy od stylu walki kończąc na życiu prywatnym.
-Zaczyna robić się ciekawie- powiedział pod nosem.
Wykonał pierwszy ruch. Jego katana odbiła się od miecza, który był trzymany przez ogon dziewczyny. Zderzyły się ze sobą i toczyły walkę, który jest silniejszy.
-Samehada jest niesamowicie dobra, ale ma jeden słaby punkt- powiedziała i wyciągnęła ku niej rękę.
Dotknęła jej skóry i delikatnie połaskotała tuż pod jej pyskiem. Samehada upadła na ziemię, turlając się w różne strony.
-Skąd ty o tym...? Przecież tylko ja o tym wiedziałem- zdezorientowany próbował to sobie wytłumaczyć.- To nie możliwe.
-Wszystko jest możliwe- znów pokazała swój psychopatyczny uśmiech i powbijała wszystkie trzy miecze w jego ciało.
Z kącików ust Hoshigakiego wypłynęły małe strumienie krwi, a on padł na kolana. Jednak zamiast błagać o litość, powiedział:
-To jeszcze nie koniec- uniósł lekko głowę by pokazać swój uśmiech zwycięstwa.
-O czym ty mówisz?- nagle spoważniała.
Chwilę później dziewczyna znajdowała się we wnętrzu Samehady. Krzyczała i kopała ją od środka. Jednak na nic jej się to zdało, gdyż skóra katany była jeszcze twardsza niż na zewnątrz. Uspokoiła się dopiero, gdy Samehada spożyła większość jej czakry. Zmęczona zasnęła w jej wnętrzu.
Po opatrzeniu wszystkich swoich ran, członkowie Brzasku udali się w drogę powrotną. Na szczęście nie mieli daleko. Kilka godzin później doszli do bazy i weszli do biura Paina. Kisame zrzucił z pleców miecz, a ten otworzył swą paszczę. Ze środka wypadła białowłosa, jednak teraz wyglądała zupełnie normalnie. Lider przyjżał się najpierw jej, a potem pozostałej czwórce.
-Gdzie jest Hidan?- zapytał poważnym tonem.
-Cholera, wiedziałem, że czegoś zapomnieliśmy- wkurzył się Kakuzu.
-Przyprowadź go z powrotem- rozkazał rudowłosy.
-Nie jest nam do niczego potrzebny.
-To nie była prośba. Idziesz po niego. W przeciwnym razie zwalniam cię ze stanowiska skarbnika- zagroził mu.
Ten jedynie wymamrotał coś pod nosem i wyszedł zdenerwowany.
Dziewczynę przenieśli do pustego pokoju. Było tam zimno i niezbyt ładnie. Jedyne co się tam znajdowało to łóżko i stara szafka nocna.
Gdy się obudziła, rozejrzała się dookoła, a następnie spojrzała na siebie. Na nadgarstkach miała założone bransolety hamujące przepływ czakry. Teraz nawet jeśli będzie chciała z nimi walczyć, nie wykona żadnej techniki. Siedziała tak bezczynnie, dopóki drzwi się nie otworzyły.
Do środka wszedł Pain, a raczej jedna z jego postaci. Przed nią stał długowłosy, rudy, wysoki mężczyzna. Ścieżka Ningendo.
-Co Nagato? Boisz się przyjść do mnie w swojej naturalnej postaci? Musisz używać umarlaków?- zakpiła.
-Moje ciało nie nadaje się do użytku- stwierdził, podchodząc bliżej.- To wręcz zadziwiające jak dużo jesteś w stanie wiedzieć. Aż dziwne, że nikt cię wcześniej nie sprzątnął.
-I tak by nie dali rady- prychnęła pod nosem.
-My daliśmy- powiedział dumnie, ale nadal swoim poważnym tonem.
-To była chwila nieuwagi. Zrobił to z zaskoczenia. Powinnam się na to przygotować.
-W każdym bądź razie, witam w Akatsuki, Seishin.
-Wystarczy Sei.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top