Film „Fight Club" - Recenzja Metathrone
„Fight Club”
Reżyseria: David Fincher
Film opowiada o klubie podziemnych walk, który przeistacza się w coś zdecydowanie większego, co zmienia znany ludziom świat.
Na początku chciałem zaznaczyć, że film nie dostarczył mi niemal żadnych emocji, ale zdecydowanie dostarczył mi przemyśleń. Na koniec rozpiszę się na ten temat.
Postacie
Z jednej strony chudy Edward Norton, z drugiej dobrze zbudowany Brad Pitt, a pośrodku żywy trup – Helena Bonham Carter. Tak można opisać główną obsadę. Ich trio odwaliło jednak kawał dobrej roboty, sprawiając, że sceny wypadały przekonująco. Postać Tylera Durdena jest intrygująca i budzi sympatię, pomimo jego rewolucyjnego stylu bycia.
Obraz
Obraz z czystym sumieniem mogę nazwać nieestetycznym. Zepsucie czy to poprzez brudne miasta i mrok, czy poprzez erotyzm, nie wprawia w zachwyt. Tworzy zaś klimat, który jest tak istotny dla zrozumienia dzieła.
Muzyka
Już od napisów początkowych słyszymy dynamiczne nuty zespołu Dust Brothers. W najbardziej istotnych momentach nie zawodzą.
Moje przemyślenia
❗UWAGA
ZAWIERA SPOJLERY❗
Fight Club to film, który mogę nazwać na swój sposób przełomowym. Pomógł mi podjąć w życiu kilka decyzji i wskazał niejako drogę. Pomimo częstych wypowiedzi Tylera na tematy ważne dla mnie, które początkowo odrzucałem, z czasem nabierają sensu i pozwalają dostrzec drugie dno sprawy. Sama postać Tylera jest niezwykle interesująca. Pokazuje jak można radzić sobie w społeczeństwie, całkowicie na nim żerując i że rewolucja nie idzie na kompromisy. Ponadto spotkanie grzecznego Tylera pracującego w biurze z Tylerem chemikiem-rewolucjonistą to jeden z najciekawszych sposobów przedstawienia bohatera i jego rozwoju, na jaki trafiłem.
Czym się różni Tyler od nas? Niczym. Na świecie żyje niemal 8 miliardów ludzi, z czego miliard w krajach pierwszego świata. Tutaj "pracą" nazywamy siedzenie w biurze od 9 do 17, wklepując liczby do excela. W zamian oferują psie pieniądze, które większość wydaje na zaspokojenie chwilowych potrzeb i chwilowe zaspokojenie potrzeb. Esencja konsumpcjonizmu: kup, żeby posiadać, za pieniądze, na które pracujesz poprzez wysysanie własnej duszy ze swojego jestestwa, od której odpoczniesz w weekend przy używkach jednego lub drugiego rodzaju. Jeszcze będą ci, drogi czytelniku, który pofatyguje się, aby przeczytać ten quasi-manifest, wmawiać że to właśnie na tym polega życie. Jak sam Tyler powiedział: "Pracujemy w zawodach, których nienawidzimy, aby móc kupić rzeczy, których nie potrzebujemy". To jeden z wielu cytatów, które są warte zapamiętania. Moja sympatia do bohatera wynika właśnie z tego, że na dobrą sprawę jest jak my, niewolnikiem swoich czasów. Pokazuje jednak, że jeśli ludziom da się coś, co ich naprawdę spełnia, zaspokajając pierwotne, a przez to najważniejsze, instynkty, zapomną o tym, co było wcześniej. Wolność jest uzależniająca. Człowiek, który osiągnął wolność nigdy nie będzie chciał powrócić do niewoli. I nie chodzi tu o ilość praw jakie posiadamy, bo to kolejny abstrakcyjny pomysł, jaki narzuca nam pewne zachowania. To właśnie ujrzałem w "Fight Clubie": drogę do wolności. Bo kim są nasi przełożeni, nauczyciele i władcy? Ludźmi. Jedyne co ich różni to literki przy nazwisku czy liczba cyferek tam i ówdzie.
Myślę że film nie potrzebuje podsumowania. Sam fakt, iż obejrzałem go dwa razy, świadczy o tym, jak bardzo go polecam. Absolutne mistrzostwo.
Autor recenzji – Metathrone
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top