rozdział szósty; A ja głupi myślałem, że nie jestem w Twoim typie

Louis’ Pov

– Hej Lou, hej! – zatrzymałem swoje kroki, przytrzymując Zoe za łokieć, kiedy usłyszałem wołania Malika. Tej jak zwykle jej jadaczka praktycznie się nie zamykała, więc nawet nie zauważyła, że ktoś za nami biegnie. Zmarszczyłem brwi, czekając na to, co tym razem ma mi do powiedzenia mój przyjaciel. – Byliśmy umówieni, nie pamiętasz? – zamrugał ze zdezorientowaniem stając przed nami. Zmarszczyłem brwi, nie mając pojęcia o co mu chodzi.

– Nie? Nie rozumiem – zachichotałem, poprawiając odruchowo materiał swojej spódniczki.

– Kurwa, byłem przekonany, że ci powiedziałem.

– W takim razie nie. Kutas Liama działa na ciebie ostatnio w jakiś dziwny sposób, Zuzu, ale żeby mieć zaniki pamięci?

Zayn trzepnął mnie w bark z kamienną twarzą. Pogłaskałem jego policzek, żeby się czasem nie obraził.

– Pójdziesz z nami do Loose? –zapytał, następnie zwracając się do mojej przyjaciółki i robiąc unik przed moją dłonią, gdy chciałem zmierzwić jego idealne włosy. – Zoe, ty oczywiście też możesz czuć się zaproszona!

– Z wami, czyli z tobą i Liamem? – zmrużyłem oczy, bujając się na piętach.

– I z Harrym. Teraz to już powinieneś się zgodzić bez problemu.

– Ale Zayn, o takich rzeczach mówi się przynajmniej dzień wcześniej! – miałem ochotę tupnąć nogą, czym wywołałam kaskadę śmiechu ze strony przyjaciół. – Dobrze wyglądam? Szczerze. Przysięgnij, że będziesz szczery.

– Jak ukradniesz Zoe coś z kosmetyczki i poprawisz nosek, będziesz do schrupania – odparł, przykładając palec wskazujący i kciuk do ust, aby cmoknąć.

– Jestem wyświęcony i mi nie powiedziałaś?! – zerknąłem na dziewczynę, odwracając ją tyłem do siebie, żeby zacząć grzebać w jej tornistrze. Gdy znalazłem jej kosmetyczkę, zacząłem w niej przewalać z jękiem. – Wszystkie twoje kosmetyki są kurwa czarne!

– Bo jestem czarna?! – Zoe wyrzuciła orientacyjnie dłonie w górę.

– Równie dobrze możesz zmyć tapetę i po prostu pokazać się naturalnie, bo w takiej odsłonie to nawet ja cię dawno nie widziałem – zażartował mulat nim zrobił krok w tył przed moim ciosem.

– Może innym razem, gdy moja twarz nie będzie przypominać gluta – wyciągnąłem w ostateczności puder transparentny i różową pomadkę. Wklepałem jej małą ilość na policzki oraz usta, następnie pudrując delikatnie twarz. Czułem się już trochę lepiej, obserwując swoje buty na obcasie by upewnić się, czy aby na pewno są czyste po tym, jak rano stały się zielone od mokrej trawy.

– Już wyluzuj Boo, jesteś piękny! – Zayn klepnął mnie w pierś. – Czy ty masz tam stanik? – pisnął, nagle zaczynając mnie macać, a jako iż cierpię na posiadaniem okroponych  łaskotek zacząłem zginać się w pół.

– To nie stanik, ośle! – wzdrygnalem się pod jego dotykiem, histerycznie wręcz śmiejąc się. – Po prostu mam pod bluzką podkoszulkę z dużym dekoltem, bo zaczyna się robić zimno.

– Ale spódniczkę z gołymi nogami to możesz nosić! – zauważyła Zoe.

Naburmuszyłem się, kopiąc ich oboje w łydki i na mój twarz wpłynął triumfalny uśmiech, kiedy jęknęli, a ja przewróciłem oczami.

– Kochanie, zostałem ciężko pobity! – Zayn zawołał. Odwróciłem się w kierunku Liama oraz Harry'ego i nie czekając na nich ruszyłem do wyjścia. Wzdrygnąłem się, zawijając szal mocniej wokół szyi.

– To są jakieś jaja – powiedziałem, gdy za mną wyszedł Payne, niosący "poszkodowanego" Zayna na plecach. – Czemu mnie nikt nie nosi?

– Bo masz za grubą dup- ała kutasie! – warknela, gdy przerwałem jej kuksancem w bok, trafiając niezamierzenie w jej lewą pierś. – Będę przez ciebie bardziej płaska niż normalnie!

Słyszałem jak chłopaki śmieją się z naszych gestów oraz słów.

– Ostatnio przytyłem więcej niż powinienen ale w cycki wciąż nic nie poszło – założyłem ramiona na piersi, by mogło być mi chociaż trochę cieplej. – Niedługo nawet salta już nie będę mógł zrobić.

– Wygaldasz bardzo dobrze – nagle odezwal się Harry czego wszyscy spodziewaliśmy się zdecydowanie najmniej. – Nie potrzebujesz z niczego chudnąć.

– Patrzcie jak skutecznie się zamknął – nie obyło się bez komentarza Zayna, który wiedział najlepiej z wszystkich jak reaguje na wszelkie komplementy. Palpitacja mojego serca nie była tym, co chciałem teraz przeżywać.

– Czyim autem jedziemy? – zmieniłem temat, stając na parkingu przy szkolnym. Harry wystawił dłoń przez siebie, używając automatycznego klucza, a wtedy jedna z najlepszych fur (prawie tak dobra jak samochód Malika) zaświeciła się. Pisnąłem, truchtając do tej cudownej, czarnej maszyny momentalnie przylegając do szyby, by zobaczyć wnętrze.

– Chryste, jakie piękne... – westchnąłem, niemalże przyklejając się do szyby samochodowej.

– Jest troszkę blacharą... – wytłumaczył Stylesowi przyciszonym głosem Zayn, na co prychnąłem głośno, ponownie się czerwieniąc.

– Nie uważasz, że to czas na prawko, Tommo?

– Nikt nie pyta cię o zdanie, Zayn – powiedziałem obojętnie, otwierając drzwi, by wejść do środka tym samym zajmując miejsce pasażera. – Jesteś bogatą suką, prawda? – spytałem Harry'ego, który zatrzasnął za sobą drzwi, zapinając pas

– Może mój ojciec? Chociaż nie nazwałbym go suką – przyznał z małym uśmieszkiem, jednak zauważyłem w nim coś... specyficznego i niemalże ironicznego. – Nie mam na co narzekać w tej kwestii.

– Mógłbym zrobić to cholerne prawko tylko po to, by pożyczać od ciebie ten samochód, bo mnie nigdy nie będzie na taki stać – prychnąłem, dotykając wszystkiego, co sięgało moich rąk. W końcu oparłem się o fotel, kiedy wszyscy siedzieli bezpiecznie i Harry ruszył spod szkoły z piskiem opon.

– A kto wie? – uśmiechnął się brunet, skręcając w odpowiednią ulicę. – Może pewnego dnia znajdziesz sobie jakiegoś dzianego męża i nie będziesz musiał pracować już do końca życia?

Zayn siedzący za moimi plecami parsknął ironicznie. – To nie w stylu naszego Louisa. On nie może usiedzieć na tyłku przez godzinę. Wszędzie go pełno. A poza tym jest bardzo samowystarczalny.

– To prawda – wzruszyłem ramionami, zerkając w lusterko i zobaczyłem parę jak zwykle tulącą się do siebie i Zoe, która jak my wszyscy była już do tego przyzwyczajona. – Hej, nie miałem się do ciebie odzywać.

– Kiedy to stwierdziłeś? – mulat uniósł brew.

– Zauważyłem, że Louis postanawia nie odzywać się do Zayna co najmniej parę razy dziennie, więc nikt już nie traktuje jego fochow poważnie – Payne machnął ręką, a ja fuknąłem, splatając ramiona na klatce piersiowej.

– Kiedyś wszyscy będziecie jeszcze za mną płakać – zmrużyłem oczy, patrząc srogo przed siebie. Uwielbiałem pokazywać się od strony tej dramatycznej suczki, którą wielbiłem być.

– Ow Lou, przecież nigdy nas nie zostawisz – Zoe wychyliła się, żeby uścisnąć moje ramię. – Kochasz nas.

– Cóż, czekam na dzień, gdy ktoś pokocha mnie – zadarłem nosa, trzepiąc jej rękę.

– Dzięki, chuju – parsknął Zayn. – Wypomne ci to, gdy znowu będziesz mnie potrzebować do tulenia i wciskania w ciebie słodyczy.

– Nie mówię o tobie – machnąłem ręką, doprowadzając tym resztę do płaczu. – Chcę chłopaka. Jestem samotny.

– Masz na myśli "napalony"? – drażniący chichot Zoe sprawił, że jeszcze bardziej się zirytowałem.

– Nie każdemu chodzi tylko o takie znaczenie zaspokojania – wstydziłem się zetknął na Harry'ego. W końcu to, co mówiłem było bardzo prywatne. – Pomyślałem tylko, że fajnie by było gdyby w końcu ktoś na mnie zwrócił uwagę.

„Ktoś" siedzący obok. Och, ironio.

– Moja mama powiedziała mi kiedyś jedną, bardzo mądrą rzecz – zaczął Harry. – "Jeśli nie chcesz być samotny, nie będziesz". Starym kawalerem jest się z własnego wyboru, więc nie ma stresu, w końcu poznasz kogoś fajnego, Louis.

– I ten ktoś przy okazji cię rozdziewiczy – głos Zayna przełamał tę chwilę niezręczności i refleksji, którą wprowadził Harry i jego mądra-gówniana-filozoficzna gadka, która przy okazji mówiła "tym kimś nie będę ja" w moim odczuciu.

– Nie jestem prawiczkiem – oburzyłem się, mając ochotę wtopić swoje ciało w ten jebany fotel.

– Te dwa pięciominutowe razy to nie był seks Louis.

Jeszcze jedno słowo Malik i włożę ci swojego obsada w gardło - cisnęło mi się na język.

– To seks trwa więcej niż pięć minut? – Harry spojrzał na mojego przyjaciela w lusterku, uśmiechając się przy tym złośliwie. – Nie spotkałem jeszcze tak twardego sukinsyna, który dałby radę dłużej niż tyle.

Och, co mogło być jeszcze bardziej żenującego niż Harry próbujący uratować mnie z opresji?

– Słuchaj Zayn – postanowiłem wziąć sprawę w swoje ręce. – Jestem mega szczęśliwy, że układa ci się z Liamem i w sprawie miłosnej i w łóżku, ale nie musisz od razu śmiać się jeśli mi w tym nie wychodzi i streszczać moje żenujące życie łóżkowe, czym sprawiasz, że czuje się niezręcznie – spojrzałem na niego znacząco, wskazując również kciukiem na Harry'ego.

– Od kiedy to jesteś taki poważny? – zarówno on jak i Zoe wyglądali na mocno rozbawionych moimi dąsami. Właściwie mieli trochę racji, zazwyczaj byłem dużo bardziej wyluzowany, ale teraz... po prostu nie umiałem inaczej i wszystko mnie wyprowadzało z równowagi.

– Myślałem, że Zayn tylko żartuje – Liam w przeciwieństwie do nich robił wrażenie zdezorientowanego, uśmiechając się nerwowo. – Ale Lou ma rację, kochanie. Nie powinieneś mówić o czymś, co go zawstydza – docisnął prędko palec wskazujący do brody Malika, pocierając ją.
Harry dał z siebie zabawny odgłos przypominający powstrzymywanie wymiotów, nagle naciskając mocno na pedał gazu co wcisnęło nas w fotele. Dzięki temu też Liam i Zayn odkleili się od siebie.

Oparłem łokieć na szybie, mając w ten sposób dobry widok na mijany krajobraz miasta. Docisnąłem dłoń do swojego policzka, szybko czując, że moja twarz jest wręcz rozpalona. Świetnie. Wprost nie było nic lepszego, niż to, gdy chłopak, który ci się podoba słucha twoich żenujących historii, w dodatku nie opowiadanych przez ciebie. Zayn wie, że temat mojego... doświadczenia bardzo mnie krępuje, wie również, że Harry jest moim zauroczeniem i zdradzanie tego przy nim mnie dotknęło. Nie chciałem obwiniać przyjaciela za swoje kompleksy, ale nie zachował się fair. Ja przecież pomagałem mu w robieniu dobrego wrażenia przed Liamem gdy zaczęli się spotykać, a on robił dla mnie coś odwrotnego. To, że nie zdawał sobie z tego sprawy było jeszcze bardziej przytłaczające.

A to przecież nie moja wina, że nigdy jeszcze nie doświadczyłem prawdziwego... spełnienia seksualnego.

– No i jesteśmy na miejscu – oznajmil Styles i dopiero po jego słowach wyrwałem się z melancholii, zwracając uwagę na znajomą okolicę. Razem z naszymi znajomymi odpiąłem pas, następnie wysiadając z auta. Widząc rzucający się w oczy, czerwony szyld: "Loose" na centralnej części budynku, zatrzasnąłem drzwi, leniwie unosząc lewy kącik ust do góry.

– Boże, cały dzień myślałem o tym miejscu... – Malik westchnął rozmarzony, łapiąc swojego partnera za rękę, ciągnąc szatyna w kierunku wejścia do baru, a my podążyliśmy spokojnie za nimi.

– Szkoda, że mogę być tutaj z wami tylko przez chwilę. Najchętniej bawiłabym się do rana, ale muszę jeszcze zrobić projekt... – Zoe uczepiła się mojego ramienia. Byłem jej wdzięczny. Pogoda zrobiła się naprawdę mroźna i mulatka dawała mi trochę ciepła. Pchneliśmy duże, oszklone drzwi, od razu natrafiając na przyjemny zapach dobrego jedzenia i alkoholu.

– Ale mam nadzieję, że przyjdziesz na moją imprezę? – Harry momentalnie zareagował na słowa dziewczyny, patrząc na nią ogromnymi oczami. – Nie przyjmuję odmowy.

– Louis mi już o tym opowiadał, a raczej postawił warunek – machnęła swoim bujnym afro, ściągając kurtkę dżinsową. – Ten gnom nie pojawi się tam beze mnie.

– I to chciałem usłyszeć – uśmiechnął się pogodnie, zerkając przy tym w moją stronę z takim spojrzeniem, że o mało nie straciłem równowagi przy zdejmowaniu bluzy.

Podałem ją Zaynowi, który wystawił swoją dłoń w moim kierunku, odwieszając odzież na jeden z foteli. Przegryzłem dolną wargę, kiedy zasugerował, abym wraz z nim złożył zamówienie. Kiedy pozostała trójka zajmowała stolik, my ruszyliśmy w kierunku baru. Pomogłem Zaynowi w doborze trunków i przekąsek, opierając się o ladę i rozglądając się po barze. Moja dłoń już zaczęła wybijać rytm granej piosenki na powierzchni śliskiego blatu.

– Więc naprawdę wziąłeś to wszystko w aucie do siebie? – zagaił do mnie, gdy czekaliśmy na alkohol, miskę krążków cebulowych i moją sałatkę.

Westchnąłem ciężko. – Po prostu robię się przy Harrym bardziej delikatny niż zwykle, dobra? – wyrzuciłem z siebie. – To nie tak, że musiałeś mu to wszystko mówić. Tak jak ja nie mówiłem Liamowi o łazienkowej przygodzie z jego najlepszym kumplem z pierwszej klasy.

– Ej, ale oni już się nie kumplują, więc nic się nie wydarzyło nie?

Spojrzałem na Zayna z politowaniem, widząc jego cyniczny wyraz bezczelnie przystojnej twarzy.

– Ja naprawdę tylko żartowałem, stary – patrzył na mnie miękko, obejmując też przy tym z przyjacielską czułością ramieniem. – Nie sądziłem, że weźmiesz to tak do siebie. Zwłaszcza, że wiesz, jak już będziecie z Harrym kiedyś małżeństwem, powinniście zachowywać się przy sobie naturalnie.

Parsknąłem. – Mam osiemnaście lat Zayn, jestem gówniarzem, który chce zrobić dobre wrażenie na swoim pierwszym zauroczeniu. Nie pieprz mi tu o ślubie – spojrzałem na niego krzywo. – Na razie wszystko co robisz to odpychasz ode mnie Harry'ego.

– Nie sądzę, żebym go od ciebie odpychał – uśmiechnął się w ten swój kretyński, enigmatyczny sposób, jakby właśnie był na haju. – Ale w porządku, jeśli naprawdę źle się czujesz przez moje żarty, odpuszczę sobie przy twoim Romeo, Julio.

– Mam ci podziękować, czy co?

– Rany, jesteś teraz niezłą suką – przeciągnął samogłoski dwóch ostatnich słów, przerywając naszą rozmowę, kiedy na blacie została położona taca z drinkami, niedużym kuflem piwa i dwoma szklankami soku. Podzieliliśmy się i chwilę później zmierzałem w kierunku przyjaciół, modląc się w duchu, by nie doznać nagłej palpitacji nóg. Często zdarzało mi się, że coś wypadało mi samoistnie z rąk i gdy tym razem dotarłem do stolika z pełnymi szklankami, westchnąłem kładąc je przy Zoe i Harrym.

Zamrugałem kilkukrotnie, kiedy okazało się, że na kanapie właściwie nie ma już dla mnie miejsca. Och. Świetnie. Fantastycznie wręcz.

– Może poszukamy innej kanapy? – zaproponowałem z nerwowym uśmiechem, jednak nie zdążyłem się nawet zorientować w pierwszej chwili co się stało, gdy Harry przyciągnął mnie na swoje kolana mówiąc:

– Nie. Tutaj są najlepsze miejsca.

– Co-

Urwałem, w następnej chwili już siedząc na udach bruneta, z plecami wyprężonymi jak drut, kiedy chwilowo pieprzony paraliż zmroził wszystkie mięśnie mojego ciała. Spojrzałem na Zoe; dziewczyna przyglądała się czujnie rozrywającej się scenie z mocno zaciśniętymi w uśmiechu zębami.

Kiedy dotarło do mnie, że Harry naprawdę chciał, żebym siedział na jego kolanach i naprawdę sam zarządził, że tak będzie, nie mogłem tego nie wykorzystać dla własnej poprawy humoru i ciągnięcia swojego planu pod tytułem "poderwanie Harry'ego". Huh.

– Więc... sądzisz, że będzie ci wygodnie? – zmarszczyłem brwi, dyskretnie zanosząc się zapachem włosów Harry'ego i objąłem ramieniem jego plecy. Tak dla stabilizacji, wiecie.

– W przeciwieństwie do innych chłopaków nie masz kościstej dupy, więc jest w porządku – wraz z odpowiedzią uraczył mnie lakonicznym chichotem, przez który o mało nie zasłabłem z rozczulenia, rumieniąc się praktycznie po samą szyję.

Spojrzałem na swoje podkolanówki, które trochę osunęły się z moich ud, i żeby nie siedzieć bezczynnie, ale przede wszystkim, aby nie pokazać jak bardzo przeżywam to, co się właśnie dzieje, chwyciłem krawędź, podciągając czarny materiał na swojej napiętej skórze. Oblizałem prędko usta, w których trochę mi zaschło i tym razem położyłem dłoń na karku Harry'ego, zaczynając opuszkami palców delikatnie układać opadające w tym kierunku loki.

– Każdy by miał takie ciało, gdyby obsesyjnie tyle ćwiczył – powiedziała Zoe, a jej oczy wręcz zabłysły, gdy zasłoniła część twarzy szklanką z bezprocentowym napojem.

– Wiesz, większość chłopaków z tego co można zauważyć skupia się na posiadaniu możliwie jak najbardziej męskiej sylwetki. W szatni ciągle gadają tylko o tym, ile kilogramów podnoszą na siłowni, można się zrzygać od słuchania tego w kółko – odpowiedział Harry.

– Wolę żeby moje ciało było rozciągnięte, niż ciężkie – stwierdziłem, mówiąc tak, by zagłuszyć moje głośne serce i przycisnąłem dłoń do karku chłopaka, w którym byłem zakochany. Zacząłem rysować wzorki swoim ładnym paznokciem na jego skórze. – W końcu jestem queer.

– Umiesz robić szpagaty? – zapytał mnie wprost Harry.

– A istnieje jakaś cheerleaderka, która nie umie? – spytałem retorycznie, jak największego głupka. – Przyjdź do nas na trening, to ci pokażę co nieco.

– Chętnie trochę podejże – stwierdził, obejmując mnie dłonią w tali. Poczułem prędkie spięcie mięśni w tym miejscu, ale w... absolutnie dobrym tego słowie znaczeniu. To było bardzo przyjemne mrowienie i, szczerze, pierwszy raz moje ciało reagowało w ten sposób na męski dotyk. Nie wiem, dlaczego Styles nagle zaczął się tak zachowywać, będąc tak absurdalnie flirtującym, ale myślałem o tym, by być mu równym w tej kwestii.

– Louis mógłby być akrobatykiem, tak właściwie. Jest genialny – Zoe poklepała moje kolano. Sięgnąłem po szklankę z drinkiem, czując się już nieco zatłoczony masą komplementów. – Na pewno będziesz w szoku na najbliższym meczu, o dziwo gracze zawsze zwracają uwagę na nasz taniec.

– A później są rozproszeni – burknął Liam, co spotkało się ze śmiechem, przez to jakiego pretensjonalnego tonu użył.

– Och, nawet nie wyobrażasz sobie jak rozproszeni będą na zbliżających się rozrywkach... – mruknęła znacząco Zoe, na którą momentalnie spojrzałem wielkimi oczyma, mając ogromną nadzieję, że Harry, ani w szczególności Liam nie zwrócili zbytniej uwagi na jej słowa.

– Rozwiń myśl – niestety mimo mojej nadziei Harry nie był taki głupi, jak chciałem i na jego słowa bez zawahania pociągnąłem trochę mocniej jeden z kosmyków jego włosów. Przegryzłem dolną wargę, kiedy odchylił subtelnie głowę do tyłu, w kierunku mojej dłoni i przymknął powieki. Obserwowałem ten widok z rozchylonymi ustami, przyciągając do siebie swoje kolana.

– Um... – dziewczyna spojrzała nieufnie na niego jak i na kapitana drużyny zanim powiedziała: – Dobrze, ale to nie może wyjść poza naszą piątkę. Zrozumiano? – ja sam pozwoliłem sobie na uważne obserwowanie mimiki twarzy Harry'ego (również mając w tym wiele przyjemności), kiedy koszykarze pokiwali energicznie głowami.

– Chcemy zorganizować protest zaraz po meczu – mówiła, patrząc na mnie, jakby chciała, żebym kontynuował. – To mój i Louisa pomysł.

Liam wyraźnie zmarszczył brwi w konsternacji, zaprzestając ruchów swojej dłoni na talii Zayna.

– Chcemy zwrócić uwagę głównie dyrektora jak i trenera na problem... – zawahałem się moment przed dokończeniem zdania – nadużyć seksualnych wśród sportowców.

– To, co się dzieje zaczyna być zupełnie chorobliwe, ale z jakiegoś powodu te sprawy zostają zamiatane pod dywan – Zoe zacisnęła poblakłe od nacisku palce wokół szklanki. – Zbieramy osoby, które zostały dotknięte w niewłaściwy sposób, albo chcą po prostu pomóc i się za nami wstawić. Na ten moment jest nas już ponad trzydzieści, w tym kilku chłopaków, a lista zwiększa się codziennie o parę osób.

– Hej! To zajebista inwestycja! – stwierdził szczerze Payne, a mulat zaczął kiwać w zgodzie głową. – Naprawdę, świetny pomysł, tej szkole potrzebne jest coś tak dużego i kontrowersyjnego.

– Nie mogę się doczekać aż zobaczę miny co niektórych chłopaków – przyznał z szerokim uśmiechem Harry.

– Poprzecie nas? – zdziwiłem się, marszcząc brwi, kiedy chłopcy zgodnym chórkiem, jakby to było coś oczywistego, zgodzili się. – Świetnie, może w końcu ci dranie zostaną ukarani.

– Gdy tylko któryś będzie próbował wam przerwać, my i z pewnością parę innych chłopaków z drużyny stanie po waszej stronie – zapewnił Zayn.

– Nie wszyscy sportowcy są skurwielami, którzy próbują non stop kogoś zmacać – dodał Liam.

– Teraz czuję się jeszcze pewniej – przyznałem, badając palcem linię żuchwy Harry'ego, która była naprawdę mocno zaznaczona. Moje słowa odwoływały się również do tego, co miało miejsce pomiędzy mną, a Stylesem. Przekręciłem swoje ciało tak, bym mógł wziąć z dosyć niskiego stołu swoją szklankę. W tym czasie poczułem jak coś przesuwa się po moim pośladki i... o mój boże.

Tak jak moje rumieńce do tamtej pory zdążyły zniknąć, tak szybko ponownie się pojawiły, gdy zrozumiałem co właśnie napierało na moje ciało. Próbowałem ukryć swoją twarz poprzez picie drinka, nie chcąc zwracać uwagę znajomych na mnie i Harry'ego.

Nie wiedziałem jak zinterpretować to, że penis Harry'ego stwardniał pod moim ciałem. Przecież wiedziałem, co to oznacza, oczywiście, ale... ugh, czemu czułem się z tym tak dobrze? Nie chciałem się ruszać, albo chciałem. Chciałem czuć Harry'ego, Boże, czy nie mógłby się po prostu na mnie rzucić, skoro właśnie poczułem, jak bardzo mu się podobam?

Na całe szczęście Zayn zaczął opowiadać swojemu chłopakowi jedną z tych głupich anegdotek, którą zainteresowała się także Zoe, więc mogłem chociaż na te jedną chwilę  odetchnąć z ulgą. Harry wydawał się nie być skoncentrowany na jego słowach tak jak zwykle. W końcu miał wybrzuszenie w spodniach, ach, głupi Louis! To oczywiste, że nie był skupiony akurat na tym. W dodatku jego dłoń spoczęła na moim biodrze, kiedy otarłem się o niego delikatnie, odkładając szklankę na blat. Cholera, poczułem się jak dziwka, ponieważ w tej chwili pomyślałem o tym, że gdyby zaciągnął mnie do obskurnej toalety, byłbym gotów zrobić dla niego wszystko. To zmierzało w złym, bardzo grzesznym kierunku czego nie mogłem kontynuować ale nie umiałem zatrzymać fali myśli i pragnień.

Nagle poczułem jak Harry przysuwa swoją twarz do mojego karkuz ustami już praktycznie muskając moje ucho, gdy mruknął cicho: – Nie wierć się tak.

Przełknąłem z trudem ślinę, gdy Harry zacisnął dłoń na moim biodrze jeszcze mocniej.

– Jakiś problem? – spytałem, nie odwracając twarzy w jego kierunku, ponieważ był wystarczająco blisko mnie, by słyszeć co mówię. Przypomniałem sobie słowa Zayna, który dawał mi radę, żebym był uwodzicielski i chyba pierwszy raz postanowiłem się nie ograniczać. Nie myślałem o tym, co mówić i działałem instynktem, albo zmysłami, sam nie wiem. Chciałem się wyluzować.

– Ty już dobrze wiesz, w czym leży problem – sarknął Styles, tak aby mieć pewność, że tylko ja go słyszałem. – Nie jesteś aż tak niewinny by sądzić, że napiera na ciebie moja ręka czy Bóg wie co...

– A wydawało się, że od samego początku wzbraniasz się przede mną – uśmiechnąłem się cynicznie, przełykając dyskretnie ślinę. Teraz już nikt nie wmówi mi, że Harry nie jest mną zainteresowany. Moje ego w tym momencie okropnie nabrzmiało i czułem się z tym bardzo dobrze.

– Chyba rzeczywiście przejdę się na wasze treningi – brunet ponownie zaczął mówić prosto do mojego ucha. – Jestem ciekawy jak wyglądasz w niektórych pozach.

– A ja głupi myślałem, że nie jestem w twoim typie – wyraźnie okazywałem swoją narcystyczną stronę.

On widocznie przez chwilę nie wiedział co powiedzieć, więc rozejrzałem się po przyjaciołach, chociaż zupełnie nie słuchałem tego, co mówili, wplątując dłoń w miękkie włosy.

– To jak jest? – rzuciłem pytająco.

Harry przez chwilę jedynie wpatrywał się głęboko w moje oczy, praktycznie nie mrugając, nim wreszcie odpowiedział mi, mówiąc: – Co ty na to, że odpowiem ci dopiero jak przyjdziesz na moją imprezę?

– Dlaczego tak bardzo ci na tym zależy? – zmarszczyłem brwi, ściągając lekko brodę w dół i nie spuszczałem spieszenia z jego tęczówek, które pierwszy raz widziałem z tak bliskiej odległości, właściwie jak całą jego pozbawioną najmniejszych skaz twarz.

– Ja tam nie wiem, przekonasz się gdy już tam przyjdziesz – udawał zamyślonego i niepewnego, za co uderzyłem go lekko w ramię, sprawiając, że nie mógł już dłużej powstrzymywać uśmiechu. – Po prostu chcę, żebyś przyszedł, co w tym szokującego?

– Och, nie ma w tym nic szokującego zupełnie tak, jak w tym, co dzieje się tam na dole – szepnąłem w jego ucho, tym samym znowu odbierając mu mowę.

– Boże, znajdźcie sobie jakiś hotel, bo i tak już w ogóle nie zwracacie na nas uwagi – Zoe, która w jednej chwili wstała, mówiąc, że musi już iść, posłała nam oczko. Zamrugałem kilkukrotnie, gdy pożegnała się, tym samym zwalniając miejsce na kanapie. W tym samym czasie do stolika podszedł barman z jedzeniem i nie zostało mi nic innego jak opuścić Harry'ego. Szlag trafił całą tę finezyjność.

– Nie ruszaj się stąd – praktycznie warknął, mocno trzymając moje biodra przy swoim kroczu.

Parsknąłem śmiechem, nie chcąc zacząć histerycznie się śmiać, wiedząc, że wtedy postawiłbym Harry'ego w niekomfortowej sytuacji.

– Masz problem, bo właśnie muszę zjeść swój lunch – zadeklarowałem, mimo tego nie ruszając się jeszcze z podołka mężczyzny.

– A żebyś wiedział, że mam –  przewrócił oczami, niespokojnie zerkając na gruchających do siebie korzykarzy siedzących naprzeciw nas. – Siedź tutaj, albo zajmij ich czymś.

zajęci – wzruszyłem ramionami, odwracając się znowu do niego, żeby zahaczyć palcem wskazującym o rozpięte guziki granatowej koszuli Stylesa. Przy okazji obserwowałem jego tatuaże, mając ogromną satysfakcję ze swojej pewności siebie.

– Więc jedz, ja zaraz wrócę – wyglądał na delikatnie poirytowanego całą sytuacją, kiedy subtelnie zepchnął mnie ze swoich kolan, następnie kierując się od razu w stronę publicznej toalety.

– Boże, w końcu wyszedł. Przez chwilę poczułem się przy was niezręcznie- hej, dlaczego tak chichoczesz? – Zayn oparł się na stole, obserwując poważnie moją twarz.

– Nic, nic. Dowiesz się innym razem – kręciłem głową, patrząc ciągle w kierunku drzwi, za którymi dosłownie przed chwilą zniknął kędzierzawy.

– Co się stało? Gadaj – mulat nie dawał za wygraną i nawet na twarzy Liama widziałem duże zainteresowanie.

– Po prostu, kiedy wy matołki tak bardzo angażowaliście się w gadanie o głupotach, w końcu moje ciągłe latanie za Harrym okazało się być sensowne, bo widocznie on też mnie lubi – wzruszyłem ramionami, sięgając po widelec do sałatki. – Chociaż nie powiedział tego, ale zasugerował, że impreza coś zmieni...

– O kurwa – wymknęło się mu, na co Liam jedynie wzruszył ramionami ze śmiechem.

– Czułem, że to stanie się prędzej czy później – stwierdził szatyn. – Od jakiegoś czasu czuć było między wami napięcie.

– Naprawdę? – kiwnął głową na moje pytanie. – Ale Harry mnie spławiał. Co się teraz zmieniło?

– Moim zdaniem podobałeś mu się już od dłuższego czasu, ale nie wiem czemu się przed tym wbraniał – pokręcił głową. – Myślę, że sam ci to powie jak pójdziesz na te cholerną imprezę.

– Ona jest dopiero za pięć dni – zmarszczyłem nos. – Porozmawiajmy lepiej o tym, co powinienem na nią założyć – uśmiechnąłem się szeroko, sprawiając, że Zayn pokręciło głową, a Liam wydał z siebie zduszone prychnięcie. Teraz wręcz nie mogłem doczekać się imprezy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top