3.
Przyglądałem się miasteczku z dachu pustostanu,
Uwielbiam tu przychodzić, gdy mam trochę czasu,
Odpoczywam tu czasem,
Także doskonale umiejętności czasem,
Gdy dym poczułem,
Potrzebę pomocy strażakom odczułem,
Zbiegłem po rozwalających się schodach,
I pobiegłem w stronę pożaru w podskokach,
..Pomogę wam!'' zawołałem,
Po czym moc wody wywołałem,
Strzeliłem w okno palącego się szpitala,
O sytuacji krytycznej została powiadomiona już centrala,
Wokół słyszałem wyjące syreny,
Wskoczyłem przez okno wprost na rentgeny,
Przez korytarz przejeżdżali chorzy na inwalidzkich wózkach,
Pomogłem pielęgniarkom znosić pacjentów poruszających się na kółkach,
,,Ratuj się!'' zawołała do mnie jedna z pacjentek,
Lecz ja już wyminąłem na schodach jedną z pielęgniarek,
Ogromnymi kulkami wody wszędzie dookoła strzelałem,
Oraz za zagubionym chorym się rozglądałem,
Strażacy gasili pożar od zewnątrz,
A ja od wewnątrz,
Na ostatnie piętro się dostałem,
I gdy o krok się przesunąłem,
Żar ognia w twarz mi buchnął,
Helikopter w fasadę budynku wodą chlusnął,
Dym sprzed oczu mocą powietrza rozwiałem,
Moment później jęk chorego usłyszałem,
W jego stronę zacząłem podążać,
Oraz od ponownie kłębiącego się dymu oczy zmrużać,
Po pięciu minutach, wycieńczony, go znalazłem,
Oraz pod pachę wziąłem,
Kulę powietrza uformować chciałem,
Lecz nie mogłem,
Powoli ku wyjściu zacząłem zmierzać,
I wielkie hausty powietrza brać,
Ledwo przed budynek wyszliśmy,
I na ziemi się położyliśmy,
W tym samym momencie strażacy do nas podbiegli,
I opieką objęli,
______________
Wróciłem do domu dziecka późno,
Na dworze było już bardzo mroźno,
Natychmiast do łóżka wskoczyłem,
I w nim zasnąłem,
Rano jak zawsze z kolegami śniadanie zjadłem,
I do szkoły się udałem,
,,Janek!", usłyszałem jak ktoś mnie woła,
Tą osobą Alicja się okazała,
,,Hej. Mam dziś zastępstwo , więc pierwszy przedmiot mamy razem.",
W ręce gazetę trzymała zarazem,
,,Fajnie. O czym jest gazeta?",
,,O superbohaterze, który pomagał przy ratowaniu szpitala." słuchając, ugryzłem kawałek ciasta,
Do ręki od niej ją wziąłem,
Po cichu czytać zacząłem,
,, Superbohater wykazał się niezwykłą odwagą wchodząc w sam środek pożaru.",
Kichnąłem, wczoraj dostałem lekkiego kataru,
,,Chodźmy do szkoły, bo się bardziej przeziębisz.,
I na tym mrozie katarem udręczysz,",
____________
Przez dwa dni w gazetach o mnie pisało,
Ale mnie to w ogóle nie interesowało,
Ja sławy nie chce,
Ja pomagać ludziom w potrzebie chce,
Myślałem tak, gdy wchodziłem na ośnieżoną górkę,
I patrzyłem na chmurkę,
Jednak, gdy coś na obrzeżach miasteczka zobaczyłem,
Zawrócić musiałem,
Odprężające oglądanie miasteczka musiało poczekać,
A przy tym upragniony odpoczynek odczekać,
Gdy na miejsce zdarzenia docierałem,
I użyć jednej z mocy chciałem,
To sobie przypomniałem,
Że nie mogłem,
Poddać się jednak nie zamierzałem,
Co tchu biegłem,
Jakby za mgłą, syreny radiowozów słyszałem,
Ale wokół nie spoglądałem,
Z więzienia uciekł znany mi złodziejaszek,
Złapałem jakiś kijaszek,
Metr przed podjeżdżającymi radiowozami znajdowało się rusztowanie,
Domyśliłem się ze czeka mnie wspinanie,
Gdy się już wspiąłem,
Złodziejaszka klęczącego przy swoim plecaku zobaczyłem, ,
Na kijaszku się wsparłem i go obserwowałem,
Mój wróg dwie długie liny wyjął,
Po czym coś przy nich majstrować zaczął,
Ostrożnie zacząłem w jego stronę się skradać,
A przy tym ręce na kijku nerwowo zaciskać,
Gdy już w połowie drogi byłem,
Jakiś ptak nad głową mi przeleciał, więc się odruchowo schyliłem,
Oddech wstrzymałem,
Złodziejaszek przerwał swą pracę i na odlatującego ptaka w górę popatrzył, ja natomiast ani drgnąłem,
Złodziejaszek z betonu się podnosił,
I do krawędzi trzypiętrowej kamienicy kroczył ,
Ja w połowie wyprostowany, także kroku przyśpieszyłem,
By nie pozwolić złodziejaszkowi na dalszą ucieczkę, rzucić kijaszkiem zamierzałem,
Lecz odgłos helikoptera usłyszałem,
Dwoje policjantów zaczęło w powietrze z pistoletów strzelać,
A pozostała dwójka policjantów z komendy powiatowej wyskakiwać,
Sprawnie zakuli w kajdanki mojego wroga jako pierwszego,
Bo niestety, mnie zakuli jako drugiego,
Gdy obok naszej małej komendy przejeżdżaliśmy ,
Komendant wybiegł i zaczął coś krzyczeć, na chodniku się zatrzymaliśmy,
,,To pomyłka. Ja znam tego chłopaka.'', nasz komendant powiedział,
,,Jak to?", Zdziwiony policjant z komendy powiatowej odpowiedział,
Gdy ciemną uliczką wracałem,
Moc ognia odruchowo wywołałem,
Ku mojemu zdziwieniu,
I ogromnym ucieszeniu,
Na mojej ręce zarzył się ogień mały,
Inne moce także mi powoli powracały,
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top