7. Goń mnie!
Izuku
-Wróciłam, mamo!
-Izuku? I jak? Kolega już zdrowy?
-Tak, stwierdził, że już mu lepiej i powiedział, że jak chcę, to mogę iść. Nie miał już gorączki, wyglądał w porządku, więc to musiał być chwilowy kryzys
-Izuku, dziecko drogie, co ty masz na sobie? - kobieta wytarła dłonie w szmatkę przewieszoną przez fartuch na biodrach
-Ach, no tak. To jego koszula. Zrobiłam mu okłady na czoło, żeby trochę go ochłodzić i polałam się wodą, więc moje ubrania były całe mokre. Pozwolił mi wziąć swoją koszulę
-Dobrze, że jest taki duży, inaczej cały tyłek by ci było widać!
-Spokojnie mamo. Właśnie, Todoroki powiedział, że w ramach podziękowania za opiekę zabiera mnie jutro do wesołego miasteczka
-Na randkę? - dziewczyna roześmiała się
-Możliwe
-Więc musisz się przyszykować! Poproś siostrę, wiesz, że ona lubi takie rzeczy
-No pewnie! Właśnie... jak ona się czuje?
-Jest lepiej, od kiedy mogła wrócić do tamtej szkoły. Dziękuję, że zgodziłaś się przenieść, żeby jej to umożliwić
-Nie ma sprawy. Już wystarczająco dużo wycierpiała. Będę jej pomagać jak tylko będę mogła. Idę na górę. Poproszę ją, żeby pomogła mi wybrać ciuchy na jutro - kobieta z uśmiechem kiwnęła głową. Kochała swoje córki ponad życie. Już dawno postanowiła, że za wszelką cenę ochroni ich szczęście. Z determinacją w oczach wróciła do kuchni.
***następnego dnia rano***
Shoto
Ja: Gdzie się spotkamy? Przyjść po ciebie?
Midoriya: Możesz przyjść. Za pięć minut wyjdę z domu. Jak nie zdążysz, to spotkamy się gdzieś po drodze
Ja: Czekam pod twoim domem
Midoriya: Szybki jesteś. Ze wszystkim tak masz?
Ja: Może kiedyś się przekonasz osobiście, ale na razie musisz mi uwierzyć na słowo...
Ja: że nie
Midoriya: O ty, używać moich słów przeciwko mnie?
Ja: Sama się o to prosiłaś xD
Midoriya: Czekaj, już wychodzę, pogadamy osobiście
Użytkownik Midorya jest niedostępny
Oparłem się o płot od zewnętrznej strony. Przyszedłem za wcześnie? Nie, chłopak powinien czekać na dziewczynę. Tego wymaga dobre wychowanie. Powinienem jej coś przynieść? Kwiaty? Nie, nie jesteśmy parą. To zwykły przyjacielski wypad. Usłyszałem trzask drzwi. Nie odwrócę się. Poczekam aż do mnie podejdzie. Zrobiła to. Spojrzałem na nią. No nie. Nie mogłem oderwać wzroku. Co się ze mną dzieje?
-Todoroki? Wszystko ok?
-Ślicznie wyglądasz. Pasują ci te kolory
-Usłyszeć to z ust szkolnego playboya to zaszczyt - dygnęła lekko i roześmiała się
-Idziemy?
-Chodźmy! - coś zielonego mignęło mi na skraju pola widzenia? Odwróciłem głowę w tamtą stronę. Midoriya podążyła za moim wzrokiem po czym zdecydowanym ruchem przekręciła moją głowę z powrotem
-Patrz gdzie idziesz, bo nici będą z naszej randki - prychnąłem. Niech nie myśli, że owinęła sobie mnie wokół palca
[Włącz muzykę, odczekaj, aż zacznie coś grać]
-Nie prychaj tylko chodź! - pociągnęła mnie z uśmiechem na ustach i zaczęła biec. Nie mogłem zostać z w tyle
-Dzieciak z ciebie - nie zwolniłem nawet wtedy, kiedy się z nią zrównałem
-A mimo to za mną pobiegłeś. To co, ścigamy się na peron?
-Myślisz, że masz szansę wygrać?
-Myślę, że nie mam szansy przegrać - roześmiała się i przyspieszyła. Wiatr rozwiewał jej włosy. Odwróciła się i krzyknęła
-Przegrany spełnia życzenie zwycięzcy! - że co? Zaraz, zaraz, zaraz, na to się nie pisałem. Cholera, ucieka mi. Przyspieszyłem. Dobra, jest. Długo zajęło mi dogonienie jej
-O, wreszcie jesteś. To teraz czas na ostatnią prostą! - ile ona ma siły?! I jaką kondycję?! Zbliżały się schody do metra. Czyżby meta? Już chciałem zwolnić, ale Midoriya zamiast tego przyspieszyła i wybiła się w powietrze. Miękko wylądowała na poręczy i zjechała po niej na sam dół. Że co? No, nie mogę być gorszy. Powtórzyłem jej manewr. Prawie straciłem równowagę, ale udało mi się utrzymać na nogach. Nie mam czasu na zatrzymywanie się. Zbliżają się bramki. Co teraz? Znowu wyskoczyła, obróciła się w powietrzu i szybko przejechała kartą przez czytnik. Co z nią jest nie tak? Ale mimowolnie się uśmiechnąłem. Zatrzymała się po drugiej stronie. Przeszedłem przez bramki, jednak zamiast zatrzymać się obok niej przebiegłem parę metrów dalej
[Możesz wyłączyć muzykę]
-Wygrałem. Peron zaczyna się tutaj - wskazałem na linię przed swoimi stopami - zrobiła naburmuszoną minę. Specjalnie dała mi wygrać, czy przeoczyła ten szczegół?
-No niech ci będzie. Więc spełnię jedno twoje dowolne żądanie
-Zostawię sobie to na później. Chodź, bo nam pociąg odjedzie - roześmiałem się i chwyciłem ją za rękę, ciągnąc do wagonu. Dopiero jak byliśmy w środku mogliśmy odetchnąć. Dyszeliśmy ze zmęczenia, jednak na naszych twarzach gościł uśmiech
-Naprawdę straszny z ciebie dzieciak, Midoriya
-Izuku
-Hm?
-Mów mi Izuku - tak od razu po imieniu? Znamy się niecały tydzień
-Niech będzie..Izuku
-Z ciebie też straszny dzieciak, Shoto. Kto to widział gonić biedną dziewczynę przez pół miasta?
-Kto to widział zmuszać prawie dorosłego chłopaka do biegania?
-Uznajmy, że oboje jesteśmy dziećmi - uśmiechnęła się szeroko. Odwzajemniłem to. Nie obchodziło mnie co pomyślą ludzie. Teraz liczyła się tylko ona. Tylko ten uśmiech. Miałem ochotę się spoliczkować. Nie powinienem tak myśleć. Ale już straciłem nad tym kontrolę. Katsuki miał rację. Powinienem uważać, żeby nie zgubić się w jej oczach. Byłem nieostrożny. Zgubiłem się w oczach, uśmiechu, gestach. Dość, Shoto.
-...to! Shoto! Halo!
-Wybacz, mówiłaś coś?
-Ktoś cię bombarduje wiadomościami - miała rację. Mój telefon dzwonił jak szalony
-Przepraszam, mogę odczytać?
-Jasne, nie krępuj się. Sama też skorzystam z okazji - pokazała migającą lampkę powiadomień na swoim telefonie
-Myślę, że tematy poruszane w naszych wiadomościach mogą być jednakowe
-Obawiam się, że masz rację - roześmiała się. Zerknąłem na telefon
Katsuki: Todoroki
Katsuki: Shoto
Katsuki: co to do diabła miało być?!
Katsuki: co ty do cholery odpierdalasz?!
Katsuki: odpowiadaj natychmiast
Katsuki: ty kupo krowiego łajna, natychmiast mi odpisz
Katsuki: SHOTO
Katsuki: odpowiadaj
Katsuki: przecież widzę, że jesteś aktywny
Katsuki: natychmiast mi odpowiedz
Katsuki: zabiję cię przy najbliższej okazji jeśli zaraz nie odpowiesz!
Ja: gościu, co z tobą?
Katsuki: teraz się odzywasz?! Dziesięć minut czekam aż łaskawie mi odpowiesz!
Ja: o co ci chodzi?!
Katsuki: Ashido widziała przed chwilą ciebie i Deku biegnących jakby was coś goniło przez pół miasta! Śmiejących się jak szaleńcy!
Katsuki: tłumacz się!
Ja: przecież sam mi kazałeś ją zabrać do wesołego miasteczka
Katsuki: czy to cię upoważnia do takiego zachowania?
Ja: ale co ci w tym nie pasuje?!
Katsuki: też chcę zjechać po poręczy xD
Ja: I TYLKO O TO ROBISZ AFERĘ?!
Katsuki: nie. Kto to widział żeby gonić dziewczynę po ulicy?
Ja: sama chciała. Ścigaliśmy się na peron. Przegrany miał spełnić życzenie wygranego
Katsuki: i czego sobie zażyczyła?
Ja: ...
Ja: to ja wygrałem
Katsuki: nie wyglądało na to. Byłeś za nią daleko w tyle
Ja: narobiłem na końcówce
Katsuki: i jakie było twoje życzenie?
Ja: jeszcze go nie powiedziałem. Wykorzystam je w stosownym momencie
Katsuki: np takim?
-wyjdziesz za mnie, Midoriya Izuku? Kocham cię od samego początku, gdyby nie mój genialny przyjaciel nigdy byśmy nie byli razem! To moje żądanie jako zwycięzcy
-OH, Shoto, skoro tak, to nie mam wyboru! Zgadzam się!
Ja: Twoja wyobraźnia coraz bardziej mnie przeraża...
Katsuki: dobra, lepiej zadbaj o to, żeby się dobrze bawiła, bo inaczej ze mną będziesz miał do czynienia
Ja: dwie sprawy. Pierwsza- co ty, bawisz się w jej ojca? I druga - mam z tobą do czynienia dzień w dzień, więc co za różnica? XD
Katsuki: okej. Na zakończenie tylko jedna prośba. Nie rozmawiaj z nią o ojcach. W jakimkolwiek tego słowa znaczeniu. Miała ciężką sytuację w rodzinie przez swojego tatę
Ja: ... Nie będę prosił o więcej, bo i tak mi nie powiesz
Katsuki: dokładnie. Tylko proszę, nie rozmawiaj z nią o tym
Ja: jasne, nie ma sprawy. Ma się dobrze bawić, a nie cierpieć wewnętrznie. Kończę już, do usłyszenia
Katsuki: daj z siebie wszystko!
Ja: niby w czym?
Użytkownik Katsuki jest niedostępny
No i mi nie odpowiedział. Schowałem telefon do kieszeni. Midoriya była uśmiechnięta od ucha do ucha, kiedy chowała swój. Ciekawe z kim pisała. I o czym. Ale to nie moja sprawa, nie będę dociekał
"Stacja wesołe miasteczko. Życzymy udanego pobytu"
Wyszliśmy z pociągu. No to zaczynamy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top