45. Przegrany i zwycięzca
-To jak, Shoto - Katsuki zerknął na swoje karty obojętnym wzrokiem - gramy do dwóch wygranych z rzędu?
-Możemy. Granie do trzech razy jest zbyt oklepane - rozłożyłem swoje w wachlarz. Chyba już po mnie. Nic z tego nie ułożę. Nawet jednej pary, każda karta z innej parafii. Katsuki uśmiechnął się delikatnie i odłożył trzy karty
-Wymieniam
-Ja też - oddałem wszystkie pięć. Zacisnąłem zęby. Niewiele lepiej. Ale mam przynajmniej dwie pary. Katsuki z wyzwaniem w oczach położył swoje karty na stole
-Kareta - z westchnięciem dołożyłem moje
-Dwie pary ... - wiedziałem, że to będzie zły pomysł z nim grać. Ale przecież nie mogę zostawić Izuku w jego rękach.
-Jeden zero dla mnie - wyszczerzył zęby. Uśmiechnąłem się delikatnie
-To znaczy, że teraz przegrać nie mogę
-No chyba że chcesz mi oddać na dzisiejszą noc Izuku - uniósł jedną brew.
-Niedoczekanie twoje. Rozdawaj, Ashido - dziewczyny zaśmiały się na moje słowa
-Jeszcze wczoraj byś tak nie powiedział
-Co było a nie jest nie pisze się w rejestr. No już, już - przybrałem jak najbardziej poważną minę. Dobra. Musi się udać. Zamknąłem oczy i otworzyłem je dopiero, kiedy trzymałem karty w dłoniach. Nie jest tak źle.. chyba? To zależy co ma Katsuki. Spojrzałem na niego znad wachlarzyka. Poker face na całego. Ale mnie nie oszuka. Coś mu nie wyszło. Wymienił wszytskie pięć. Zawód w jego oczach jest cudowny. Z westchnięciem odrzucił karty
-Nic
-Ja mam fulla
-To teraz ja się muszę pilnować, żebyś nie wygrał, co?
-Wyglądacie jakbyście się w ogóle nie stresowali tym, o co gracie - Ashido zebrała karty i przetasowała je do nowego rozdania
-To nie tak. Ja po prostu wiem, że muszę wygrać
-A ja wiem, że muszę mu uprzykrzyć życie. Taka moja odwieczna rola - Katsuki przyłożył pięść do serca i uniósł głowę. Wyglądał jak harcerzyk podczas składania przysięgi czy ślubu czy co oni tam robią.
-No to co, rozdawać?
-Nie wiem na co jeszcze czekasz - o nie. Znowu kijowe karty. Długo będziemy tak ciągnąć? Siedem rozdań później wynik był jednakowy
-Widzisz, Shoto, trzeba było grać do trzech wygranych
-O nie, nie, wtedy byś wygrał
-Teraz też to zrobiłem - co? Niemożliwe. Jeśli teraz wygrał, to wygrał dwa razy pod rząd. Czyli całkowicie przegrałem? Widziałem, że Izuku nachyliła się trochę z ciekawości
-Poker królewski, Shoto. Wiesz co to znaczy? - rzucił karty na ziemię w taki sposób, żebym zobaczył ich kolor. Westchnąłem i wstałem z miejsca
-Wygrałeś - podałem mu rękę i pociągnąłem górę. Pokręcił głową z niedowierzaniem. O co mu chodzi?
-Naprawdę, jesteś największym imbecylem jakiego dane mi było poznać
-Nie mam pojęcia o co ci teraz chodzi - roześmiał się
-Wygrałeś
-Nie, bo ty..
-Nie - przerwał mi
-Co nie?
-Chodź ze mną, to ci coś pokażę - wyszliśmy z sali
-Chyba musisz popracować nad spostrzegawczością, głupku - strzepnął rękawami i nagle w jego rękach pojawiły się karty. Pokazał mi je. Dwa komplety pokerów królewskich. Następnym ruchem je schował. Gdy znów się pokazały, stanowiły komplet asów
-Ty...! Oszukiwałeś! - roześmiałem się. Mogłem się spodziewać, że zrobi coś takiego
-Oczywiście że tak! A czego się niby spodziewałeś? Przecież ci nie odbiorę dziewczyny, z którą dosłowne godzinę wcześniej cię połączyłem - puknął palcem w moje czoło
-Chodź, wracamy do nich. Od rana nie zaznałem przez ciebie ani grama spokoju. Daj mi go chociaż w nocy
-No, dzisiaj będę zajęty kim innym
-Domyślam się - szturchnął mnie w żebra
_------------------------------------------------------_
Dla
Żebyś miała co czytać
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top