57. Stracona Szansa
Autorka
Blondyn stał jak wryty. Nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Dziewczyna pocałowała go po raz ostatni i odsunęła się kawałek. Spojrzała ponad jego ramieniem. Odwrócił się w tamtą stronę, a jego oczy rozszerzyły się lekko.
-I-Izuku... To... To nie tak jak myślisz... - zdawał sobie sprawę jak to brzmiało w obecnej sytuacji. Zielonowłosa stała po drugiej stronie ulicy z siatką z zakupami. Patrzyła z niedowierzaniem na parę naprzeciwko.
-Myślałam... Że ci na niej zależy - wypowiedziała te słowa cicho, jednak Bakugo usłyszał je bez trudu
-Zależy! - Nie słuchała go
-Więc jednak się myliłam - odwróciła się i poszła w stronę parku, żeby wrócić do domu
-Katsuki... - granatowowłosa położyła mu rękę na ramieniu
-Nie dotykaj mnie! - odepchnął ją i biegiem ruszył za Izuku
-Katsuki! - jednak on jej nie słuchał. Miał teraz tylko jeden cel. Dogonić dziewczynę. Nie przypominał sobie, żeby kiedykolwiek biegł przez ten park z taką prędkością. W końcu złapał dziewczynę i zmusił do spojrzenia sobie w twarz
-Izuku, ja... - odtrąciła jego ręce
-Nie! Myślałam, że ci na niej zależy! A tymczasem ty, tuż po tym jak przyniosłeś jej kwiaty, obściskujesz się z jakąś przypadkową dziewczyną!
-To nie tak jak myślisz!
-Nie tak jak myślę?! - w jej oczach zgromadziły się łzy, które chwilę później spłynęły po policzkach
-Więc jak?!
-To ona mnie pocałowała, nie ja ją!
-Ale nie zaprotestowałeś! Nie zrobiłeś NIC, żeby ją przed tym powstrzymać!
-Nie spodziewałem się tego!
-A czego się spodziewałeś?!
-Na pewno nie tego! - latarnia nad nimi zamrugała i zgasła. Izuku wyrwała się z uścisku chłopaka
-Co ty w ogóle z nią robiłeś?! Kto to był? - blondyn odetchnął głęboko
-Przyjaciółka z dzieciństwa...
-Jeszcze lepiej! Więc teraz będziesz zarywał do każdej dziewczyny, którą kiedyś znałeś?!
-Przecież ci mówię, że to nie tak! - chłopak był coraz bardziej zirytowany
-Więc jak? - nagłe przejście z krzyku do syczącego głosu nie brzmiało dobrze. I na pewno nie zwiastowało nic dobrego
-Po prostu spotkaliśmy się i ją odprowadziłem, bo było już późno! - dziewczyna prychnęła
-Więc może ty mi powiesz co robiłaś o tej porze tak daleko od domu, co?
-Wyobraź sobie, że byłam w sklepie! Żeby kupić chusteczki na wypadek gdybyś znowu zranił Izuku. Nie sądziłam jednak, że nastąpi to tak szybko! - odwróciła się na pięcie i poszła dalej
-Izuku, zaczekaj!
-Na co?! Aż mnie też będziesz próbował pocałować?! - otarła łzy z oczu, zanim skończyła mówić
-Zostaw Izuku w spokoju. Nie zasłużyła sobie na to, żebyś ją cały czas ranił i na nowo wzbudzał nadzieję. Po prostu się do niej nie zbliżaj. Tak będzie lepiej. Dla waszej dwójki. I nas wszystkich - zacisnęły dłonie na siatce i poszła w stronę swojego domu. Blondyn kopnął w fontannę
-Kurwa.... - wyciągnął telefon z kieszeni i usiadł w tym samym miejscu co poprzednio
-Shoto...
-Co tym razem? - ciężko mu było cokolwiek powiedzieć. Jednak w końcu wykrztusił z siebie jedno krótkie zdanie
-Jestem debilem - wiedział, że będzie musiał w końcu i tak to powiedzieć. Skoro już zadzwonił i liczył na pomoc, to nie może tego ukryć.
-To już wiemy od dawna
-Całowałem się z tą dziewczyną która na mnie wtedy wpadła - po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza. Wiedział, że tak będzie. Nie spodziewał się niczego innego. Shoto w tym momencie analizował jego słowa
-Że co proszę?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top