52. Miłość i Strach

Shoto

Milczałem. Bo niby co miałem odpowiedzieć? On też milczał. Czekał na moją reakcję. Nie wiedziałem co zrobić po tym jak opowiedział swój dzisiejszy sen. Jeśli to prawda... Jeśli ją bił, poniżał, niszczył...

-Ja... - zaczął. Po raz pierwszy widziałem go w takim stanie. Niepewny, zmieszany, nie wiedział co zrobić.

-Ja... Nie wiem dlaczego to robiłem - byłbym zaskoczony gdyby wiedział. Szczerze zaskoczony

-Nawet nie pamiętałem, że robiłem coś takiego

-Byłeś młody. Pewne wspomnienia ulegają usunięciu

-Ale takie?! - uderzył dłońmi w blat. Szklanki zatrzęsły się, dźwięcząc cicho.

-Ciężko to wyjaśnić, ale innego rozwiązania nie widzę

-Co ja mam zrobić, Shoto? - położył głowę na stole. Zastanowiłen się przez chwilę

-Daj mi moment - wstałem od stołu i poszedłem do salonu. Wyciągnąłem telefon. Z lekkim wahaniem przyłożyłem słuchawkę do ucha. Odebrała po drugim sygnale.

-Cześć księżniczko

-Hej...

-Obudziłem cię?

-Nie, jest mały kryzys emocjonalny...

Jak na komendę usłyszałem głośne pociągnięcie nosem i szloch

-U mnie też. Chociaż może mniej płaczliwie

-Serio?

-Yhm. Wiesz, Katsuki nie chciał. Nie chciał jej ranić. Nawet nie pamiętał, że cokolwiek takiego miało miejsce. Dopiero dzisiaj sobie to przypomniał, przyśniło mu się. Zadzwonił do mnie o drugiej, po raz pierwszy słyszałem u niego taki ton

-Jaki?

-Załamany - usłyszałem odgłos pociągania nosem

-Załamany?

-No - zerknąłem w stronę kuchni, gdzie zostawiłem Katsukiego

-Musimy coś zrobić. On... On ją dalej kocha - usłyszałem westchnięcie rezygnacji

-Chyba naprawdę musimy, bo ona jego też - to mnie zaskoczyło

-Serio?

-Nie podoba mi się to, ale tak jest. To już chyba podchodzi pod masochizm

-Możliwe. Ale wiesz, Katsuki też cierpi. Żebyś ty go teraz widziała - zerknąłem do kuchni

-Próbował nadać wody do kubka z herbatą ale nie trafił. Dobrze, że robi to nad zlewem, bo woda się leje a on stoi i patrzy się tępo w ścianę

-Ja za to mam niedobór chusteczek w domu. Mama poszła spać, zostałam z Izuku, chusteczki walają się wszędzie, normalnie żyć nie umierać

-Więc musimy zrobić coś, żeby byli razem

-To nie będzie takie proste

-Czemu?

-Izuku się go boi

-Ale mówiłaś...

-Kocha go. Ale się go boi. Musi ją jakoś do siebie przekonać

-Ale jak? - to będzie problem. Miłość i strach. Niezbyt korzystne połączenie.

-Nie mam na razie pomysłu. To będzie ciężkie, ale jeśli im na sobie zależy, a przez tyle lat to przetrwało... - głowę dam sobie uciąć, że teraz zacisnęła palce na skrzydełkach nosa

-To może się udać. Ale będzie naprawdę trudno - znów zerknąłem w stronę kuchni. Chyba po to, żeby upewnić się, czy Katsuki nie robi sobie krzywdy. Siedział przy stole, trzymał kubek przy ustach, ale z niego nie pił. Zachowywał się, jakby ktoś go zamroził

-Chyba mam pomysł

-Tak?

-Może zaangażujemy klasę?

-Klasę?

-Pomagali Katsukiemu przy swataniu nas, mają specjalną grupę do tego. Może nam jakoś pomogą

-Nie chcę, żeby zbyt dużo osób wiedziało o Izuku

-Powiemy im, że chodzi o jakąś dziewczynę. Wymyślimy coś. Ponoć w kupie siła czy jakoś tak

-No proszę, a słyszałam, że izolujesz się od klasy

-Ty to zmieniłaś - roześmiała się cicho

-Spróbujemy. Wybacz, muszę kończyć. Izuku właśnie ma jakiś jeszcze większy kryzys

-Wrócę do Katsukiego

-Branoc, kotku

-Słodkich snów. O ile w ogóle będą - pożegnał mnie jej śmiech. Wróciłem do kuchni i usiadłem przed blondynem. Spojrzał na mnie pustym wzrokiem. Nie wiem co zrobić. Więc pozostaje mi tylko jedno

-Chcesz się przejść, Katsuki?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top