36. Śpiąca Królewna

Całą drogę miałem ubaw z Shoto. Ten koleś nie ogarniał co się dzieje. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Zaczął czytać książkę, ale wyglądało to w jego wykonaniu komicznie. Cały czas starał się nie ruszać ani o centymetr, żeby nie obudzić Deku. Głupek.

-Klaso! - Aizawa jak zwykle zaspany

-Za dziesięć minut będziemy na miejscu, zbierajcie się, ale nie wstawajcie jeszcze z miejsc i...- został zagłuszony przez radosny gwar podniecenia

-Budź ją, Shoto

-Ale że ja?

-Nie, Duch Święty. Miałeś trzy godziny żeby się na nią napatrzeć. Budź i nie marudź - ściągnąłem z półki bluzę. Shoto dotknął Izuku w policzek i delikatnie poruszył jej głową

-Może jeszcze spróbuj ją obudzić jak książę w bajkach, co? - mój sarkazm był wywołany mieszaniną rozbawienia i zażenowania. Gdzie się podział ten chłopak, który wraz ze mną tworzył niezdobywalny fundament męskości w tej szkole?

-Nie chcę być brutalny

-Dobra, ja to zrobię - nachyliłem się nad Deku

-Chwila, co ty chcesz....

-WSTAWAJ IZUKU, STELLA TU IDZIE Z KARABINEM, CZOŁGI, PUTIN, TRUMP, TRZECIA WOJNA ŚWIATOWA, POTRZEBUJEMY CIĘ NA FRONCIE

-Kacchan... Nie drzyj się tak - wstała, opierając się jedną ręką o nogę Shoto. Drugą przetarła oczy

-Jaki mamy dzień?

-Ten sam co trzy godziny temu, śpiąca królewno - prychnęła

-Sorki Shoto, trochę mi się przysnęło... - no i jak on ma niby jej odmówić?

-Nic.. Nic nie szkodzi

-Gdzie jesteśmy? - ziewnęła i przeciągnęła się. Shoto patrzył na nią jak na obrazek, dopóki nie napotkał mojego rozbawionego spojrzenia. Wtedy nagle za oknem pojawił się niesamowicie go interesujący krajobraz. Prychnąłem.

-W Osace. Deku, podać ci torbę?

-Tak, poproszę - oparła głowę o fotel i zamknęła oczy

-Dalej ci się chce spać? - mruknęła coś niezrozumiałego

-Coś ty robiła w nocy, co?

-Nawet nie pytaj. To skomplikowane

-Klaso, wysiadamy - Aizawa odłożył mikrofon i wysiadł z autokaru

-Chodź, Deku, chodź. Nie ma co tego przeciągać - wstała z pomrukiem niezadowolenia. Wyszliśmy z pojazdu i podeszliśmy do luku

-Izuku, daj, wezmę ci torbę

-Jaki się z ciebie dżentelmen zrobił, Shoto - nie mogłem się powstrzymać od kpiny

-Ona zaraz się przewróci, przecież mogę jej pomóc, nie?

-Ależ oczywiście - wyszczerzyłem zęby. Przerzuciłem sobie pasek torby sportowej przez ramię i poczułem, jak ktoś wiesza mi się na szyi

-Deku, co ty wyprawiasz?

-Zanieść mnie, Kacchan - oparła głowę na moim ramieniu i całym swoim nikłym ciężarem na mnie naparła. Spojrzałem na Shoto. Jego wzrok wyrażał zazdrość, ale też pozwolenie. Westchnąłem

-No dobra. Wskakuj - kucnąłem, żeby mogła siąść mi na ramionach

-Jej! - położyłem dłonie na jej udach, żeby ustabilizować pozycję i wstałem

-Trzymaj się żebyś nie spadła

-To ja pójdę spać, dobranoc - zacisnęła dłonie na moich włosach żeby nie spaść. Zrobiłem krok w przód. Nie zachwiała się. Dobrze, czyli mogę iść normalnie. Ashido do nas podeszła

-Nie za wygodnie ci, Izuku?

-Przyznaj, że jesteś po prostu zazdrosna

-Może - roześmiały się

-Sero, też tak chcę! Weź mnie na barana! - chłopak posłusznie kucnął. Rozejrzałem się. Kaminari wziął Jiro. Ojiro Hagakure. Uraraka wyglądała zabawnie, kiedy niósł ją ktoś postury Shojiego. Mineta chciał ponieść Momo ale ta nawet nie pozwoliła mu spróbować i szła sama. Nawet Tokoyami niósł Tsuyu. Co się tutaj dzieje, dawniej nigdy by coś takiego się nie wydarzyło

-Jesteś zadowolony, Kacchan?

-Hm? - jej głos był łagodny. Jakby rozmarzony

-Wszyscy są dla siebie mili. To coś innego niż w podstawówce, co?

-Trochę - wspomnienia wróciły. Ten czas, kiedy mój charakter wszystkich odpychał. Początki były ciężkie. Byłem dręczycielem. Wszyscy się mnie bali

-Jesteś otoczony całym gronem przyjaciół, Kacchan

-Tylko dzięki tobie. Gdyby nie ty, to nigdy bym nie poszedł do Stelli. A ta klasa nigdy nie byłaby klasą. Bylibyśmy tylko zbiorem ludzi - spojrzałem na Shoto. Szedł obok nas i rozmawiał przez telefon. Po chwili go schował

-Rozmawiałem z dyrektorem. Już na nas czekają

-Czekają?

-Uczniowie zrobili nam komitet powitalny - zakląłem pod nosem

-My nic dla nich nie mamy, nie?

-Możecie im zaśpiewać z Izuku

-Żartujesz sobie?

-Jeden z ich uczniów nam zagra na fortepianie. Specjalnie go wyciągnęli na dziedziniec szkolny

-I ty myślisz, że potrafię na nim grać?

-Ty nie musisz. Ona umie - wskazał na Izuku

-Deku? Fortepian też?

-Tak jakoś wyszło

-"Tak jakoś wyszło"?

-Nieważne. To co, zaśpiewamy im coś?

-A mamy wybór? Odkąd przyszłaś do naszej klasy śpiewam więcej niż za czasów Stelli, naprawdę

-Jasne, jasne, z nią to śpiewałeś codziennie

-No, w sumie masz trochę racji. Co chcesz im zaśpiewać?

-Nie wiem. Wyjdzie w praniu. Ej, klaso! - wszyscy odwrócili się w naszą stronę

-Chcemy w podziękowaniu za przyjęcie nas zaśpiewać coś uczniom tej szkoły. Zrobicie nam chórki, albo nawet solówki?

-A co śpiewamy?

-To co nam do głowy wpadnie. Jeszcze się okaże. Improwizacja jest najlepsza. Więc jak ktoś będzie znał tekst to zapraszam, chęcią zaśpiewamy z większą ilością osób. Prawda, Kacchan? - kiwnąłem głową

-Ty to chyba lubisz śpiewać, co, Bakugo?

-Ty się już lepiej nie odzywaj, Pikachu, bo ci dziewczyna spadnie

-Już spadła

-Jeszcze mi powiedz że z nieba

-Nie, ze schodów. Ale z nieba też

-Chyba się naczytałeś za dużo romansideł - przed nami pojawił się budynek szkoły.

---------------------------------------------------------

AAAAA, co się dzieje? Czemu wyświetlenia mi spadają??? Powiedzcie mi, co mogę poprawić? :(

Pierwsza część ma dziesięć razy więcej wyświetleń ... 

A tak serio, to dziękuję tym wszystkim, którzy są ze mną od początku aż do końca 💟

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top