Odc.8- Chaos na Widowni

Wszyscy na widowni oglądają to, co jest na ekranie... i bardzo dobrze słyszą, co zostało powiedziane. Jak i sami słyszą, jak zza drzwi dobiegł wrzask, jak teraz da się usłyszeć ciężkie kroki oraz jakby warczenie... wszyscy natychmiastowo spoglądają na źródło tych odgłosów, czyli właśnie te drzwi... widownia jest cała zbudowana jak typowa sala kinowa, gdzie z tyłu również są specjalne siedzenia dla VIP-ów, oddzielone od reszty, specjalnym szkłem... i podobnie jak w kinie, są dwa wyjścia na dole. I z jednego dolnego wyjścia, po prawej, da się właśnie usłyszeć wszelkie niepokojące odgłosy.

Aż nie wiadomo, czy specjalne szkło da im cokolwiek. I niektórzy wzdrygają się, słysząc jak kroki są zbliżają w powolnym, lecz pewnym tempie. Nikt nic nie mówi, wpatrując się w wejście... nikt nie ma pojęcia, co ma powiedzieć. To jakiś żart? A może to na poważnie? W końcu, to jest Killing Show. Czemu cokolwiek miałoby tutaj być na poważnie...?

— Ktoś ma podejrzenie... co to może być...?— pyta się Emra, rozglądając się po wszystkich, jakby nerwowo. Jedynie dostaje ciszę oraz ciche kręcenie głową... jedynie Matrix coś się kojarzy, gdy drapie się po głowie:

— Hm... brzmi jak boss z gry Bloodborne... ale raczej by znikąd takowego nie wzięli... prawda...?

— Mamy tutaj demony, duchy, ciebie, a także technologię jak z kolejnego wieku, nie zdziwi mnie, jakby tutaj pojawił się znikąd Geralt z Rivii.— oświadcza Tails.Doll, unosząc się aż do sufitu, co nie uchodzi uwadze Ben'a:

— A co ty niby robisz...? Serio sądzisz, że coś nam się stanie??

— Słuchaj, nie jestem duchem jak ty, a to miejsce jest pojebane. Wolę dmuchać na zimne...!— staje przy swoim dalej lis, na co Jason prycha głośno.

— Nie przesadzaj, pewnie to jakiś ich prank albo akt, by nas wystraszyć i zdobyć więcej kasy od oglądających.— komentuje czerwonowłosy, składając ręce na klatce piersiowej.— Zobaczycie, zaraz pewnie usłyszymy syreny, będą światła czerwone i-

Nie kończy swojej wypowiedzi, kiedy rzeczywiście rozlegają się głośne syreny- wpierw jedna, potem druga, trzecia, czwarta... przy tym, da się zobaczyć jak na ekranie pojawia się informacja, aby skierować się w stronę wyjścia ewakuacyjnego jak i da się usłyszeć spanikowany głos dochodzący z głośników:

— WSZYSCY BĘDĄCY NA WIDOWNI PROSZENI SĄ O OPUSZCZENIE JEJ W NATYCHMIASTOWYM TRYBIE, POPRZEZ WYJŚCIE EWAKUACYJNE. POWTARZAM, WSZYSCY NA WIDOWNI PROSZENI SĄ O OPUSZCZENIE WIDOWNI, TO NIE SĄ ĆWICZENIA. JEŚLI ZOBACZYCIE ZA SOBĄ WYGŁODNIAŁĄ BESTIĘ, PROSZĘ BIEC JAK NAJSZYBCIEJ SIĘ DA, MOŻE WAS ZOSTAWI W SPOKOJU!!

To ostrzeżenie nie robi wrażenia na większości osób- Roześmiane Klauny dalej na spokojnie siedzą, zajadając się cukierkami, podobnie Candy Pop oraz Cany Cane, z tym, że niebieskowłosi jeszcze szepczą między sobą coś. Zabawkarz przewraca oczami, gdzie Nathan oraz Grande dają sobie zaniepokojone spojrzenia, lecz nic między sobą nie mówią. Tails.Doll dalej lata przy suficie, dla własnego bezpieczeństwa, gdzie Ben... Ben'a nie widać, jakby zniknął, rozpłynął się w powietrzu. Emra chce już wstać, aby skierować się do wyjścia, ale powstrzymuje ją Zachary, siedząc niewzruszony tym wszystkim. Podobnie siedzi Harry, lecz będąca obok niego Rouge wydaje się być nieco zdenerwowana, marszcząc brwi. Jeff siedzi, kompletnie wywalone mając na to, nie zwracając uwagi na Ninę, która radzi mu, by wyszedł wraz z nią... za to Liu, Jane oraz Bezoki Jack szepczą między sobą, jakby ustalając, czy powinni wyjść. Podobnie Dina, która musiała sprowadzić Helena na ziemię, bo chłopak tak zajął się rysowaniem, że nie usłyszał ostrzeżenia. Lily siedzi nieco bardziej nerwowo, gdzie Wyjątek prycha z jakby obruszeniem.

— Przysięgam, z każdą edycją, to show coraz bardziej schodzi na psy... dobrze, że wypisałem się już z tego wszystkiego.— mówiąc to, Wyjątek wstaje, biorąc dłoń Matrix.— Ally, wracamy do domu... dość już tego cyrku.

— Ale ja chcę zostać...! Chcę zobaczyć bossa z Bloodborne na żywo! Może to będzie pani lady Maria albo pan Ludwig...?— upiera się dziecko, dalej siedząc na swoim miejscu.

— A ty dokąd?— pyta się Jason, widząc jak Grande wstaje ze swojego siedzenia.— Wierzysz w te ich brednie?

— No nie wiem, czy powinieneś, brzmi to jak spisek...— stwierdza Nathan, a staruszek dalej idzie.

— Nie wiem jak wy, ale wolę mieć pewność, że jak rzeczywiście coś tutaj przyjdzie, to mam jakiś dystans... moje nogi ledwo nadają się do biegania, a co dopiero uciekania...!

— Nie boisz się, że coś się może wydarzyć?— dziwi się Rouge, kiedy wstaje, a Harry dalej siedzi na spokojnie, pijąc sobie colę z puszki.

— Umrę to umrę, mówi się trudno.— oznajmia chłopak, dokańczając swój napój.

— Chodź Jeff... to moja ostatnia prośba. Albo idziesz ze mną, albo zostajesz sam...!— prosi Nina, podczas gdy Bezoki, Liu i Jane wychodzą powolnie z sali, wraz z Grande oraz Rouge. A Jeff odmawia dziewczynie:

— A co mi jakiś potwór zrobi? Mój nóż wszystko potnie...!

— Tylko, że nie masz tego noża...! Przecież wszystkim zabrano bronie...! A zresztą, skoro raz cię wskrzesili, to drugi raz to zrobią. Ja nie chcę umierać!

I biegnie do wyjścia, zostawiając swojego idola samego, który dalej siedzi, zadowolony z siebie. I tak, trwa pewien dysonans na widowni- część osób nie wierzy, by Komisja na poważnie mówiła o zagrożeniu, a część woli nie ryzykować. I obydwie grupy utwierdzają się w swoich przekonaniach, gdy od jednych drzwi słychać głośne uderzenie... prawie wszyscy podskakują, gdy dzieje się on raz za razem... słychać przy tym nieludzkie ryki, jakby cokolwiek było za drzwiami, bardzo chciało się dostać do nich... oglądając to, osoby na siedzeniach VIP-ów również czują lekki niepokój.

— Sądzicie, że to szkło wytrzyma, jak coś tu przyjdzie...?— zamartwia się Aci, pukając delikatnie w szybę, jakby chcąc sprawdzić jej wytrzymałość. A LadyMacabresca wzrusza ramionami.

— Przecież w razie co, mamy własne drzwi wyjściowe... nic nam nie będzie... Szopen, czemu się uśmiechasz?

— Bo Dreamer dostał w mordę. To najlepszy dzień, jaki ostatnio miałam...!— cieszy dziewczyna, a Vinier zgadza się z nią:

— Rzeczywiście, tortury potrafią być całkiem przyjemne do oglądania.

— Może... też powinniśmy wyjść...?— rozmyśla Emra, ale Zach nie przejmuje się tym:

— Przecież dobrze wiesz, że to jest pewnie jakaś scenka, która... hm, mój telefon dzwoni...?

Proxy Marionetkarza odbiera swoja komórką, widząc nieznany sobie numer... i nie spodziewa się po drugiej stronie usłyszeć właśnie Puppeteera:

— Zachary, co ty robisz?! Gdzie jesteś, ty i Emra?!

— Na widowni... o co ci chodzi, z tym krzy-

— Kurwa, co wy tam jeszcze robicie?! Weźcie się ogarnijcie i uciekajcie! Według Exe, bestia zaraz rozwali drzwi!

Słysząc tą wypowiedź, krew spływa z twarzy chłopaka... dobrze zna ten ton. I wie, że nie oznacza on nic dobrego.

— To... jest na poważnie...?

— Nie, na niby! Oczywiście, że na poważnie...! A co ty sobie myślałeś...?!

— Czekaj, od kiedy ty masz telefon?

— Od Polishki pożyczyłem.

— A skąd masz mój numer?

— Nie to jest ważne! Postaramy się powstrzymać bestię, a wy uciekajcie!

I duch się rozłącza... po ekspresji twarzy Zachary'ego, Emra łatwo domyśla się, o co chodzi. Dlatego, bez słowa wstają razem, idąc prędko w stronę wyjścia ewakuacyjnego, jako ostatni z osób, które zdecydowały się na to i zrobiły to.

Oczywiście, już jest za późno.

Drzwi wejściowe do sali wreszcie pękają z głośnym trzaskiem, kiedy bestia wchodzi na salę, w biegu. Wręcz ledwo da się przyjrzeć jej, przez jej prędkość, ale gdy tylko na chwilę staje, omiatając wszystko swym głodnym krwi spojrzeniem, da się bardzo dobrze zobaczyć, jak groteskowa ona jest- z wydłużonymi kończynami i ciałem, wychudzona do granic możliwości... pysk bestii jest ukryty pod czerwonym kapturem i osoby z uważniejszym okiem mogłyby dostrzec, że to nie jest materiał, a zakrwawiona skóra i że bestii widać wszystkie mięśnie, wraz z kośćmi, szczególnie żebrami... jednakże na pysku bestii da się dostrzec też jedno- wielkie kły, z których spływa ślina.

Wszyscy wpatrują się w bestię, na moment zatrzymując się w tym, co robili. I jest to nieszczęśliwa sekunda dla Emry i Zachary'ego, którzy stoją zaledwie metr od tej istoty. Bestia jako pierwsza reaguje na nich, z niezwykłą szybkością doskakując w ich stronę, próbując jedną łapą chwycić ich. Krew leci na podłogę, kiedy pazury bestii ocierając się o klatkę Zachary'ego i upada on na podłogę. Widząc to, wyraźnie dociera do wszystkich realność sytuacji i dopiero wtedy, następuje jedno.

Panika.

Nathan od razu wstaje, aby odejść na tylne siedzenia, podobnie również robi Dina z Helenem. Wyjątek przyciąga do siebie Matrix, która z zafascynowaniem ogląda jak bestia krąży dookoła przerażonej Emry. Jill i Jack tylko gwiżdżą na to wszystko, a Pop i Cane robią zakład między sobą, kto umrze. A Jeff wręcz ślini, gdy zupełnie znikąd, wyciąga nóż, a Lily oraz Harry... cóż, siedzą i obserwują wszystko. Za to Jason klnie na samego siebie, chowając się za siedzeniami, że wcześniej nie nawiał.

Bestia przez chwilę krąży, póki nie decyduje się na atak- i Komisja wbiega akurat w moment, z wyjścia ewakuacyjnego, aby zobaczyć jak porcelanowe nogi marionetki zostają złamane i opada ona na podłogę, ku rozpaczy Puppeteera.

— NIE! TYLKO NIE TO...!

— Ciszej, bo zaraz i ty tak skończysz...!— ostrzega go FunPolishFox, gdy widzą jak bestia ryczy z frustracji, nie czując żadnej krwi i biegnie w stronę reszty widowni- skacze po siedzeniach, niszcząc je przez swoją agresję, jak macha pazurami przed twarzami i wszyscy biegną w chaosie oraz strachu, unikając tego. Chociaż bestia jest imponująca, to dziwnie łatwo idzie uniknąć jej szponów, zwyczajnie odskakując w bok. Wykorzystuje to Jason, aby pobiec w stronę Komisji, zabierając się z całego miejsca wypadku.

Jedna osoba wydaje się być inna od reszty i jest to Jeff- on zamiast uciekać, czy chować się, skacze na bestię z nożem, wbijając ostrze w udo potwora. Bestia wierzga się i szarpie, wydzierając się, próbując chwycić zabójcę, ale ten ciągle odskakuje, próbując odzyskać swoją broń. Wygląda to dość komicznie, z boku... aż Komisja zastanawia się, czy powinni się wtrącić.

— Nie powinniśmy go ratować?— pyta się Exe, trzymając strzelbę.

— Nie no, chłopak sobie radzi, może nawet zabije tą be...— kiedy Polishka mówi to, to w tej samej chwili, bestia chwyta zabójcę w swoje szpony, wgryzając się mu w twarz. Da się usłyszeć tylko: "NIE MOJA PIĘKNA TWARZ!", zanim Jeff nie opadnie bezwładnie na podłogę, bez większości swojej głowy. Krew wylewa się zarówno z rany potwora, jak i ze zranienia Jeffa, wręcz robi się już kałuża na podłodze.— Albo nieważne, sami musimy zabić to coś.

— Mamy jakiś plan chociaż?— chce wiedzieć Marionetkarz, chowając się za demonicznym jeżem.

— Well... możemy spróbować...— tym razem, przerywa jej wypowiedź sama bestia, odwracając się w ich stronę i z rykiem krocząc do nich. Widząc to, w głosie prowadzącej słychać już panikę.— Exe, strzelaj! Strzelaj jak leci!

— Okej...!— jeż, celuje strzelbą w bestię, jednak nie słychać kliknięcia... przez chwilę trzęsie się on z bronią, dopóki nie syczy.— Cholera, mam za grube palce, by strzelić.

— Ugh, liczyć na was...! To coś jest żywe tak? To wystarczy zadusić to!— mówiąc to, duch robi to, co duchy umieją- wznosi się w powietrzu, aby wylądować za bestią. Nim ta odwróci się w jego stronę, z jego palców wysuwają się nitki i oplatają chudą szyję istoty. Zaciska on nici na jej szyi, sądząc, że łatwo uda mu się skręcić jej kark albo szybko udusić. Jednakże, nie spodziewa się on takiej walki ze strony bestii- bestia od razu zaczyna się wierzgać, skakać, kręcić dookoła, ciągnąc przy tym za sobą Puppeteera, który stara się ustać w jednym miejscu, ale siła potwora jest większa niż jego.

I tak, ląduje on na podłodze, ciągnięty przez bestię, która dalej wierzga się i drapie wszystko ze wściekłością, starając się uwolnić z więzów.. Duch stara się wyplątać z tego, ale przez to ciągle wierzganie, zwyczajnie za mocno się zaplątał, by się uwolnić. Widząc jak sobie nie radzi, Polishka wzdycha z irytacją.

— Exe, nie możesz użyć swojej mocy, by się tego czegoś pozbyć? Nie jesteś bogiem, czy czymś?— dopytuje się dziewczyna, gdzie jeż syczy do niej:

— Ile razy mam ci powtarzać, że moje moce są ograniczone w twoim świecie?! Gdyby to był mój świat, pewnie by to inaczej wyglądało...!

— Nieważne...! Daj mi tą strzelbę...! A ty, idź i dezorientuj to coś...!

— Jak?!

— Bo ja wiem?! Poskacz, pokrzycz, jakby miało cię drapnąć, po prostu skul się pod jego prawą stronę, możesz dosłownie żyć i zbudować dom pod jego prawą stroną.

Exe tylko prycha, jednakże podchodzi do bestii, która odwraca się w jego stronę. Z jej ran przestaje pryskać krew i zamiast tego, wylatuje inny płyn, ciemniejszy. Puppeteer marszczy nos, czując zapach tego... pachnie jak siarka. I gdy tylko trafia to na jego dłonie, syczy z bólu, gdy parzy on go jak siarka.

Jeż stosuje się do porad kobiety i skacze, unikając bestii, podczas gdy Polishka próbuje ją wystrzelić- trudno jest jej jednak jakkolwiek trafić, gdy bestia porusza się z prędkością miliona kilometrów na godzinę i nie chce ona ustać w żaden sposób, by trafić ją w dobre miejsce. Gdy ten cyrk się dzieje, wszyscy jeszcze obecni na widowni dalej chowają się jak najdalej, oglądając to przedstawienie, nie wiedząc, co obecnie zrobić, gdy bestia oraz strzały blokują jedyną drogę ucieczki.

— Nie lepiej byłoby po prostu uderzać tą bestię, póki nie umrze?— zauważa Matrix, kiedy dalej trzyma ją Wyjątek, który zaciąga ją do miejsca dla VIP.

— Nie wiem, nie obchodzi mnie to, jak... a ta co robi...?

Bestia ryczy, gdy dostaje strzał w oko. Z wielu miejsc na jej ciele dalej pryska trucizna, która ochlapuje wszystko dookoła, wyżera w tym sznurki ducha, które wreszcie puszczając. Wydziera się on z bólu, czując jak cały jest oparzony oraz poraniony, wręcz odczołgując się niczym kot stamtąd. Bestia dalej stara się chwycić Exe w swoje szpony, jednak ten odskakuje i zaraz po tym, wskakuje na scenę, wchodząc w ekran. Bestia wydaje z siebie ryk frustracji, strosząc się i sycząc w stronę ekranu, jakby nie rozumiejąc, co się wydarzyło. Widząc, że bestia jest zdezorientowana, ktoś postanawia zareagować.

— Dobra, bestia bestią, co tu jest strasznego...?— mówi to Tina i widząc ją, Polishka od razu syczy do siebie. A wiedźma dalej podchodzi do zdezorientowanej bestii, która dopiero ją dostrzega.— Jak ze wszystkim idzie się dogadać, tylko...

— Pojebało cię...?! To ci zje twarz...!— woła do niej Marionetkarz, chowając się za jednym z siedzeń, a kobieta prycha na to, podczas gdy bestia ryczy.

— Jak będziesz darł się, to na pewno... jak się podejdzie do niej na spokojnie, bez stresu, to...

Nie kończy ona swej wypowiedzi, gdy bestia skacze w jej stronę, z czystym szaleństwem. By zapewne została ona zaatakowana, gdyby w ostatniej chwili prowadząca nie rzuciła się na nią i obydwie nie wylądowały na podłodze. Bestia szarpie się z kilkoma siedzeniami z frustracji... i również Tina jest sfrustrowana.

— Co ty zrobiłaś, nic by mi nie było...!— oświadcza wiedźma, nadymając policzki, podczas gdy lisica przeszukuje swoje kieszenie.— Na zwierzakach się znam, więc-

— Jak to nie jest zwierzak tylko człowiek zmieniony w bestię przez przeklętą krew, który do tego został obdarty ze skóry... nie czekaj, ona... nieważne!— stwierdza dziewczyna, spoglądając na bestię.— Przybyłaś nawet w dobrym momencie... patrz na to!

Polishka już nie ma pocisków w swojej strzelbie, więc zwyczajnie rzuca nią w bestię, by podbiec do niej. Kiedy bestia warczy, z powodu uderza, zaraz też wrzeszczy, gdy z jej nogi dziewczyna wyciąga nóż. Niestety, trucizna przy tym ochlapuje jej twarz i wlatuje w oczy, kompletnie rujnując jej wizję. Próbując zobaczyć cokolwiek, co nie byłoby plamą, bestia natychmiast odwraca się w jej stronę, chcąc się rzucić na nią, ale dziewczyna pamięta o swojej poradzie i plackiem kładzie się na ziemi, unikając szponów potwora. Wszyscy już oglądają to za emocjami, jakby zastanawiając się, czy ktoś jeszcze umrze i co będzie dalej. Oślepioną Polishkę z podłogi zabiera właśnie Tina, która z przerażeniem patrzy na oparzenia dziewczyny... która wydaje się nie przejmować tym.

— I co to miało być...?! Nie widzisz nic teraz!

— Wszystko jest pod kontrolą... weź moją dłoń i wskaż mi, gdzie jest ekran.

Wiedźma robi to i w miarę wiedząc, gdzie jest scena, Polishka ponownie grzebie w swoich kieszeniach... gdzie Tina wątpi w jej pomysły.

— Cokolwiek to jest, lepiej, abym to ja... ugh!

Ponownie jej wypowiedź zostaje przerwana, kiedy prowadząca wyciąga scyzoryk i wbija go kobiecie prosto w gardło, w główne tętnice. Nim za dużo krwi pryśnie na dziewczynę, na chwyta wiedźmę za ubrania i rzuca ją we wskazanym wcześniej kierunku. Tina opada przed ekranem z głośnym trzaskiem i bestia wyczuwając świeżą krew, biegnie w jej stronę. Jednakże, zanim dorwie wiedźmę w swoje szpony, z ekranu wychodzą szpony Exe, który chwyta bestię. Potwór wierzga się i wydziera, ale ostatecznie, wchodzi w ekran z jeżem.

Nareszcie, na sali następuje zatrważająca cisza, po wszystkim, co się wydarzyło... aż niektórym w uszach piszczy od słyszenia ciągłego wrzasku bestii. Przynajmniej, dopóki nie zaczyna się ponownie chaos, spowodowany emocjami.

— Och, Emra, nie umieraj znowu...! Nie wiem, czy drugi raz wrócisz do życia, jak ostatnio...!— rozpacza Marionetkarz, trzymając w dłoniach swoją pomocnicę... która czuje zażenowanie.

— Wiesz, że możesz mi zwyczajnie skleić nogi i wszystko będzie w porządku?

— Och, racja, zapomniałem.

— Przydałby się tutaj ktoś do sklejenia Zacha...!— woła Lily, klęcząca przy zranionym młodzieńcu, z którego rany dalej leci krew.

— A ty tu dalej jesteś? Gdzie byłaś...?!— dziwi się Jason, na co kobieta syczy do niego:

— Nie wiem jak ty, ale ja potrafię się ukrywać. A teraz znajdź jakiegoś medyka!

— To są nasi medycy! I obydwie obecnie same potrzebują kogoś!— krzycząc to, Puppeteer wskazuje na lisicę i wiedźmę... z czego obydwie mają się całkiem dobrze, wstając.

— Tfu, myślisz, że jakieś pocięcie mi gardła coś zrobi? Śmieszne!— uraża się Tina i z jeszcze większym urażeniem odwraca się w stronę prowadzącej.— Ale już nieśmieszne było to, co zrobiłaś...! Co to miało być!?

— Ta bestia jest wyczulona na krew. Poleci na każdą świeżą, dobrą krew. I wiedziałam, że twoja będzie bardzo dobra.— Polishka mówi to do Tiny, jednak nie będąc odwróconą w jej stronę.— Ale na razie... Exe! Weź sprowadź kogoś, by posprzątali ten bałagan...! I naprawili siedzenia!

Akurat, gdy woła to, do pomieszczenia wchodzi sprawca całego tego chaosu- a jest to nie kto inny, niż Dreamer. Wygląda, jakby wcale nie wyżarto mu twarzy przed parunastoma minutami... i od razu kuli się, gdy wie, że może lepiej byłoby dla niego, gdyby tak się stało, widząc spojrzenia wszystkich dookoła siebie.

— To ten... jak widzę, wszyscy zdrowi i w ogóle...! Polishka, muszę przyznać, te twoje zakrwawione oczy, takie napuchnięte i kompletnie wyniszczone... dodają ci uroku...! Hehe... — bóstwo stara się jakoś wyciągnąć z tej niezręcznej sytuacji, ale tylko się jeszcze bardziej pogrąża, gdy prowadząca odwraca się w jego stronę.

— Idealnie! Ty posprzątasz tutaj! I naprawisz wszystkie siedzenia...! No i wypłacisz odszkodowanie dla paru osób...! Może do tego czasu, minie mi chęć przeprowadzenia na tobie kolejnego Auschwitz...

— No... niech będzie, zgaduję, że zasłużyłem...

— I masz prohibicję. Koniec z jakąkolwiek używką, alkoholem, wszystkim! Od dzisiaj, pijesz tylko wodę, może debilne pomysły przestaną ci przychodzić, do tego twojego pustego łba.

— NIE! KOBIETO, CZEMU KAŻESZ MNIE TAK MOCNO?! BEZ ALKOHOLU MOJA EGZYSTENCJA NIE MA SENSU!

— Ona nigdy nie miała sensu, nie wiem, po co żeś się urodził.

I tak, sprawca tego chaosu zostaje poddany każe i wszyscy mogą oglądać go i śmiać się z tego, jak sprząta... w sumie, nawet Polishka powiedziała, że za pięć dolców pozwala rzucać w niego wszystkim, co ma się pod ręką i on, i tak to posprząta. Po wystawieniu prowadzącego na upokorzenie oraz przymusową pracę, Komisja powoli zbiera wszystkich zmarłych albo zranionych i jakoś stara się ich złożyć do kupy.

— To tylko zadrapanie... blizna zostanie, ale do ślubu się zagoi.— zapewnia Tina, po opatrzeniu Zachary'ego... jest obecnie tutaj jedyną osobą, która posiada jakąś wiedzę medyczną, widzi i kompletnie nie jebie tego programu... no dobrze, Wyjątek też postanowił pomóc, gdyż Matrix go przekonała, że byłoby to niemiłe. I to on ogląda zranione oczy u Polishki.

— Można dać na to maść... nie wiem, jak bardzo naprawię ci spojrzenie, ale na pewno będziesz widzieć cokolwiek... ugh, weź odwróć spojrzenie, wyglądasz jak opętana.— prosi blondyn, gdzie dziewczyna prycha.

— Poradzę sobie... a na razie, mamy wszystko to nagrane?

— Tak! Kamery zarejestrowały wszystko, z każdego możliwego kąta! Wszystko było na żywo, w sumie.— przyznaje Sonic.Exe, będąc na ekranie pobliskiego laptopa i cieszy to bardzo prowadzącą.

— To dobrze. Zawodnicy znowu nie robili pewnie nic interesującego, to przynajmniej tak podniesiemy sobie oglądalność... upewnij się, by nagrywać też Dreamera, jak wszyscy traktują go jak szmatę. Zasłużył sobie, debil...

— Naprawdę zastanawia mnie wasza relacja...— mówi Tina, a Polishka wyraźnie nie przejmuje się jej tonem:

— Pomagam mu stać się lepszym złoczyńcą i tyle... nie moja wina, że jest bardziej tępy od starego noża kuchennego. Naprawdę, żeby coś takiego wymyślić... już by lepiej zrobił, zmieniając wygląd, na przykład, na takiego Alfreda albo Lady Marię, przynajmniej wtedy by chociaż dobrze wyglądał...!

Cóż, lisica może narzekać, ale nic nie zrobi z tym, jakiego prowadzącego dobrała... aż zastanawia się ona, czy nie zwolnić go.

W trakcie, gdy na widowni dzieje się coś takiego, Nick prawie podskakuje, będąc przy drzwiach wejściowych... przyłożył do nich ucho i mógł przysiąc, że słyszał jakieś ryki... czyżby tutaj było coś jeszcze, prócz nich...? Nie ma pojęcia... ale nie zdziwiłoby go to. Raczej tak wielki budynek nie mógłby być przeznaczony wyłącznie na jakąś szesnastkę osób. Oczywiste jest to, że jest tutaj więcej nietypowych osób, czy istot...

Co może skomplikować jego plany. A plany już ma, oj ma... już wie, co musi zrobić, tylko potrzebuje do tego odpowiedniej chwili...

***

Nieco inny rozdział niż wszystkie, aby nie zamęczać was tylko zawodnikami.

Nie wiem, wzięło mnie na to xd mam nadzieję, że się podobało też takie oderwanie od tego, co zazwyczaj się dzieje.

Może będzie jeszcze taki rozdział, jeśli ten się podobał.
~FunPolishFox

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top