Melancholia i Finał

Kreator: Siema! Witamy w finale Killing Show, moi drodzy fani!

FunPolishFox: Yup, to już finał...

Vinnie: Obecnie, na arenie pozostała tylko czwórka zawodników, między którą rozstrzygnie się, kto zwycięży i zgarnie dwa miliony!

Zalgo: Bo obecnie jest Sam Turner...

Wyjątek: Olivia...

Slenderman: Pinkamena Diane Pie...

FunPolishFox: I Kate the Chaser!

Vinnie: Hm... w sumie, pozostały tylko dziewczynki... ciekawe, dlaczego...

FunPolishFox: Tak wyszło w losowaniu. Nie jestem feministką.

Kreator: Oczywiście, że nie jesteś! Bo jesteś lisem! Który nawet swojego barana nie umie znaleźć...

FunPolishFox: No kurde, nie wiem, gdzie jest Karol i tyle. Pewnie ukrywa się gdzieś w Seattle albo zlazł do jakiejś dziury i tam się chowa...

Zalgo: Gdziekolwiek jest, to nie jest naszym problemem...

Wyjątek: Właśnie. Po prostu zacznijmy finał.

Vinnie: Hm... ja chyba go poszukam... Kreator, oddaję ci tutaj prowadzenie! Ja idę po Karolka, do zabawy~

Kreator: Oki-doki-loki! Ach, pewnie musieli się za mną stęksnić~

Zalgo: Ja nie tęskniłem.

Slenderman: Ja też nie.

Wyjątek: Może trochę...

Kreator: Wy kurwy jedne! Ty też się wliczasz do tego, Specjalny, bo ciebie nie lubię, ty brokenie jeden!

Wyjątek...

Kreator: Zapraszamy do pieprzonego finału!

***

Nad wyspą wstaje kolejny dzień, a właściwie to już dawno wstał, jest prawie południe. Czwórka ostatnio ocalałych osób, siedzi bądź leży w kuchni, śpiąc. Dziewczyny siedziały tam całą noc, w obawie, że to coś może przyjść po nie... lecz nic nie przyszło i tak zasnęły tutaj. Jako pierwsza budzi się Olivia, która właściwie siedzi oparta o ścianę. Dość szybko dociera do niej pełna świadomość i wybudza się, by wyprostować się oraz rozprostować. Ogląda ona inne śpiące osoby- Pinkamena leży pod piecem, mając za poduszkę całą paczkę mąki, Kate pół-leży, pół-siedzi pod szafkami, a przy innej ścianie, skuliła się mocno Sam. Została już tylko ich czwórka.

Ta... czwórka. Z dwudziestki osób, a tak dawno dziesiątki, została już tylko ta czwórka. To wydaje się być lekko abstrakcyjne, gdyby tak o tym pomyśleć... ale co można teraz poradzić na to? To wszystko zdarzyło się już i nie można cofnąć zupełnie nic. Można teraz tylko przeć naprzód... i próbować żyć dalej. Jeśli uda się komukolwiek jeszcze przeżyć w tym chorym miejscu.

Mutatio zdecydowanie powiedziałby mi, że przeżyję tutaj.- myśli jednooka, spoglądając na drzwi. Od wczoraj nie były one otwierane. Czy mądrym będzie otworzyć je teraz? Nie ma pojęcia, czy to bydlę z Piekła rodem wciąż nie czyha na nie. Gdy dziewczyna myśli nad tym, rozlega się głośny trzask. Budzi to pozostałe dziewczyny, które już tak pobudzone jak czarnowłosa nie są.

— Ugh... co do Celestii...— warczy różowowłosa, podnosząc się i słychać jak coś strzyka jej w plecach, gdy wygina je lekko.— Ja pierdole...

— Um... panie IRA... jeszcze pięć minut...— mówi w półśnie Turner, przekręcając się na drugi bok.

 — NIE MA PIĘCIU MINUTEK, WY GAŁGANY JEDNE!!— drze się nagle głos, znany im jako głos Kreatora. Na to, cała czwórka podskakuje, w tym też Olivia. Słychać robotyczny śmiech.— Wasz kochany Kreator powrócił, moje kochaniutkie dziewczynki! No, to jak są same panienki, to harem mogę robić! Hehehehe!

— Nie tęskniłam...— rzuca Kate, mając kompletnie roztrzepane włosy i czerwone oczy.

— Och, Senpai też was uwielbia!— ignoruje jej uwagę haker, dalej paplając swoje.— Ale...! Usunąłem specjalnie dla was tego złego potworka i znów możecie sobie spokojnie tutaj siedzieć! Nie musicie dziękować!

— Co.— dziwi się Pinkie, siadają i tuląc do siebie worek mąki.

— Już nic, bejbe! Do zobaczenia później! Na razie, cieszcie się moją sztuką!— i zaraz po tym, słychać ponownie cover jakiejś piosenki wykonany przez Kreatora.

Cała czwórka niepewnie spogląda na drzwi. Osobą, która decyduje się sprawdzić, czy słowa zamaskowanego były prawdą, jest Kate. Wstaje ona chwiejnie i podchodzi do drzwi. Chwyta ostrożnie klamkę i po wzięciu głębokiego oddechu, lekko uchyla drzwi, by zobaczyć, co jest za nimi. Reszta też spogląda przez szparę, oczekując zobaczyć zniszczenia... ale tak nie jest.

— Hę? To tak nie wyglądało!— oznajmia Sam, gdy całą czwórką wchodzą do jadalni, wyglądającej świeżo jak po remoncie.

Wszystkie ściany, okna, drzwi, stoliki, krzesła i ozdoby są na swoim miejscu tak jak były przed atakiem potwora, zupełnie nietknięte. Dziewczyny oglądają to z lekkim szokiem, chociaż nie aż tak wielkim, z powodu tego, co zdążyły zobaczyć.

— Wszystko tu jest nowe... że chciało się komuś to naprawiać...— szepcze do siebie Chaser, oglądając nowe krzesła.

— A... co teraz, robimy...?— chce wiedzieć brązowowłosa dziewczynka, a wszyscy patrzą w jej stronę. Ta spuszcza wzrok.— No co...? Jest nas tutaj tylko czwórka...

— To róbcie, co chcecie... ja idę się położyć...— informuje ich pomocniczka Slendermana, idąc w stronę wyjścia z jadalni.

— A ja muszę coś zjeść... z tego całego strachu, zrobiłam się potwornie głodna...!— wyznaje niebieskooka, zaczynając szukać rzeczy na babeczki.

Olivia i Sam wychodzą tylko bez słowa stamtąd. Sam idzie się przejść, a nastolatka umyć. I tak, cała czwórka pozostała każda samej sobie, słysząc jak Kreator puszcza im na cały full swoją muzykę, że prawie nie słychać własnych myśli.

Jednak, nie przeszkadza to Kate w dotarciu do jej sypialni i położeniu się tam. Leżąc na swoim łóżku, myśli o tym, co się stało z Toby'm i Rouge. Wpierw Rouge umarła tak nagle, z własnego wyboru, a teraz Toby... z tak naprawdę cholernego przypadku. Nie był wystarczająco szybki i tyle. Ale... strata ich obu po prostu... przytłacza ją. Leżąc na plecach, bierze poduszkę i głośno w nią krzyczy z frustracji. Zdążyła już wypłakać się w nocy, gdy ukrywały się przed tym... czymś. Zasłoniła dłoń ustami i łkała. Teraz już czuje tylko złość na wszystko.

Na to, że miała świetne, spokojne życie, ale Slenderman musiał jej je spieprzyć. Zapewnił jej Piekło, zmienił ją w swojego sługę wbrew jej własnej woli, zmusił do zabijania. A gdy znalazła osoby, które mogłaby nazwać "rodziną" kolejny szaleniec musiał jej to zabrać. I tak, jest teraz uwięziona na tej wyspie, z tymi ocalałymi osobami, które ma ochotę zabić.

Tak, zabić... i to bardzo chciałaby je teraz zabić. Nie tylko z powodu tego, że mogłaby uciec... ale dla samego zabijania. Chce jakoś pozbyć się tych wszystkich emocji z siebie. Najbardziej by wpierw zabiła Kreatora, za całe jego debilne zachowanie. Potem Pinkamenę, bo jest po prostu irytująca. A Sam i Olivia... w sumie, ich by nie zabiła... nie, je by tam oszczędziła, są do zniesienia.

— Och i bym zapomniał wam powiedzieć!— znowu słychać głos hakera.— Jak uda wam się jakoś zabić kogoś i uciec od odpowiedzialności, to możecie prosić o wszystko, co chcecie! Nawet, wskrzeszenie bliskich! O!

Słysząc to, Chaser na chwilę paraliżuje. Ale szybko rozumie, co chce ona zrobić...


Pinkamena jak wściekła kroi mięso i wrzuca do miski z masą na ciasto. Podczas robienia tego, wygląda koszmarnie- ma całkiem poczochrane włosy, tusz na jej rzęsach się rozmazał i spłyną po twarzy, a do tego ma wory pod oczami. Szyją ją strasznie boli przez to spanie na mące, ale dalej robi sobie jedzenie. Jest za bardzo głodna, by go sobie nie robić.

Przez cały czas tutaj, jakoś niespecjalnie bała się o siebie- bronić się umie, a także unika większych zagrożeń, więc sądziła, że długo dotrwa. I rzeczywiście- jest jedną z ostatnich ocalałych tu osób. Jednak i jej cierpliwość się kończy. Chce zjeść coś naprawdę dobrego- te całe mrożone mięso nie wystarcza jej. Chce ludzkiego mięsa. Dobrego, lekko tłuściutkiego, soczystego mięska.

Myśli o tych wszystkich dziewczynach, które z nią zostały. Bardzo chciałaby je sobie zjeść... ale tak porządnie zjeść je. Wszystkie naraz. A zwłaszcza Sam- wydaje się być bardzo pysznym kąskiem... ale w sumie, Olivia też nie jest zła. Ach...  już sobie wyobraża sobie, jak dodaje nereczki Turner do muffinek z nadzieniem kokosowym. Albo jak robi z Olivii babeczki o smaku mięty i czekolady. Jak powoli dodaje to wszystko, w akompaniamencie wrzasków cierpienia rej dwójki i ich płaczu. Coś cudownego. Jej rozmyślania przerywa jednak głos Kreatora, który mówi bardzo ciekawą rzecz:

— Och i bym zapomniał wam powiedzieć! Jak uda wam się jakoś zabić kogoś i uciec od odpowiedzialności, to możecie prosić o wszystko, co chcecie! Nawet, wskrzeszenie bliskich! O!

Różowowłosa szeroko uśmiecha się na to. Oj, chyba ona wie, co by chciała. Bardzo dobrze. Wie. Oblizuje usta, myśląc o tym...


Dzień zdążył już lekko przeminąć, ale Sam wciąż czuje w sobie mnóstwo emocji. Biega on po całej plaży i wykrzykuje w przestrzeń przekleństwa, jednak jest to zagłuszane przez muzykę Kreatora, która nawet tutaj dociera. Kopie kamienie i zagubione muszle, próbuje nawet utopić się w wodzie, ale ta od razu wyrzuca ją na brzeg, przeklina każdego, kto jest i był na tej wyspie. Ma ochotę umrzeć, a jednocześnie zabić każdego, kto tutaj jest.

— Cholera jasna! Czemu ja, do cholery?! Czemu ja i Jason?!— wydziera się, a z jego oczu lecą łzy.— Czy nie mogłem chociaż z nim mieć spokoju?! Najpierw, moja cholerna matka, ojciec... a teraz to?! Czy los aż tak mnie nienawidzi?!

Wygląda bardzo okropnie- włosy ma posklejane od wody i dziwnie sterczące, ubranie też ma przyklejona do ciała, oczy czerwone i podkrążone, smarcze nosem. Siada na piasku, oglądając słońce odbijające się w wodzie. Trap jest kompletnie zmęczony psychicznie tym wszystkim. Ma ochotę naprawdę umrzeć- może mógłby spotkać się z Jasonem...? Prawdą jest, że ma kompletnie przegranego życie bez niego- nie ma domu, do którego Sam mógłby wrócić, rodziców którzy chcieliby go z powrotem, nikogo. Został całkiem sam, bez nikogo i niczego.

W tej chwili, samobójstwo naprawdę wygląda dla niego jak porządna opcja.

Chociaż... w głowie transa pojawiają się bardziej sadystyczne myśli. Przypomina sobie słowa Kreatora- jak za zabicie kogoś i ujście z tym, można dostać, co się chce... a Turner chce IRY z powrotem. Tak, chce swojego przyjaciela z powrotem. Dlatego też wstaje, by przygotować się, do ostatecznego morderstwa, jakie tutaj może być. Nie jest pewna, jak je zrobi, ale musi je zrobić!

Ale kiedy tylko odwraca się, jego plany zostają zniweczone.

Zostaje uderzony czymś twardym w czoło. Brązowowłosy upada na piasek tak oszołomiony, że nawet nie poznaje, kto go uderzył. Prawie od razu zaraz, dostaje kolejny cios w głowę, który sprawia, iż wszystko jest dla niego ciemne...


Olivia leży na swoim łóżku, czytając książkę. Jest to, co prawda, poradnik Kreatora, jednak nic innego tutaj nie ma, a nudziło jej się. Książka jest wypełniona mnóstwem głupich wypowiedzi, ale treść sama w sobie jest znośna. Głównie chodzi są tu porady, jak podnieść swój status społeczny, przestać być przegrywem i jak mieć harem. Większość tych rad aż taka kiepska nie jest- jest tak niedorzeczna, że w pewien sposób lekko nawet śmieszna.

Nie pozwala jej to do końca przestać myśleć o pewnej osobie- o doktorze Mutatio. Jej jedynym towarzyszu od dość długiego czasu, nim trafiła na tę wyspę. O kimś, kto kompletnie zmodyfikował jej ciało dla swoich eksperymentów. Ale mimo wszystko... w pewien sposób wciąż go lubi. Stara się dla niej, co widziała parę razy. Może i nie przeprowadza on do końca normalnych rzeczy, jednak wciąż jest roztrzepany. Gadatliwy. Pozytywnie nastawiony do tego, co robi. Może dlatego tak go lubi? Właśnie za te cechy? Sama nie wie.

Nie powinnam chyba oceniać tego...- myśli, wracając do lektury. Ale nie może ona na spokojnie poczytać sobie książki. Słyszy ona głośny trzask, który sygnalizuje, że zaraz Kreator coś powie i też cała muzyka cichnie.

— Uwaga, uwaga, drogie panie! Jedna z was została właśnie zabita! A właściwie, to tak dziesięć minut temu, ale żadna z was w sumie nie zauważyła...! Ale! Ktoś nie żyje i jest na plaży, blisko ogniska! Lepiej zobaczcie zwłoki, póki ciepłe!

No cholera.- mówi mentalnie sobie czarnowłosa, wstając z łóżka i szybko wychodząc z pokoju. Wraz z nią, idzie Kate, również zaalarmowana tym. Po wyjściu z domku, spotykają one Pinkamenę i całą trójką zmierzają na plażę. Od razu tam będąc, widzą one, co się stało.

Sam Turner leży na ziemi, a prawie cała jego głowa, to po prostu miazga pełna krwi i odłamków czaszki. Na to, Pinkie oblizuje usta, Chaser patrzy obojętnie, a Olivia od razu zaczyna zastanawiać się, kto to zrobił. Zaraz obok ciała jest narzędzie zbrodni- a jest to narzędzie ogrodnicze, czyli najzwyklejsza w świecie łopata, cała we krwi brązowowłosej. Jak widać, zabójca nie dbał specjalnie o ukrywanie czegokolwiek na tym etapie.

— No, znacie formułkę! Szukacie dowodów, potem rozprawa, bla, bla, bla, Karol nie nosi majtek.— mówi zamaskowany.— Macie na to godzinkę! Nie zmarnujcie tego czasu!

I ucisza się, a wraz z ni, cichnie wszystko- słychać tylko szum morza. Jednooka podchodzi do ciała Turner, by zobaczyć, czy może zabójca nie zostawił jakiś szczególnych śladów, a Kate po prostu przygląda się temu, podczas kiedy różowowłosa ma rozkminę:

— Ale czemu on mówi o Karolu w czasie teraźniejszym, a nie przeszłym...?

***

Kreator: Co?! Teraz będziesz przerywać!?

FunPolishFox: Tak. Bo chcę zrobić mały Polsat.

Kreator: No dobra...! Zaraz to będzie koniec wszystkiego, OMG...! Co ja mam powiedzieć?! Denerwuję się!!

Kreator: Spokojnie, Senpai, dasz radę! Uwierz w siebie, w końcu jesteś magiczną Księżniczką Kreator Sparkle! Masz w sobie tę moc! Just do it!

Kreator: Okej! Zatem, ostatnio zmarł nasz kochany trap, którego wszyscy czcimy i wielbimy, ale nie tak jak mnie- Sam Turner! O dziwo, przez całą tą serię, żaden z zawodników przed odpadnięciem nie dowiedział się tego! To jest zaskakujące!

Kreator: No ale, ktoś mu łopatą zajebał i teraz nasze ostatnie trzy lasencje- Pinkamena, Kate oraz Olivia- muszą wybrać odpowiednią osobę...!!!!!!!!!!!!!

Kreator: Kto jest mordercą? Kto wygra? Co to będzie, gówno pewnie będzie!

FunPolishFox: Ostatnia rozprawa... ostatni rozdział, do którego muszę się przyłożyć... i ten koszmar się skończy... moje życie będzie spełnione i będę miała kolejny powód, by móc umrzeć w spokoju..

FunPolishFox: JEDZIEM Z TYM...!

Kreator: HELL YEAH!!!

Wyjątek: To będzie mocne...

Slenderman: Spokój będzie...

Zalgo: Zaczynamy!

***

Cała trójka dziewczyn przychodzi na miejsce rozpraw. Teraz, są tam tylko trzy leżaki, wyłącznie dla nich. Kreator już zajął swoje miejsce, tym razem mając... o dziwo, tęczowe włosy. Macha nogami i na jego masce pojawiają się ikonki uśmiechu, gdy widzi jak dziewczyny zajmują miejsce.

— No! Skoro już jesteśmy tutaj, to zacznijmy to wszystko!— krzyczy, rzecz jasna przez megafon, haker.— Show must go on, dajecie, loszki!

— Ugh... to przyznać się od razu, która z was to zrobiła?!— zaczyna od ataku Pinkamena, wrogim wzrokiem mierząc Olivię i Kate, które są niewzruszone.— Wiem, że to ty lub ty!

— Jaki masz na to dowód...?— pyta się jej czarnowłosa, zaczynając przypominać sobie wszystko, czego się dowiedziała.

A na pewno trudno jest jej ustalić, która z dziewczyn to zrobiła. Muzyka zagłuszała tak wszystko, iż niemożliwym dla niej było usłyszenie, czy Kate wychodzi z domku. Do tego, wiatr zdążył zamazać wszelkie ślady kroków, które by jakoś mogły wskazać na kogoś. Musi teraz pójść bardziej na intuicję aniżeli na poszlaki, bo sekcja zwłok Sam też nie jest specjalnie pomocna- nie ma śladów walki, jedynie Turner dostał kilka razy po głowie łopatą.

A słysząc teraz pytanie nastolatki, niebieskooka peszy. Hm... jest taka niespokojna, bo obawia się o życie, czy że ktoś odkryje ją?

— Nie widziałam was wcale! To mi wystarcza...— odpowiada jej różowowłosa, poprawiając swoje włosy.— Tylko powiedzieć mi, która z was...

— Równie dobrze, tego samego argumentu, my możemy użyć przeciw tobie.— informuje ją Kate, spokojnym tonem.

Jest stonowana. Bardziej opanowana. Zdążyła się pogodzić ze śmiercią bliskich... lub też stara się nie pokazać niczego, co by sprawiło, iż wyglądałaby na winną. Prawdą jest, że ona ma duży powód, by kogoś zabić- gdyby udało jej się ujść z morderstwem, mogłaby odzyskać swoich bliskich. Olivia już dawno pojęła, że to bardzo ważne dla niej osoby, więc skłania się teraz bardziej ku Chaser.

— Ale ja i tak nie wiem dalej, gdzie jest szopa!— broni się Pinkie, nieco się uspokajając, ale mruga kilka razy... kilka razy za dużo. Mruganie to oznaka kłamstwa. Czyżby panna Pie kłamała? Możliwe.

— Nie trudno ją znaleźć, Pinkie...— odzywa się zielonooka, patrząc na różowiutką panienkę.— A masz jeszcze jakieś dowody, na nas dwie...?

— Um...— tu Pinkamena traci lak i zastanawia się przez chwilę, jak jeszcze mogłaby oskarżyć te dwie. Wreszcie, rzuca czymś.— Bo obie jesteście dziwaczne!

Cholernie słaby argument, ale wygląda na to, że różowowłosej brak czegoś do obrony. Zwłaszcza, że jest ona w bardzo kiepskiej sytuacji. Dlatego, sprawia to, iż Hydes zaczyna atakować teraz ją:

— A jakbyś zapomniała, to ciebie spotkałyśmy na dworze, gdy poszłyśmy do ciała Sam...

— Byłam w kuchni i z niej wychodziłam!— prostuje ją niebieskowłosa i teraz jednooka musi pomyśleć.

Skąd Pinkamena przyszła...? Prawdą jest, że była bardzo blisko domku sypialnianego, gdy Kreator wszystko ogłosił. Czy mogła w dziesięć minut dokonać morderstwa, odnieść broń i jeszcze potem udawać głupa? Zapewne tak, więc coś w tym jest. Mimo to, Olivia nie jest pewna, dlatego słucha ich tak dalej.

— Nie wierzę ci w to ani trochę.—  mówi Chaser, z powagą w głosie. To tylko wprawia różowowłosą w większą panikę.—  Przyznaj się- ty zabiłaś Sam.

— Nie! Ja nic nie zrobiłam! Czemu mi nie wierzysz?!— drze się niebieskooka, po czym spogląda na Olivię. Krzywi się.— A ty co się patrzysz?! Może spróbowałabyś mi pomóc... chyba, że to ty popełniłaś tę zbrodnię! Bo pewnie ją zrobiłaś i teraz nie zwracasz na siebie uwagi, by nikt cię nie podejrzewał, co?!

No w sumie... rzeczywiście, wolała milczeć, by ta kłótnia nie przeniosła się na nią. Teraz też, ta dwójka patrzy na nią, w ciszy i zastanowieniu. Ale nie trwa to długo, bo odzywa się Kate:

— A co z tobą właśnie, Olivia? Co ty powiesz?

Jednooka potrzebuje chwili, aby zastanowić się nad jakąś odpowiedzią, która by przypadkiem nie wpędziła jej w kłopoty. Ale jak się okazuje, nie musi tego robić, bo niespodziewanie Kreator się drze na całe gardło:

—  Nuuuuuuda! Koniec tego! Teraz będzie głosowanie!

— Co takiego?! Chyba to my ustalamy, kiedy będzie głosowanie!?— protestuje Pinkamena, rozglądając się nerwowo.— Co do cholery?!

— Nudzi mnie to wasze gadanie, chyba sprawa jest oczywista.— wyjaśnia im haker i rozsiada się jeszcze wygodniej na swoim miejscu.— A teraz głosować, nim wszystkie was powieszę za małe palce u stóp!

— Ugh... to ja głosuję na Kate!—  woła Pie, a analogicznie odzywa się teraz sama Hydes:

— A ja Pinkamenę...

Zatem, jednookiej nie pozostało nic innego, jak zagłosować, na którąś z nich. Dowody bardziej wskazując na Pinkie, natomiast motyw ma na pewno Kate. Przez to, zielonooka nie wie, kogo ma wybrać. Spogląda na nie obie, nabierając powoli powietrza. Chyba musi pójść swoim instyktem, teraz albo wcale.

***

Wyjątek: Rany, co za Polsat...

FunPolishFox: Cicho! Skoro i tak zaraz się wszystkiego dowiemy... to zacznijmy tradycyjne wyliczenie zajętych miejsc przez zawodników!

Wyjątek: Okej...

FunPolishFox: Na miejscu dwudziestym, panna Jane the Killer, jako pierwsza ofiara! Brawa dla niej!

Jane the Killer: ...

FunPolishFox: Na dziewiętnastym miejscu, pani Rouge, jako pierwsza zabójczyni!

Rouge: A było blisko...

FunPolishFox: Jako druga ofiara na miejscu osiemnastym, jest Eyeless Lulu! O której chyba wszyscy zapomnieliśmy...

Eyeless Lulu: Nic wielkiego...

FunPolishFox: A jej morderczynią, na miejscu siedemnastym, jest Lily Bouviere!

Lily: A mogłam, do cholery, poczekać aż kogoś strzeli szlag...

FunPolishFox: Życie... ale jedziemy dalej! Na miejscu szesnastym, jako trzecia ofiara, jest Silent!

Silent: Aha...

FunPolishFox: A jako czwarta ofiara, na piętnastym miejscu, chociaż tak naprawdę podobno sprawca, jest pan IRA!

IRA: Nienawidzę życia.

FunPolishFox: Podejrzewam, że wiele innych na sali również...

FunPolishFox: A wracając, jako czternaste miejsce, mamy Jeff'a the Killera! Zabitego za złamanie zasad!

Jeff: Pierdol się. I wy wszyscy również!!

FunPolishFox: ... miło...

Zalgo: Na miejscu trzynastym, mamy Liu, który technicznie popełnił samobójstwo, zgłaszając się do zadania Kreatora...

Homicidal Liu: Teraz żałuję.

Zalgo: To mogłeś nie być debilem.

FunPolishFox: No właśnie! I miejsce dwunaste, idzie właśnie do doktorka Smiley'a! Który był też przy tym piątą ofiarą!

Smiley: Nastała na mnie sprawiedliwość...

FunPolishFox: Bo nasz kochany Fox, na miejscu jedenastym i jako czwarty morderca, cię zabił!

Fox: Niczego nie żałuję.

Wyjątek: To nie brzmi dobrze... ale na miejscu dziesiątym znajduje się Ticci Toby, który dał się zabić potworowi... a zaraz za nim, na miejscu dziewiątym Zero, potem na ósmym Zachary, jeszcze dalej na siódmym Clockwork, na szóstym Elska, a na piątym Karol...

Ticci Toby: A byłem tak bardzo blisko dostania się do finału...!

Zero: Ech... jeden raz wygrałam, to się liczy.

Clockwork: No kurwa...

Elska: *nie słyszał tego, bo ciągle Nick mu gada nad uchem*

FunPolishFox: Na miejscu czwartym, nasz uroczy trap, Sam Turner!

Sam: Przepraszam, panie IRA, że tak wyszło...

IRA: Ech... nic się nie stało...

Harcerz: I tak daleko zaszłaś...!

FunPolishFox: No i teraz...!

*Na scenę nagle wpadają cztery osoby- Kate the Chaser, Pinkamena i Olivia, wraz z Kreatorem*

Kreator: Na trzecim miejscu znajduje się Olivia, bo źle zgadła sprawcę! A na drugim Pinkamena, bo nikt jej nie wierzył!

Pinkamena: Czemu nikt mnie nie lubił?!

Olivia: ...

Kreator: I pierwsze miejsce oraz zwyciężczyni, to... pani Kate!

Kate: Co do...

Ticci Toby&Masky&Hoodie&Rouge: O YEAH!!!

Kate: Ja... wygrałam...?

FunPolishFox: Tak! Dostajesz dwa miliony, w jakiej walucie chcesz!

Kate: To... cudownie! O tak!!

MrD108: No... a my, chyba musimy się pożegnać...?

FunPolishFox: To prawda...

Zalgo: Do widzenia przy apokalipsie.

Slenderman: Żegnam.

Wyjątek: Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy!

FunPolishFox: Narka!

Kreator: Bye, bye!

MrD108: Pa.

Kate: Chcę wygraną w dolarach.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top