7
*Camille*
-Stój - usłyszałam i stanęłam jak wryta. Po chwili wolno odwróciłam się do niego. Nadal siedział na kanapie i celował we mnie pistolet.
Przełknęłam ślinę i patrzyłam na niego z przerażeniem. Czy zaraz mnie zabije?
-Gdzie się wybierasz? - zapytał.
-Do... Pokoju - powiedziałam, a chłopak zrobił zdziwioną minę.
-Naprawdę? Twój pokoik jest na przeciw łazienki, więc to trochę dziwne, że się pogubiłaś i łazisz nie tam, gdzie powinnaś - zauważył dość słusznie.
-Już pójdę - powiedziałam i już chciałam pójść, gdy znów się odezwał.
-Nie. Stań tutaj - Daehyun swoją bronią wskazał miejsce przed sobą.
Podeszłam we wskazane miejsce. Byłam może dwa metry od niego. Trząsłam się ze strachu, bo on nadal celował we mnie z broni.
-Pocałuj mnie - zarządzał, a ja spojrzałam na niego jak na idiotę. Już nawet broń przestała mieć znaczenie. Tego było za wiele.
-Nigdy - powiedziałam, a na twarzy DaeHyuna pojawił się uśmiech.
-A już myślałem, że jesteś posłuszną owieczką - powiedział i pokręcił pistoletem. Po jego minie było widać, że dobrze się bawi - proszę o buzi.
-w życiu - powtórzyłam, a DaeHyun odbezpieczył broń.
-To nie jest już prośba, masz to zrobić - powiedział i wycelował w moją głowę.
-Nie... - powiedziałam już nie tak pewnie.
Nagle chłopak pociągnął za spust. Kula przeleciała zaraz obok mnie i zatrzymała się na ścianie za mną.
-Aish... Nie trafiłem... - powiedział i przeładował ten przeklęty pistolet - a więc? - zapytał i przymierzył się do strzału.
-D... Dobrze - wydukałam. Byłam tak bardzo zła, że przegrałam. DaeHyun uśmiechnął się i spuścił ze mnie pistolet.
Powoli podeszłam do niego i zajęłam miejsce obok niego. Przesunęłam swoje usta do jego i delikatnie musnęłam jego wargi. Odsunęłam się od niego, a jego twarz wykrzywiła się w złości.
-I tyle? - zapytał ze zdziwieniem
-Ja nigdy nie... - zaczęłam. Głupio było mi przyznać, że nigdy się nie całowałam. Rodzice dusili moje związki w zarodku. Nigdy nie osiągnęłam nic więcej, niż zwykły całus.
-Musisz bardziej się postarać albo będę zły - powiedział i dotknął mojej skóry chłodnym pistoletem.
Zagryzłam delikatnie wargi i nachyliłam się nad nim.
Delikatnie zaczęłam jeździć językiem po jego wargach. Poczułam jak DaeHyun rozchyla wargi, a mój język styka się z jego. Bardzo szybko przejął inicjatywę i zaczął penetrować wnętrze moich ust.
Muszę przyznać. Całował świetnie. Nie wiem kiedy chłopak położył mnie a sam zajął miejsce nade mną. Był tak namiętny. Jego ręce zaczęły błądzić po moim ciele pod koszulką. Wydałam z siebie jęk niezadowolenia, ale on wydawał się tego nie dostrzegać.
Powoli przestało mi się to podobać. Zaczęłam go odpychać od siebie, ale był zdecydowanie silniejszy. Położyłam ręce na jego nagim torsie i poczułam twarde, napięte mięśnie.
Chłopak cały czas całował moje usta. Potem zszedł do szyi zaczął delikatnie lizać miejsce, gdzie prędzej zrobił mi malinkę. Poczułam jak obok niej robi kolejną. Zszedł na dekolt, był gotowy rozedrzeć moje ubranie.
-Błagam - wyszeptałam. Nie chciałam tego pierwszego razu teraz. Tym bardziej z nim.
Jego chyba jednak nie obchodziło moje zdanie. Nagle ktoś zaczął dobijać się do drzwi.
-Kurwa - rzucił chłopak i podniósł się potem pociągnął mnie i zaprowadził do mojego 'pokoju'. Zamknął drzwi na klucz, potem usłyszałam głosy z korytarza. Jeden z nich należał do Zelo.
-Heh. Mamy ciekawe łupy.
-Zapłacili 500 000 dolarów.
Czyżby ojciec zapłacił?! Czy jestem wolna? Cały czas nasłuchiwałam.
-Co jeszcze macie?
-Jakąś biżuterię, dziesięć sztuk broni i jakieś inne głupoty. Łącznie koło 1 200 000 będzie.
-Ilu?
-Ośmiu
Co się tam dzieje? Czy zaraz mnie wpuszczą? Moja nadzieja z sekundy na sekundę rosła.
-A co z ojcem naszej małej? - ten głos należał do Daehyuna.
-Cisza. Tylko matka próbuje ją odzyskać.
Opadłam na podłogę i znów zaczęłam płakać. Nie lubiłam tego w sobie. Tej słabości, która ujawniała się zawsze, gdy się bałam.
*DaeHyun*
Chłopaki pokazali mi co zyskali po ostatniej wizycie. Zacząłem przeglądać wszystkie łupy. Nagle Bang zawołał mnie i wskazał głową biuro. Po chwili byliśmy w pomieszczeniu.
-Słucham? - zapytałem.
-Co z nią zrobimy? Jeżeli ojciec nie chce jej ratować to będzie trzeba odzyskać naszą zapłatę samodzielnie. Bez pośredników - Bang wypowiedział te słowa tak, że od razu zrozumiałem o co chodzi.
-Przemycimy ją na naszą stronę? - zapytałem żeby upewnić się czy dobrze go zrozumiałem. Lider tylko pokiwał głową. - W zasadzie, po śmierci rodziców to ona przejęłaby wszystko.
-Planujesz coś? - pokiwałem tylko głową i wskazałem papiery, które były odpowiedziami jej ojca. Lider szybko załapał, o co mi chodzi, więc poszedłem do jej pokoju. Leżała na ziemi i płakała.
-Wstań - poprosiłem. Zrobiło mi się jej trochę szkoda. Dziewczyna podniosła na mnie wzrok, jej oczy były spuchnięte - szybko - powiedziałem i delikatnie podciągnąłem ją do góry.
*Camille*
Podniósł mnie wyjątkowo delikatnie i wyprowadził z pokoju. Cały czas trzymał moje ręce na moich plecach i prowadził przez korytarz. Po drodze zobaczyłam kilku chłopaków (?), którzy siedzieli w jednym pomieszczeniu. W środku był stolik, a na nim mnóstwo pieniędzy, złota biżuteria i wiele innych cennych rzeczy.
Weszliśmy do pokoju, a DaeHyun usadził mnie na krześle przed biurkiem. Po drugiej stronie ktoś siedział, ale jego twarz była zasłaniają przez ręce.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top