6

*DaeHyun*

Obu typów odwróciło się tyłem do mnie. Stałem przez chwilę i obserwowałem ich. Gdy już miałem pójść jeden z facetów odwrócił się do mnie wyjął broń i strzelił. W ostatniej chwili odwróciłem się, ale nie miałem dość refleksu żeby całkowicie uniknąć strzału. Oberwałem w ramię.

Zacząłem strzelać do nich. Po chwili dwadzieścia metrów przede mną leżały dwa trupy. Podeszłem do nich i ułożyłem ich w taki sposób, by wszystko wyglądało na to, że sami się pozabijali.

Gdy skończyłem byłem cały we krwi, a ramię pulsowało z bólu. Zerwałem kawał materiału i przewiązałem go nad raną. Następnie jak gdyby nigdy nic wróciłem do naszej 'bazy'. Nikogo nie było, a liczyłem, że Himchan albo Zelo opatrzy mi tą pieprzoną ranę.

Wszedłem do pokoju Camille. Dziewczyna pisnęła z przerażenia.

-Ty krwawisz! - krzyknęła, a ja przekręciłem oczami.

-To nie tylko moja krew - powiedziałem i rzuciłem jej pod nogi kopertę.

Patrzyła na mnie jak na kosmitę a potem wzięła kopertę i otworzyła ją. Po chwili odłożyła kartkę, z jej oczu poleciały łzy.

-Nie wierzę - powiedziała, a ja stanąłem tyłem do niej i zdjąłem moją kurtkę żeby obejrzeć ranę.

Nie była głęboka, ale mocno krwawiła.

-Cholera! - warknąłem i dotknąłem rany.

-Może... - zaczęła z zakłopotaniem - może ci pomogę? - zapytała i spuściła wzrok na podłogę. Popatrzyłem na nią ze zdziwieniem.

-Nie zemdlejesz? - zakpiłem, a Camille nerwowo poparła dłońmi o uda - chodź - powiedziałem. To było ryzykowne, ale trzeba spróbować. Rana może być już zakażona.

Zaprowadziłem ją do łazienki.

-M... Możesz zdjąć koszulkę? - zapytała. Czułem jak ona się denerwuje. Kąciki moich ust powędrowały do góry.

*Camille*

Chłopak zdjął koszulkę. Uchyliłam lekko usta ze zdziwienia. Miał idealnie wyrobioną klatę.

Przygryzłam wargę i sięgnęłam po ręcznik, który zmoczyłam i przyłożyłam go do rany.

Kątem oka cały czas patrzyłam to na twarz to na klatę DaeHyuna. Co on zrobił żeby mieć taki abs? Stop! O czym ja myślę?! On jest moim porywaczem! Powinnam go nienawidzić! I tak chyba robię.

Z jego twarzy można wywnioskować, że zdecydowanie był rozbawiony tą sytuacją.

*DaeHyun*

Zobaczyłem jej minę. Wyglądała tak zabawnie...

Gdy przełożyła ręcznik do ramienia, rana zaczęła cholernie piec, ale zagryzłem wargę. Patrzyłem na jej twarz, która odbijała się w lustrze. Wyglądała jakby nie mogła się skupić.

Po chwili odsunęła ode mnie zakrwawioną szmatę i opłukała ją w zlewie. Potem przyłożyła do rany gazę i wszystko obwiązała bandażem.

Gdy skończyła odsunęła się ode mnie i spuściła wzrok na ziemię. Bała się.

Odwróciłem się do niej i podniosłem jej podbródek. W jej oczach było widać strach.

*Camille*

Popatrzył na mnie z... Pożądaniem? Bałam się jak nigdy. Nie wiedziałam czy zaraz mi czegoś nie zrobi.

-Urocza jesteś - powiedział i poszedł w stronę drzwi, przy nich odwrócił się do mnie - ogarnij się trochę. W szafce są czyste ręczniki.

Zamknął za sobą drzwi. Zostałam sama w pomieszczeniu. W zlewie nadal było dużo krwi, w kącie leżała jego zakrwawiona koszulka.

Po wewnętrznej walce zdecydowałam się umyć. Zdjęłam ubrania i weszłam pod prysznic.

Gdy gorące krople wody spływały po moim ciele zaczęłam zastanawiać się co do niego czuje? Strach, obrzydzenie czy może coś innego? Zawsze gdy wchodził do pokoju, w którym byłam zamknięta czułam strach, ale gdy dziś stanął za mną przy lustrze, gdy powiedział, że jestem piękna, serce zabiło mi mocniej i to bynajmniej nie ze strachu. Na wspomnienie tego dotknęłam szyi. To jak powiedział, że jestem urocza... To wszystko po postu nie dawało mi spokoju. Co właściwie do niego czuje?

Wyłączyłam kurek z wodą i owinęłam się ręcznikiem. Nagle zorientowałam się, że moich ubrań nie ma, a na ich miejscu są starannie poukładane czyste ubrania i świeża bielizna.

Rozejrzałam się czy przypadkiem gdzieś w kącie nie siedzi DaeHyun, jednak nikogo nie było. Szybko założyłam ubrania.

To moja szansa na ucieczkę pomyślałam i podeszłam do okienka, które było w łazience. Jak na złość było zablokowane. Po cichu otworzyłam drzwi. Na korytarzu było pusto. Poszłam w lewo i trafiłam do bardzo dużego pokoju. Prawdopodobnie był to salon.

Na kanapie siedział mój porywaczy i robił coś z pistoletem. Chyba mnie nie zauważył. Po cichu odwróciłam się na pięcie z zamiarem wycofania na korytarz.

-Stój - usłyszałam za sobą.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top