2

*Camille*

Obudziłam się w jakimś nieznajomym mi pokoju. Powoli wracałam do świata żywych. Jak to się stało, że zasnęłam? Bolała mnie głowa, ale nie mogłam jej dotknąć ręką. Spojrzałam co takiego blokowało moje ruchy. Moje ręce przewieszone były przez ramę łóżka, na którym leżałam, kajdankami. Bez skutku zaczęłam ciągnąć ręce w moją stronę, ale były zbyt mocne. Za to narobiłam hałasu i do pomieszczenia wszedł jakiś facet.

-Obudziłaś się? - zapytał. Poznałam ten głos. To ten, który wczoraj prowadził mnie do samochodu. Dalej miał maskę na twarzy.

-Dlaczego to robicie? - rzuciłam z wyrzutem.

-Chcemy pieniędzy, które wisi nam twój tatuś za sprzątnięcie jego konkurencji - wytłumaczył i sięgnął po szklankę z wodą - napij się - rozkazał i przyłożył mi naczynie do ust.

Szybkim ruchem głowy odtrąciłam szklankę, woda rozlała się na podłodze. Mężczyzna spojrzał na to obojętnie.

-Widocznie nie chce ci się pić - stwierdził i usiadł na łóżku blisko mnie - bądź spokojna, a nic ci się nie stanie - szepnął mi do ucha, wstał i wyszedł. 

Rozejrzałam się po pokoju. Wyglądał na taki, w którym od dawna już nikt nie mieszka. Jakby budynek, w którym jest ten pokój, nadawał się już tylko do rozbiórki. Przez brudną szybę wpadały delikatne promienie słońca.

Leżałam w ciszy przez cały dzień. Od czasu do czasu próbowałam się uwolnić bez skutku, jedyne co robiłam, to zdzierałam sobie nadgarstki. Gdy na dworze zrobiło się ciemno, do pokoju wszedł ten mężczyzna, miał coś w rękach. Zamknął za sobą drzwi na klucz. Na stoliku położył jak się okazało talerz z jedzeniem i szklankę wody. Usiadł obok mnie i odpiął moje ręce z kajdanek. Dotknęłam obolałych nadgarstków, były zakrwawione.

-Napij się - powiedział i podał mi szklankę z cieczą. Po chwili zastanowienia wzięłam od niego szklankę i napiłam się łyk. Była niesamowita, tak pomogła na moje spragnione wody gardło. W jednej chwili wypiłam całą szklankę.

Mężczyzna podstawił mi również talerz. Leżało na nim kilka kanapek. Coś mi mówiło, żeby tego nie jeść. Odwróciłam głowę a goście buntu i usłyszałam, że talerz wylądował z powrotem na stoliku.

-Jeżeli chcesz żyć musisz być grzeczna - usłyszałam, a następnie poczułam jego dłoń na moich włosach.

Szybkim ruchem odwróciłam się i ściągnęłam maskę z jego głowy, moim oczom ukazała się twarz dwudziesto kilku letniego azjaty. Chłopak zdziwił się, chyba nie spodziewał się po mnie takiego refleksu.

Patrzył na mnie obojętnie.

-Dlaczego to robisz? - zapytałam dążącym głosem - dlaczego akurat moja rodzina?!

-Wiesz kim jest twój ojciec? - zmienił temat. Popatrzyłam na niego jak na kretyna.

-Jest właścicielem korporacji - zaczęłam, ale chłopak przerwał mi.

-Gdyby tylko... Chciał się bawić z mafiozo, a teraz są tego skutki - powiedział z kpiną w głosie - nieźle się ukrywa, skoro nawet córka tego nie wie - dodał.

-Jesteś nienormalny! - krzyknęłam, a jego mina nagle spoważniała.

-Uważaj na słowa - odpowiedział z grozą w głosie.

-Hyun! Chodź na chwile! Jest problem! - krzyknął ktoś zza drzwi, ten ktoś próbował dostać się do pokoju bezskutecznie.

Chłopak wstał i wyszedł zamykając za sobą drzwi na klucz.

*Hyun*

Wyszedłem na korytarz, gdzie czekał na mnie Zelo.

-Czego? - warknąłem, a chłopak pomachał dwoma kopertami.

-Świeże wiadomości - powiedział, a ja odebrałem od niego kartki.

-Bang już to widział? - zapytałem otwierając pierwszą z kopert.

-Nie - odpowiedział Zelo, a ja rozwinąłem list jak się okazało od jej matki.

'Camille. Bardzo Cię przepraszam. Powinnam działać tak żeby do tego nie doszło, a teraz Ty jesteś gdzieś zamknięta. Niestety ojciec chce negocjować cenę. Mam nadzieje, że zrezygnuje z tego. Postaram się naprawić to co się wydarzyło. Kocham Cię. Mama'

Włożyłem z powrotem list do koperty i wyjąłem drugą wiadomość.

'chyba was popierdoliło. Nie jestem w stanie teraz dać wam tyle pieniędzy. Mogę zaoferować 50 000 dolarów i na razie nic więcej. Dlaczego go cholery wpakowaliście w to gówno moją córkę?!'

-Pojeb - powiedziałem do siebie i podałem list od matki Camille w ręce Zelo - zanieś to jej - powiedziałem i wyjąłem z kieszeni klucz do drzwi. Następnie skierowałem się w stronę biura.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top