15
*CL*
-No. Wyglądasz całkiem nieźle - powiedziałam poprawiając kołnierzyk skórzanej kurtki Camille.
-Dzięki za pomoc - powiedziała dziewczyna. Chyba nie była w nastroju do rozmów na temat mody, ale w końcu czasem trzeba było rozluźnić atmosferę w tej grupie.
-Uśmiechnij się - powiedziałam do niej i zaczęłam delikatnie ciągnąć za jej policzki, co spowodowało delikatny uśmiech na jej ustach.
Nagle nasza przyjemna atmosfera zniknęła, gdy w pokoju pojawił się Dae. Ten to potrafi spieprzyć wszystko.
-To co? Idziemy? - zapytał i popatrzył na nas wyczekująco. Mieli jechać tylko we dwoje, ponoć wszystko jest załatwione, ale mimo to, bardzo się martwię o powodzenia tej 'misji'.
***
*Camille*
Jechaliśmy w ciszy. Daehyun był skupiony na drodze, a ja nie chciałam rozpraszać go jakimś głupim gadaniem, choć chciałam wytłumaczyć mu, po co chce się spotkać z mamą. Co chwilę na niego zerkałam, od samego początku był taki tajemniczy. Co chwilę pokazywał inne emocje. Tak chciałabym go zrozumieć, ale nie potrafię.
-Dlaczego tak na mnie patrzysz? - zapytał nagle, a ja zorientowałam się, że od pięciu minut patrze w jego profil. Momentalnie spuściłam wzrok na swoje kolana.
-Przepraszam, zamyśliłam się - wyszeptałam i już do końca drogi wpatrywałam się w materiał spodni, które wczoraj wybrała dla mnie CL.
W końcu stanęliśmy przed starym opuszczonym budynkiem w lesie. Na postoju były jeszcze dwa auta. Daehyun wysiadł z samochodu, po chwili ja uczyniłam to samo. Nagle ktoś wyszedł zza krzaków. Prawie pisnęłam ze strachu, ale Daehyun zasłonił mi usta ręką. Dopiero teraz zorientowałam się, że to był Jong Up.
-I jak? - zapytał Dae.
-Jeszcze jej nie ma. Wszystko jest przygotowane, jeżeli będzie miała wsparcie, damy radę - powiedział Up, rzucił w naszą stronę krótkofalówkę i uśmiechnął się do mnie na przywitanie.
-Ok. Idziemy na miejsce - powiedział Daehyun chowając urządzenie i poprowadził mnie do środka budynku.
*Jong Up*
Popatrzyłem jak ich sylwetki znikają w budynku. Prędzej strzelałbym, że zginą przez zawalenie się tej ruiny niż poprzez rozstrzelanie, ale każdy patrzy na to inaczej. Rozejrzałem się jeszcze, czy przypadkiem nikt nie przyjechał za Daehyunem, a gdy byłem pewny, że teren jest czysty, wróciłem na swoją pozycję, która znajdowała się w krzakach. Miałem z niego dobry widok na popękany budynek z roztrzaskanymi oknami.
Wbrew pozorom to ja miałem najważniejsze zadanie. Ja informuje resztę o tym kto przybył na miejsce spotkania. To ode mnie zależy życie wszystkich w tym zasranym budynku i wokół niego. Gdy zobaczyłem samochód wyjąłem lornetkę i zacząłem wszytko obserwować. Z samochodu wyszła kobieta, była sama.
-Uwaga. Jest na miejscu - wyszeptałam do krotkofalówki.
-Przyjąłem - usłyszałem, a następnie szybko musiałem, niezauważalne przejść do budynku i tam zająć pozycję taką, by obserwować czy ktoś jeszcze nie przyjechał, a również, by w razie czego pomóc innym bronić się przed atakiem wroga.
*Camille*
Zaraz po dostaniu informacji przez Jong Upa, Daehyun rzucił urządzeniem o ścianę. Krótkofalówka rozbiła się na setki małych kawałków.
-Dlaczego to zrobiłeś? - zapytałam, ale on tylko przekręcił oczami.
-Bo Up ma w zwyczaju przez przypadek naciskać guziki tego małego gówna, co byłoby równoznaczne z informacją dla wroga, że nie jesteśmy sami - wytłumaczył dość spokojnie i bardziej poprawił kurtkę, by nie było widać broni.
-Ah... No dobrze - powiedziałam trochę zmieszana tym wszystkim.
Nagle zza zakrętu wyłoniła się postać. Była to moja mama. Mimowolnie na moje usta wkradł się delikatny uśmiech. Na włosach miała hustę, a na nosie duże okulary przeciwsłoneczne.
-Mamo... - powiedziałam i podbiegłam do kobiety, którą po chwili wtulałam w siebie, ale ona zamiast odwzajemnić mój uścisk tylko jękneła z bólu.
-Camille - powiedziała i wzrok przeniosła ze mnie na Daehyuna. - Jak się czujesz?
-Jest... już lepiej - powiedziałam uważnie się jej przyglądając. Zachowywała się dość dziwnie.
-Wczoraj przyszła do mnie Alice - ton mamy zmienił się na trochę bardziej zły - stwierdziła, że jesteś szczęśliwa i, że nie chcesz wracać do 'poprzedniego życia'.
-Ona to wszystko źle zrozumiała - wybroniłam się.
-Źle? Ponoć znalazłaś miłość - kobieta poprawiła okulary, które zaczęły się zsuwać z jej nosa.
-Ja chciałam ci pomóc... - wyszeptałam i spuściłam wzrok na buty. Zaczęłam szybciej mrugać, żeby do moich oczu nie napłynęły łzy.
-Pomóc?! Po prostu nie nazwaj mnie swoją matką - powiedziała kobieta i odwróciła się żeby wyjść, ale złapałam ją za ramię i gwałtownie odwróciłam w swoją stronę, przez co z jej oczu spadły okulary ukazując ślad po uderzeniu pod okiem.
-A więc cie bił - wyszeptałam. W tym momencie, dla mnie, wszystko stało się jasne.
-Co?! - mama próbowała się jeszcze bronić, ale ja już wiedziałam. - Ja po prostu upadłam i uderzyłam się!
-Nie kłam! Wiem, że to ojciec cie uderzył! - krzyknęłam przez nagły wzrost emocji. Miałam dość tego, że matka zawsze go broniła, ona zawsze będzie go kochać.
-Ty... Ty... - wydyszała kobieta i niespodziewanie uderzyła mnie w policzek - uważaj o kim mówisz! To twój ojciec! - zawołała i skierowała się do wyjścia.
Nie wytrzymałam. Podbiegłam do Daehyuna i wyjęłam pistolet. Po szybkim przeładowaniu, skierowałam lufę broni w matkę i krzyknęłam 'stój!'
Witam moich ukochanych czytelników. Dopiero dziś ogarnęłam, że w ostatni poniedziałek nie dałam rozdziału.
Boleje nad moją inteligencją -_-
No nic, rozdział pojawił się dziś, a kolejny już za dwa dni ✌
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top