12

*Daehyun*

-Zostaw ją - powiedziałem do Zelo próbując zachować przy tym spokój. Chłopak chyba się wystraszył, bo odłożył Camille z powrotem na kanapę.

Bom od razu wzięła się za wyjęcie tego cholersrwa, które nadal był w ciele nieprzytomnej.

-Przygotujemy samochód - powiedziałem do Up'a i wyszedłem z biura. Nie odwróciłem się, słyszałem tylko jego kroki za mną.

*CL*

Daehyun był wściekły. Tak stanowczo to go jeszcze nie widziałam. Może on do niej czuje coś więcej niż do tych wszystkich, które były przed nią. Czyżby, oprócz pożądania ciała, Daehyunnie zapałał do kogoś uczuciami?

Spojrzałam na Bom. Wszystko robiła z idealną precyzycją, ale było widać, że jest zła. Kochała Dae, a on wykorzystał ją jak dziwkę. Chociaż trzeba zauważyć, że on nigdy nic do niej nie czuł. Mimo to dziewczyna mogłaby teraz zabić dziewczynę, która stanęła jej na drodze do ponownego zdobycia Daehyuna. Jednak ratuje jej życie.

Gdy nasza medyczka skończyła do biura wszedł Dae.

-Jedziemy - powiedział, delikatnie wziął Camille na ręce.

Trochę przypominał księcia z bajki, który ratuje księżniczkę, która była w opałach. Poszłam za nim i wsiadłam na tył vana, którym mieliśmy jechać. Dae położył nieprzytomną obok mnie, sam zajął miejsce z przodu.

Jechaliśmy może koło pół godziny. Zatrzymaliśmy się przed jednym z naszych mniej uczęszczanych miejsc. Był to mały, na pozór zwykły dom w lesie. Gdzieś w lesie było ogrodzenie, a na posesji biegał specjalnie wytresowane psy, które słuchały tylko konkretnych osób.

Dae wyszedł z samochodu i z największą ostrożnością wziął Cam na ręce. Zaniósł ją do domu, a następnie do jego prywatnego pokoju. Do tego pokoju nikt wcześniej nie miał wstępu, więc bardzo się zdziwiłam.

Weszłam za nim i przyglądałam się, jak delikatny potrafi być.

-CL, zostań z nią - powiedział, dopiero teraz zorientowałam się, że ma ranę na jednym z ramion. Już miałam coś powiedzieć, ale Hyun po prostu wyminął mnie.

Usiadłam obok łóżka, na którym leżała Camille. Wyglądała tak niewinnie...

*Camille*

Usłyszałam czyjeś głosy. Z mojej pozycji wywnioskowałam, że siedzę. Otworzyłam oczy. Nie znałam tego pokoju. Był dość ładnie, nowocześnie urządzony. Czyżby ktoś mnie uratował?

Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Mój wzrok zatrzymał się na dziewczynie, która siedziała przy łóżku. Po chwili poznałam tą postać, dopiero po chwili poznałam w niej CL. Podeszłam do łóżka, na nim zobaczyłam siebie. Było to bardzo dziwne uczucie. Oddychałam płytko. CL wpatrywała się w moją twarz. Umieram? Czy to możliwe?

Nagle do pokoju wszedł Daehyun. Kazał CL wyjść, a ona bez zbędnych dodatkowych rozmów po prostu wyszła. Daehyun usiadł na krześle przy moim łóżku, a potem dotknął mojego policzka.

-Tak żałuję, że musisz cierpieć - powiedział, a po chwili prychnął, jakby zażenowało go to, co sam przed chwilą usłyszał. - Przecież ty nie słyszysz. Śpisz - odpowiedział sam do sobie i wziął dłoń z mojego policzka.

Zaczęło kręcić mi się w głowie. Zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam byłam w salonie, w naszym domu.

Na kanapie siedział tata. Z wyrazu twarzy mogłam wywnioskować, że jest zły. Bardzo zły. Podeszła do niego mama.

-To nie twoja wina. Dasz radę następnym razem... - powiedziała i chciała pogłaskać go po policzku, jednak odtrącił jej dłoń.

-Zamknij się! Ta gówniarzeria myśli, że jest od mnie lepsza! Zabili mi dwudziestu ludzi! - krzyczał ojciec.

-Ale... - zaczęła matka, ale mężczyzna uderzył ją w twarz, przez co upadła na podłogę. - Przepraszam... - powiedziała cicho. Byłam w szoku. Mój tata nigdy nie bił swojej żony, a teraz nie dość, że ją uderzył, to jeszcze ona go przepraszała.

Nagle poczułam zawroty głowy, świat zaczął mi wirować przed oczami, a potem tylko ciemność.

Stałam, a może leżałam? Wokół mnie była tylko ciemność. Z oddali słyszałam głos Daehyuna, który mówił, bym nie umierała, powtarzał, że muszę jeszcze coś zrobić. Nagle poczułam bolesne ukłucie bólu w ramieniu. W jednej chwili otworzyłam oczy i zobaczyłam biały sufit. Teraz byłam pewna, że leżałam. Odwróciłam wzrok i spojrzałam na Daehyuna, który spał, cały czas trzymał mnie za rękę.

Dosyć mocno zaczęłam oddychać. Czy to był sen? Spojrzałam na moje ramię, które było całe owinięte bandażem. Mimowolnie pociekły mi łzy. Chyba byłam zbyt głośno, bo Daehyun właśnie się obudził.

-Obudziłaś się? - zapytał z ulgą w głosie. Ja tylko delikatnie potrząsnęłam głową. - Pójdę po Bom. - powiedział i wyszedł z pokoju.

Chwilę później weszła dziewczyna. Poznałam ją. Siedziała na jednej z kanap, gdy Daehyun zaprowadził mnie do biura.

-Jak się czujesz? - zapytała obojętnie i dotknęła mojego czoła. - Nie masz gorączki. Przez chwilę myślałam, że Cię stracimy. Jestem Bom - przywitała się w końcu.

-Camille - powiedziałam cicho. Moje gardło było wysuszone. Dziewczyna jakby się tego domyśliła i podała mi szklankę wody. Upiłam kilka łyków i od razu poczułam się lepiej.

-Leżałaś trzy dni. Bałam się, że już nie wstaniesz - powiedziała i zaczęła ściągać bandaże. Zobaczyłam trzy świeże rany, najprawdopodobniej po strzałach. Bom chyba zauważyła moją, dość dziwną minę, bo odezwała się do mnie - spokojnie. Rany już powoli się goją. Na samym początku było najgorzej.

Bom zmieniła bandaż i wyszła z pokoju, ale długo nie byłam sama, bo weszła CL.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top