Rozdział 6 - ,,Untold story"

Gdy wróciłem ze szkoły zastałem ojca w naszej niewielkiej piwnicy, a od jakiegoś czasu pracowni taty.

Pod ścianą stały puste płótna w różnych rozmiarach, na, środku stała własnoręcznie wykonana sztaluga. Na  stole w rogu pomieszczenia ułożone były obrazy namalowane przez Mortona. Przedstawiały głównie portrety jego żony.

Moja mama była piękna kobietą, nic dziwnego, że najczęściej to ją malował.

Raz próbował uwiecznić i mnie, ale nie byłem zbyt cierpliwy, by pozować przez kilka godzin. W końcu i tata się zirytował moim wierceniem się i wzdychaniem, rzucił obraz w kąt i nigdy go nie dokończył. Moje rodzeństwo było lepszymi modelami, więc ich portrety były skończone i powieszone na korytarzu.

Jak na mój gust, tata miał talent. Malował naprawdę dobrze. Lecz według wszystkich ,,znawców", jego dzieła warte były grosze.

Ojciec się nie poddawał i malował bez przerwy, po powrocie z pracy spędzał kolejne kilka godzin, tworząc. Miał nadzieję, że jego pasja pozwoli mi na dodatkowy zarobek, gdyż nie powodziło nam się za bardzo. Niestety, dużych zysków to nie dawało.

Zastałem go, malującego kolejny portret mojej mamy. Nie pozowała, lecz on patrzył na jedno z jej zdjęć i starał się jak najlepiej odwzorować jej wizerunek.

Znów zacząłem rozmyślać nad tym, gdzie była. Westchnąłem cicho, dając w ten sposób znać o swojej obecności.

Ojciec odwrócił się powoli i uśmiechnął się niewyraźnie.

Stanąłem obok niego i przyjrzałem się dokładniej pracy, którą tworzył. Zdjęcie, na którym się wzorował, zrobiłem ja podczas tegorocznych wakacji.

Wszystkie wspomnienia - zarówno te dobre, jak i złe - nagle pojawiły się w mojej głowie. Historia, która nigdy nie powinna zostać opowiedziana. Nikt nie mógł wiedzieć o tym, co się wydarzyło.

Znowu uderzyło we mnie poczucie winy z powodu Naomi, przed którą wszystko zatajałem. 

Niestety, tak musiało być. Musiałem kontynuować kłamstwo, nie tylko ze względu na siebie, ale i Kate. Szczególnie dla niej. Jakby tego było mało, w sprawę zamieszany był też jej brat, a także i Nate, z którym Naomi miała... jakąś relację. Sam nie wiem jak ją określić.

Rozmyślania przerwał mi donośny głos ojca.

– Podaj mi czerwoną farbę – polecił. 

Bez słowa zrobiłem, co kazał. 

– Byłeś z tą Naomi? – ostatnie słowo wypowiedział z pogardą. Westchnąłem cicho, nie wiedziałem dokąd poprowadzi nas ta rozmowa, ale czułem, że mogła skończyć się kolejną kłótnią – Gdy wróciłem, nie było cię. 

No tak, jeśli nie byłem w domu i nie oglądałem Star Wars lub nie czytałem komiksu,  to prawdopodobnie byłem z Naomi - to zawsze zakładali moi rodzice. Na ogół rzadko wychodziłem z domu w innym celu, niż aby się z nią spotkać, pomijając oczywiście szkołę. Tym razem jednak było inaczej - widziałem się z Kate.

– Ta Naomi – podkreśliłem – to wciąż moja przyjaciółka. Zresztą, wczoraj przyszła z ciekawymi wieściami, które dotyczą również ciebie. 

Ojciec spojrzał na mnie spode łba, przerywając malowanie. Obraz był już w połowie gotowy.

– Pewnie przyszła nastawiać cię przeciwko mnie? Znowu mnie o coś oskarżała? – mruknął. Przypomniała mi się sytuacja na policji, gdy moja przyjaciółka mu się postawiła, stwierdzając że to on może mieć coś wspólnego z zniknięciem matki. 

– Tato, przestań – odparłem, starając się opanować drżenie głosu, które spowodowane był nagłym wspomnieniem o mamie – To ty cały czas ją o coś oskarżasz.

– Bo cała ich rodzinka jest prawdopodobnie w to zamieszana. Twoja matka zniknęła, albo nie żyje, prawdopodobnie przez Wilsonów! Nigdy nas nie lubili!

– Lubili, i to aż za bardzo – syknąłem zirytowany. Ojciec spojrzał na mnie zdziwiony i zdezorientowany, a ja musiałem powiedzieć, czego się dowiedziałem – Lubili się aż za bardzo – powtórzyłem – Mama zdradziła cię z panem Wilsonem.

~~~

Leżałam w swoim łóżku, czując się po prostu potwornie. Po powrocie ze szkoły, znów piłam, chcąc nie myśleć o bez przerwy kłócących się rodzicach, ani o Richardzie - przyjacielu, który zatajał coś przede mną. Nigdy tego nie robił.

Rodzice wciąż się kłócili. Tyle, że tym razem ich głosy były wyraźniejsze. Prawdopodobnie byli w salonie lub kuchni, a nie zamknięci w gabinecie taty, tak jak to było wcześniej. Nagle usłyszałam brzęk tłuczonego szkła, na co złapałam się za i tak już bolącą mnie głowę. Syknęłam z bólu. Miałam dosyć ich krzyków.

Ruszyłam w kierunku schodów, mimo że nie byłam pewna, czy to dobry pomysł. Powoli stąpałam po kolejnych stopniach, a gdy już byłam na parterze, dostrzegłam kawałki szkła oraz porcelany, leżące w kuchni i jadalni. 

Matka siedziała przy stole, wciąż krzycząc na ojca. Po chwili wszedł on do swojego biura, po czym trzasnął za sobą drzwiami. Zadrżałam i przymknęłam oczy, licząc że będę mieć chociaż chwilową przerwę od tego hałasu i ból głowy choć trochę ustąpi. 

Niedoczekanie moje.

Mama wzięła z barku jakieś wino, którego zostało już bardzo niewiele. W krótkim czasie wypiła całość, a butelkę rzuciła na ziemię. Kuchnia wyglądała jak totalne pobojowisko. 

Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Mama wciąż siedziała, totalnie na to nie reagując, podobnie jak i ja. Rozejrzałam się po mieszkaniu, było tam mnóstwo potłuczonych talerzy i miałam po prostu nadzieję, że osoba, która do nas przyszła, odpuści i pójdzie sobie. Nie chciałam, by ktokolwiek widział w jakim stanie w tym momencie była moja rodzina oraz dom.

Niespodziewany gość zaczął mocno walić w drzwi. Zaczęłam iść w ich kierunku, chociażby po to, aby zobaczyć kto to był, lecz nagle do środka wtargnął pan Morton. Zaraz za nim, dostrzegłam również Richarda, który niepewnie przestępował z nogi na nogę. 

– Mason! – krzyknął ojciec mojego przyjaciela. Myślałam, że zaraz wyjdę z siebie. 

Tata wyszedł ze swojego gabinetu, a widząc mężczyznę, jego oczy pociemniały ze wściekłości. Zanim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, pięść Gregory'ego Mortona znalazła się na twarzy mojego ojca. Ten splunął  w jego stronę i również zaatakował. 

Richard dopiero wtedy wbiegł do mieszkania. Gdy spróbował ich rozdzielić, oni odepchnęli go tak mocno, że blondyn aż się przewrócił. Mój ojciec przygwoździł mężczyznę do ziemi i nie przestawał go uderzać. Również próbowałam do odciągnąć, lecz był za silny. Był również o wiele wyższy i masywniejszy od George'a Mortona. Nie miał z nim szans. 

Ojciec opamiętał się dopiero, gdy tata Richarda zaczął pluć krwią i ledwo oddychał. 

– Ma... Mason... – szepnął szorstko – Za... Zapłacisz mi za to. Zabiłeś Justine, a teraz próbowałeś zabić i mnie – uniósł drżący palec – Zapłacisz za wszystko co zrobiłeś mojej rodzinie. 

Tata z wściekłością uderzył słabym ciałem Mortona o podłogę, po czym zniknął za drzwiami swojego gabinetu. Wszyscy byli zszokowani, ja pierwsza się otrząsnęłam i podbiegłam do pobitego mężczyzny. 

Podałam mu swoją rękę, zamierzając pomóc mu wstać, lecz on ją odrzucił.

– Nic od ciebie nie chcę – syknął – Nic od was nie chcę. 

Wstał z pomocą swojego syna. Ruszyli w kierunku wyjścia.

– Nie to nie – szepnęłam – A miałam dzwonić po karetkę.

Richard rzucił mi przez ramię zirytowane spojrzenie. 

Tak jakby wszystko, co się wydarzyło, było moją winą.

~~~ 

– Chce mi pan powiedzieć, że  Mason Wilson zabił pańską żonę i pana pobił? –  spytał policjant, przyglądając się intensywnie mojemu ojcu – Ma pan jakieś dowody?

– Na pobicie mam świadków, w tym mojego syna.

– A na zabójstwo? 

– Nie – mruknął blondyn, przygryzając wargę.

– Na nagraniach zarejestrowanych przez kamery pańskiej sąsiadki, Eleanor Winslet, dostrzec można pewną postać, której wygląd zgodny jest z opisem podanym przez pana Richarda – odezwał się grubszy mężczyzna, zerkając na mnie – Jednak jest to osoba zakapturzona i zamaskowana, więc nie możemy stwierdzić kto to jest. Oskarżenie pana Masona jest więc bezpodstawne, tym bardziej, iż nie ma pan innego dowodu.

– Mam tego świadomość.

– Dobrze – sapnął policjant – Zapisałem pańskie zeznania. To wszystko.

Opuszczając komisariat, myślałem tylko o jednym - naprawdę nie chciałem, aby podejrzenia ojca co do mamy i pana Wilsona się sprawdziły.

– Znajdę jakiś dowód – rzekł – Na pewno znajdę.

~~~

Następnego dnia kompletnie nie wiedziałam jak zachowywać się przy Richardzie. Chciałam z nim porozmawiać, ale ciągle gdzieś się spieszył i nie miałam na to szansy. Dopiero w trakcie wychodzenia ze szkoły, złapałam go przy wyjściu.

– Cześć, Richard – mruknęłam, dotykając jego ramienia. Najpierw spojrzał na mnie dziwnie i milczał, lecz w końcu po chwili również się odezwał. 

– Cześć.

– Jeśli chodzi o wczoraj... – zaczęłam.

– Twój ojciec mógł zabić mojego – rzekł, nieco unosząc głos. Kątek oka zauważyłam kilka ciekawskich spojrzeń zwróconych w naszą stronę. Miałam to gdzieś.

– To twój zaczął – założyłam ręce na siebie. 

– Moja matka też zaczęła?! – krzyknął nagle. Jego głos drżał, tak jak i ramiona blondyna. Jak zawsze, gdy o niej wspominał.

– Sugerujesz, że mój ojciec ma coś z tym wspólnego? – zapytałam. Mój wzrok przeszywał go na wylot, lecz nie zamierzałam odpuścić. Pod wpływem mojego spojrzenia przyjaciel spuścił głowę. 

– Sama to powiedziałaś – w tym momencie odwrócił się na pięcie i zaczął zmierzać w kierunku bramy.

Szybko do niego podeszłam i zatrzymałam, ciągnąc go za ramię.

– Nie masz prawa go oskarżać.

– Nie wiem... Sam nie wiem co o tym myśleć, Naomi – odparł, wciąż na mnie nie patrząc.

– Ale może wiesz chociaż co jest powodem okłamywania mnie? – zapytałam. 

– C- co? – wyjąkał. To pytanie ścięło go z nóg – O czym...? – uciął, chyba nie potrafiąc dalej brnąć w te oszustwa.

– Wcale nie pracowałeś w Tommy's w lato. Więc skąd cała ta suma pieniędzy?

Richard zaczął patrzeć w jeden punkt za moim ramieniem. Powoli odwróciłam się w tamtą stronę, dostrzegając tą całą Kate. Swoje wilcze spojrzenie kierowała w stronę mojego przyjaciela. Jej długie blond włosy szalały na wietrze, więc zgarnęła je za uszy i kontynuowała przyglądanie się nam w napięciu. 

– Więc? – nie przestawałam dopytywać – Możesz mi to wytłumaczyć? Czy potrafisz mi odpowiedzieć na chociaż jedno pytanie? 

Nagle brązowooka znalazła się obok nas. Objęła zaskoczonego Richarda ramieniem, a on aż zesztywniał pod wpływem jego dotyku, całkowicie się prostując. 

– Porwę go na chwilę – oznajmiła, po czym zabrała go gdzieś. 

– Cholera – syknęłam pod nosem. Co on miał z nią wspólnego? Dlaczego to wszystko ukrywał?

Opuściłam teren szkoły.

Zanim zdążyłam się  bardziej zastanowić nad tym, co się stało, ktoś na mnie wpadł.

~~~

– Pytała?

– Tak – odparłem, wzdychając cicho.

– Powiedziałeś jej coś? – Kate kontynuowała przesłuchanie.

– Nie – mruknąłem, a ona  uśmiechnęła się szeroko.

– To wszystko pozostanie naszą małą, słodką tajemnicą – szepnęła mi do ucha, po czym z torby wyjęła whiskey. Otworzyła je i upiła, po czym podała mi butelkę. Nie wiem czemu, ale wziąłem ją od blondynki, po czym pociągnąłem niewielki łyk. Alkohol smakował potwornie. Jak Naomi mogła go tyle pić?! Skrzywiłem się i oddałem Kate trunek, odkasłując. Usłyszałem jej uroczy, głośny śmiech.

– Słodki jesteś – stwierdziła, po czym wpiła się w moje usta. 

~~~

– Co ty wyprawiasz, Nate? Cholera, naucz się chodzić jak cholerny człowiek, do cholery. 

– O co ci chodzi, skarbeńku? – zapytał, szczerząc się od ucha do ucha. Zmarszczyłam brwi. Nigdy się tak dziwnie nie zachowywał.

– Cholera, Nate – ziewnęłam  – Co ty odwalasz? Naćpałeś się czy co?

– No, heroina – odparł, wciąż się uśmiechając.

Zatrzymałam się gwałtownie.

– To nie jest dobry czas ani miejsce na takie żarty, naprawdę.

– Nie żartuję.

Zdenerwowana, podwinęłam rękawy jego bluzy. Na jednej z rąk zauważyłam ślad po ukłuciu igły. Tak samo było z Richardem.

Stałam tam i nie miałam pojęcia co powiedzieć. Nie sądziłam, że Nate ćpa. 

Tak samo nie sądziłam, że Richard mógłby wziąć narkotyki – odezwał się głos w mojej głowie. A jednak wykryto u niego narkotyk. I to ten sam co u Nate'a. Po żadnym z nich bym się tego nie spodziewała. Czy te sprawy miały ze sobą coś wspólnego? 

A może był to tylko przypadek?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top