Rozdział 10 - ,,Fake memories"

Gdy Richard się rozłączył, poczułam pewną pustkę. Z jednej strony byłam wściekła, że nie pozwalał sobie pomóc i tworzył ten mur wokół siebie. Byłam zawzięta i uparta. Coś ciągnęło mnie, aby mimo wszystko pójść do niego. 

Z drugiej strony coś mnie powstrzymywało. Miałam ochotę odpuścić sobie, dać sobie spokój. Wciąż byłam na niego zła. To samolubne, ale przez to wszystko, co się wydarzyło, nie czułam z nim już takiej więzi jak dotychczas. Oddaliliśmy się od siebie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. To wzięło nade mną górę. 

– Nate – rzekłam – Masz ochotę na drinka? 

– Jeśli stawiasz, to nawet dwa. 

Uśmiechnęłam się niewyraźnie. 

– Zimno ci? – zapytał chłopak, widząc moje trzęsące się ciało.

– Nie, kurwa. Gorąco.

– Jeszcze nic nie wypiłaś – odparł, wkładając ręce do kieszeni i posyłając mi szeroki uśmiech.

– Racja – mruknęłam – Więc to pewnie dlatego, że ty tu jesteś.

– Zaczynam wątpić w swoje ostatnie słowa – rzekł, na co parsknęłam.

– No dobra, trochę piłam przed twoją niespodziewaną wizytą. Masz mnie. 

– Trochę to za mało po tym, czego się dowiedzieliśmy, nie sądzisz? 

Nie musiał nic więcej mówić. 

~~~

Nigdy nie byłam flirciarska wobec Nate'a. Ani nikogo innego. Budowałam mur wokół siebie, a gdy sprawy nie układały się po mojej myśli, wręcz wzmacniałam go. Tym razem jednak zamiast odrzucić od siebie wszystkich, zachowywałam się wręcz przeciwnie. 

Tym razem to Richard budował mur. 

Wszystko zmieniało się, z niewiadomych mi przyczyn. Oddaliłam się od niego, a zbliżyłam do Nate'a, na którego po tym wszystkim normalnie nawet bym nie spojrzała. Wszystko się zmieniało. 

Jednak nie myślałam o tym, ani trochę nie zastanawiałam się nad tym wszystkim, szczerząc się jak głupia d Nate'a i popijając kolejnego już drinka w klubie, w którym nikt nigdy nie zapytał mnie o dowód.

Zachowywaliśmy się tak swobodnie. Piliśmy i śmialiśmy się z głupot, flirtując bez przerwy. Nie było tak jak zwykle - nie sprowadzałam na ziemię żartobliwego chłopaka, a wręcz sama zachęcałam go do zbliżenia się do siebie. Sama uwodziłam go, świetnie się przy tym bawiąc.

Czy to w taki sposób moja psychika postanowiła się zrelaksować? Możliwe.

 – Pójdę do toalety. 

– Spoko – odpowiedziałam blondynowi, nie przestając się uśmiechać, on odszedł, także szczerząc się do mnie. Zauważyłam, że nawet nie byłam śpiąca, co bardzo rzadko się zdarzało. Nieco szumiało mi w głowie, ale nie było to nieprzyjemne. Wręcz przeciwnie. Nie irytowały mnie kolorowe światełka, rzucające ostry blask w moje oczy, ani nie przeszkadzała głośna muzyka. Nagle poczułam na swoim ramieniu męską dłoń. Byłam pewna, że to Nate, lecz nagle zauważyłam przysiadającego się do mnie kolegę ze szkoły, z klasy wyżej. Nie znałam go, ale tylko kojarzyłam z widzenia.

– Cześć – przywitał się.

– Hejka! – odparłam głośno – Brian? – zapytałam, nie będąc pewna czy to na pewno jego imię.

– Bradley – poprawił mnie. Wyglądał na urażonego. Jezu, przecież nigdy nie rozmawialiśmy, czy to grzech nie pamiętać imion wszystkich napotkanych ludzi?

– Jedno i to samo – mruknęłam. Czarnowłosy uniósł brwi, lecz tym razem wyglądał na rozbawionego. Nagle usłyszałam melodię znienawidzonej przez siebie piosenki. Nie wiedząc czemu uśmiechnęłam się i złapałam Briana za rękę, ciągnąc go na parkiet.

– Lubisz Nicki Minaj? – krzyknął do mojego ucha, podczas gdy ja w dziwny sposób poruszałam biodrami i rękami, udając że doskonale wiem co robię. 

– Nienawidzę – odparłam, śmiejąc się, a on mi zawtórował – Ma cholernie irytujący głos.

Nie przerywałam dziwnych ruchów, które trudno nazwać by było tańcem. ,,Tańczyłam" z tym właściwie to nieznajomym typem do piosenki, której nie znosiłam, szczerząc się jak wariatka. I w tym momencie mi to wcale nie przeszkadzało. 

– W takim razie – mruknął, jednocześnie łapiąc mnie za rękę i okręcając – chyba coś cię gryzie. 

– Nie no, co ty. 

Kontynuowaliśmy zabawę. Gdy puścili kolejną, strasznie szybką piosenkę Nicki Minaj, Brian złapał mnie za biodra, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Kręciło mi się w głowie jak cholera, ale wciąż dobrze się bawiłam.

Nagle obok nas pojawił się Nate. Patrzył na nas zdenerwowany.

– Co robisz? – powiedział ostrym tonem, spod byka patrząc na nowo poznanego przeze mnie kolegę. Złapał mnie za rękę i przyciągnął w swoją stronę, a ja tracąc równowagę, wpadłam na niego. 

– Nate, poznaj Briana. 

– Bradley'a – mruknął chłopak.

– Jedno i to samo – zachichotałam. 

– Co robisz? – blondyn powtórzył pytanie, tym razem patrząc prosto w moje oczy.

– Tańczę – odparłam, a on założył na siebie ręce – No dobra, próbuję. 

Nate westchnął, wyglądając jakby zaraz miał stracić cierpliwość. Dopiero był taki radosny i wyluzowany, co mu się nagle stało? 

– Od kiedy ty tańczysz, nigdy tego nie lubiłaś? I przecież nienawidzisz Nicki ani nie lubisz rozmawiać z nieznajomymi. Masz problem z przytuleniem mnie, a teraz wieszasz się na szyi obcego typa? 

– Nate, przecież wiesz, że nie jestem dziś sobą. Wyluzuj.

– Wyluzuj? – prychnął – Ty chyba za bardzo wyluzowałaś, Naomi. 

– Naomi? – Brian położył ręce na moich ramionach, przez co zafundował sobie kolejne zabijające spojrzenie od blondyna – A więc tak ma na imię ta ślicznotka?

– Zabieraj te łapy! – warknął Nate, popychając czarnowłosego na ścianę. Uderzył go z otwartej dłoni w twarz, jednak tamten nie pozostał mu dłużny. Zaczęli okładać się pięściami, a po chwili inni klubowicze podbiegli, aby ich rozdzielić. Ja na chwiejnych nogach próbowałam podejść do nich.

– Chłopaki – mruknęłam. Głowa zaczęła mnie boleć jak cholera – Przestań... 

Nie dokończyłam. Straciłam przytomność.

~~~

– Halo? – usłyszałem ciepły głos Kate. Przez chwilę poczułem się nieco lepiej, ale szybko to minęło. W głowie miałem milion myśli, wszystkie krążyły wokół mojej matki. Miałem tak wiele pytań, tyle wątpliwości. Lecz nie byłem w stanie o tym z kimś rozmawiać. To było zbyt wcześnie. Po prostu nie chciałem być sam.

– Kate – zacząłem trzęsącym się głosem – Możesz do mnie przyjść? 

– Co się stało, Richard? – zapytała od razu. Nie mogłem przed nią ukryć mojego samopoczucia nawet jeśli mnie nie widziała. Wyczuła, że coś jest nie tak.

– Po prostu przyjdź – odrzekłem, przedtem przełykając ślinę. Szybko rozłączyłem się, bo do oczu napłynęły mi łzy. 

~~~

– Ja pierdolę – usłyszałam westchnięcie Nate'a. Otworzyłam oczy i szybko je zmrużyłam. Na jaką cholerę włączał światło,  chciał żebym oślepła, czy co?

– Co ci? – mruknęłam, mrugając i starając się przyzwyczaić do jasności. Nawet nie było mi głupio, że zaliczyłam zgona na tej głupiej imprezie. Bardziej było mi wstyd za próbę tańca do piosenki Nicki Minaj. Nie byłam do końca ogarnięta, wciąż kręciło mi się w głowie, ale dobrze mi z tym było. Jednak gdy spojrzałam na blondyna i dostrzegłam jego rozciętą wargę i łuk brwiowy, nie potrafiłam powstrzymać śmiechu – Nieźle cię upiększyli, Nate Finnick. Kto ci to zrobił? – spytałam, jednocześnie ziewając.

– Broniłem ciebie – żachnął się chłopak.

– Broniłeś mnie? – uniosłam brew, wciąż patrząc na niego spod przymrużonych powiek. Uświadomiłam sobie, że byłam nie w swoim, a w jego pokoju. Miło. Byłam tu dopiero jakiś trzeci raz, podczas gdy on gościł u mnie naprawdę często – Że niby przed Brian'em? To raczej wyglądało tak: Nate podszedł i zaczął walkę, Brian go rozwalił, wychodząc ze szwanku. Mam rację?

Nate wywrócił oczami i westchnął, ale dostrzegłam też, że lekko się uśmiechnął.

– Skąd wiesz, Naomi Wilson?

– Widzę twoją poobijaną twarz.

– Skąd pewność, że on też nie ma poobijanej twarzy?

– Bo obydwoje doskonale wiemy, że po alkoholu nie umiesz się bić.

– Cóż mogę powiedzieć? – tym razem zaszczycił mnie pijackim, szerokim uśmiechem, co w pewien sposób mi się spodobało. Pewnie dlatego, że sama byłam pod wpływem Niepewnie zbliżył się do mnie i położył rękę na moim ramieniu. Patrzył na mnie tak, jakby prosił o zgodę, a ja wyjątkowo nie miałam ochoty protestować – Tu mnie masz, Naomi Wilson. 

Nagle zapragnęłam go pocałować. I zrobiłam to. Z początku był zaskoczony i na chwilę odsunął się ode mnie. Uważnie przeanalizował moją twarz. Ale ja nie chciałam czekać.

Gdy ponownie przysunął się do mnie i objął moją twarz dłońmi, było inaczej niż zwykle. Nie było tylko pożądania. Z jakiegoś powodu czułam się dobrze. Bo czułam coś innego. Nie byłam pewna co to było, albo czy ta nagła zmiana we mnie nie była jedynie wynikiem wypitych procentów, ale miałam to w tym momencie gdzieś. To było samolubne. 

Wciąż wszystko widziałam jak przez mgłę. Czułam się jakbym była poza swoim ciałem, robiłam rzeczy, których normalnie bym nie robiła. Jednocześnie tak cholernie odczuwałam przeróżne emocje. 

Zanim się zorientowałam, byliśmy półnadzy. 

Blondyn patrzył na mnie oszołomiony, jak gdyby nie dowierzał w to, co się działo. Gdy wtuliłam się w niego, a on gładził mnie po plecach, przysunął się do mojej twarzy. Poczułam dreszcze.

– Naomi Wilson – szepnął – Kocham cię. 

~~~

Milczałem. Kate również. 

Tuż po tym, gdy powiedziałem jej prawdę, próbowała mnie pocieszać. Sama nie potrafiła przyswoić tego, co jej powiedziałem, nie mogła uwierzyć. Mimo to, próbowała mnie wspierać. Mówiła, jak bardzo jej przykro, lecz nie chciałem tego słuchać. To były tylko puste słowa. 

Nie, nie będzie dobrze. Nie, nie pogodzę się z tym. Tak, musi mi być ciężko. 

Więc skoro wszystko jest wiadomo, po co to mówić? Mnie tylko bardziej te słowa raniły. 

Wystarczył mi tylko fakt, że Kate było przykro i że była przy mnie. Nie byłem sam, a z bliską mi osobą, siedzieliśmy w ciszy i było mi odrobinę lepiej. 

Przez głowę przemknęła mi myśl, że  Naomi wiedziałaby czego przy mnie nie mówić w tej sytuacji. Chciałem wyrzucić ją z głowy, ale nie potrafiłem. Była mi zbyt bliska, za długo się znaliśmy. Pomyślałem, że pewnie była zdziwiona, gdy przez telefon powiedziałem jej, że nie chcę się z nią widzieć. Znała mnie, wiedziała że potrzebowałem towarzystwa. Skoro mimo tej wiedzy nie przyszła, to pewnie wciąż mi nie wybaczyła. I miała rację. Nie zasługiwałem, aby o mnie dbała i z litości zapomniała o tym, co się między nami stało, tylko po to, by siedzieć ze mną i milczeć. 

Lecz tym razem to ja powinienem pójść do niej. Powinienem przynajmniej ją przeprosić i wyjawić prawdę, którą ukrywałem. Zasługiwała na to. Powinienem to zrobić, niezależnie od tego, jaki miał być skutek. Postanowiłem, że odwiedzę ją rano. 

~~~

Gwałtownie się obudziłam, czując czyjś dotyk na mojej twarzy. Powoli wypuściłam powietrze, dostrzegając uśmiechającego się Nate'a.

– To tylko ja.

– Co ja tu robię? – zapytałam, widząc że nie znajdowałam się w swoim pokoju. Od próby przypomnienia sobie zeszłego wieczoru oraz nocy, jedynie jeszcze bardziej rozbolała mnie głowa.

– Jak to? – mruknął chłopak. Wciąż się uśmiechał, lecz tym razem patrzył na mnie zdziwiony. 

Nie zdziwił mnie fakt, który właśnie dostrzegłam - spałam w jego łóżku naga, przykryta jedynie cienkim kocem. No cóż, nie pierwszy raz ze sobą spaliśmy, szkoda tylko, że tym razem nic nie pamiętałam. I nie rozumiałam czemu gładził mnie po twarzy, to było coś nowego. 

Usiadłam na skraju łóżka, szczelniej okrywając się kocem. Nate drapał się po głowie, wyglądając na zdezorientowanego.

– Nie pamiętam przyjścia tutaj – przyznałam, przygryzając wargę.

– Serio? – prychnął nagle wkurzony Nate, na co zmarszczyłam brwi – No to fajnie – dodał z sarkazmem. Dlaczego wyglądał na takiego wkurzonego? 

– Ostatnie co pamiętam to taniec z Brianem i waszą bójkę. Potem chyba straciłam przytomność. Kolejne, co pamiętam to pobudka tutaj – rzekłam na jednym wdechu, obserwując reakcję Nate'a. Był cholernie zraniony. Jezu. Jeszcze poprzedniej nocy świetnie bawiłam się z nim w klubie, nie myślałam o mamie Richarda ani o nim i niczego nie żałowałam. A w tym momencie, o poranku, okazało się, że pewnie jak zwykle coś odwaliłam, przez co Nate był na mnie zły – Co ja - do cholery - wczoraj zrobiłam, Nate? 

– Nic – bąknął pod nosem. Już nie był zły. Był po prostu smutny. Cholernie smutny.

– Nieprawda.

– Jeśli mówię, że nic, to nic.

Przez chwilę patrzyłam na niego, a on wlepiał wzrok w podłogę. 

Zabrałam swoje rzeczy i ruszyłam w stronę łazienki. Spłukałam twarz zimną wodą, przebrałam się i zrobiłam ponownie kucyka, bo poprzedni wyglądał tragicznie. 

Gdy opuściłam łazienkę, od razu ruszyłam do drzwi wyjściowych. Będąc tuż przed nimi, zacisnęłam jednak dłonie i ponownie podeszłam do Nate'a. Wreszcie na mnie spojrzał.

– Nate – zaczęłam – Cokolwiek wczoraj zrobiłam, co sprawiło, że jesteś przeze mnie smutny, przepraszam. Naprawdę nie mam pojęcia co się działo. 

Blondyn jedynie pokiwał głową, a ja wiedząc, że nic więcej nie mogę zrobić, skoro on i tak nie ma zamiaru wyjawić mi, co się wydarzyło, wyszłam. 

~~~

Idąc do domu Naomi, po raz pierwszy nie byłem zestresowany wizją spotkania jej ojca. Tym razem nie było to możliwe, gdyż siedział on w areszcie. W tym momencie stresowało mnie spotkanie z Naomi. W końcu miałem zamiar wyjawić jej całą prawdę. 

Zapukałem do drzwi.  Niedługo potem otworzyła mi Naomi. Wyglądała na wyczerpaną. Zawsze była zmęczona, ale tym razem coś jej gryzło. Chodziło o moją mamę, czy wydarzyło się coś jeszcze innego, o czym nie wiedziałem?

– Cześć, Naomi.

– Witam w skromnych progach – odparła dziewczyna – Wejdź.

Przekroczyłem próg jej mieszkania. Jednocześnie przełknąłem ślinę, bo zacząłem się denerwować jeszcze bardziej. Dziewczyna patrzyła na mnie z założonymi rękami, co potęgowało moje zdenerwowanie.

– Chyba czas, żebyśmy wreszcie szczerze porozmawiali – Moja wypowiedź nieźle ją zaskoczyła. Chyba się tego nie spodziewała – Już wiadomo co stało się z moją mamą – mówiąc to, patrzyłem na podłogę, w gardle miałem gulę i prawie zapomniałem jak się oddycha – Domyśliłaś się, że coś wydarzyło się w to lato i chyba czas, żebym ci to wyjaśnił, bo mam pewne podejrzenia. Powinienem powiedzieć ci całą prawdę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top