Epilog - ,,Never Ending Story"

Stałam nad grobem, w ręku trzymając wiązankę. Drugą dłonią ocierałam łzy, powoli spływające po moich policzkach. Obok mnie stała spora walizka. 

Poczułam dziwny chłód, patrząc na nagrobek. Było lato i prawie czterdzieści stopni upału, ale i tak objęłam się ramionami. Nagle ktoś stanął obok mnie. 

Spojrzałam na blondyna, który chcąc mnie pocieszyć delikatnie potarł moje ramiona. Westchnęłam cicho. 

- Chodź, Naomi - rzekł chłopak - Spóźnimy się na pociąg, a to jedyny, który dziś odjeżdża. 

- Zaraz cię dogonię - rzekłam, nie mogąc oderwać wzroku od zniczy i kwiatów.

- Jak chcesz. 

W końcu usiadłam na walizce i położyłam swoją wiązankę na grobie. 

- Dzięki tobie żyję - szepnęłam - Gdyby nie ty, nie byłoby mnie tutaj. Ta kula była przeznaczona dla mnie, do cholery. 

Po kilkunastu sekundach wstałam wreszcie. Złapałam za mój bagaż i po raz ostatni przyjrzałam się nagrobkowi, który tak często odwiedzałam i mimo upływu miesięcy, zawsze przeżywałam ten moment równie emocjonalnie. Wzrokiem omiotłam srebrne litery.

Jeremy Asper. 

Urodzony 29.04.1976

Zmarł 12.11.2019 

Zmarł z mojego powodu. Mężczyzna znający mnie tak krótko, stracił dla mnie życie. Skoczył na przeciw skierowanemu w moją stronę pistoletowi, przyjmując kulę. Dostał w klatkę piersiową. Sąsiedzi, słysząc strzał, zadzwonili po pomoc. Ale było już za późno. 

Wykrwawiał się na moich oczach. Wciąż przywiązana, nawet nie mogłam go objąć. Wydzierałam się wniebogłosy i płakałam jak nigdy. Na swoich rękach oraz reszcie ciała miałam jego krew. Krew człowieka, który mnie uratował.

,,Dlaczego to zrobiłeś, Jeremy?" pytałam w kółko, dławiąc się własnymi łzami, z trudem oddychając.

,,Czułem, że tak powinno być. Masz przed sobą całe życie, dziewczyno. I jesteś naprawdę niesamowita. Nie zmarnuj tego. Ze względu na mnie. To był zaszczyt być twoim niedoszłym ojcem" - ledwo wydukał. Nawet w tak krytycznym momencie chciał poprawić mi i sobie humor. Chciał mnie wesprzeć i sprawić, żebym nie czuła się winna. Ale i tak czułam. 

,,To niesprawiedliwe!" - wrzeszczałam, gdy on wydał ostatnie tchnienie.

Joseph upuścił broń. Złapał się za głowę i patrzył z przerażeniem na siostrę. Nie taki był ich plan. Nie tak miało to się potoczyć. 

Niewinny człowiek, który niemal mnie nie znał, zginął. Dla mnie. Po to, bym ja mogła żyć. 

- Naprawdę się spóźnimy, Naomi - usłyszałam głos chłopaka, stojącego kilka metrów dalej.

- Już idę - odparłam. Postarałam przywołać się do porządku. Otarłam łzy i uśmiechnęłam się smutno. Wiedziałam, że nigdy sobie tego nie wybaczę. 

Powolnym krokiem ruszyłam w stronę mojego towarzysza podróży.

~~~

- Gdzie ten Nate? - niecierpliwiłam się - Nasz pociąg zaraz przyjedzie. 

Chciałam się z nim pożegnać przed wyjazdem, ale gdzieś go wcięło. Poprawiłam kucyk, przyglądając się pociągom na peronie.

Razem z Richardem mieliśmy spędzić kilka tygodni u jego kuzyna. Zaprosił go, a Richard zaproponował mi wyjazd, bo wiedział, że bardzo chciałam wyrwać się z naszej dziury, przynajmniej na trochę. Co prawda, miasteczko (którego nazwy nie zapamiętałam) było niewiele od naszego większe, ale przynajmniej mieli tam jezioro. Poza tym kuzyn mojego przyjaciela wyjawił mu, że niedawno wydarzyło się u niego coś okropnego i przydałby mu się teraz kumpel. 

Szczegółów nie znałam, ale czułam, że nie mogli przeżyć czegoś równie szalonego i strasznego co my parę miesięcy temu. 

Był początek lipca. Mimo to wydarzenia z października wciąż nie dały o sobie zapomnieć. Ostatnie miesiące pamiętałam jak przez mgłę. To było jak prawdziwy rollercoaster, wszystko wydarzyło się okropnie szybko. Zanim zdążyłam w miarę oswoić się z jedną rzeczą, już działy się kolejne. 

Najpierw dosyć surowo osądzono mojego ojca. Dostał czterdzieści lat odsiadki. Co prawda, mógł ubiegać się o wcześniejsze wyjście, ale raczej nie zakończyłoby się to sukcesem. Wyrok mamy był łagodniejszy - dziesięć lat więzienia. Niby została uniewinniona w sprawie zabójstwa pani Morton, jednak została osądzona za utrudnianie śledztwa oraz utajenie nielegalnej działalności taty. 

Co do Kate i Josepha, to wiedziałam niewiele. Niezbyt interesowałam się ich sprawą, ale słyszałam, że on dostał dożywocie za zabójstwo, a ona trafiła do poprawczaka. Ich rodzice prawnicy byli kompletnie załamani i podobno rozpoczęli z tego powodu terapię. Ale znałam już życie w mojej dziurze i miałam świadomość, że zarówno wieści, jak i plotki rozprzestrzeniały się szybko i ciężko było je rozróżnić. Dlatego do takich zasłyszanych informacji odnosiłam się z dystansem. Casper według plotek miał taką samą sytuację co Kate.

Został jeszcze Gregory Morton. Jakimś cudem nikt nie dopatrzył się jego oszustw oraz faktu, iż wykorzystywał różne osoby na swoją korzyść oraz groził im. Nie wiem skąd on miał takie znajomości, że wszystko uchodziło mu na sucho, ale mogłam tylko mu pozazdrościć.

Richard nie miał żadnych dowodów, bo jego ojciec pozbył się ich. Blondyn twierdził, że gdyby nie to, sam wydałby ojca policji, mimo że wiedział jak skończy się to dla niego oraz rodzeństwa. Mówił też, że jego relacja z ojcem była bardzo nieprzyjemna, a atmosfera w domu napięta.

To też dlatego od razu zgodził się na ten wyjazd. Oczywiście, chciał również wspierać kuzyna. Mówił mi, że rzadko go widywał z powodu dużej odległości, właściwie to spotykali się jedynie w święta. Bardzo cieszył się więc na te wspólnie spędzone wakacje, ponieważ mówił, że mimo iż jego kuzyn było o dwa lata starszy, to zawsze świetnie się dogadywali. 

Namawiając mnie na to, bym pojechała z nim, Richard używał różnych argumentów, lecz najczęstszym było to, iż kuzyn miał dziewczynę. Była rok starsza ode mnie. Blondyn zapewniał, że zaprzyjaźnimy się i nie pożałuję, że z nim pojechała. Zgodziłam się więc, chociaż czułam, że Richardowi bardziej zależało na tym, abym oddaliła się od Nate'a i spędziła czas z nim. Nigdy jednak otwarcie o tym nie mówił.

Przystałam też na tą propozycję, bo miałam nadzieję, że będąc w innym mieście przynajmniej w jakimś stopniu zostawię za sobą przeszłość, lub chociaż będę mniej o niej myślała. Dlatego więc staliśmy na peronie, czekając na pociąg, który miał zjawić się już za niecałe dziesię minut. 

-  Pewnie zaraz przyjdzie. Wiesz jaki jest Nate. To mistrz przychodzenia w ostatniej chwili - rzekł Richard z wyraźną niechęcią - A potem zrobi wielkie show, niczym król.

Mój przyjaciel nawet nie próbował ukryć faktu, że nie przepadał za moim byłym. I z wzajemnością. Czasem czułam się jakbym była między młotem i kowadłem. 

- Ta, a mnie uczył o wyczuciu czasu. 

Nagle zauważyłam go. 

Szedł w naszym kierunku, machając ręką i delikatnie się uśmiechając. Richard nie krył niezadowolenia, gdy wywrócił oczami.

- Zjawiłeś się, Nate Finnick. Niesłychane - skomentowałam z kpiną - A już myślałam, że zapomniałeś, czy coś. 

- No co ty - odparł - Myślałaś, że przegapię ostatnią okazję na wkurzanie cię zanim wyjedziesz, Naomi Wilson? 

- Nie zwątpiłam w ciebie, nie martw się - przewróciłam oczami, a on zaśmiał się.

Nagle zbliżył się do mnie i spojrzał mi prosto w oczy.

- Co ty robisz...? - byłam zdezorientowana.

- Jeśli to zły moment, to mogę przestać.

- Zależy co zamierzasz zrobić.

- Chciałem ci tylko powiedzieć jedną rzecz. Wiem, że różnie między nami bywało i częściej było źle niż dobrze - rzekł - Cały czas odkładałaś tą rozmowę, twierdząc że mamy czas i nie jesteś gotowa po tym wszystkim co się wydarzyło. Ale ja już nie mogę czekać - dotknął moich dłoni - Masz przed sobą kilka tygodni, podczas których będziesz mogła się nad wszystkim spokojnie zastanowić. Pamiętaj tylko, że ja będę tutaj czekał. I uszanuję twoją decyzję jaka by ona nie była. Zaczekam.

- Nie wiem, Nate... - przygryzłam wargę - Mam wrażenie, że zbyt dużo się wydarzyło. Przykro mi to mówić, ale nie chcę, żebyś potem się rozczarował - sprostowałam - Zastanowię się i zobaczę jak potoczy się sprawa z Richardem, bo jest ostatnio coraz dziwniejszy... - zamyśliłam się nieco, zerkając w kierunku przyjaciela - Porozmawiamy poważnie, gdy już wrócę, zgoda? 

- Zgoda. Będę czekać. 

- Dzięki, ziom - uśmiechnęłam się delikatnie, co Nate odwzajemnił.

- Za niedługo wasz pociąg - kiwnął głową w kierunku tablicy, na której wyświetlało się ile czasu zostało do przyjazdu danego pociągu - Będę się zbierał - odsunął się ode mnie - Miłych wakacji - odwrócił się na pięcie. 

Gdy już wykonał parę kroków, podbiegłam do niego i zatrzymała go. Spojrzał na mnie zdziwiony, a ja wtuliłam się w niego, bo z jakiegoś powodu bardzo tego w tym momencie potrzebowałam. 

Poczułam się bezpiecznie i po prostu tak, jakbym wiedziała gdzie jest moje miejsce. Nieco rozjaśniło mi się w głowie, gdy czerpałam przyjemność z tego mocnego uścisku.

Było w nim więcej uczucia niż w wszystkich naszych pocałunkach razem wziętych.

Całowaliśmy się nie raz i  to głównie wtedy, gdy mieliśmy jedynie fizyczną relację. Były one zawsze pełne pożądania, nie było w nich żadnych głębszych uczuć i czułości.

To przytulenie wzbudziło we mnie tyle emocji. Pierwszy raz przy nim poczułam coś innego niż pożądanie czy zwykłe zauroczenie. 

To była miłość. Zrozumiałam to dopiero w momencie, w którym mieliśmy się rozstać i zobaczyć dopiero za ponad miesiąc. 

- Tylko za mną nie tęsknij za bardzo, księżniczko - zażartował. Spojrzałam mu prosto w oczy i uśmiechnęłam się szczerze.

- Nie martw się - rzekłam - Wcale nie będę tęsknić.

- A, to dobrze się składa, bo ja też nie - odparł, po czym obydwoje wybuchliśmy śmiechem. 

- Muszę już iść - powiedziałam, wypuszczając go z objęć. Nate złapał mnie za rękę i przez chwilę po prostu tak staliśmy i patrzyliśmy na siebie, jak gdybyśmy widzieli siebie nawzajem po raz pierwszy. Chyba tak zresztą było. Po raz pierwszy patrzyliśmy na siebie inaczej. Poczułam motylki w brzuchu.

- Nasz pociąg, Naomi - cudowną chwilę przerwał Richard. Po raz ostatni zerknęłam na Nate'a i puściłam jego dłoń.

- Do zobaczenia - po tych słowach podbiegłam do pociągu, do którego już zaczęli wsiadać ludzie.

- No, to co panie przewodniku? - zapytałam, gdy już byliśmy w środku.

- Tym złomem będziemy jechać tylko godzinę, więc nie jest tragicznie - odparł chłopak - Wysiądziemy w  Breadforf, około piętnaście minut będziemy czekać na pociąg, którym w przeciągu jakichś dwóch i pół godziny trafimy prosto do naszego celu.

-Szykuje się niezła przygoda - rzekłam ironicznie - Przypomnij mi tylko: jak nazywa się to miasteczko, do którego jedziemy?

Nagle Richard zrobił coś kompletnie niespodziewanego. Delikatnie złapał mnie za ramiona i pochylił się nade mną.

- Jedziemy do... - przerwał na moment, aby złożyć na moich ustach krótki i delikatny pocałunek - Thomson Town.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top