𝕶𝖎𝖑𝖑 𝕱𝖔𝖗 𝖄𝖔𝖚
Hey, hey mam dla was krótkie opowiadanie w stylu "x Reader". W sumie świetnie bawiłam się je pisząc i szczerze, nie miałam zamiaru nawet go tu wstawiać, ale chyba przydałoby się mieć cokolwiek na profilu prawda xd?
Głównym bohaterem opowiadania jest bezimienny chłopak (możecie sobie wstawić kogokolwiek) ze skłonnościami yandere. Muszę tu jednak zaznaczyć że wbrew mniemaniom niektórych, "yandare" jest osobą gotową zabić dla swojej obsesji jednak za nic nie skrzywdziłaby swojego słoneczka. Właśnie zgodnie z tą definicją pisałam to oto opowiadanie
Ostrzeżenia: Krew, gore, morderstwo, toksyczne relacje
Opowieść nie sprawdzana błędy interpunkcyjne mogą się pojawić, z góry przepraszam
Z dedykacją dla Aylalight ♡♡♡
---------------------------------------------------------
„Przepraszam. Nie chciałem, ale nie było innego wyjścia”. Pomyślał chłopak patrząc na zwłoki, które jeszcze chwile temu były jak najbardziej żywe. Wyglądały okropnie, do tego stopnia, że zastanawiał się jak dał radę na ten widok nie zwymiotować. Odkładając pistolet na ziemię pochylił się, żeby dotknąć skóry martwego chłopaka. Zimna. Dobrze. To znaczy, że już nie żyje. Zaraz…co miał zrobić ze zwłokami?
Chociaż, nie ważne i tak nie chciał ich ruszać. Nie dotknąłby tego cholerstwa nawet gdyby było dalej żywe. Nienawidził tamtego kolesia szczerze jeszcze kiedy oddychał, a teraz, już martwy, nieboszczyk mógłby się w końcu na coś przydać.
„Dla (Twoje Imię)…wszystko dla (Twoje Imię)”powtórzył sobie w głowie kierując się do łazienki. Był cały we krwi, która nie zdążyła jeszcze zakrzepnąć i mieniła się wciąż tym sam purpurowo czerwonym kolorem. Przez całą tą maź czuł się jak rzeźnik po zarżnięciu świni, ohyda. Odkręcając kran powoli zdjął z siebie swoje ubrania włożył je do torby. Koszulkę zamoczył i zaczął pieczołowicie wycierać pistolet, który wciąż miał w ręce. Nie chciał wkładać go pod wodę z obawy, że mógłby wtedy zmyć napisane na nim markerem Twoje inicjały lub zepsuć i uczynić go bezwartościowym, a w końcu nie wiedział ile ofiar musiałby jeszcze złożyć w Twoim imieniu. Zadbawszy o narzędzie zbrodni włożył obie dłonie pod ciepłą wodę i zaczął pocierać jedną o drugą, wyskrobując cały brud zza paznokci, potem czyszcził przedramiona i tak całą długość swojej ręki. Było to zajęcie dosyć monotonne, patrzenie jak czerwonawa ciecz jest powoli spłukiwana do kanalizacji. Po dłuższej chwili trzymania rąk w wodzie w końcu uznał, że są wystarczająco czyste. Podniósł głowę i spojrzał w lustro.
Kim on był? Nie mógł sobie przypomnieć. Nie rozpoznawał twarzy w zwierciadle. Długie kasztanowe włosy opadające na czoło, młoda twarz, niedotknięta ręką czasu, ciemne zimne oczy, długie rzęsy…wszystko pokryte drobnymi kroplami krwi.
Wyciągnął ramię by zmazać ją z oblicza nieznajomego, ale zdziwił się gdy ten zablokował mu drogę. Rozszerzył palce kładąc całą swoją dłoń na tej chłopaka, była strasznie zimna. Całkiem jakby…całkiem jakby był…całkiem jakby był martwy. Ha..haha…
Nie mógł być martwy przecież się ruszał, nawet teraz śmiał się razem z nim tak jakby usłyszał najzabawniejszy żart wszechczasów. Haha...Haha...to niemożliwe. Niemożliwe!
Powoli jednak chichot ucichł a on w końcu przypomniał sobie, że miał umyć twarz, co też zrobił. Ubrał się w ciuchy które wcześniej przyniósł i wyszedł z łazienki. Znów znalazł się w pomieszczeniu ze zwłokami, ale tym razem to nie one przyciągnęły jego uwagę. Dwie z czterech ścian były pokryte czerwonymi plamami, niemalże tworząc abstrakcyjny obraz. Mógłby sprzedać go na aukcji, a za wszystkie te miliony kupiłby Ci wielki dom z widokiem na morze. Tak, to był świetny pomysł. Nie mógł jednak zabrać stąd całej ściany dlatego z westchnieniem wyskoczył przez okno kierując się prosto do twojego domu.
Idąc przez las zaczął marzyć. Teraz będziesz go kochać bardziej. Zabił kogoś dla Ciebie, a w nagrodę będziesz kochać go jeszcze mocniej niż przedtem. Będziesz trzymać go za rękę i spacerować razem z nim przez park, będziesz całować go i mówić jaka szczęśliwa jesteś, że jesteście razem.
Te wszystkie rzeczy, na które tak długo czekał i, o których tak długo marzył mogły w końcu stać się rzeczywistością.
Tak...to był dobry wybór. Zamordowanie tego kolesia było chyba najlepszą decyzją jaką podjął w swoim życiu. Nie miał najmniejszych wątpliwości, że dzięki temu będzie mógł cieszyć się twoją miłością, aż na wieki. W końcu tak mu powiedziano. Będziesz go kochać jeśli tylko zabije dla Ciebie.
W pierwszej chwili myślał, że to szalony pomysł. Zakończenie czyjegoś życia dla (Twoje Imię). Na całe szczęście szybko udało mu się zrozumieć, że nie było to tak okropne wyjście jak niegdyś uważał. Wychodząc z małego lasu szedł dalej, przedmieścia były niezwykle spokojne tego dnia. Nie było nikogo, kto mógłby zobaczyć jak chłopak mija powoli wszystkie domy i witryny. Zatrzymał się na chwilę. Na wystawie sklepu RTV niespodziewanie pojawiły się wiadomości.
-Groźny morderca na wolności grasuje w okolicach (Twoje miasto)! Z zimną krwią zabił…-bla, bla, bla. Po co mu to mówili? Przecież już o tym wszystkim wiedział. Był w końcu na miejscu. Nie spodziewał się jednak, że policja będzie taka szybka.
Hmmm….Czemu ta cycata lala powiedziała „na wolności”? Nie był zwierzęciem, miał prawo do bycia wolnym. Może był to po prostu kolejny chwyt mediów. Mówienie o ludziach jak o okazach w zoo, pewnie chcieli sprawić, żeby poczuli się gorsi, bardziej zależni. Musiał Ci o tym wspomnieć kiedy już się spotkacie. Musiałaś uważać na takich jak oni… a skoro już mowa o Tobie…
Chłopak przećwiczył jeszcze raz w głowie swoje wyznanie. Nic nie planował, ale warto było mieć coś w razie gdyby poczuł przypływ odwagi i chciał Ci powiedzieć co czuje. Chociaż pewnie nie byłoby takiej potrzeby. W końcu zabił dla Ciebie, powinnaś go teraz kochać. Musiał się jednak pospieszyć, jego twarz już niedługo będzie wszędzie w telewizji, a oni przecież nie zrozumieją. Nie zrozumieją jego uczuć, nie zrozumieją dlaczego to zrobił. Będą mówić dokładnie to co krzyczał ten chłopak przed śmiercią, ale jego to nie obchodziło. Tak długo jak miał Ciebie całą ziemia mógła płonąć. Nie zrobiłoby mu to żadnej różnicy.
Parę rzeczy wziąłby jednak z tego świata. Twoją rodzinę, twoje rzeczy, twoich przyjaciół. Nie chciał żebyś była smutna. By zazdrosny, prawda. Starał się skupiać całą Twoją uwagę na sobie, nie znosił gdy robiłaś coś bez niego, ale bardziej niż tego nie znosił gdy byłaś smutna. Rzuciłby się w ogień dla Twojego szczęścia. Nawet gdy jeden z tych Twoich durnych kolegów sprawiał, że byłaś smutna, chłopak odsuwał od siebie nieodpartą chęć owinięcia swoich palców wokół gardła znajomego i oferował Ci radę, wspierał Cię, aż do momentu kiedy w końcu pogodziłaś się z tą tanią podróbką człowieka.
Bolało, racja, ale kogo obchodziło kiedy on płakał? Na pewno nie jego. Uczucia tylko hamowały go przez całe życie. Nie miał na nie wpływu, jak instynkt zmuszały go do robienia wszystkich tych rzeczy, których robić nie chciał. Sprawiały, że tracił kontrolę, a jednocześnie były czymś mu nieznanym. Czymś tak obcym, że nie potrafił ich zrozumieć niezależnie ile razy próbował. To wszystko nie miało jednak teraz znaczenia. W końcu ktoś wypełniał pustkę ziejącą w jego wnętrzu. Byłaś tam Ty.
Stawiając pewne siebie kroki w końcu dotarł pod twój próg. Podniósł rękę i zapukał do drzwi. Wiedział, że to Ty otworzysz. Twoi rodzice byli jeszcze w pracy, miał dobre 4 godziny zanim którekolwiek z nich miałoby wrócić.
Niektórzy powiedzieliby, że to dziwne jak dobrze Cię znał, ale dla niego była to rzecz całkiem normalna. W końcu, były to informacje mu potrzebne, ile masz lekcji, z im się widujesz, o której wstajesz, kiedy wstają twoi rodzice. Miał jednak jeszcze wiele braków na Twój temat, które musiał zapełnić . Dla przykładu nie widział wciąż wszystkich Twoich wyników badań, ale niebawem był pewien, że sama dasz mu te wszystkie rzeczy.
Z jego rozmyśleń wyrwały go drzwi, które niespodziewanie otworzyły się na oścież. Stanęłaś w nich Ty, wyglądałaś na wystraszoną i spojrzałaś na niego szerokimi oczami, które jednak powoli się zrelaksowały kiedy zdjął swój kaptur, odkrywając zarazem swoją twarz.
-Hej, co Ty tu robisz? Nie słyszałeś, że nie jest teraz niebezpiecznie na ulicy?- zapytałaś. Przez chwilę nic nie odpowiadał, zbyt zapatrzony w Ciebie, żeby poprawnie odpowiedzieć.
-Halo? Czy-…
-Wszystko Ci zaraz wyjaśnię- przerwał niespodziewanie, z jakiegoś powodu wciąż stałaś w przejściu blokując mu drogę -tylko wpuść mnie proszę -dodał po chwili.
-Nie...nie mogę, moi rodzice-zaczęłaś wahając się chwile. Twoi rodzice co? Wrócili szybciej? Nagle gdzieś w tle usłyszał syreny radiowozów policyjnych. Na pewno zwróciliby uwagę na jakiegoś chłopaka próbującego dostać się do domu młodej dziewczyny, a do tego nie mógł dopuścić
–[Twoje imię] musze Ci coś powiedzieć, ale nie mogę tego zrobić tutaj, tak? Pozwól mi zostać na noc i wszystko zrozumiesz.-w jego głosie słychać było niecierpliwość, akurat teraz postanowiłaś być problematyczna.
Kiedy po dłuższej chwili wciąż stałaś w drzwiach, a dźwięki policji tylko się zbliżały, nie miał innego wyjścia niż wyciągnąć swoje dłonie i odsuwając Cię na bok wprosić się do domu. Odwrócił się i zamknął za sobą drzwi.
-Jeśli spytają, nie ma mnie tu -wziął Cię za rękę i nie zwracając uwagi na Twoją coraz bardziej zaalarmowaną twarz zaczął prowadzić do pokoju na górze.
-Słuchaj, moi rodzice nie chcą żebym wpuszczała byle kogo do domu, nie możesz tu być -w końcu znalazłaś swój glos, drżał lekko. Uroczo.
-Ja nie jestem byle kim. -odparł bez namysłu wchodząc z Tobą do pokoju
-Boją się, że ten morderca coś Ci zrobi? -zapytał z lekkim humorem, ty jednak się nie uśmiechnęłaś
-Chyba tak…-odpowiedziałaś powoli. Chłopak westchnął i patrząc na Twoje oblicze ciepłym spojrzeniem. Wyciągnął rękę i poprawił kosmyk włosów, który opadł na Twoje czoło. -On nic Ci nie zrobi -odparł spokojnie
-Skąd wiesz? -spojrzałaś na niego z zainteresowaniem, a jednocześnie zaczęłaś się cofać. Nie był głupi, szukałaś drzwi. Nie mógł na to pozwolić, nie chciał żebyś wybiegła zanim zdąży Ci to wszystko wyjaśnić dlatego nie znając lepszego sposobu na uspokojenie kogoś powoli wyciągnął ramiona i delikatnie, niemalże jakby bał się, że Cię potłucze objął Cię. Byłaś bardzo ciepła, w przeciwieństwie do niego, zdaje się zawsze lodowatej skóry, której nawet gruba bluza nie dawała rady ogrzać. Twoje włosy były miękkie i pachniały trochę jak cytrusy. Nie starając się hamować zaczął powoli je głaskać, nie zauważając jak Twoje ciało spięło się w reakcji na kontakt.
-Bo ja bym Cię nigdy nie skrzywdził
-------------------------------------------------------
Dajcie znać jeśli się podobało, komentarze zawsze mile widziane ♡
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top