50."Żegnaj Amy."
AMY
Właśnie wsiadłam do samochodu. Chłopaki powiedzieli, że zawiozą mnie na lotnisko. Lecę do Londynu. Ashton nie pojawił się w domu od kiedy mu powiedziałam, że wyjeżdżam. Wszyscy się o niego martwiliśmy. Przepłakałam te trzy dni. Nie chciałam go zostawiać, nie chciałam zostawiać przyjaciół. A teraz będę musiała pożegnać się ze wszystkim. Łatwiej mówiąc, tym wyjazdem spieprzyłam sobie życie, ale muszę pomóc swojej siostrze.
- Ja się czujesz? - usłyszałam głos Calum'a.
- Źle. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Nie chcę was zostawiać. - odwróciłam głowę w stronę szyby, a po policzku spłynęła mi łza.
- Ej, nie płacz. - przytulił mnie Luke. - Wszystko się z czasem ułoży. - powiedział spokojnie.
- Jesteśmy. - powiedział ze smutkiem Michael.
Wysiedliśmy z auta i wyciagnęliśmy bagaże. Weszliśmy do budynku i stanęliśmy na środku wielkiego pomieszczenia. Odwróciłam się w stronę chłopaków.
- Tak bardzo chcę zostać. - powiedziałam łamiącym się głosem.
- My też tego chcemy, ale nic nie zrobimy. - powiedział Mike, który też powstrzymywał łzy. Czemu to takie trudne? Za pół godziny miałam lot. Przez chwilę panowała cisza. Ludzie którzy również czekali na lot przysypiali na krzesłach. Była dopiero czwarta nad ranem. Popatrzyłam ponownie na chłopaków. Byłam tak cholernie smutna. Zostało 20 minut. Podeszłam do Michael'a.
- Mike.
- Amy.
Wymieniliśmy swoje imiona i po chwili różowowłosy zamknął mnie w uścisku.
- Nie zapomnij o nas. - szepnął mi do ucha.
- Nigdy o was nie zapomnę. - odpowiedziałam i głos mi się załamał, a z oczu popłynęły łzy. Po chwili do uścisku dołączyli się Luke i Calum. To był najgorszy moment w moim życiu. Gdy się odemnie oderwali usłyszałam jak drzwi wejściowe się otwierają. Patrzyłam w tamtą stronę. Stał tam Ashton. Miał włosy w nieładzie oraz podkrążone i zaczerwienione oczy. Zaczął iść w moją stronę, a po moich policzkach zaczęło spływać coraz więcej łez. On tu był. Przyszedł.
- Ash. - powiedziałam przez łzy.
- Amy. - powiedział głosem, który był pozbawiony jakichkolwiek uczuć. W pewnym sęsie rozumiem go, zostawiam go, znowu.
Podszedł do mnie bliżej i mnie pocałował. Brakowało mi tego. Ten pocałunek był inny pełen, tęsknoty i smutku. Gdy oderwal swoje usta od moich, spojrzał głęboko w moje oczy i powiedział:
- Żegnaj Amy.
I odszedł. Patrzyłam na jego sylwetkę znikającą za ciemnymi drzwiami. Nie mogę uwierzyć, że to koniec.
Popatrzyłam ostatni raz na chłopaków i przytuliłam każdego z osobna.
- Żegnajcie. - powiedziałam i odeszłam.
Czas zacząć nowe życie, ale czy lepsze?
😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢😢
Ryyyyyyyczeeeeeeee!!!!!!!
Jest godzina 0:47
Czyli dziś do 13:00 powinien pojawić się epilog.
Kto płacze razem ze mną?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top