"LUB MÓGŁBYŚ PRZYJECHAĆ PO MNIE?"
- Dlaczego sądzisz, że to dziwne?
- Ola on no cóż, nie przepada za mną. - Siedzimy we dwójkę w kawiarni i rozmawiamy od dobrych dwóch godzin. Szczęściu trzeba pomóc. Pomogłam sobie znajdując przyjaciół. Poczułam się jak normalny człowiek, wychodząc rano na balkon dostrzegam piękne błękitne niebo, zieleń pokrywającą rośliny, poczułam harmonię, przewalczyłam ciemność, która mnie zabijała.
- Przesadzasz Iz. - Uniesłam do góry jedną brew i nie odwracałam wzroku od kobiety. - Przestań się tak patrzeć, on po prostu jest dość specyficznym człowiekiem i do każdej nowo poznanej osoby trzyma dystans. - Przewróciłam oczami.
- Już nie ekscytuj się tak. - Ola się uśmiechnęła i wysyłała mi buziaki w powietrzu.
Też jestem specyficzna, ale staram się przystosować do każdego oraz nikogo nie oceniać z góry, jakby to powiedzieć mam rendgen w oczach, jeśli chodzi o tak zwane kurwy.
- Zmieniając temat dzwoniłaś do tego kelnerka? - Moja odpowiedź brzmi nie. Nie mam głowy do związków i mężczyzn, chcę się skupić na muzyce, to jest mój największy cel.
- Nawet nie zaczynaj!
- No stara, skontaktuj się z nim, co ci szkodzi? - Co mi szkodzi? Wiele czynników, ale zostawię to przeczucie w tyle.
- Przestań błagam! - Za chwilę będę się modlić.
- Oj no dawaj telefon. - Kobieta zabrała mi mój telefon, który leżał na stoliku. Zanim zdążyłam zareagować odblokowała i zaczęła szukać numeru, którego niedawno zapisywałam.
- Ola stop.
- Za późno.
°°°
Nie odpisał, na szczęście tego nie zrobił. Jestem już od jakiejś godziny w mieszkaniu. Po powrocie rzuciłam się na moje łóżko i odpaliłam film.
Oczywiście skupić się nie mogłam, gdyż moje myśli krążyły wokół kelnera. Ola napisała do niego "Hej, z tej strony Iza, ta dziewczyna z kawiarnii. Pomyślałam, że może chciałabyś się spotkać? Jestem osobą śmiałom, ale do kurwy bez przesady, powinnam za to udusić brunetkę. Wiem przecież rozumiem, że chciała sprawić mi przyjemność, ale nie odczuwam potrzeby spotkania się w ten poważny sposób z płcią przeciwną. Jak wspominałam wcześniej, muzyka jest na pierwszym miejscu.
Następnego dnia byłam na czternastą w studio, które było zajęte. Więc podążyłam do kuchni w celu odczekania i wypicia kawy.
Kiedy weszłam do pomieszczenia zauważyłam dwóch delikwentów, między innymi Bedoesa i Krzysztofa.
- Cześć - odezwałam się i zwróciłam ich uwagę.
- O Izi ! - Wykrzyczał Krzysztof i przytulił mnie.
- A my się nie znamy. - Podszedł Bedi. Tak, nie zdążyłam poznać Borysa, choć byłam blisko. Byłam całkiem niedawno z Wesołą na Festiwalu, gdzie grał ten mężczyzna, ale niestety wyszło tak, że coś mu wypadło i zwinął się szybko.
- Jestem Iza. - Uśmiechnęłam się szeroko.
- Borys, czyli Bedoes.
- Zdążyłam zauważyć. - Zaśmialiśmy się.
- To co cię tu sprowadza? - Wtrącił się Krzysiu. Nasza cała trójka usiadła przy blacie.
- Przyszłam coś nagrać, ale PlanBe był pierwszy...
Nie sądziłam, że nasza konwersacja się tak bardzo rozwinię. Raper jest bardzo dobrą osobą do rozmowy. Nie sądziłam, że aż tak się dogadamy. Nasza rozmowa w pewnym momencie zeszła na poza rapowe sprawy, bardzej społeczne, było to między innymi tak zwane ludzkie ścierwo. Opowiedział mi kawałek swojej historii, walczył tak jak ja. Prowadził bitwę z "wilkami". Cholera przeszłość dała w kość, ale było warto, teraz jestem tutaj w QueQuality, a on w SB mafij. Odniósł sukces, a ja nad nim pracuję. Upadek, wstawanie, upadek, wystawianie, a teraz widzę, że było warto.
- Izabella szukałem cię. - Usłyszałam i oderwałam się od rozmowy. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, nawet nie zauważyłam kiedy zniknął Krzysztof. Ujrzałam Kubę z wieloma kartkami. - Witam Borys.
- Kuba spotkanie po latach. - W trakcie wypowiedzenia tego zdania mój telefon zaczął wibrować. Spojrzałam na ekran, o kurwa kelner. Nie sądziłam, że będzie dzwonił. Spojrzałam na mężczyzn, byli zajęci rozmową, więc nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Z chęcią się z tobą spotkam. - Wypalił. - Pasuję ci Starbucks siedemnsta? - Cholera spotkam się z nim, nie chcę wyjść na idiotkę, że niby najpierw do niego wypisuję, a teraz mówię, że no sorry nie mam czasu, byłoby to dość pojebane.
- W porządku. Do zobaczenia.
- Cześć. - Nim się rozłączyłam poczułam intensywny wzrok na mojej osobie i przysięgam nie było to świadome, cóż moje usta prędzej powiedziały niż mózg to przemyślał. - Lub mógłbyś przyjechać po mnie?
- Jasne podaj adres i będę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top