"JEST PAN SINGLEM?"

Czytasz? Zostaw głos, to naprawdę motywuje! Pozdrawiam.

Życie składa się z wielu etapów. Nie zawsze jest jak po naszej myśli. Staramy się by nasze życie było szalone i beztroskie, lecz co z resztą? Co z ograniczeniami oraz słabościami? Jest wiele nierzytelności, grupa osób ma problem z okaleczniem się, autoagresją, druga grupa z narkotykami, a jeszcze inna z alkoholem. Ludzie, którzy mają swoją własną słabość lub tak zawne uzależnienie są w wielu przypadkach odtrącani, może być to ze strony chłopaka, który ci się cholernie podoba, lecz on cię nie chcę, ponieważ palisz. Czy to oznacza, że nie może zaakceptować cię taką jaką jesteś i niezrozumie twojej słabości? Czy, że chcę Ci pomóc?
Każdy ma inne zdanie oraz swoją przygodę, każdy ma swoje uzależnienie, każdy jest inny. Każdy ma w sobie coś wyjątkowego, wartego uwagi, ale przez takie bzdury jak nasze słabości jesteśmy oceniani z góry oraz traktowani jak śmieci.
Człowiek, który wyzywa drugą osobę od ćpuna, tak naprawdę nie wie co przeszła osoba, która zażywa te substancje, nie wie jak dużo wycierpiała. Potrafimy oceniać, lecz może powinniśmy okazywać zrozumienie, może byłoby łatwiej, może nasze życie nie byłoby, aż takie ciężkie...

- To co zaczynamy? - Spytał Białas. Machnęłam głową i założyłam słuchawki. Będę nagrywała z nim piosenkę. Poznałam go tutaj w studio, miał jakąś ważną sprawę do Kuby i zdążyliśmy trochę porozmawiać, złapaliśmy wspólny język i wyszło tak, że teraz razem nagrywamy.

Kiedy wybiła godzina dwudziesta pierwsza, wyszłam z pomieszczenia, jeśli chodzi o Białasa zwinął się godzinę wcześniej. Postanowiliśmy zakończyć nagrywać, a za tydzień rozpoczniemy nagrywanie teledysku. Jest to mój pierwszy feat i jestem bardzo podekscytowana.
- Cholera. - Powiedziałam pod nosem. Na moje nieszczęście zdążyłam na kogoś wpaść. Kiedy znalazłam się na podłodze podniosłam głowę i ujrzałam Kubę. Kurwa.
- Nic ci nie jest? - Podał mi rękę, po czym się podniosłam.
- Nie, nic mi nie jest Kuba. Śpiesze się do domu, także przepraszam i cześć.
- Czekaj mogę cię podwieźć też wracam, a mam po drodze. - Machnęłam głową. - W porządku, tylko zaczekaj tu, idę po papiery.

Następnego dnia byłam umówiona z Olą oraz Roksaną, a na popołudnie z Białasem.
- To co dziewczyny? Jak u was? - Spytałam rozsiadając się. Nigdy nie zastanawiałam się jak to jest, gdy ktoś cię zdradza, w moim przypadku nie ufałam ludzią, działałam na własną rękę. Może odczuwałam strach lub chciałam uniknąć najgorszego.
- Izka jadę z Krzyśkiem do Turcji!" - Jej ekscytacja była cholernie duża, jest z nim szczęśliwa, trudno trafić na taką miłość. Życie daje nam w kość jeśli chodzi o te sprawy. U niektórych miłość jest jak zakazany owoc, a jeszcze innych czymś przejściowym. Według mnie ludzie jeszcze wielu przypadkach nie nauczyli się kochać oraz nie są gotowi, a pchają się w związek.
- To świetnie. - Uśmiechnęłam się. - A ty Roksi?
- Ja, jak to ja zajmuję się QueQuality. - Zaśmiałyśmy się i złożyłyśmy zamówienia, kiedy podszedł kelner. - Dziewczyny co wy na to, żeby zorganizować jakąś imprezę w QueQuality z okazji urodzin Kuby? Moglibyśmy zrobić mu imprezę niespodziankę.
- Roksana wreszcie myślisz! - Powiedziała głośnej Olka.
- Czy ty coś sugerujesz Olcia?
- Spokój dziewczyny, nie zamierzam was rozdzielać! - Zaczęłyśmy się śmiać jak głupie. Za takie chwile dziękuję.
Przeniesłam wzrok na barmana, który kładł na naszym stoliku napoje w szklankach.
Jest przystojny - mężczyzna jest bardzo przystojny. Nigdy jakoś nie zważałam uwagi na przeciwną płeć, byłam zbyt pochłonięta biznesem. Zazwyczaj były to tylko jednorazowe stosunki. Nigdy nie nie odczułam miłości do mężczyzny.
- Jest Pan singlem? - Z zamyśleń wyrwał mnie głos Aleksandry. Dopiero teraz zauważyłam, że wpatrywałam się w niego. Na moich policzkach pojawił się odcień czerwieni. Cholera. Szturchnęłam ją łokciem, a na twarzy mężczyzmy pojawił się szeroki uśmiech.
- Zależy dla kogo. - Roksana wraz z Olą zaśmiały się i pokazały palcem na mnie. Przysięgam kiedy wyjdę wraz z nimi dostaną ochrzan. - Dla tej pięknej pani jestem singlem. - Wyciągnął długopis z kieszeni, wziął serwetkę i zapisał na niej numer, po czym odszedł.
- Masz branie. - Odezwała się Roksi, a następnie dostała ode mnie w ramię.

Nigdy nie zastanawiałam się jak będzie wyglądać moja przyszłość, byłam pewna, że skończę tam na blokach. Nie czułam się z tym źle, władała mną obojętność, którą ciężko było zwalczyć. Sądzę, że życie było mi obojętnie. Jest to najgorsze co może spotkać, nie obchodziło mnie czy umrę. Byłam samolubna, nie pomyślałam wtedy o matce, która codziennie modliła się do Boga bym wróciła cała i zdrowa do domu. My ludzie nie możemy przywykąć do troszczenia się, trudno nam się przyzwyczaić, że ktoś o nas się martwi lub troszczy.
Nasi rodzice krzyczą, ponieważ się martwią, nie jest to dobry sposób na nasz ratunek, ale może wystarczy z nimi porozmawiać, dać im jakiś znak, że wszytko będzie dobrze, pokazać, że jest ciężko, lecz dajecie radę, ponieważ wychowali wyjątkowe dziecko, które was kocha.
Dzisiaj powinnam dziękować mamie, że jednak dała mi życie, ponieważ nigdy nie wiadomo co będzie dalej, byłam zaślepiona teraźniejszością, teraz wiem, że przeszłość może przynieść lepsze życie. Kiedyś handlowałam narkotykami, a teraz nagrywam z Białasem.
- To za tydzień w środę się widzimy. - Uśmiechnęłam się do mężczyzny i machnęłam głową.
- Tak, pamiętam teledysk.
- To świetnie. Cześć Bell! - Dostałam od niego nową ksywkę, nie jest najgorsza, nie lubię mojego imienia, wolę jak ktoś do mnie się inaczej zwraca.
Muszę przyznać nie mogę się doczekać.
Po chwili drzwi kolejny raz się otwarty i w porgu stanął Krzysztof, a za nim uśmiechnięty Moyes.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top