3
Ruszyłam w stronę Dormitorium Gryffindoru. Miałam w dupie, że Huncwoci zapewne są w pokoju razem z tlenionym, ale nie chciało mi się siedzieć w pokoju i słuchać jaka to Stella jest biedna, że dała się przelecieć chłopakowi, który okazał się być „Szlamą".
- Podaj hasło kochanieńka - gruba dama znała mnie doskonale. Od pierwszego roku przesiaduje tutaj co jakiś czas, gdy huncwotów nie ma albo są świata i wtedy śpię u Abraxasa. Nigdy nikomu o tym nie mówiłam, ale zazdrościłam Syriuszowi przynależności do domu lwa. Kochałam ciepłe barwy tego domu i w jak przytulny sposób został on stworzony. Święta spędzone u Gryfonów w odróżnieniu do dormitorium ślizgonów to raj na ziemi.
- Nie będę podawać hasła, mogłabyś zawołać Abraxasa Malfoya? Chcę z nim porozmawiać tutaj - uśmiechnęłam się delikatnie. Gruba dama choć lekko zdziwiona zniknęła z obrazu a po paru minutach portret uchylił się a zza niego wyszedł blondyn.
- Luna, coś się stało? - zapytał zdziwiony stając przede mną.
- Jaka jest szansa, że mogę spać u ciebie dzisiaj? - zapytałam patrząc na niego z nadzieją w oczach.
- Dzisiaj tak średnio Lunka - westchnął - chłopaki są w pokoju i raczej nie zanosi się na to aby się wynieśli.
- Kurczę - westchnęłam po czym ruszyłam w stronę ławki stojącej nieopodal wejścia.
- A co się stało? - zapytał zmartwiony ruszając w moje ślady - znów dziewczyny?
- Tak - westchnęłam - Stella poznała jakiego chłopaka we wakacje i chwaliła się swoim wakacyjnym romansem i jak była w niebie aż się okazało, że chłop jest mugolakiem - prychnęłam - nie mogłam słuchać tego jak po nim jadą przez status krwi. Teraz pewnie przez całą noc będą o tym gadać a ja nie będę mogła zasnąć.
- Wiesz jakie one są Lun.
- Wiem, ale ty też nie mógłbyś tego słuchać Brax - westchnęłam.
- Domyślam się - westchnął po czym przytulił mnie do siebie - mam pomysł! Poczekamy tutaj do 23, chłopacy na pewno padną szybko bo całą poprzednią noc siedzieli i pili piwo więc mogę cię przemycić na te jedną noc do nas pod warunkiem, że wcześnie rano zmyjesz się do siebie. Nie chce potem słuchać od nich jakim jestem idiotom, że się z tobą zadaje i tak dalej. To działa podobnie jak u ciebie i dziewczyn.
- Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! Kocham cię! - krzyknęłam rzucając mu się w ramiona.
- Nie ma za co Luna. Wiesz, że dla ciebie zrobię wszystko - powiedział po czym pocałował mnie w skroń.
- Tylko nie siedźcie za długo bo po 22:30 jest obchód nauczycieli, żeby was nie złapali bo wtedy z waszego planu nici - do rozmowy dołączyła gruba dama.
- Jasne - zaśmialiśmy się.
Po prawie 40 minutach w końcu ruszyliśmy na palcach do pokoju wspólnego gryffindoru.
- Wejdziesz tajnym przejściem w łazience bo nie chce żebyś narobiła hałasu wchodząc po schodach bo wiesz różnie bywa, bariera ochronna się włączy i będzie przypał - stwierdził Abraxas.
- Dobra, ale idź najpierw sprawdź czy wszyscy śpią i czy kogoś nie ma w łazience bo nie mam zamiaru wparować jak na przykład Lupin będzie brał prysznic - prychnęłam.
- Nie chcesz sobie popatrzeć na Remuska? A może byś chciała kogoś innego? Peter? James? - zapytał po czym zaczął dusić się ze śmiechu.
- Przestań! - unosiłam lekko głos - to nie jest wcale zabawne - udawałam obrażoną dziewczynkę po czym z założonymi rękoma na krzyż usiadłam na kanapie.
- Luna nie obrażaj się - Abraxas podszedł do mnie po czym wieszając się na moich barkach przytulił mnie do siebie - wiesz, że żartuje sobie.
- Wiem, ja też żartowałam - powiedziałam po czym wstałam i ruszyłam w stronę schodków - idziesz do Hogsmeade jutro?
- O Ty cwaniaro - zaśmiał się - tak idę, ale raczej z chłopakami.
- Szkoda - westchnęłam smutno - ciągle teraz czas spędzasz z huncwotami a ze mną to już w ogóle nie masz czasu wyjść.
- Wiesz jak jest Luna - westchnął - chce z tobą spędzać czas, ale odkąd jesteśmy teraz wszyscy u Jamesa to więcej czasu z nimi spędzam bo oni chcą ze mną spędzać więcej czasu a ja nie chcę żeby znowu mieli do mnie wąty o ciebie. Przepraszam, obiecuję, że za tydzień pójdę z tobą - westchnął.
- Dobrze - przytaknęłam smutno - ale masz ze mną wyjść za tydzień bo cię uduszę, a teraz idź sprawdź górę bo jestem padnięta i chcę się położyć.
- Tak jest pani kapitan! - zasalutował po czym ruszył na górę. Czekałam na niego jakieś 4 minuty po czym zszedł z wielkim uśmiechem na twarzy - wszyscy śpią, więc możesz śmiało wchodzić - powiedział po czym puknął dwa razy w ścianę a tajne drzwi ukazały się moim oczom.
- Jejj! - klasnęłam uradowana po czym ruszyłam w stronę przejścia.
- Sory za bałagan, ale ja nie odpowiadam za chłopaków - szepnął Abraxas, gdy znalazłam się w ich pokoju. I faktycznie bałagan był tam niesamowity, ale cóż nic na to nie poradzę, dlatego wzruszyłam tylko ramionami i weszłam w głąb pokoju zamykając za sobą drzwi od łazienki.
- Na pewno wszyscy śpią? - zapytałam jeszcze raz dla pewności patrząc na chłopaków. Peter leżał zwinięty w kulkę pod kołdrą a wokół było pełno papierków po słodyczach. Potter leżał roznegliżowany na swoim łóżku. Miał na sobie tylko spodnie od piżamy a kołdra leżała na ziemi. Mój kochany braciszek podobnie jak Potter nie miał koszulki (mam nadzieję, że tylko koszulki), ale z tą różnicą, że leżał na brzuchu przykryty do połowy pleców kołdrą. Lupin jedyny pożądny leżał w piżamie i w idealnie posprzątanym i wygładzonym łóżku. Aż miałam ochotę się koło niego położyć tak idelanie wyglądało jego łóżko.
Ale cóż, podeszłam do Abraxasa i najciszej jak potrafiłam położyłam się na jego łóżku tak, aby nie zaskrzypiało po czym przytuliłam się do klaty blondyna.
- Co wy macie z tym spaniem bez koszulki? - zapytałam.
- Żeby takie śliczne panny jak ty mogły sobie popatrzeć - uśmiechnął się łobuziarsko. W pomieszczeniu panował półmrok, ale mogłam się domyślić, że ogromny banan widniał na jego ustach.
- Wal się - zaśmiałam się cicho pod nosem po czym odwróciłam się do niego plecami i wtuliłam w poduszkę.
- Wiem, że mnie kochasz - usłyszałam szept koło ucha i jego ciepły oddech na policzku. Tylko się uśmiechnęłam pod nosem a Brax wtulił w moje plecy. Po chwili odpłynęłam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top