2

Całą drogę z Londynu do Hogwartu przespałam, nawet nie pamiętam jak znalazłam się w zamku, w swoim dormitorium a nawet w wielkiej sali. Ocknęłam się dopiero, gdy Valeria Zabini - moja najlepsza przyjaciółka rzuciła we mnie bułeczką maślaną.

- A ty co? - zapytała ze śmiechem patrząc na mnie - od 15 minut do ciebie gadam a ty patrzysz się w ten stół jakbyś się w nim zakochała.

- Sorry zamyśliłam się - wymamrotałam biorąc bułeczkę ze stołu po czym włożyłam ją do ust.

- Tyle to ja wiem - prychnęła - co takiego chodzi po twojej pięknej główce ty moje kochanie? - zapytała patrząc na mnie z troską. Ja i Zabini przyjaźnimy się od 1 roku. Każdą wolną chwilę spędzamy razem i to właśnie ona zna mnie na wylot jak nikt inny.

- Nic takiego, poprostu trochę odpłynęłam - westchnęłam - mało spałam i dalej jestem głową w pociągu jak zasnęłam na Abraxasie - Zabini w porównaniu do mnie kocha fakt, że jest czysto krwista i nie rozumie dlaczego zasady panujące w takich domach jak nasze mi przeszkadzają co mnie niemiłosiernie irytuje.

- A ty dalej zadajesz się z tym zdrajcą? Czemu? Zakochałaś się w nim czy co - prychnęła już mniej uradowana.

- Weź przestań - warknęłam - Abraxas to mój przyjaciel i będę się z nim zadawać czy wam się to podoba czy nie - i tak zakończyłam temat ponieważ dyrektor Dumbledore wszedł na mówcie i zaczął co roczną przemowę.

~~~

Po kolacji powitalnej bez słowa ruszyłam w stronę lochów. Nie chciałam już więcej dyskutować z Valerią a wiem, że ona na pewno będzie mi prawić morały apropo Malfoya jak zawsze, gdy o nim wspominam.

Po drodze zobaczyłam z oddali mojego durnego brata i jego paczkę gadających z dziewczynami z ich ekipy. Na ten widok aż przewróciłam oczami.

Ja i Syriusz nigdy nie mieliśmy dobrych relacji. Całe życie albo ze sobą rywalizowaliśmy albo wyzywał mnie od popaprańców czysto krwistych a ja go od zdrajców i tak w kółko. Każdego to dziwiło bo byliśmy bliźniakami jednojajowymi więc byliśmy identyczni, ale tylko z wyglądu, z charakteru byliśmy jak ogień i woda.

Przechodząc obok nich zauważyłam jak Evans coś szepcze do Pottera, pewnie o tym, że nie chciałam ich wpuścić do powozu i kazałam iść pieszo, aż się zaśmiałam pod nosem, jednak po chwili poczułam jak ktoś podkłada mi nogę a ja prawie wylądowałam na podłodze, jednak w ostatniej chwili Abraxas pojawił się z nikąd i mnie złapał. W tle słyszałam śmiech całej ekipy.

- Ale jesteś zabawny Potter - prychnął blondyn patrząc na nich.

- Brax, jak Ty możesz zadawać się z moją siostrą i ją bronić - prychnął Syriusz - weź się w końcu ogarnij.

- Wy się ogarnijcie - warknął blondyn po czym przerzucając ramię przez moje braki ruszyliśmy w stronę mojego dormitorium. Jego relacja z Huncwotami była porąbana. Gdy mnie nie było obok byli najlepszymi przyjaciółmi, ale gdy byłam w pobliżu Malfoya nagle zaczynami być dla mnie jak i dla niego chamscy.

- Dzięki, jesteś kochany jak zawsze - powiedziałam wieszając się na jego szyi po czym pocałowałam go w policzek zostawiając mocny bordowy ślad mojej pomadki.

- Nie pozwolę, żeby cię tak traktowali. Nie na mojej warcie - powiedział po czym przytulił mnie mocniej.

- Dobra chodź do dormitorium bo chcę się jeszcze rozpakować - powiedziałam puszczając go po czym ruszyłam przed siebie.

- Nie miałaś być już perfekcyjną panią Black - powiedział śmiejąc się.

- Nie miałam zakuwać jak porąbana a nie nie być perfekcyjna - poprawiłam go - ja nie lubię jak mam przez miesiąc ciuchy w walizce w porównaniu do ciebie - pocisnęłam go.

- Oj tam - machnął ręką - mi to nie przeszkadza.

- No właśnie, tobie to nie przeszkadza, ale mi już tak. Mniejsza o to, jak było u Pottera we wakacje? To twoje pierwsze wakacje po za domem - powiedziałam patrząc na niego z troską.

- Dziwnie - stwierdził - jego rodzice są inni niż nasi. Byli mili, uprzejmi, wiecznie uśmiechnięci i tacy gościnni. Przyjęli mnie z otwartymi ramionami tak samo jak Syriusza i ciebie na pewno też by wzięli mimo, że jesteś Ślizgonką i cię nie znają w odróżnieniu do nas. A wiesz co jest najlepsze? - zapytał patrząc na mnie - Euphemia Potter broniła cię nawet cię nie znając.

- Jak to? Dlaczego? - zapytałam zdziwiona.

- Bo jednego poranka przy śniadaniu Syriusz jak codzień marudził na swoją rodzinę w tym na ciebie. Mówił jaka jesteś okropna i jaką maniaczką czystej krwi jesteś i tak dalej i wtedy Euphemia się oburzyła i zaczęła na niego krzyczeć, że nie ma tak o tobie mówić w końcu ty też masz ciężko na pewno i jest ci na pewno źle w domu tylko o tym nie mówisz i mówiła, że widziała cię na pokonanej i widziała, że jesteś smutna.

- Wow - tyle byłam w stanie z siebie wydusić - a skąd w ogóle widziała jak wyglądam?

- Nie wiem, nie mam pojęcia - powiedział dziwnym tonem Brax przewracając zabawnie oczy.

- No co? - zapytałam walać go w ramię.

- Nie wiem, może dlatego, że wyglądasz kropka w kropkę jak Syriusz tylko masz dłuższe włosy i mniej ostre rysy twarzy? Pamiętasz jak McGonagall kiedyś Cię zatrzymała i chciała ci wlepić szlaban bo myślała, że jesteś Syriuszem?

- No faktycznie - walnęłam się w czoło śmiejąc się pod nosem a Brax wraz ze mną. Gdy dotarliśmy do dormitorium pożegnałam się z nim i ruszyłam do swojego pokoju. Normalnie wpuszczałam go do nas, ale dzisiejszego wieczoru na pewno są dziewczyny w pokoju bo będą chciały się rozpakować i poplotkować o tym jak minęły im wakacje.

- Hej wam! - krzyknęłam wbiegając do pokoju po czym rzuciłam się w ramiona Elle jednej z moich współlokatorek.

- Luna! - krzyknęły wszystkie po za Valerią, z którą rozmawiałam w wielkiej sali.

- Jak ci minęły wakacje kochana? - zapytała Stella patrząc na mnie z uśmiechem - na pierwszy rzut oka dziewczyny są bardzo miłe i przyjazne, ale potrafią dopiec i to bardzo a w stosunku do mugolaków to już nie wspomnę.

- Całkiem znośnie - zaśmiałam się.

- Pewnie rodzice nie kupili jej tego drogiego zegarka co chciała - zaczęła się śmiać Val a reszta z nią. Ja tylko uśmiechnęłam się sztucznie i przytaknęłam choć powód mojego złego humoru był zupełnie inny.

- A wam jak minęły wakacje? - zapytałam podchodząc do walizki po czym zaczęłam przenosić ubrania do szafy.

- Ja muszę wam powiedzieć co się odwaliło! - krzyknęła Stella jakby od tego zależało jej całe życie.

- Dawaj - zaśmiałyśmy się.

- Poznałam takiego jednego mega gorącego chłopaka we wakacje - zaczęła a my słuchałyśmy z uwagą śmiejąc się - tylko okazał się być pieprzoną szlamą! - krzyknęła załamana po czym usiadła na łóżku a dziewczyny zaczęły ją pocieszać tylko ja przewróciłam oczami.

Mnie jest obojętne to czy ktoś jest mugolem czy czystej krwi z wyjątkiem ekipy mojego brata. Oni są po prostu wkurzający.

- Dobra i co dalej? - zapytałam.

- Ogólnie kręciliśmy ze sobą od czerwca od powrotu do domu bo przeprowadził się obok mnie jakoś w kwietniu jak matka mówiła i na początku sierpnia mieliśmy nasz pierwszy raz. To było na imprezie zorganizowanej przez moją rodzinę. Wszystkie rody czysto krwiste zostały zaproszone i jego rodzina, aby się bliżej poznać z sąsiadami. Przed północą uciekliśmy do niego do domu no i tak wyszło - gdy to powiedziała wszystkie zaczęły krzyczeć jakby conajmniej odkryła Amerykę. Ja jednak nie jestem za chodzeniem do łóżka z byle pierwszym lepszym poznanym chłopakiem, ale nie mnie to oceniać - a pod koniec powiedział mi, że chodził do Ilvermorny a od tego roku będzie chodził do Hogwartu bo jego ojciec został przydzielony do jakiegoś tam wydziału w ministerstwie magii w Anglii i będzie uczył się w hogwarcie. Byłam w niebo wzięta aż do momentu jak nie powiedział mi, że jest mugolakiem. Myślałam, że się zabije jak mi to powiedział - zakończyła załamana.

- Co za szuja! - krzyknęła Val - powinien ci o tym powiedzieć od początku a nie robić nadzieję, wziąć do łóżka a potem takie coś.

- A wiecie co najgorsze? Zerwałam z nim i powiedziałam mu, że się nim brzydzę, że mi nie powiedział od początku a on zaczął krzyczeć na mnie, że jestem nienormalna i jestem paskudna, że oceniam po statusie krwi. Rozumiecie to? Jakaś szlama będzie mi mówić o zasadach moralnych!

- Jaki kretyn stara! Tak mi ciebie szkoda.

- Idę się myć - przerwałam ich na jakże wysokim poziomie konwersacje po czym wzięłam ręcznik z walizki i ruszyłam do łazienki nie mogąc słuchać ich głupiej paplaniny.

Po niecałych 30 minutach wyszłam z łazienki. One dalej dyskutowały o tym samym więc wzięłam koc i ruszyłam do dormitorium Abraxasa bo wiem, że tej nocy na pewno się nie wyśpię.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top