Kapitan Marvel
Otóż dawno mnie tu nie było, chociaż działo się bardzo dużo. Jak pewnie już zauważyliście, każdy "rozdział" (?) jest bardziej zbiorem różnych rozmyślań. To jedynie potwierdza, że jestem bardzo dziwna i poświęcam o wiele więcej czasu i energii na to, niż wszyscy normalni ludzie. A więc...
📷📷📷📷📷📷📷📷📷📷📷📷📷📷📷📷📷📷
Kapitan Marvel
Lekko już o tym mówiłam, w jednej mej książce, lecz tu zajmę się bardziej moimi rozmyśleniami i opinii na temat tego, co wyczytała na filmwebie.
Była sobie w piątek. Ze szkolonym geekiem (czytaj tatą).
Jeśli nie ma się przyjaciół, tak jak ja, lub przyjaciele dorośli i znaleźli sobie chłopaka/dziewczynę, też ja, to wyszkolenie sobie takiego geeka jest bardzo pożyteczne. Byłam z moim już na Rangnaroku, "Ant-man and the Wasp", "Pięknej i Bestii", "Spider-man uniwersum" i własnie na Kapitan też. Bardzo polecam.
Lecz wracając.
Film jest bardzo dobry. Trzyma poziom tak samo, jak aktualnie wszystkie filmy MCU. Jako że akcja dzieje się w przeszłości, już dobrze znanego nam wszystkim uniwersum, to próba zmienienia naszego spojrzenia na cały świat , byłoby bardzo trudne, lub wręcz niemożliwe.
I film tak zbytnie tego nie robi. On bardziej dopowiada niektóre rzeczy, niż zmienia ich znaczenie. I robi to dobrze. W pewnym momencie nachyliłam się do taty i zaczęłam mówić mu, że tamten statek w tle to (spoiler mało znaczący, ale jednak, dlatego został usunięty). Chociaż to nie ma zbytnio sensu, że on tam jest, bo przecież (kolejny spoiler, dotyczący tła sceny, które nie ma najmniejszego znaczenia w fabule filmu). Do tego jeszcze mój tata zareagował pozytywnie, kiedy na ekranie pojawił się Korath (ten ze Strażników Galaktyki).
Fabuły nie muszę tłumaczyć? Bo naprawdę mi się nie chce.
To zróbmy coś ciekawego i rozbierzmy postacie na czynniki pierwsze. To jednak z moich ulubionych rozrywek.
Carol Denver/Kapitan Marvel
Główna bohaterka, Carol Denver, nie jest żadną Mary Sue. I tak uważam, że ten termin jest strasznie nadużywany w stosunku do wszelkich kobiecych bohaterek, które pełnią główną rolę w jakimkolwiek filmie, bądź książce (podobno Bella ze "Zmierzchu" jest takową, lecz wolę się nie wypowiadać, bo nie oglądałam, ani nie czytałam tego i nie mam zamiaru w najbliższej przyszłości). Tak naprawdę gdyby tylko zmienić im płeć, okazałoby się, że są niczym główni bohaterowie znanych już wcześniej serii i nikt ich nie nazywa Garym Stue (męska wersja Mary Sue).
Mary Sue bowiem jest perfekcyjna i idealna, zawsze trafia jej się lekki problem z którym i tak sobie idealnie radzi, bez problemu. Nie potrzebuje nikogo, a idealny facet zawsze z nią na końcu kończy, bo jak inaczej. I oczywiście każdy na każdym kroku stwierdza, że jest piękna, chociaż ona ciągle w to nie wierzy.
A Carol taka nie jest. Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy, już na samym początku filmu, jest to, że ona po prostu jest narwana. Kiedy ma możliwość używania mocy, to jej używa i rozwala przy okazji wszystkich przeciwników naokoło, dla ogólnej radości widowni. Nie przejmuje się też szkodami, które wyrządzi, dopóki jej one nie dotkną, a i tak zwraca na to uwagę dopiero, po incydencie.
Przez to, że używa mocy, by pójść "na skróty", sprawia, że czuję, że w chwili, gdzie trzeba się zakraść, jest to łatwiejsze, lecz przyniesie jej później więcej problemów. Przykład: trza się gdzieś zakraść, a ona wypala dziurę w ścianie. Wcześniej, czy później (ja stawiam, jako pesymistka, na wcześniej) ktoś to zauważy i będzie spalona.
Jest też od początku nam pokazane, że ona jest słabsza w jakiejś dyscyplinie, niż inna osoba, a za to jest lepsza w czymś innym. Nie potrafi więc wszystkiego perfekcyjnie. Nie ma idealnego charakteru. Nie jest Mary Sue.
Jest dobra w tym, co robi, bo do tego własnie została wyszkolona. Bo się do tego przygotowywała przez ten cały czas, jaki spędziła wśród Kree.
Właśnie też przez to szkolenie nie okazuje tylu emocji, ile, według krytyków, powinna okazywać. No przepraszam, ale nie każda kobieta się uśmiecha przez cały czas, lub robi jakieś dramatyczne miny w stylu "o pomocy! ratunku! jestem taka biedna i przerażona! niech jakiś silny mężczyzna mnie uratuje!". Nie! Ona jak już się patrzy, to patrzy się dumnie, wyniośle i w taki sposób, że jest przygotowana, by za chwilę przyłożyć ci w twarz z pięści. Takiej wyładowane na maksa tej jej energią. Tak bardzo mocno.
Ona jest wojowniczką, która ma na celu pozbyć się ze świata jednego, złego do szpiku kości, gatunku, jednocześnie nie niszcząc przy tym innych gatunków. Przy tym jednak niezbyt się przejmuje, tym, co sobie pomyśli ten gatunek, na którego planecie właśnie wylądowała. Nie ukrywa przy tym, że jest z innego świata. Do tego potrafi zapytać o drogę, przypadkowego przechodnia i sobie normalnie pójść dalej. Przy tym ciągle ubrana w swój kosmiczny kostium.
I żeby do końca przekonać niedowiarków (chociaż najpewniej takowych już dawno tu nie ma, lub nawet tu nie przybyli) Thor daje swoją rekomendację. Ryknęła na Skrulle, tak jak on na lodowe olbrzymy. I wzbudziła tym u niego największe wrażenie. A przy okazji też zrobiła miłą dla oka rozwałkę.
Nick Fury
To jest trochę inny Fury, niż ten którego dobrze znamy. Można to porównać do czegoś takiego: Nick Fury w stosunku do Carol, jest niczym nauczyciel z ulubionym uczniem. Dba o niego i pilnuje, by sobie dał radę. Fury w stosunku do Avengers: nauczyciel, który musi się użerać z resztą denerwujących, wkurzających, robiących sobie ciągle z niego żarty. Chce ich jedynie przepchać do kolejnej klasy i mieć ich już z głowy. I jedynie przy okazji pilnuje, by się nie pozabijali.
Do tego jest młody. Do tego zrobili go wspaniale. W ogóle nie widać, że jest jakieś sztuczne, czy nienaturalne.
Jest młodszy i przewija się to w sposobie, w jakim się wypowiada. Rzuca nawiązaniami, żartuje sobie, śpiewa... I kocha Goose'a.
Czytałam, że to szczyt wszystkiego, by pokazywać, że dorosły mężczyzna wariuje na widok kota.
Tylko, że faceci też mogą tak reagować na widok kłębka sierści, który mruczy i ma pazurki. Przecież to są właśnie koty. To słodkie sierściuchy. Wredne i traktujące ludzi, jak swoich niewolników. Ale przy tym takie słodziutkie.
I widać tam początek tej pięknej reakcji, jaka ich łączy. Kiedy są razem na ekranie, w moim mózgu włącza mi się taki strasznie głośny alarm, który wołał "Bromance!".
Potem przez ponad pół godziny starałam się, wytłumaczyć rodzicom znaczenie słowa bromance. Potem okazało się, że oni usuwali z moich wypowiedzi literę b i słyszeli jedynie romans. Chociaż ja uważam, że mnie po prostu nie słuchali.
Bo z nimi jest tak, że jednocześnie chcą rozumieć, ale nie chcą. A nawet jak się wreszcie uda, to i tak mama zapomni. Tata się jeszcze stara. Chociaż muszę mu za każdym razem tłumaczyć słowo podcast.
Ale Fury... w skrócie on jest sobą, zanim jeszcze świat nie sprawił, że stwardniał i stał się tym nauczycielem, który jedynie przepycha uczniów do dalszych klas.
A teraz czas na ostatniego członka wspaniałego trio.
Goose
Ten kot jest taki cudowny! Grało go aż cztery koty. I oglądałam wywiady z tym głównym. I jest słodki. Trza go kochać. I uważać na niego.
I tak się tylko zastanawiam, czy te koty nie były szkolone od urodzenia do tej roli. Czyli od jakichś dwóch lat.
Do tego idealnie pokazuje kocie zachowania. Mając kota potwierdzam. Chociaż Goose jest bardziej oswojony, niż mój.
Może po prostu powiem, że kot jest super i warto zobaczyć ten film, przynajmniej dla niego.
I tak, on dołącza do grona "nie głównych bohaterów, ale ściągających na siebie całą uwagę". Siada na kolanach Shuri i macha ogonem na Lokiego i gapi się na Bucky'ego. Tak teraz wygląda ta grupa.
🎥🎥🎥🎥🎥🎥🎥🎥🎥🎥🎥🎥🎥🎥🎥🎥🎥🎥
Zwiastun Avengers
Zaczynałam to pisać jeszcze przed wypuszczeniem tego cudu, co pokazuje jak wolno mi idzie. I o mój Boże!
Włosy Nataszy! Będzie miała te cudowne odrosty! Biedny Clint! Taki był dumny z córki, jak trafiła (bądź z Kate Bishop). I jeszcze Scott, który próbuje się dowiedzieć, co się stało.
Rocket i Rhodey mają taką przecudowną scenę.
I teraz można zapytać, jaka scena tam nie jest przecudowna?
I jeszcze to. Tony i Nebula są na ziemi! Wreszcie dostaną się na ziemie! To oczywiście było wiadome od samego początku, ale jednak nie sądziłam, że to pokażą i będą dalej utrzymywać nas w takiej niewiedzy.
Tylko brakuje mi trochę bardziej Thora. Sądziła, że dostanie trochę więcej podczas trwania zwiastunu. Jednak ta scena pod koniec jest genialna.
Co do Kapitan Marvel, wiedziałam, że się pojawi pod sam koniec. Było to pewne, po premierze Kapitan Marvel. Po prostu było to pewne. Marvel doskonale wie, jak szybko wiadomości o scenach po napisach się rozprzestrzeniają po internecie.
A te kostiumy... Thor mówił już o tym połączeniu kolorystycznym w Ragnarok. A według mnie, mogło być gorzej. Nie jest dobrze i szczerze mam nadzieję, że albo je szybko zniszczą, albo się przebiorą.
Endgame! Endgame! Endgame!
Miałam atak. Nie jestem w stanie dalej o tym mówić. Ja to naprawdę już chcę to oglądać, a jednocześnie boję się wszelkich spoilerów.
To wszystko.
Pa!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top